Było sobie dwóch sąsiadów, co swoje pola obrabiali, co by mieć co do gęby włożyć.
I jednemu się wóz popsuł, a naprawić go nijak nie szło. No to właściciel zepsutego wozu poszedł do sąsiada wóz sprawny pożyczyć, bo plony z pola zwozić był czas wielki. Ten zgodził się mu wóz pożyczyć. Po skończonej pracy, a było to dni parę, sąsiad sąsiadowi wóz oddaje, ale z jednym kołem chwiejącym się na osi. Okazało się, że droga, po której jeździł tak wóz zużyła, że koło było do naprawy. Właściciel wozu zauważył to i mówi – Sąsiedzie, wóz ci pożyczyłem dobry, a ty mi oddajesz uszkodzony. Albo napraw koło, albo daj mi za to trzy kosze na jajka, żebym miał czym pracę kołodzieja zapłacić. – ZGODA! – powiedział sąsiad, to z wozu korzystał i wraz wozem trzy kosze na jajka przekazał.
I tak jeden sąsiad oddał drugiemu więcej niż pożyczył, bo szkoda była realna, więc wynagrodzić się ją godziło.
A w sąsiedniej wiosce inaczej było, choć historia wydarzyła się podobna. Tam sąsiad sąsiadowi też wóz pożyczył, on wóz oddał i też koło było uszkodzone. Ale tu własiciel wozu powiedział – Sąsiedzie, wóz mi oddałeś uszkodzony, dasz mi za to trzy kosze na jajka i połowę plonów, które z pola zwiozłeś, boć bez mojego wozu te plony nie zwiezione na czas zmarnowały by się, a ja pracę swojego wozu na taką wartość szacuję. – Sąsiad co wóz oddał, oddał także połowę plonów wraz z wozem i trzema koszami na jajka.
I tak w tej wiosce jeden miał o połowę mniej plonów swojej pracy, a drugi o połowę więcej, niż potrzebował, choć pracy żadnej w to nie włożył…
Wniosek: Lichwa, to zysk bez pracy po stronie lichwiarza. I w zasadzie, to poszkodowany przez lichwiarza (połowa plonów!) mógłby iść do sądu, ale sędzią jest kuzyn lichwiarza…
Różnica między dwiema wersjami tego samego zdarzenia polega na tym, że w wersji drugiej doszło wycenienie pracy przedmiotu (wozu) – a nie tylko jego zużycie jak wersji pierwszej. Stało się to w wyniku fałszywej definicji PRACY…
————
Jeśli nie definiujemy pojęć precyzyjnie – tracimy „połowę plonów”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz