Ukraińcy przyjechali do kostnicy i pobili się z Polakami o trupa
Przyjaźń polsko-ukraińska wchodzi na nową fazę – taką, że aż robi wrażenie. Z „miłości” sprzed półtora roku, która rozkwitła niczym mityczny kwiat paproci praktycznie nic już nie zostało. A tam gdzie kończy się miłość zaczyna się nienawiść.
Każdego dnia się o tym przekonujemy w ciągle nowych epizodach i incydentach. Szczególnie w takich, gdy nasi „goście” zgodnie ze swoimi zasadami mają głęboko w środku gdzieś procedury i dokumentację, która jest wymagana od wszystkich, ale nasi milusińscy uważają, że ich to nie dotyczy.
Takie zdarzenie miało miejsce w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie doszło do bijatyki pomiędzy Ukraińcami a Polakami, a w jej powód aż trudno uwierzyć. To znaczy byłoby trudno, gdyby się nie znało bezczelności naszych „gości”.
Otóż do rękoczynów doszło pomiędzy pracownikami ukraińskiej firmy pogrzebowej a pracownikami polskiej kostnicy. Ponieważ Ukraińcy nie mieli żadnych koniecznych papierów do zabrania ciała swojego rodaka, za to chcieli je zabrać siłą. Na miejscu musiała interweniować policja, jednak co charakterystyczne w przypadku tej nacji nikogo nie ukarała ani za napaść, ani za próbę kradzieży zwłok. I jak wyjaśniła przedstawicielka policji „chodziło o brak wymaganych dokumentów”.
Karawan widmo z krainy U
Do zdarzenia doszło w tym tygodniu w miejscowości Ostrów Wielkopolski. Pod znajdująca się tam kostnicę przyjechał karawan z pracownikami firmy pogrzebowej z Ukrainy. Tak firmy z Ukrainy, a nie z jakiejś polskiej firmy, która Ukraińców zatrudnia. Jak podały lokalne media: „Mieli oni odebrać z kostnicy zwłoki Ukraińca i przetransportować je za naszą wschodnią granicę, gdzie rodzina zmarłego zorganizowała pogrzeb.
Ta z pozoru rutynowa czynność przerodziła się w awanturę, a następnie bijatykę pomiędzy pracownikami firmy pogrzebowej a pracownikami kostnicy”. Ponieważ Ukraińcy nie mieli odpowiednich dokumentów, które były niezbędne do wydania ciała. A konkretnie, jak podał „Fakt”: poszło o kwestie załatwienia niezbędnych formalności.
Ponieważ pracownicy kostnicy oświadczyli, że zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem nie mogą wydać zwłok, bez przedstawienia im koniecznych w takim przypadku dokumentów z odpowiedniego sanepidu, czyli stacji sanitarno-epidemiologicznej w Ostrowie Wielkopolskim.
Co do naszych „gości” kompletnie nie dotarło. I postanowili wynieść zmarłego wbrew obowiązującemu prawu oraz woli i zgodzie pracowników kostnicy, którzy stawili twardy opór. W efekcie przed kostnicą doszło do wymiany obelg, ciosów i kopnięć z obu stron, bo ukraińscy goście nie byli jednak w stanie przyjąć tego do wiadomości. Sytuacja zakończyła się zatrzaśnięciem bramy do kostnicy, żeby uniemożliwić wjazd karawanu na teren zakładu i ukradzenie zwłok zmarłego oraz ucieczkę z nimi przez prawie całą Polskę ku ukraińskiej granicy. Na miejsce również zostali wezwani policjanci, ponieważ nie dało się przybyszów w żaden inny sposób uspokoić.
Policja wyjaśnia
Jak powiedziała młodsza aspirant Ewa Golińska-Jurasz z zespołu prasowego Komendy Powiatowej Policji w Ostrowie Wielkopolskim: „Policja podjęła interwencję (…) Chodziło o brak wymaganych dokumentów, które były niezbędne do wydania ciała”.
Cóż żadnej więcej informacji, na przykład takiej, że krewkich i wyraźnie potrzebujących oddelegowania na front (bo przecież bardzo walecznych) Ukraińców ukarano chociaż mandatem za naruszenie porządku publicznego, sprawdzono stan trzeźwości (szczególnie kierowcy), sprawdzono stan techniczny karawanu, albo przynajmniej „gości” dla ochłodzenia ich gorących głów nie posadzono na 48 godzin na dołku Policja nie podała. W sumie jakoś nasi przybysze nazbyt często są ponad prawem. A organy ścigania traktują ich, jak święte krowy, praktycznie bez względu na to, co robią.
Jak już wspominałem – areszt na 48 godzin, sprawdzenie trzeźwości kierowcy i stanu technicznego pojazdu to powinna być podstawa. A potem po wydaniu zwłok (kiedy już dostarczą odpowiednie papiery z Sanepidu) wbicie pieczątki w paszporty z zakazem wjazdu do Polski na co najmniej 10 lat. Może wtedy to państwo przestałoby być z dykty i gnijącego kartonu, a uczyniło chociaż pierwszy, mały kroczek w kierunku bycia państwem poważnym. Na co się jednak bardzo długo jeszcze nie zanosi.
Zdzisław Markowski
https://prawy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz