Europa drży
Autor jest emerytowanym agentem FBI. Nie można mu odmówić rozsądku i ogromnej wiedzy o Europie i Polsce.
Putin potrzebuje jeszcze tylko 12 miesięcy. Nawet jeśli Trump nie zostanie wybrany – były prezydent nie ukrywał swojego podziwu dla rosyjskiego ‚tyrana’, posuwając się nawet do stwierdzenia, że ufa Putinowi bardziej niż amerykańskim służbom bezpieczeństwa – republikańscy członkowie Kongresu zwrócili się przeciwko wojnie.
W zeszłym tygodniu zablokowali pakiet pomocowy prezydenta Bidena dla Ukrainy o wartości 88 miliardów funtów. Tak, cóż, Trump jest realistą.
Świadomość, że koniec jest bliski, skłania europejskie stolice do rachunku sumienia. W tym kontekście natknąłem się na interesujący artykuł w polskim czasopiśmie, który przedstawia bardziej zniuansowane spojrzenie niż ‚Telegraph’. W artykule ‚Gotowi na pokój na Ukrainie?’ przyszłość Europy, zwłaszcza Polski, rozważana jest w świetle wyraźnych sygnałów z USA, że koniec wsparcia dla Ukrainy nie jest odległy już daleko.
[Tekst znajduje się na portalu ‚Myśli Polskiej’. Jest niedostępny dla Czytelników mieszkających w Polsce, więc podaję link do swojej notki, w której można przeczytać omawianą tu pracę – ZB]:
>https://zygumntbialas.neon24.org/post/174476,gotowi-na-pokoj-na-ukrainie
Tym, co czyni ten artykuł tak interesującym, jest perspektywa autora, nietypowa z punktu widzenia współczesnej Polski. Autorem jest Jan Engelgard, historyk i dość znany w Polsce myśliciel polityczny. Myślę, że kluczem do zrozumienia jego perspektywy jest fakt, że jest on obecnie dyrektorem instytutu politycznego imienia Romana Dmowskiego. Dmowski jest dziś najbardziej znany z przedstawiania wizji Polski, która najbardziej kontrastowała z wizją Józefa Piłsudskiego w latach międzywojennych.
Wielokrotnie pisałem o wizji Piłsudskiego odrodzonego, wieloetnicznego, pod przewodnictwem Polski ‚Międzymorza’, rozciągającego się od Bałtyku po Morze Czarne. Było to romantyczne odtworzenie wyidealizowanej Rzeczypospolitej, która tak naprawdę nigdy w przeszłości nie istniała. Dmowski natomiast reprezentował wizję Polski opartej na nowoczesnym, nacjonalistycznym modelu państw narodowych okresu po I wojnie światowej.
Są dwa powody, dla których przeciwstawne poglądy Dmowskiego i Piłsudskiego pozostają ważne. Oczywiście ich poglądy pozostają ważne dla polityki w Polsce. Jednak pogląd Piłsudskiego, zwany także prometeizmem, jest bezpośrednim zwiastunem neokonserwatywnych idei osłabienia Rosji. Z kolei Dmowski postrzegał Niemcy jako znacznie większe zagrożenie dla polskiej tożsamości narodowej niż Rosja. Jeśli polscy politycy w obliczu kryzysu narodowego pójdą za pomysłami Dmowskiego, może to mieć głęboki wpływ na europejską architekturę bezpieczeństwa.
Roman Stanisław Dmowski (1864 – 1939) był polskim politykiem, mężem stanu oraz współzałożycielem i głównym ideologiem ruchu politycznego Narodowej Demokracji (w skrócie ND). Za największe zagrożenie dla kultury polskiej uważał germanizację ziem polskich kontrolowanych przez Cesarstwo Niemieckie i dlatego opowiadał się za pewnym dostosowaniem się do innej potęgi, która podzieliła Polskę, czyli Imperium Rosyjskiego.
Gdy podczas I wojny światowej przebywał w Paryżu, był wybitnym rzecznikiem polskich aspiracji wobec aliantów poprzez swój Polski Komitet Narodowy. Był kluczową postacią w przywracaniu niepodległości Polski po wojnie. Przez większość życia był głównym przeciwnikiem ideologicznym polskiego wodza wojskowego i politycznego Józefa Piłsudskiego i jego wizji Polski jako wielonarodowej federacji przeciwko imperializmowi niemieckiemu i rosyjskiemu.
Z wyjątkiem krótkiej kadencji ministra spraw zagranicznych w 1923 roku Dmowski nigdy nie sprawował znaczącej władzy politycznej. Mimo to był jednym z najbardziej wpływowych polskich ideologów i polityków swoich czasów.
Przez większość życia Dmowski był postacią kontrowersyjną. Dążył do jednolitego, polskojęzycznego i rzymskokatolickiego narodu, w przeciwieństwie do Piłsudskiego wizji prometeizmu, który dążył do wieloetnicznej Polski na wzór Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W rezultacie jego myślenie marginalizowało inne grupy etniczne żyjące w Polsce, zwłaszcza na Kresach (do których zaliczali się żydzi, Litwini i Ukraińcy), a także był postrzegany jako antysemita. Pozostaje kluczową postacią polskiego nacjonalizmu, był często nazywany ‚ojcem polskiego nacjonalizmu’.
W typowo polski sposób udało się Dmowskiemu zrazić większość sojuszników w Wersalu – choć można śmiało powiedzieć, że Dmowski miał do czynienia z Zachodem, który zarówno nie znał się na sprawach polskich, jak i wykazywał głęboki brak zainteresowania Polską i Polakami, poza tym potrzebę podziału Europy dla naszych własnych interesów. Wilson zasadniczo postrzegał Polaków jako utrapienie, ale brytyjski dyplomata był w stanie dostrzec drugą stronę spraw.
Amerykański prezydent Woodrow Wilson relacjonował: „Widziałem pana Dmowskiego i Paderewskiego w Waszyngtonie i poprosiłem ich o zdefiniowanie dla mnie Polski tak, jak ją rozumieją, a oni dali mi mapę, na której nakreślili dużą część terytorium”.
Zastrzeżenia Wilsona wynikały po części z jego osobistej niechęci do Dmowskiego. Pewien brytyjski dyplomata wyjaśnił: „Był mądrym człowiekiem, a mądrym ludziom nie ufa się; w swoich teoriach politycznych był logiczny, a my nienawidzimy logiki. I był uparty z uporem, który każdego mógł doprowadzić do szaleństwa”.
Powinno być jasne, że antyrosyjski nurt myśli Piłsudskiego dominuje w Polsce do dziś – praktycznie we wszystkich polskich partiach politycznych. Z tą trudnością musi zmierzyć się Engelgard, chociaż nigdy nie wymienia jej z nazwy. Jednak, gdy dostrzeżemy jego poparcie dla zakończenia wojny z Rosją i jego otwartość na uznanie rosyjskich obaw dotyczących bezpieczeństwa, odzwierciedlają jego poglądy sposób myślenia Dmowskiego – choć we współczesnym kontekście.
W pewnym momencie pyta on, dlaczego żadna siła polityczna w naszym kraju nie odważy się sformułować żądania zaprzestania wojny z Rosją. Z pewnością wie, że oskarżenie o schlebianie Rosji pozostaje w Polsce samobójstwem politycznym.
Przyjrzyjmy się zatem artykułowi Engelgarda, który stara się skłonić Polaków do zastanowienia się, gdzie leżą ich interesy – na Zachodzie czy z Rosją.
Gotowi na pokój na Ukrainie?
Czy Polska i jej establishment są gotowe na pokój na Ukrainie, ale bez zwycięstwa o charakterze maksymalistycznym, jak to w 2022 roku jako dogmat ostatecznego zwycięstwa Ukrainy i odzyskania przez nią nie tylko Donbasu, ale także Krymu i być może podboju Rosji został przyjęty? – Nie ma na to żadnych oznak. Choć na Zachodzie nasilają się głosy wzywające do zakończenia wojny i pogodzenia się Ukrainy ze stratami terytorialnymi, w Polsce nikt nie ma odwagi nawet poruszyć tej kwestii.
Widzimy tu, że Engelgardowi zależy na tym, aby Polacy uporali się z paraliżem w swojej polityce w zasadniczej kwestii dla przyszłości Polski, ale jest to też problem całej Europy. Amerykańscy neokonserwatyści Haass i Kupchan zmagają się z tym problemem – problemem pogodzenia się w jakiś sposób ze zbliżającym się ‚niszczycielskim’ zwycięstwem Rosji. Dla Amerykanów jest to nadal raczej problem PR, problem kamuflażu, chociaż to może się zmienić. Dla Polaków jest to kwestia egzystencjalna – Polaków nie stać na milczenie.
Tymczasem nasilają się ‚sygnały pokojowe’, począwszy od gazety ‚Bild’ po poważne publikacje, takie jak ‚Washington Post’ czy ‚Foreign Affairs’. W tym ostatnim Richard Haass (wieloletni prezes renomowanego think tanku Council on Foreign Relations) i Charles Kupchan (profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Georgetown) zasugerowali utrzymanie zasady prezydenta Bidena, że pomoc dla Ukrainy będzie trwała ‚tak długo, jak będzie to konieczne’ będzie kontynuowane, ale zasada ta powinna być określona w czasie.
Powinna obowiązywać do końca tego roku. Potem nadejdzie czas, gdy Stany Zjednoczone i Europa będą miały ‚dobry powód’, aby porzucić dotychczasową politykę. To znaczy utrzymanie istnienia Ukrainy jako suwerennej i bezpiecznej demokracji jest priorytetem, ale cel ten nie wymaga od tego kraju odzyskania kontroli nad Krymem i Donbasem. Żeby było jasne: musimy utrzymać bliski pokój (zawieszenie broni), uznając rosyjskie osiągnięcia.
W poprzednim akapicie Engelgard stara się przekonać czytelników, że Polski nie stać na pozostanie w tyle i akceptację takiej przyszłości, jaką neokoni pozwolą Polsce mieć po wyjściu USA. Polska musi wziąć swoją przyszłość we własne ręce, a to oznacza zrozumienie, że administracja Bidena próbuje zwieść Polaków.
Co na ten temat mówi Warszawa? Co mówią inne kraje regionu? – Jeden z estońskich oficerów wojskowych sformułował następującą tezę: ‚Są tylko dwa rozwiązania: albo Ukraina wygra, albo będzie III wojna światowa’.
To szalone stanowisko zapewne podziela duża część zwolenników Ukrainy w naszym kraju, nawet jeśli takie oświadczenia nie są oficjalnie składane. Nadal dominuje tzw. oficjalny optymizm, podobnie jak próba przekonania opinii publicznej, że porażka Ukrainy oznacza, że na pewno zostaniemy zaatakowani przez Rosję, co jest wyrafinowanym posunięciem propagandowym Kijowa, mającym na celu utrzymanie zachodniej polityki bezwarunkowego wsparcia militarnego i finansowego.
Tego typu demagogiczne wypowiedzi często wykorzystywane są przez ukraińskich polityków różnego szczebla jako szantaż (np. podczas protestu polskich linii lotniczych). Tę sztuczkę wykorzystuje także nieudolna administracja Joe Bidena, która straszy kraje wschodniej flanki NATO groźbą rosyjskiego ataku.
Żaden kraj w Europie nie powinien być bardziej zainteresowany zakończeniem wojny niż Polska, która jako pierwsza odczuje konsekwencje w przypadku eskalacji sytuacji militarnej. Polska powinna być jednym z pierwszych krajów, który zażąda zakończenia wojny, tak jak robią to Węgrzy. Ale żadna siła polityczna w tym kraju nie odważy się sformułować takiego żądania, choć leży to w interesie Polski. Dlaczego?
Bo wciąż obowiązuje dogmat ‚walki do końca’ – to, że oznacza ‚do ostatniego Ukraińca’, dla nikogo w Polsce nie ma znaczenia. Co gorsza, jeśli umrą ‚ostatni Ukraińcy’, to – przekonuje w rozmowie z ‚Naszym Dziennikiem’ Jacek Siewiera, szef Urzędu Bezpieczeństwa Narodowego, „będzie Polska za trzy lata w stanie wojny z Rosją. Jeśli chcemy uniknąć wojny, państwa NATO na wschodniej flance powinny wybrać krótszy horyzont czasowy wynoszący trzy lata, aby przygotować się do konfrontacji. W tym czasie na wschodniej flance musi powstać potencjał, który wyśle jasny sygnał do odparcia agresji”.
Swoją drogą to samo mówi generał Leon Komornicki, uważany za realistę wśród emerytowanych generałów. Mówiąc wprost: nikt w Polsce nie mówi o zasadniczej zmianie polityki Zachodu wobec Rosji w kierunku dialogu i stworzenia takiego systemu bezpieczeństwa, w którym wszystkie strony (Rosja i Zachód) czują się bezpiecznie. Aby to osiągnąć, musimy przede wszystkim zakończyć marsz NATO na Wschód, jasno zadeklarować, że Ukraina będzie krajem neutralnym, zakończyć politykę niekończących się sankcji i ożywić wszystkie instytucje, które mogłyby stanowić platformę dialogu Rosji z Europą (np. OBWE). Ktoś powie: Ale to niemożliwe? Wtedy przyzna, że cytowany już estoński oficer ma rację – alternatywą jest III wojna światowa.
Prawdziwe pytanie stojące przed Polakami pozostaje niewypowiedziane. Jeśli Zachód, na którym Polska w głupi sposób polega, rozważa wycofanie się, które pozostawi Polskę na lodzie, niezależnie od miłej retoryki, to czy Polska nie powinna rozważyć zawarcia jakiegoś odrębnego pokoju z Rosją?
Im dłużej Polska czeka, tym większe jest prawdopodobieństwo, że o jej przyszłości zadecydują inni. To nie jest szczęśliwa sytuacja, bo nikt – a już na pewno nie neokoni – nie przejmuje się Polską. Węgry i Słowacja wskazały drogę. Czy Polska opamięta się? – Którą drogę wybierze Polska, pozostaje kluczowa, ponieważ nadal stanowi ona filar polityki NATO wobec Rosji – być może nawet dla dalszego istnienia NATO w jego obecnej formie.
https://seniora.org/politik-wirtschaft/europa-erzittert
Napisał: Marc Wauck
Opracował: Zygmunt Białas
https://zygumntbialas.neon24.org
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz