O czym śnią niewidomi?
Choć na co dzień rzadko mamy kontakt z niewidomymi, gdyby zdecydowali się zamieszkać razem, mogliby założyć miasto wielkości Rzeszowa. Co prawda dokładna liczba osób, które utraciły wzrok, nie jest znana, jednak według szacunków Polskiego Związku Niewidomych można mówić o około 150 tysiącach przypadków w naszym kraju.
Mimo skali zjawiska nasza wiedza o ociemniałych jest znikoma. Bardzo często zadowalamy się przekazywanymi bezrefleksyjnie plotkami o świetnym słuchu czy dotykaniu twarzy w celu rozpoznania osoby.
Podczas rozmowy ze znajomymi zdecydowałem się poruszyć ten temat. Co ciekawe, zanim na dobre zaczęliśmy dyskusję, szybko padło pytanie, które zupełnie zbiło nas z tropu. – Jeśli nie widzi się od urodzenia, nie wie, co to światło i obrazy, w jaki sposób w ogóle można śnić?
Postanowiłem zasięgnąć informacji u źródła. Po tygodniu byłem już umówiony w krakowskim Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym, który łączy w sobie technikum i szkołę muzyczną dla osób niewidomych. Podczas licznych rozmów dowiedziałem się m.in. dlaczego ociemniałe dzieci nie lubią maskotek, jak jeździć na rowerze nie widząc, na czym polega gra w „ślepą piłkę” i co to znaczy, że głos bliskiej osoby może być jak biszkopt i śpiew wróbli.
Telefon przyklejony do ucha
Dla osób ze zdrowym wzrokiem oczywistym jest, że sny traktuje się jako zjawisko głównie wizualne. Choć w co drugim śnie spotykamy się również z wrażeniami dźwiękowymi, tylko jeden procent ludzi śni także o bodźcach smakowych, dotykowych lub węchowych. To właśnie dominacja bodźców wzrokowych w codziennym życiu sprawia, że trudno nam sobie wyobrazić sen bez obrazów. W tym miejscu samo nasuwa się pytanie – co podczas snu „widzi” osoba niewidoma?
W tej kwestii wszyscy moi rozmówcy byli zgodni – Za każdym razem są to wszelkiego rodzaju dźwięki. Rozmowy ze znajomymi, sytuacje przeżyte w ciągu dnia czy poczucie bycia w jakimś miejscu – odpowiada Piotr, który utracił wzrok jako siedmioletnie dziecko. – Z czasem twarze i obrazy się zacierają, ludzie zostają tacy, jak się ich zapamiętało – dodaje. – Bardzo często wydaje mi się, że chodzę bez laski, zupełnie swobodnie i normalnie – mówi Milena, uczennica tutejszego technikum.
Kiedy zapytałem 17-letnią Karolinę niewidomą od urodzenia, jakie znaczenie mają dla niej sny, nie mogła ukryć entuzjazmu. – Uwielbiam je, nie wyobrażam sobie bez nich życia. Nawet kiedy mam koszmary, potrafię się z tego cieszyć. Od jakiegoś czasu prowadzę sennik – mówi. Choć według badań profesora Craiga Hurovitza z Uniwersytetu w Hartford (USA) większość koszmarów niewidomych dotyczy kłopotów ze środkami lokomocji, dużo w tej kwestii zależy od wieku i doświadczenia. Milena twierdzi, że w jej przypadku są to najczęściej nieprzyjemne, powtarzające się dźwięki. Karolina dodaje do tego – Czasami czuję, że rozmawiam przez telefon, który nagle zaczyna strasznie piszczeć. Dźwięk narasta i kiedy chcę go odłożyć, nagle słuchawka przykleja mi się do ucha.
Nieco inaczej sny wyglądają u Szymona, który niedawno skończył 20 lat, ale wzrok stracił dopiero jako nastolatek. – Wszystko jest jak w filmie w wysokiej rozdzielczości, ale zawsze są to miejsca, które widziałem, ludzie których pamiętam. Bywa też, że głosy mieszają się z twarzami – uściśla. Być może tę kwestię najlepiej ujęła pedagog, z którą rozmawiałem między wywiadami. – Niewidomi śniąc nie widzą, ale wiedzą i to jest podstawowa różnica – powiedziała.
To co na początku wydało mi się dziwne, to fakt, że każda z zapytanych osób podkreślała realizm snów i brak tak obecnego u widzących „fantazjowania”. Dopiero podczas wywiadu z Mileną, kiedy naśladowała trudne do powtórzenia melodie zapamiętane po przebudzeniu, zrozumiałem, że problem jest tylko pozorny. Trudno, aby osobom które nie widzą, śniły się nigdy nieodwiedzone miejsca. Zamiast tego słyszą przedziwne, tylko im znane dźwięki.
Biszkopt i śpiew wróbla
Rozmawiając z osobą niewidomą, właściwie nie da się przejść obojętnie obok tematu dźwięków i muzyki. Na samym początku warto jednak rozwiać pewien popularny mit. Tracąc wzrok wcale nie zyskuje się w zamian „słuchu absolutnego”. Oczywiście, jeśli kora wzrokowa nie jest używana, mózg wykorzystuje wolny potencjał w inny sposób, np. obniżając próg wrażliwości na bodźce dźwiękowe. Nie odbywa się to jednak w sposób automatyczny. Lepszy słuch osób niewidomych to w głównej mierze efekt wieloletnich zajęć i ćwiczeń z orientacji w przestrzeni, które odbywają się obowiązkowo we wszystkich ośrodkach szkolno-wychowawczych.
Karolina twierdzi, że dzięki tym lekcjom z biegiem czasu można coraz precyzyjniej oceniać wielkość pomieszczeń po ich akustyce. Monika natomiast tak dobrze orientuje się w przestrzeni, że podczas wakacji spędzanych na wsi jeździ na rowerze po przydomowym ogródku. – Nie wiem jak to wytłumaczyć, po prostu znam teren, wiem gdzie co leży i mogę swobodnie jeździć. Czasami pomaga mlaskanie albo gwizd. Wtedy dźwięk odbija się od przeszkody – mówi.
Oczywiście dźwięki to nie tylko sposób postrzegania świata zewnętrznego, ale również wizytówka i pierwsze wrażenie o każdym napotkanym człowieku. Dla Piotra od barwy głosu ważniejszy jest kontekst sytuacyjny, w którym poznaje nową osobę. Karolina odczuwa to nieco inaczej. – To, co faktycznie ważne w głosie, to jego wysokość. Bardzo nie lubię podniesionego tonu. Poza tym, często dźwięki kojarzę z przedmiotami. Na przykład kiedy mówi moja ciocia, myślę o mleku i czekoladzie, z kolei babcia „brzmi” jak wafelek familijny o smaku śmietankowym. Głos mamy jest jak biszkopt i śpiew wróbla, a nauczycielki matematyki jak kawa – opowiada uczennica.
Gdy zaczynam pytać o muzykę, nikt nie ma wątpliwości – po prostu nie da się bez niej żyć. Szymon stroi fortepiany, Milena i Monika chciałyby grać na organach w kościele, Karolina nastawia budzik na swoje ulubione audycje radiowe. Choć prawie wszyscy słyszeli o niewidomych muzykach, mało kto wie, jak bardzo utrudnione mają zadanie. – Proszę sobie wyobrazić, że każdego utworu trzeba uczyć się na pamięć. Zapis nutowy w braille’u jest dosłowny, poza tym ciężko grać na pianinie i jedną dłonią śledzić melodię. Ponoć niektórzy pianiści omijają to „czytając” nuty nosem – żartuje Piotr.
Poczuć piękno
Kilka dni przed wywiadami, kiedy myślałem o pytaniach, pewna rzecz wydała mi się szczególnie frapująca. Poza snami istnieje jeszcze jedna kategoria, która w ogromny sposób związana jest z obrazem – piękno. Czy przedmiot, którego się nie widziało, może budzić zachwyt? Jak „ogląda” się dzieła sztuki? Kiedy kobieta albo mężczyzna jest atrakcyjny?
– Skomplikowane melodie są piękne, ale nie przepadam za operą. Podobne głosy trudno rozpoznać i tworzy się chaos – mówi Karolina. Jeśli chodzi o przedmioty, prawie każdy jako piękne określał surowe, twarde obiekty o regularnych kształtach, np. korale. Co ciekawe, podobne preferencje występują u niewidomych dzieci, które instynktownie odsuwają ręce od maskotek. Trudno się dziwić – to, co dla nas jest wesołym misiem, dla ociemniałych stanowi ciężki do określenia kawałek pluszu. W tym kontekście bowiem widzieć to rozpoznać przedmiot poprzez dotykanie jego charakterystycznych fragmentów.
Piękne, przynajmniej dla dziewcząt, wydają się również zapachy. – Kocham perfumy – wyznaje Milena, wymieniając swoje ulubione marki. – Zapachy kojarzą mi się z miejscami i bliskimi ludźmi – dodaje. Monika twierdzi, że nie ma niczego dziwnego, w dopatrywaniu się piękna w intrygujących aromatach – Często w ten sposób można poznać dobrego człowieka – twierdzi młoda pianistka.
Kiedy wiedziałem już jakie zapachy i kształty wydają się atrakcyjne, postanowiłem poruszyć kwestię urody. Choć rozmawiałem z bardzo różnymi osobami w zadziwiający sposób wszyscy byli zgodni. – Kobieta atrakcyjna to taka, która chce rozmawiać i słuchać – twierdzi Piotr. – Nie staram się oceniać kobiet po głosie – wtóruje mu Szymon – Już nie raz się na tym przejechałem – odpowiada ze śmiechem. Podobnie twierdzi Monika – Mężczyzna staje się pociągający po dłuższej obserwacji. Zawsze przysłuchuję się, co mówi, a nie jak brzmi – opowiada.
Przy okazji wyszło również na jaw, że dotykanie twarzy w celu określenia czyjegoś wyglądu po rysach nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. – Nie lubię tego robić, wydaje mi się to krępujące – zwierza się Szymon. – Oczywiście, można w ten sposób poznać zadbaną kobietę, która ma gładką cerę. Sama twarz mówi jednak niewiele. Ja nie potrafię w ten sposób ocenić, czy ktoś jest ładny – dodaje Piotr. Szymon natomiast twierdzi, że łatwiej rozpoznać osobę, dotykając jej uszu, które są bardziej charakterystyczne.
„Jak człowiek nie widzi, to się nie boi”
Rzeczy, o których do tej pory była mowa, stanowią niewątpliwie ważną, ale nie główną część życia. Dlatego, aby faktycznie zrozumieć świat niewidomych, trzeba poznać nie tylko ich sny i zmysł estetyczny, ale również codzienność i pasje. A te niekiedy potrafią zaskoczyć.
Kiedy zapytałem Szymona, czy często się nudzi, odpowiedział bez wahania – Nigdy. Ze wszystkiego najbardziej kocham góry i wspinaczkę. Wybieramy się ze znajomymi na jakiś szczyt i oni mi pomagają – opowiada. Kiedy z niedowierzaniem słuchałem jak zdobywał Turbacz, chłopak dodał – Z wysokością nie ma problemu. Jak człowiek nie widzi, to się nie boi –.
Również Piotr może się pochwalić niecodziennymi pasjami. – Często jeżdżę na pokazy lotnicze. Kiedy samolot robi pętlę albo fika beczkę to wszystko naprawdę da się usłyszeć – mówi uśmiechnięty. – Lubię też gry komputerowe, na przykład Mortal Kombat. Zapamiętując sekwencje dźwięków, bez problemu wygrywam z widzącymi. Jeśli chodzi o sporty, często gram w „ślepą piłkę” – dodaje. Już po rozmowie zaprosił mnie, abym wybrał się na salę gimnastyczną obejrzeć z bliska to ciekawe widowisko. Szczerze przyznaję, byłem zaskoczony tempem gry. Ubrane w ochraniacze i gogle dwuosobowe drużyny turlając wypełnioną brzęczącymi elementami piłkę, starają się trafić do bramki przeciwnika. Choć gole padały częściej niż w piłce nożnej, każdy cieszył równie mocno.
Również Karolina nie narzeka na brak zajęć. – Przede wszystkim nie mam czasu na nudę. Gram na pianinie, czytam książki, siedzę w internecie, szukając tekstów piosenek – wymienia. – Często gdy jestem w domu proszę mamę, aby opowiadała mi teledyski do moich ulubionych utworów –. Monika w taki sposób ogląda również filmy. – Siadamy przed telewizorem i znajomi mówią mi, co się dzieje. Poza tym często myślę o bohaterach przeczytanych książek, starając się wczuć w ich role – zwierza się dziewczyna.
Oczywiście nie jest tak, że niewidomi nigdy się nie nudzą. Jak w każdym przypadku, także tutaj charakter odgrywa najważniejszą rolę. Jest jednak faktem, że osoby pozbawione bodźców wzrokowych w naturalny sposób rekompensują ten brak rozbudowaną wyobraźnią. Nie widząc obrazów, czują miejsca i słyszą świat często wyraźniej, niż z otwartymi oczami.
Zobaczyć, znaczy dotknąć
Kiedy na koniec wizyty w ośrodku zostałem zaproszony do gabinetu pedagogów, pomyślałem, że warto poruszyć jeszcze jeden temat. W jaki sposób na co dzień powinniśmy zwracać się do niewidomych i jakich zachowań unikać? Po pierwsze, rozmawiajmy normalnie. Kiedy się żegnamy, mówmy „do widzenia”. Niczym dziwnym nie jest pytanie o to, czy się coś „widziało” lub zwrot „zobacz”. Dla niewidomych rzeczą zupełnie naturalną jest, że zobaczyć to dotknąć. Dlatego używają tych zwrotów również miedzy sobą, w im dostępnym kontekście.
Poza tym pamiętajmy, że niewidomy stojący przed przejściem dla pieszych nie zawsze potrzebuje naszej pomocy. – Sama byłam kiedyś świadkiem takiej sytuacji. Osoba niewidoma stoi, zapala się zielone światło i ktoś bez pytania bierze ją pod rękę i przeprowadza na drugą stronę jezdni. Potem okazało się, że chłopak po prostu chciał wejść do sklepu obok – opowiada pedagog.
Wracając po całym dniu wywiadów miałem wrażenie, że w przypadku osób niewidomych jest jak w starym przysłowiu: „Kiedy Pan Bóg zamyka drzwi – to otwiera okno”. Choć nie mogę sobie wyobrazić życia bez obrazów, osoby, które spotkałem, dobitnie pokazały mi, że ich świat wcale nie traci na barwach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz