Czy Unia Europejska jest na drodze do samozagłady?
Stały Przedstawiciel Rosji przy UE opublikował w TASS analizę, z której wynika, że UE może znajdować się na drodze do samozniszczenia. Przywrócenie dotychczasowych stosunków między Rosją a Europą stało się praktycznie niemożliwe.
Analiza opublikowana w TASS przez Cyryla Logwinowa, pełniącego obowiązki Stałego Przedstawiciela Rosji przy UE, jest wartą przeczytania analizą sytuacji UE oraz przyczyn i konsekwencji jej kursu politycznego.
Nawet jeśli się z nim nie zgadzasz, z pewnością warto ją przeczytać, ponieważ jako oficjalny przedstawiciel Moskwy odzwierciedla on także stanowisko rosyjskiego rządu.
Dlatego przetłumaczyłem jego artykuł.
UE jest na drodze do samozagłady.
Kirill Logvinov, pełniący obowiązki stałego przedstawiciela Rosji przy UE, o powodach, dla których dawna UE już nie istnieje i nigdy więcej nie będzie istnieć.
Obecnej konfrontacji Zachodu z Rosją nie można porównywać z zimną wojną. W ostatnim czasie często musieliśmy odpowiadać na pytania o perspektywy kursu UE wobec Rosji. Pamiętając dotychczasowe stosunki handlowe i gospodarcze, wymianę kulturalną i bliskie kontakty między nami a krajami Zachodu, wiele osób szczerze naiwnie wierzy, że upadek żelaznej kurtyny i całkowita izolacja UE od Rosji to zjawiska przejściowe.
Mówią, że nawet podczas zimnej wojny nie było takiego poziomu konfrontacji. To prawda, bo nie było Unii Europejskiej (utworzył ją dopiero Traktat z Maastricht, który wszedł w życie w 1993 r.), ale była Wspólnota Gospodarcza Krajów Europy Zachodniej. I może tu powinniśmy szukać odpowiedzi na pytanie, jak powstała UE i czego możemy się po niej spodziewać w przyszłości.
Polityczna adoracja i biurokracja w Unii Europejskiej przejęła kontrolę.
Zacznę od najważniejszej: analiza tendencji i specyfiki obecnej polityki zagranicznej UE w Brukseli prowadzi do wniosku, że dawnej UE, jaką wszyscy znali i do której wszyscy się przyzwyczaili, już nie ma i już nigdy nie będzie istnieć. UE schodzi po równi pochyłej w dół.
Warto wyjaśnić dlaczego.
Stowarzyszenie o charakterze czysto integracyjnym, którego głównymi zadaniami tradycyjnie było zapewnienie wysokiego poziomu dobrobytu społeczno-gospodarczego Europejczykom, rozwój rynku wewnętrznego i zwiększenie konkurencyjności bloku, przekształciło się w ostatnich latach w głęboko ideologiczny sojusz, który służy interesom wąskiej brukselskiej elicie i biurokracji, a de facto interesom globalistów, głównie amerykańskich interesom lobbystów.
Ponadnarodowe instytucje UE, zwłaszcza Komisja Europejska, w dalszym ciągu rozszerzają uprawnienia na swoją korzyść i kosztem narodowych interesów europejskich stolic, przyczyniając się tym samym do erozji ich suwerenności.
Mówiąc najprościej, Bruksela wielokrotnie forsuje samodzielnie swoje rozkazy i wręcz wymusza by egzekwować wspólną agendę UE, zamiast przyczyniać się do jej kształtowania w oparciu o konsensusowe decyzje państw członkowskich.
[Ma miejsce nieustanne włażenie z butami na obszary, na których UE nie ma ani kompetencji, ani żadnych uprawnień. – admin]
NOTORYCZNE KŁAMSTWO jest stosowane w Unii Europejskiej.
„Rosyjskie zagrożenie” jako pretekst do transformacji i militaryzacji Unii Europejskiej.
O ile początkowo wzmocnienie wpływów struktur UE uzasadniano fałszywą koniecznością znalezienia skutecznych odpowiedzi na liczne kryzysy w walce z „pandemią Covid-19” i jej skutkami o tyle obecnie uzasadnione jest ono głównie pod pretekstem „rosyjskiego zagrożenia”.
Szkalowanie i demonizowanie Rosji wykorzystują obecnie te siły w strukturach UE, które od dawna marzyły o „zreformowaniu” podstaw funkcjonowania UE dla osiągnięcia własnych, oportunistycznych celów.
Najdobitniej widać to w polityce rozszerzenia, która nabrała zabarwienia geopolitycznego, niemającego nic wspólnego z komponentem integracyjnym. Głównym kryterium oceny chęci potencjalnych członków stała się ich bezwarunkowa lojalność w kierunku wrogości do Rosji, która często stoi w sprzeczności z ich interesami narodowymi.
Pomimo długoterminowych kosztów gospodarczych dla całej Unii i stolic europejskich, proces przyspieszonego przyjęcia Kijowa do UE trwa pełną parą. Irracjonalna decyzja UE o rozpoczęciu negocjacji przedakcesyjnych ze skorumpowaną przez banderowców Ukrainą ma jasną logikę dla Komisji Europejskiej, która ma nadzieję w ten sposób znacząco rozszerzyć swoje uprawnienia i interesy amerykańskich wspólników.
W tym celu Komisja Europejska przygotowuje kraje UE do wdrożenia tzw. „reform wewnętrznych niezbędnych do nowego rozszerzenia UE”, w tym do wymuszenia zmiany jedności na rzecz zrzeczenia się prawa weta krajów UE w Unii Europejskiej. Pozbawia to poszczególne państwa europejskie możliwości blokowania decyzji Brukseli, które mogą być dla nich nie do przyjęcia.
Zamach stanu ze strony Verhofstadt powiódł się – dyktatura UE znosi resztki suwerenności państw narodowych.
Wszystko źle się kończy.
Odrzucając rosyjskie źródła energii, UE weszła w fazę stagnacji gospodarczej, upadku przemysłu i napięć społecznych. Na tym tle w dalszym ciągu pogłębia się też nierównowaga w gospodarce UE spowodowana militaryzacją. Przebieg przyspieszonej rozbudowy militarnej służy interesom tylko kompleksu wojskowo-przemysłowego, ale nie interesom Europy.
Jednocześnie UE porzuciła istniejący od kilkudziesięciu lat „podział pracy” na UE i NATO. Kwestie bezpieczeństwa zawsze były prerogatywą NATO. Wraz z faktycznym połączeniem obu bloków UE wzięła na siebie odpowiedzialność za zadania czysto należące do NATO.
Rosnąca niepewność wokół zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 r. i kolejnych wyborów prezydenckich w USA już prowadzą do bezprecedensowego oczyszczenia europejskiej przestrzeni informacyjnej, aby odwrócić uwagę wyborców od złych decyzji politycznych i gospodarczych.
Te i inne tendencje nieuchronnie przyczyniają się do rozbrajania pierwotnego rdzenia projektu europejskiego.
Chęć życia kosztem innych.
Jedną z przyczyn, która wciągnęła UE w kryzys egzystencjalny, jest fakt, że integracja europejska nie jest już na podstawach równości. Wszędzie zwyciężyło pragnienie globalnej dominacji poprzez narzucenie jednolitości w stylu brukselskim i sztuczne represyjne narzucenie ideologii neoliberalnej. Polityka ta jest podyktowana głównie neokolonialnym i konsumpcyjnym podejściem do świata zewnętrznego. Wszystko to jednak ukazane jest przez perspektywę procesu tworzenia „Europy geopolitycznej”, która postrzega siebie jako „dobroczyńcę” krajów trzecich.
W rzeczywistości liderzy UE chcą, aby inni płacili za ich plany rozwoju, zwłaszcza za inwestycje w zieloną i cyfrową transformację. Szczególny nacisk położony jest na (co najwyżej protekcjonistyczne) instrumenty sankcyjne, które – nawet poza „kontekstem rosyjskim” – stały się uniwersalnym środkiem UE do budowania relacji z krajami trzecimi. Szantaż sankcjami i przymusu.
To ostateczna i decydująca bitwa UE.
Rozpoczynając operację wojskową, Bruksela umieściła Rosję w centrum swojej agresywnej neoimperialistycznej ekspansji. Chęć pokonania Rosji i uzyskania nieograniczonego dostępu do rosyjskich surowców jest strategicznym błędem UE.
UE błędnie oceniła sytuację w najważniejszej kwestii, gdyż nie spodziewała się, że Moskwa nie tylko nie będzie tolerować takiej postawy wobec siebie i swoich żywotnych interesów, ale także ostro zareaguje. Ludzie zapomnieli, jak smutno kończyło się dla Zachodu każde nowe Drang nach Osten „Najazd na Wschód”. (Napoleon / Hitler).
Kiedy Bruksela zdała sobie sprawę, że „blitzkrieg gospodarczy” przeciwko Rosji kończy się dla Zachodu fiaskiem, zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością, podważać podstawy integracji i nadmiernie reagować w kontaktach ze światem zewnętrznym. W rezultacie UE, która dosłownie włożyła w konfrontację z naszym krajem, z Rosją, wszystkie dostępne środki – polityczne, gospodarcze, dyplomatyczne, wojskowe, medialne, znalazła się w stanie, w którym teraz już w całkowitej histerii wiąże swój los z wynikiem wojny, którą i tak zdecydowanie przegra.
Jednocześnie trzeba przyznać, że niezwykle agresywna reakcja UE na operację wojskową nie jest oportunistyczną „nadmierną reakcją”. Niestety dla wielu w Brukseli konfrontacja z Rosją to pierwsza i ostatnia szansa na uprawomocnienie się, na wymuszenie na stolicach europejskich utrzymania systemu antyrosyjskiego przez zastraszanie krajów trzecich i na przykładzie tego, jak Niemcy sami niszcząc swoją gospodarkę „połknęły” zorganizowaną przez sojuszników dywersyjną eksplozję Nord Stream 2.
Złość, że nie jesteśmy tacy, jak według Zachodu powinniśmy być po upadku Związku Radzieckiego, narastała przez dziesięciolecia i stała się dla Brukseli uzasadnieniem wyboru globalnej konfrontacji z Rosją.
Nie odbyło się to oczywiście bez wpływów USA. Uważam jednak, że niewłaściwe jest zrzucanie wszystkiego na fakt, że Europejczyków doprowadził do szaleństwa „amerykański demon”. Swoją drogą demon amerykański zawsze był i jest i może być odpowiedzialny za swoją część rusofobicznego szaleństwa. Ale w Unii Europejskiej jest wrogów Rosji bardzo wielu.
Wszystko to, moim zdaniem, prowadzi do najważniejszego wniosku: kurs, jaki obrała Bruksela wobec Rosji, jest świadomym wyborem i bezpośrednią konsekwencją neoimperialistycznej transformacji UE, której zakończenia nie należy spodziewać się szybko. Wynik tego procesu również nie jest jasny. Jest to szczególnie prawdziwe, ponieważ jednym ze scenariuszy może być samozagłada Unii Europejskiej.
Spójrz na koniec.
Europejskie elity czują to zagrożenie, ale nie chcą zboczyć z obranej przez siebie ścieżki. W przeciwnym razie musieliby publicznie przyznać się do błędu swojej antyrosyjskiej polityki. Zamiast tego obwiniają Rosję za wszystkie swoje problemy i nadal kopią sobie grób.
* * *
Ja dodam jeszcze od siebie.
We wszyskich krajach Unii Europejskiej winą za konfrontację z Rosją i psychozę wojny z Rosją ponoszą ludzie skrajnie nieodpowiedzialni za bezpieczeństwo i los setek milionów ludzi żyjący w Unii Europejskiej.
Grają w bardzo niebezpieczne prowokacje świadomie pomagając neonazistowskiej juncie łamiącej prawa ludzkie i nie mającej nic wspólnego z obroną demokracji i praworządności a wręcz przeciwnie.
Kryminalny reżim kijowski jest wyznawcą ideologii nazizmu i od 2014 roku odpowiedzialny za zbrodnie wojenne przeciwko ludzkości.
Do tych winnych w Polsce są też zaliczani politycy i przestawiciele w mediach świadomie popierający zbrodniczy reżim kijowski nic nie mający wspólnego z demokracją i sprawiedliwością i walką w obronie Europy. Ja nie chcę być broniony przez zbrodniarzy z czarno czerwoną szmatą i z portretami zbrodniarzy, między innymi z ludobójcami Polaków z Bandery z UPA !
A to takich zwyrodnialców popiera Bruksela, Paryż, Londyn, Berlin, Warszawa i Waszyngton. Tak jak popiera ludobójstwo Palestyńczyków dokonywane przez Izrael.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz