(sporo wyszło, ale może ktoś to przeczyta… a warto, bo historia jest nauczycielką życia…)
Pamiętajmy, co napisał prof. Feliks Koneczny w „Dziejach Polski”:
———–
W XV wieku domagano się w różnych stronach Europy, żeby Kościół uczynić zależnym od władzy świeckiej (a więc tak, jak jest w kościele wschodnim). Król, liczący przy koronacji ledwie 20 lat, nie widział w tym nic innego, jak tylko powiększenie swojej władzy. Wiódł ciągłe spory z Kościołem, a od r. 1460 mianował już król polski sam biskupów w swym państwie. Odtąd też mieliśmy przez sto lat biskupów coraz gorszych, bardziej dworaków, niż kapłanów, a potem, w r. 1525, miała Polska zebrać gorzkie owoce z tego. Król Kazimierz Jagiellończyk oświadczył, że wolałby stracić królestwo, niż ustąpić papieżowi przy mianowaniu biskupa. Nastał też fatalny zwyczaj przenoszenia biskupów z jednego biskupstwa na drugie, a stąd pokusa, żeby dworactwem posuwać się na coraz intratniejsze (miejsca). Trzymał ich król wszystkich w swym ręku i władzę swą wzmocnił, ale zniszczył w kraju władzę moralną, zniszczył najważniejszy czynnik społeczny, bo mu odjął samodzielność, uczyniwszy narzędziem w swym ręku, narzędziem do celów świeckich. A do tych celów Kościół może być tylko lichym narzędziem, bo ono nie od tego! A taki był wówczas prąd i król miał za sobą znaczną większość społeczeństwa. Prąd ten powstał z braku zaufania do Kościoła, a tego zaś przyczyna tkwiła w smutnym upadku papiestwa za owych czasów.
…
Zaszło w całej Europie szczególniejsze nieporozumienie: zamiast zastanawiać się nad tym, jak by papiestwo podnieść i uczynić je na nowo głową Kościoła, rozmyślano nad tym, jak by się bez papiestwa obejść!
Kościół wychował narody europejskie i dał im kulturę. Od niego zaczynają się nauki i oświata. W XV w. doprowadził Kościół swym wpływem do tego, że już i świeccy poświęcali się naukom i uprawiali, wówczas ulubioną, naukę starożytności greckich i rzymskich, o wszystkim, co tylko tych „klasycznych” narodów się tyczyło. Taki zapał ogarnął Europę do wszystkiego, co starożytne, że powstało istne „odrodzenie” starożytności i tak się też rzeczywiście ten prąd umysłowy nazywa (z francuska: renesans). Nowa ta nauka zajmowała się tylko i wyłącznie ludzkimi sprawami, nie tykając teologicznych roztrząsań, a wszystkiemu, co ludzkie, starano się nadać wytworną szatę, stąd druga nazwa prądu, jako podniesienie człowieczeństwa: humianizm. Co w nim było dobrego, to przyjął Kościół za swoje i sami papieże opiekowali się humanizmem; ale ślepy zapał czerpał ze starożytnego pogańskiego świata także sporo złego. Taki np. Zbigniew Oleśnicki lub jego sekretarz, kanonik krakowski Jan Długosz, umieli doskonale połączyć chrześcijańskiego ducha z humanizmem. Historia polska Długosza (po łacinie pisana) jest najlepszym historycznym dziełem średnich wieków. Król Kazimierz Jagiellończyk powierzył mu wychowanie swych synów. Byli jednak tacy duchowni, którzy nad pięknymi księgami Greków i Rzymian zapominali trochę o Krzyżu. Bardziej humanistą, niż biskupem, był np. Grzegorz z Sanoka, arcybiskup lwowski, który przygarnął na swym dworze Włocha, słynnego humanistę, Filipa Kalimacha, drugiego nauczyciela królewiczów.
Humanizm wywarł wpływ na wszystko, na zasady ludzkie i obyczaje. Najważniejszym był wpływ na prawodawstwo. Dla humanistów było prawo rzymskie szczytem doskonałości i tak się do niego zaślepili, że zaczęli całkiem na serio wprowadzać je na nowo! (tzw. wprowadzać je w Polsce jako coś nowego). Napoili też europejskie prawodawstwo duchem pogańskim, którego do dziś dnia nie możemy się pozbyć. Prawo rzymskie dawało zawsze pierwszeństwo silniejszemu nad słabszym. Obok tego zaś polegało prawo rzymskie, publiczne na uznawaniu nieograniczonej, absolutnej władzy cesarskiej, a humaniści-prawnicy (tzw. legiści) byli zwolennikami absolutyzmu, wbrew nauce i tradycji Kościoła. Podobało się to monarchom, dawali więc legistom urzędy i pomagali przy wznawianiu prawa rzymskiego.
W prawie rzymskim strzeżono troskliwie praw kapitalizmu. Handel przybierał właśnie w XV w. nowe kształty, fatalne dla nieposiadających większych zapasów pieniężnych. Poczęto gromadzić w jednym ręku wielkie, niebywałe przedtem, fortuny kupieckie, kosztem zubożenia setek i tysięcy innych. Występowano przeciw średniowiecznym rozmaitym ograniczeniom handlowym, które miały na celu właśnie ochronę zarobków słabszego, (ekonomicznie). Nastały o to gorące spory legistów z uczonymi „starszej daty”, opierającymi się na prawie kościelnym. Z naszego uniwersytetu odezwały się też głosy przeciw „odrodzeniu” pogańskich pojęć w kupiectwie i rękodziełach. Legistyczne pojęcia o kapitale wyszły na dobre tylko żydom. Pełno ich było w starożytnym cesarskim Rzymie przy wszystkich interesach, a teraz poczęli zagarniać w swe ręce na nowo handel i przemysł. Kazimierz Jagiellończyk nadał im rozległe przywileje zaraz w pierwszym roku swego panowania, 1447, a już z końcem XV w. odzywały się szyderskie głosy, że Polska otwarła im na oścież wrota. Były przeciw nim rozruchy, ale ich nie wypędzano. Wypędzani z krajów zachodnich, znajdowali w Polsce przytułek. Bardzo niechętny żydom był biskup Oleśnicki.
————
Dalej też jest ciekawie. Ale „znaj proporcjum mocium panie”.
A więc mamy przyczynę wielkich fortun i upadek klasy średniej. A że podatki zawsze płaci klasa średnia – i to ona utrzymuje państwo – to i król bogactwem, a więc i siłą nie grzeszył. Natomiast biedni, jak to biedni, płacić po prostu nie mieli czym.
Co się działo za kulisami – możemy się tylko domyślać…