NIEWOLNICE SEKSUALNE CZYLI BURDELE III RZESZY. Wprawdzie propagandowe slogany głosiły, że Polacy są podludźmi i kontakty seksualne z nimi oznaczają pohańbienie rasy, to jednak praktyka wyglądała inaczej. Naczelny lekarz Wehrmachtu dr Joachim Rost zwracał uwagę, że brak seksualnego spełnienia może prowadzić w armii do homoseksualizmu. A Abwehra alarmowała, że przygodne kontakty seksualne mogą prowadzić do ujawniania tajemnic wojskowych.
Rozwiązanie znaleziono, organizując sieć wojskowych burdeli. Stworzenie ich poparł już 9 września 1939 r. SS-Gruppenführer Reinhard Heyndrich, prawa ręka Himmlera. Rozkaz w tej sprawie wszedł w życie już 16 marca 1940 r.
2 września 1940 r. oficer sanitarny komendantury w Generalnej Guberni donosił, że plan zorganizowania sieci domów publicznych został zrealizowany w prawie wszystkich większych miastach.
Gorzej było ze znalezieniem personelu. Rozwiązaniem była przymusowa prostytucja obywatelek podbitej Europy.....
Aby nie zaszkodzić „sile bojowej” niemieckiego żołnierza, a przez to militarnej potędze Rzeszy, najwyższe dowództwo zadecydowało o stworzeniu całej sieci domów publicznych. Handel kobietami miał się odbywać pod auspicjami SS.
Hitler stał się jednym z największych sutenerów w historii świata. Ze względów logistycznych naziści uczynili z Polski ogromny węzeł przerzutowy żywego towaru dla swojej ogromnej armii. Kobiety w sile wieku wyłapywane w różnych zakątkach podbitych przez Niemców ziem wysyłane były i na front wschodni i na terytorium starej Rzeszy.
Elitarna formacja oprócz zbrodni wojennych, fanatycznego uwielbienia dla Hitlera i pilnowania obozów koncentracyjnych dołożyła do swojego dossier sutenerstwo.
Cały proceder miał funkcjonować w taki sposób, by rodziny żołnierzy pozostające w Rzeszy o niczym się nie dowiedziały (mogłoby to podkopać morale!). Dlatego na domy publiczne wyszukiwano lokale w pewnym oddaleniu od koszar, zwłaszcza oficerskich, by ewentualni odwiedzający członkowie rodziny nie zorientowali się, co dzieje się w takim przybytku.
W ramach sieci zorganizowanych domów publicznych, członkowie poszczególnych formacji mieli swoje własne burdele, na przykład esesmani i policjanci szli po jeden adres, a żołnierze Wehrmachtu udawali się pod inny.
Sieć niemieckich państwowych domów spełniających rolę domu publicznego, hotelu, restauracji i teatru w okupowanej Europie w latach 1939-1945, przeznaczonych dla urlopowanych lub podróżujących żołnierzy Wehrmachtu i Schutzstaffel (SS) była ogromna.
Zwykle były to nowe inwestycje, ale na potrzeby sieci domów publicznych często wykorzystywano już istniejące
Korzystanie z burdeli nie było dla nazistów, czy to szeregewowych żołnierzy czy to dla oficerów nie była kosztownym luksusem. Prostytucja była dotowana z budżetu niemieckiego.
Po decyzji władz okupacyjnych o stworzeniu sieci takich przybytków, ,,córy Koryntu" zaczęto przymusowo w nich zamykać.
Przybytki te nie funkcjonowały jak typowe burdele. Panował w nich porządek iście koszarowy, a rezydentki nie mogły o niczym decydować. Miały meldować się na kontrole sanitarne i świadczyć usługi na miejscu.
Alkohol i bezpruderyjne panie okazały się dla hitlerowców lepszą metodą pozyskiwania informacji niż najbrutalniejsze nawet tortury.
.
REGULAMIN DLA NIEWOLNIC.
Niewolniczą pracę w domach publicznych zorganizowano z typową niemiecką skrupulatnością. Zaczynano o 6.00 od badania lekarskiego. Od 11.00 do 13.00 kobiety przebywały w hotelu, przygotowując się do pracy.
Klientów obsługiwały między 14.00 a 20.30. Znane są również dokumenty, które regulowały, jak powinna wyglądać wizyta żołnierza w domu publicznym.
Przewidywały one, że na zaspokojenie miał on zaledwie kwadrans. Przed wizytą w burdelu musiał wypełnić specjalną ankietę, w której zobowiązywał się do użycia specjalnego pakietu składającego się ze środka bakteriobójczego oraz prezerwatywy.
Dokument nakazujący skorzystanie z usług prostytutki w ciągu 15 minut świadczy o tym, że jedna dziewczyna musiała dziennie obsłużyć ponad dwudziestu mężczyzn. Ale z ankiet wynika, że były nawet takie, które obsługiwały 32 mężczyzn w ciągu doby.
Prostytutki miały też pewne przywileje. W ,,Informacji bieżącej" Delegatury Rządu na Kraj dowiadujemy się, że ,,w Warszawie czynne są dwa domy publiczne dla żołnierzy niemieckich.
Ich pensjonariuszki otrzymują dodatkowe karty nr II oprócz normalnych kart aprowizacyjnych, a przeznaczone dla osób ciężko pracujących w przemyśle związanym z obronnością".
Jak ciężkie było położenie kobiet w burdelach świadczy również to, że część ,,pensjonariuszek" nie mogąc znieść poniewierki w burdelach, decydowała się na ucieczkę.
***
Oto historia przedsiębiorczej burdelmamy. Wyciągała pieniądze od zamożnych żydowskich klientów, a gdy ich zabrakło, nie wahała się skumać z esesmanami.
Hitler i jego zwyrodniała banda panoszyli się do tego stopnia, że w 1939 r sama Kitty Schmidt postanowiła uciec z Niemiec. Niestety została złapana.
Przesłuchiwał ją osobiście Walter Schellenberg, szef niemieckiego wywiadu (SD). Zaproponował jej proste rozwiązanie. Albo pensjonat zostanie przekształcony w dom publiczny do zdobywania informacji, albo Schmidt czeka zesłanie do obozu koncentracyjnego i śmierć.
Wybór był więc prosty. Tak oto powstał nowatorski burdel z frywolnymi „agentkami wywiadu” w roli głównej.
SS-Obergruppenführer Reinhard Heydrich, to on stał za powstaniem Salonu Kitty.
Ekskluzywny berliński burdel prowadzony przez Kitty Schmidt oferował swoim niewyżytym klientom nie tylko standardowe uciechy. Oddając się miłosnym igraszkom, można było niechcący zostać nazistowskim informatorem lub gwiazdą ekranu.
Salon Kitty nie był bowiem zwykłym domem publicznym. Był tajnym ośrodkiem SS, naszpikowanym wszelkiego typu aparaturą podsłuchową, ukrytymi kamerami, mikrofonami rejestrującymi wszystkie rozmowy klientów
U Kitty bywali bowiem czołowi politycy III Rzeszy i krajów sojuszniczych. Używali tam sobie między innymi minister spraw zagranicznych Rzeszy Joachim von Ribbentrop, jego włoski odpowiednik, zięć Mussoliniego, hrabia Galeazzo Ciano, a także Martin Bormann, sekretarz Hitlera.
Gdy przychodził sam Heydrich, a według wspomnień ,,pracowniczek" czynił to dość często, wówczas całą aparaturę wyłączano.
Wszyscy najważniejsi naziści odwiedzali ten ,,przybytek uciech" Niemcy obchodzili prawo zabraniające kontaktów intymnych z kobietami chodząc do burdeli.
Aby jakoś usankcjonować ten absurd, twierdzono, że interakcje, do jakich dochodzi za zamkniętymi drzwiami domu publicznego mają charakter ekonomiczny, a nie społeczny.
Dlatego sam akt miał być wyzuty ze wszelkiej prywatności. Ot, zwykłe zaspokojenie zwierzęcego popędu. Himmler w 1942 r stwierdził:
Stosunek seksualny członka SS lub policji z polską kobietą jest aktem wojskowej niesubordynacji i będzie karany sądownie…
Jednakże nie widzę przeciwwskazań wobec stosunków w burdelach lub z prostytutkami znajdującymi się pod oficjalnym i medycznym nadzorem, ponieważ w tych sytuacjach nie może być mowy o ojcostwie ani żadnej więzi (cyt za: Carol Harrington, „Politicization of Sexual Violence: From Abolitionism to Peacekeeping”).
Żołnierzowi nie wolno było przebywać dłużej z prostytutką. Spożywanie na miejscu alkoholu było zabronione. Nie było przyzwolenia na nocowanie w przybytku, a na ścianach wisiały ostrzeżenia, które cytuje Maren Roger:
„Używaj prezerwatywy, ponieważ istnieje groźba zakażeniem chorobą weneryczną!”, „Po stosunku płciowym poddaj się dezynfekcji”, „Zapamiętaj numer kontrolny swojej partnerki”.
Ów numer kontrolny miał za zadanie pomóc w ewidencjonowaniu kobiet i uniknięciu chorób płciowych. Kłopotliwe dary od Wenery były czymś, czego Niemcy wyjątkowo się obawiali.
.
***
Skala zbrodni, jakich Niemcy dopuszczali się w okupowanej Polsce jest niewyobrażalna. Mordowali, rabowali, głodzili i więzili mieszkańców podbitego kraju. Nie wolno też zapominać o innym akcie ich bestialstwa: wymierzonym ściśle w polskie kobiety.
Władze Trzeciej Rzeszy robiły wszystko, by obrzydzić żołnierzom obraz podbitych, słowiańskich narodów. Nie zawsze im się to udawało. Młodzi członkowie Wehrmachtu, którzy znaleźli się sami, bardzo daleko od domu, zaczęli pożądliwie spoglądać na piękne Polki, mijane każdego dnia na ulicach.
Sytuacji nie ratowały (z perspektywy okupanta) nawet tak zwane ustawy rasowe, zakazujące nawiązywania społecznych, a już w szczególności intymnych kontaktów z „niższymi rasowo” ludźmi.
W grudniu 1939 r na ulicach Warszawy zaczęły się pojawiać małe karteczki, rozklejane przez organizację konspiracyjną o nazwie PLAN.
Jak podaje prof. Szarota, autor książki „Okupowanej Warszawy dzień powszedni”, ich treść głosiła: ,,Kobiety, które utrzymują z Niemcami stosunki towarzyskie, zawiadamia się, że są jeszcze miejsca wolne w domach publicznych. "
Naziści organizowali łapanki, w których zgarniali z ulic duże grupy ludności cywilnej. Spośród aresztowanych wyłuskiwali ładne młode kobiety i składali im propozycje nie do odrzucenia – burdel, albo obóz koncentracyjny.
Jeśli wybierały ten pierwszy, mogły mieć nawet pięćdziesięciu klientów dziennie. Jeśli zachodziły w ciąże, zmuszano je do aborcji, wszak przedstawicielki niższej rasy nie miały prawa nosić dziecka esesmana.
Te, które trafiały na zachód, lądowały w domach publicznych dla robotników przymusowych. Kierowano do nich kobiety z terytoriów okupowanych schwytane podczas łapanek.
Często w procederze tym udział brali funkcjonariusze niemieckiego urzędu pracy arbeitsamt, którzy sporządzali imienne listy kobiet przeznaczonych do niemieckich domów publicznych w sieci DSH, oraz do niemieckich domów publicznych w obozach koncentracyjnych
Oprócz doświadczonych pracownic seksualnych, do niemieckich burdeli trafiały także młode, nastoletnie dziewczęta, które doświadczywszy gehenny, nosiły w sobie traumy do końca życia.
Jadące na wschód Polki miały zaspokajać żądze żołnierzy nacierających na Moskwę, którym nie wystarczało gwałcenie rosyjskich kobiet.
Domy publiczne w liczbie ponad 500, gdzie przetrzymywano co najmniej 35 tys. kobiet, pozostawały pod kontrolą Waffen-SS bądź Wehrmachtu.
Chore więźniarki były zabijane zastrzykiem fenolu lub w komorach gazowych. Pod koniec wojny w ramach tzw. „akcji antywenerycznej” wiele chorych kobiet zostało zamordowanych. Często spotykaną praktyką było tatuowanie napisem niem. feldhure (kurwa polowa) lub FH.
Nniewolnictwo seksualne w nazistowskich obozach koncentracyjnych to już osobny temat .
W czasie procesów norymberskich nazistowskim zbrodniarzom nie postawiono zarzutów związanych z tym procederem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz