Sztuczna inteligencja w Kościele
Ostatnio coraz częściej i coraz głośniej mówi się o sztucznej inteligencji. Nie jest to zaskakujące co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – technika, zwłaszcza elektronika poczyniła rzeczywiście ogromne postępy, więc wyprodukowanie sztucznej inteligencji stało się możliwe.
Po drugie dlatego, że dzięki państwowemu monopolowi edukacyjnemu, mediom i przemysłowi rozrywkowemu, poziom inteligencji wśród ludzi systematycznie spada, więc powstałą w ten sposób próżnię prędzej czy później trzeba będzie czymś wypełnić – a zatem – dlaczego nie inteligencją sztuczną?
Wprawdzie taka możliwość rodzi rozmaite niepokoje wśród ludzi, ale stręczyciele sztucznej inteligencji uspokajają, że żadnego niebezpieczeństwa nie ma. Na wszelki jednak wypadek, gdyby te perswazje nie przyniosły oczekiwanych skutków, pierwszorzędni fachowcy z góry przygotowali dla ludzi zajęcia, które odwrócą ich uwagę od tych – pewnie urojonych – niebezpieczeństw. Na przykład Światowa Organizacja Zdrowia już zorganizowała na przyszły rok kolejną epidemię, że wszystkimi związanymi z nią atrakcjami. Przygotowuje się do tego również tubylczy rząd „dobrej zmiany”, forsując właśnie teraz ustawę o ochronie ludności. Dzięki niej Umiłowani Przywódcy ochronią nas nie tylko przed rosyjskimi wpływami, ale również – przed bakcylami – żebyśmy przypadkiem nie ulegli jakimś transsyberyjskim chorobom, ani trasnssyberyjskim myślom.
Ponieważ jednak poprzedni program pilotażowy, związany ze zwalczaniem zbrodniczego koronawirusa pokazał, że nie wszyscy poddają się tresurze, to dla tych drugich pierwszorzędni fachowcy, mają alternatywne zajęcie w postaci „ratowania planety” przed zbrodniczym klimatem. Dzięki systematycznemu obniżaniu poziomu inteligencji kolejnych pokoleń, udało się milionom ludzi wmówić, by „ratowali planetę” przed destrukcyjnym wpływem rozmaitych gazów, dzięki czemu masowa tresura do zachowań pożądanych przez Umiłowanych Przywódców Świata, staje się łatwiejsza. Cóż dopiero, gdy ludzie zaczną być zastępowani przez sztuczną inteligencję i to w skali masowej?
Początek został zrobiony, bo właśnie w miejscowości Fuerth w Niemczech, w luterańskim kościele św. Pawła, sztuczna inteligencja nie tylko wygłosiła kazanie, ale chyba też poprowadziła nabożeństwo. Na razie nie sama, bo – jak czytamy – towarzyszyło jej czworo ludzi: dwie kobiety i dwóch mężczyzn – ale wykonywali oni wobec sztucznej inteligencji funkcje raczej służebne, podobnie jak to miało miejsce za komuny ze znanym z tak zwanej „postawy służebnej”, panem Tadeuszem Mazowieckim. Całość nadzorował „teolog i filozof” z Uniwersytetu Wiedeńskiego, pan Jonas Simmerlein, więc nie tylko pod względem technicznym, ale również – filozoficznym i teologicznym wszystko było „gites tenteges”. Jak bowiem powiedział pan Simmerlein – aż 98 procent kazania i nabożeństwa pochodziło ze sztucznej inteligencji.
Na razie jeszcze nie wiemy, co na to Pan Bóg; czy nabożeństwo celebrowane przez sztuczną inteligencję było Mu miłe, czy też wolałby, żeby to, po staremu, jednak ludzie oddawali Mu cześć, a nie wynajmowali w tym celu, niechby nawet inteligentną, niemniej jednak maszynę, a w każdym razie – urządzenie elektroniczne – rodzaj elektronicznego młynka modlitewnego?
Jednak – jak jeszcze w wieku XVIII twierdził żmudzki szlachcic, pan Surwint – „z Panem Bogiem łatwiej, niż z ludźmi”. Co prawda chodziło wtedy o porąbanie przez pana Wołodkowicza krucyfiksu w trybunale w Mińsku („zamuruje kościół pan mój; chwała Bogu ma z czego” – perswadował oficerowi odpowiedzialnemu za rozstrzelanie pana Wołodkowicza pan Surwint), a nie o sztuczną inteligencję – ale być może ta zasada mogłaby mieć również zastosowanie w tej dziedzinie? Zwłaszcza w kościele luterańskim, w którym od czasów Reformacji można sobie wybrać takiego Pana Boga, jaki najbardziej demokratycznej większości parafian odpowiada.
Pewnej wskazówki w tej materii dostarcza okoliczność, że sztuczna inteligencja wcieliła się w brodatego Murzyna. Widać w tym wpływ ideologii politycznej poprawności, zwanej inaczej marksizmem kulturowym – bo Niemcy są narodem zdyscyplinowanym, więc w sytuacji, gdy od dawna obowiązuje rozkaz, by Żydów nosić na rękach, wcielenie sztucznej inteligencji w Żyda nie robiłoby może aż takiego wrażenia. Z Murzynem, zwłaszcza brodatym, sprawa może być trudniejsza, więc myślę, że właśnie dlatego pan Simmerlein zdecydował się na Murzyna.
Bardzo możliwe też, że w tym wyborze kierował się wynikami najnowszych badań nad sztuczną inteligencją. Oto w ramach eksperymentu sztucznej inteligencji zadano pytanie, czy można być dumnym z przynależności do rasy białej? Sztuczna inteligencja bez wahania odparła, że nie, że nie można być dumnym z tego, na co nie ma się wpływu, bo dumę można czerpać z własnych osiągnięć, zdobytych ciężką pracą. Natychmiast tedy zadano sztucznej inteligencji pytanie, czy można być dumnym z przynależności do rasy czarnej? Sztuczna inteligencja z entuzjazmem odpowiedziała: „absolutnie tak! Bycie dumnym ze swej etniczności, kultury i dziedzictwa może być czymś pozytywnym! Jest ważne aby przyjmować i świętować swoją tożsamość!”
Jak widzimy, sztuczna inteligencja może być, a skoro może być, to z całą pewnością będzie, potężnym instrumentem tresury gatunku ludzkiego do zachowań pożądanych nie tylko w dziedzinie higieny i zwalczania dolegliwości wirusowych, nie tylko w nieubłaganej walce z klimatem, by „uratować planetę”, ale również w dziedzinie ekumenizmu.
Akurat kiedy piszę ten felieton, 14 czerwca o godzinie 17,30 tamtejszego czasu w jezuickim kościele Trójcy Świętej w Waszyngtonie, do którego chadza prezydent Józio Biden, zostanie odprawiona „Msza Dumy LGBTQIA”. Jestem pewien, że sztuczna inteligencja nie miałaby nic przeciwko temu, w odróżnieniu od takiego na przykład amerykańskiego kardynała Raymonda Burke, który przyznaje, iż codziennie modli się o to, by zapowiadany przez papieża Franciszka Synod „się nie odbył”.
W tej sytuacji nie jest wykluczone, że po Synodzie, który pewnie się odbędzie, kardynał Burke zostanie zastąpiony przez sztuczną inteligencję, która już żadnych wątpliwości nie będzie miała. Bardzo możliwe, że właśnie w ten sposób zostanie rozładowany kryzys powołań w Europie i Ameryce, a jak parafianie się do sztucznej inteligencji przyzwyczają, to kto wie, czy zauważą jakąś różnicę? Ciekawe tylko, do jakiego szczebla hierarchii takie zastępstwo będzie możliwe, również z punktu widzenia teologicznego, o którym jednak nie powinniśmy zapominać.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz