Upadek fałszywego „Izraela”
„Bóg umarł podczas holocaustu” – piszą żydzi. I paradoksalnie mają trochę racji, przestrzeliwując tylko nieco z datą: ot, o przeszło 1900 lat…
Judaistyczni żydzi odrzucili Boga, kiedy nie przyjęli Nowego Przymierza, zarazem odrzucając całe zrozumienie czym jest miłosierdzie, odkupienie, także empatia. W perwersyjnym sensie naprawdę „Bóg dla nich umarł”, bo przecież sami Go zabili, a Zmartwychwstałemu zaprzeczyli.
Odrzucenie
Z kolei kluczem do ludzkiego rozumienia „holocaustu” jest odczłowieczenie ofiar, pociągające za sobą i odczłowieczenie samych sprawców, czyli zjawiska wcale nie tak odległe od podejścia… talmudycznego. Skądinąd w tym właśnie kontekście zrozumiałym staje się skąd bierze się szczere odwrócenie się wielu żydów, a w jeszcze większym stopniu odstępców od judaizmu, syjonistów, od ratujących ich przodków Polaków. Przyczyną jest, poniekąd, polska słabość, a raczej to, co jest za nią uznawane.
Żyd, nawet religijny, nie rozumie psychologii ratujących go z narażaniem własnego życia gojów, bo sam nigdy by tego dla nich ani dla nikogo nie zrobił. Skoro więc nie dociera do niego w żaden sposób motyw chrześcijański, altruistyczny, etyczny – racjonalizuje go jako słabość. A ta budzić może co najwyżej irytację, jak choroba najmniejszego w stadzie, które inne osobniki odganiają, by w końcu zagryźć.
W jakimś zakresie doświadczenie „holocaustu” jest i pozostaje więc specyficznie żydowskim, bo jest doprowadzeniem do jakiejś potwornej konsekwencji elementów, które konstytuują tożsamość żydowską od co najmniej 2000 lat. To szatański paradoks, wąż Uroboros, z którego trzewi psychika judaistyczna i jej pokraczne dziecko, totalistyczna i rasistowska ideologia syjonistyczna, nie mogą, ale i nie chcą się wyrwać, co wyjaśnia także absolutny cynizm i bezwzględność ludobójstwa realizowanego w Palestynie pod religijnym niegdyś, a dziś tylko rasistowsko-etnicznym symbolem menory. To kara większa także, a może przede wszystkim, dla… samych żydów i Żydów / syjonistów.
Trwałość zniszczeń psychicznych i emocjonalnych dokonanych przez tak odhumanizowane podejście jest nie tylko faktyczne naśladowanie praktyk „holocaustu” w stosunku do muzułmańskiej i chrześcijańskiej ludności Gazy, ale przede wszystkim entuzjastyczne uczestnictwo w tym procederze szerokich rzesz społeczeństwa żydowskiego, odnajdującego jakby perwersyjną przyjemność w epatowaniu przekazem „Tym razem wreszcie to my jesteśmy ludobójcami!”.
Pycha
Jest to wreszcie zupełnie elementarne eschatologiczne. W zasadzie już w chwili, w której wybrał swój lud, a ostatecznie w chwili, gdy zdradził swój lud wysyłając Syna byle przybłędom – Bóg przestał być tej części dawnego Izraela potrzebny.
Polityczne kierownictwo dawnego Ludu Przymierza nie mogło zaakceptować utraty ekskluzywności, a więc i własnej pozycji. Absolut może wszak być tylko jeden. I tak lud postanowił stać się Bogiem. Prawdziwy problem ze stosunkiem żydów nie tylko do Jezusa, chrześcijaństwa i chrześcijan, ale całego świata i ludzkości w ogóle wynika bowiem z faktu, że (wbrew temu co sami twierdzą) doskonale wiedzieli i wiedzą, że Chrystus jest Mesjaszem. Odrzucili Go i zabili zupełnie świadomie i z premedytacją, nie godząc się z tym, że nie przybył, by oddać im władzę nad światem.
W wielu żydach jest więc głębokie poczucie całkowitego odrzucenia Boga, zapiekłość w wyborze Zła Absolutnego i nienawiść do całego Bożego Stworzenia. Do ostatecznej konsekwencji doprowadził to współczesny syjonizm ze swoją eksterminacyjną praktyką i nienawiścią do wszystkiego, co obce i nie podporządkowane, nawet do ortodoksyjnego judaizmu, skierowanego do wnętrza duszy żydowskiej, a nie skupionego na dążeniu do powszechnej dominacji.
Działając w takiej determinacji, elita syjonistyczna, pozbawiona już resztek post-religijnej moralności, nie jest więc nawet bliska satanistom, którzy aktem wolnej woli i sakramentem pokuty mogliby przecież zasłużyć na Boże Miłosierdzie. Syjonista wybiera i czyni zło wiedząc, że sam jest Złem, że je wybrał, do niego tylko dąży, nie mając i nie chcąc mieć żadnej nadziei na Przebaczenie i Pojednanie z Bogiem.
Syjonista jest syjonistą, bo w swej nieposkromionej pysze, nie mogąc stać się Bogiem, chce przynajmniej być Szatanem…
Banalność
Z kolei odrzucając religijność, ale pozostając przy świeckiej / rasistowskiej wersji doktryny „Narodu Wybranego”, syjoniści pozornie przeciwstawiając się stereotypom w istocie lubią przedstawianie Żydów jako geniuszy, zwłaszcza finansowych, jako nację, która wydała najwięcej noblistów itp.
Tymczasem państwo, które stworzyli w Palestynie, jest gospodarczą katastrofą, niezdolną do samodzielnego istnienia bez stałej kroplówki z amerykańskiego budżetu. Podobnie jest zresztą z samą organizacją państwa. Oto bowiem jego elity chwalą się, że ich rodacy wymyślili wszystkie główne ideologie nowożytności (na czele z libertarianizmem i komunizmem), tymczasem na terytorium kontrolowanym stosują po prostu prymitywny wojskowo-bezpieczniacki autorytaryzm, zresztą wymierzony również przecież przeciw własnym, rzekomo pełnoprawnym obywatelom, tj. tym o słusznym, „wybranym” pochodzeniu rasowym w ramach ustanowionego systemu segregacji.
Cóż w tym jednak takiego błyskotliwego? To potrafi byle sierżant dokonujący 178. zamachu stanu w postkolonialnej republice!
Współcześni syjoniści kochają też przedstawiać swoich przywódców jako geniuszy militarnych. I znowu jednak wyłącznie zbiorowy wysiłek anglosaski każdorazowo ratuje syjonistyczną okupację w Palestynie przed nieuchronnym w innych warunkach upadkiem. Rzekomy geniusz i wyjątkowość tego ludu to tylko mit, narzędzie propagandowe mające paraliżować potencjalnych konkurentów i przeciwników. Jasne, to też talent, by to inni ich utrzymywali i bronili.
Ale też oczywistym jest jak łatwo cała ta konstrukcja mogłaby się załamać, choćby w wyniku głębszego kryzysu w USA i UK oraz ostatecznego upadku schyłkowego już dziś porządku światowego. Okupacja Palestyny to zatem twór sztuczny, który nie może przetrwać załamania anglosaskiej hegemonii, ani kryzysu neoliberalnego globalizmu. Legenda państwowo-rasowa syjonistów uniemożliwia jednak sformułowanie nie tylko jakiegokolwiek rozwiązania, ale także planu na przyszłość: co po tak zwanym „Izraelu”?
Antysemityzm
Tu dochodzimy do trzeciego eksploatowanego stereotypu, uznawanego powszechnie za jawnie antysemicki: hipotezy „żydowskiego spisku i żydowskiej władzy nad światem”. Choć hasła te faktycznie historycznie eksponowane były przez rasistowskie, antyżydowskie ruchy polityczne, jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu najlepiej podsumowanemu przez pewien szmonces z lat 1930.: dlaczego niemiecki Żyd woli czytać nazistowskie gadzinówki, a nie własną prasę? Bo u swoich tylko „Żydowski bank zbankrutował…”, „Kolejna synagoga spłonęła…”, a u antysemitów „Żyd został premierem!”, „Żydzi to geniusze zła!”, „Kolejny sukces żydowskiej finansjery!”.
Czy znane spostrzeżenie Icchoka Singera, że „Żyd współczesny nie może żyć bez antysemityzmu. Jeśli antysemityzm gdzieś nie istnieje, on go stworzy”, nie odnosi się także, a może przede wszystkim do upowszechnienia takich właśnie stereotypów o rzekomej żydowskiej wszechpotędze, która w efekcie paraliżuje potencjalnych przeciwników, a każdą porażkę pozwala przedstawiać jako plan ukryty w planie? Czyż i nasi polscy antysemici nie potrafią w efekcie przekonywać, że konieczne jest wspieranie istnienia i działań Tel Awiwu, „bo inaczej Żydzi wrócą do Polski i znowu będą się panoszyć!”?
Takie zastraszenie innych, przekonanie świata o własnej dominującej pozycji, pomimo oczywistości faktów przeczących takiej przewadze, to rzeczywiście dowód znacznej sprawności propagandowej, która jednak nie powinna być mylona z jakimś nadzwyczajnym, ponadczasowym zbiorowym geniuszem, nie mówiąc o „wybraństwie” czy globalnej hegemonii.
Niemniej fakt, że tak wielu samych zainteresowanych wydaje się wierzyć w mity na temat żydowskości, wywołuje poważne implikacje, tak dla narodu żydowskiego, jak i w jego międzynarodowym otoczeniu.
Har-Magedon
Jak widzimy, ani od strony eschatologicznej, ani w rozumieniu nauk społecznych uroszczenia judaizmu i syjonizmu do wyższości czy choćby wyjątkowości nie mają najmniejszych nawet podstaw.
Niestety, trudno oczekiwać, by opętani szaleńczymi, zbrodniczymi ideologiami podjęli próbę naprawienia wyrządzonego zła czy polityczne wzięli udział w znalezieniu rozwiązania pozwalającego przywrócić pokój i zakończyć istnienie mechanizmu destabilizacji na skalę globalną, jakim okazał się nieudany eksperyment „Eretz Israel”.
Niestety, deifikując własny rasizm i imperializm, jego elity ostatecznie demaskują też czwarty mit na temat ludu, który wyjątkowym był wyłącznie poprzez zdradzone przez siebie Przymierze z Bogiem: mit racjonalizmu. Klasa polityczna państwa syjonistycznego nie tylko wydaje się dążyć do ostatecznego boju pod Har-Magedon. Oni są wyraźnie pewni, że w niej zwyciężą – albo już nic i tak nie będzie ich obchodzić.
I tak oto miast odbudowy Świątyni Jerozolimskiej, nieważne, w sensie dosłownym, religijnym lub symbolicznie, w formie świeckiego państwa syjonistycznego / syjonistycznej hegemonii makroregionalnej czy globalnej – to sama polityka przywódców żydowskich tak długo wywołuje widmo shoah, aż w końcu może je uczynić realnym.
Niestety, w ostatecznym rozrachunku koszt tego ostatecznego upadku mitu fałszywego „Izraela”[i] ponieść może cała ludzkość.
Konrad Rękas
[i] Nowożytne państwo żydowskie w Palestynie z chrześcijańskiego punktu widzenia uzurpuje sobie nazwę Izrael, która wraz z zawarciem Nowego Przymierza i ustanowieniem Kościoła przeszła na Jego wspólnotę wiernych. Wyjaśnieniu tej kwestii poświęciło swe prace wielu wczesnochrześcijańskich teologów, takich jak św. Justyn Męczennik. W pochodzącym z II wieku p. Chr. dziele Rozmowa z żydem Tryfonem pisał on: „Skąd pewność, że Chrystus jest obiecanym Mesjaszem? Z całego Pisma, którego proroctwa najdokładniej, aż do litery wypełniły się w Chrystusie, narodzonym z Dziewicy, jak prorokował Izajasz; Bogu prawdziwym, jak świadczą Jego uczynki i przepowiednie Patriarchów; umęczonym na krzyżu, bo przyjął na swe barki przekleństwo, pod którym wszyscy jęczeliśmy; zmartwychwstałym dnia trzeciego, jak przepowiadał psalmista i prorokował Jonasz, nie słowami, ale cudownym wydobyciem się z wnętrzności ryby. Już Micheasz i Zachariasz przepowiedzieli nawrócenie pogan; Jozue był figurą Zbawiciela; Malachiasz wyprorokował prawdziwą ofiarę; Abrahamowi, Izaakowi, Jakubowi, Judzie obiecał Bóg Syna swego, mającego założyć nowe, na świat cały rozciągające się Boże królestwo. To królestwo założone jest przez Chrystusa, który będąc Słowem Ojca, jest Bogiem, a zarazem człowiekiem.
Dziś chrześcijanie są prawdziwym Izraelem, i do nich, a nie do szczupłej garstki waszych prozelitów, odnoszą się obietnice uczynione przez Boga w Starym Zakonie [podkr. KR]”. Dla wiernych chrześcijan nazywanie syjonistycznej okupacji Palestyny „Izraelem” jest zatem nie tylko błędem teologicznym, ale wręcz grzechem i bluźnierstwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz