czwartek, 27 czerwca 2024

Czy małolaci są głupi, jak z paradokumentów Netflixa i TVN-u?

Bardzo rzadko zdarza mi się oglądać telewizję. Robię to tylko wtedy, gdy jestem gdzieś w gościach, u rodziny, albo w jakimś pensjonacie w górach, czy nad morzem. Wtedy włączam wieczorem telewizor.

I dochodzę do wniosku, że wynalezienie telewizji to jeden z najbardziej bezproduktywnych i odmóżdżających wynalazków w historii ludzkości. Służących przede wszystkim kontroli społecznej, ponieważ na pewno nie informacji, ani nawet rozrywce na poziomie.

Misja ogłupianie

O ile telewizja publiczna ma swoją „misję”, która wygląda ciekawiej, niż „Miś” Barei, to żyjące z reklam Polsat i TVN (o Netflixie nie wspominając) produkują najgorszą szmirę i syf. Żerujący na najniższych instynktach i adresowane do ludzi, którzy są głupsi, niż euglena zielona, czy jednokomórkowy pantofelek.

Taką produkcją są niewątpliwie wszelkiego rodzaju paradokumenty. Niech o poziomie tego rodzaju programów zaświadczy jeden z odcinków, ponieważ dziś przedstawię autentyk, w postaci odcinka serialu ,,Ukryta Prawda” na antenie TVN-u. Który pokazuje z jakim chłamem i barachłem me(n)dialnym mamy do czynienia.

Ciężkie życie z synem kretynem

Ten akurat dotyczył rodziców, którzy mają utrapienie (mało powiedziane, że utrapienie, raczej ciężką zgryzotę) z dorastającym synem głupkiem. Ponieważ trudno inaczej nazwać kogoś, komu się ubzdurało w jego durnym łbie, że jest wampirem. Dlatego przy śniadaniu szczerzy kły i warczy na matkę. Co raczej nie świadczy nazbyt dobrze o inteligencji naszego milusińskiego. A zgoła wręcz przeciwnie.

To, że jego iloraz inteligencji jest poniżej świnki morskiej najlepiej pokazuje sytuacja, w której w nocy dostaje od dresiarzy oklep za przesiadywanie na cmentarzu. Gdyby był „prawdziwym” wampirem to przecież by ich pokonał jak ta metroseksualna pierdoła ze „Zmierzchu”. A on tylko obskoczył łomot od rycerzy trzech pasków. Zdecydowanie jego supermoce wampira nie działają. I raczej nie zadziałają.

Co więcej typ umawia się na czacie z nastolatkami na… wysysanie krwi, jakby mu krew ze zwierząt domowych i wyrzuconych do śmietnika podpasek nie wystarczała.

Wkurzona poziomem dna i faktem, że im syn wyrósł na nieuleczalnego idiotę (gdyby to było uleczalne to łomot od dresów poprawiłby stan jego zdrowotności umysłowej) rodzina wzywa na pomoc egzorcystę. Jednak nasz milusiński ową ofertę odrzuca, ponieważ… i tu cytuję: ,,Za chwilę na TVN będzie powtórka serialu Zmierzch”.

Jak widać TVN w swoich patostreamowych telenowelach, zwanych paradokumentami reklamuje także kupione przez siebie odpady kina światowego. Pardon „główny nurt” ścieku, ponieważ saga „Zmierzch” przy całym debilizmie scenariusza (głupszym nawet od pierwowzoru książkowego) sprzedała się jak zakalec w czasie klęski głodu. Ta „życiowa” inaczej parabzdura poraża także poziomem gry aktorskiej (a la młody Karolak) i bogactwem ścieżki dialogowej.

Otóż przykład – nasz wystylizowany na homowampira, z pomalowaną na biało (jakimś wapnem) twarzą leży sobie na trawie z naprawdę fajną laską. Naprawdę piękna małolatka i dla odmiany nawet normalnie ubrana. Co stanowi kontrast dla tego osobnika w falbankach. Tak sobie siedzą na tej trawie (jarają blanty i piją wino – żartowałem) i nagle wampir żeni taki tekst: ,,A jeszcze mam dla ciebie niespodziankę”.

Wampirek, wampirek tak na mnie wołają…

– Jaką? – pyta dziewczę tak podniecone, jakby miała zostać przemieniona w wampirkę, a przynajmniej miała dostać pierścionek zaręczynowy z prawdziwym diamentem. ,,Pojedziemy na zjazd wampirów do Pragi”. ,,No a kiedy? ,,Ano w marcu”. I w tym momencie lasce mina rzednie, wzrok gaśnie i odpowiada ,,Ale w marcu jest europejska trasa Justina Biebera”.

W sumie ten metroseksualny osobnik jest tajną bronią Ameryki na rosnącą konkurencję południowokoreńskiego K-POP-u i obiektem westchnień małolatek i niepewnych swojej seksualności chłopczyków, także tych, którym się wydaje, że są krwiopijcami z mrocznych opowieści. Dlatego nasz wampirek bez zębów (niestety to przenośnia, bo mu wtedy na cmentarzu dresiarze w ramach akcji dydaktycznej jednak zębów nie wybili) stwierdza „W sumie Bieber też ma parę fajnych kawałków”. Po czym układa się obok samicy na trawie i o czymś zaczyna marzyć. Może o łabędziej szyi spoczywającej obok małolaty, może o wyssaniu jakiejś krówki, czy o znalezieniu podpaski pełnej krwi nastoletniej dziewicy, jednak prawdopodobnie o samym Justinie Bieberze. Który jednym pocałunkiem z nieudacznego krwiopijcy zmieni go we wzorcowego geja.

Takie zakończenie historii miałoby niewątpliwie duży walor edukacyjny. Coming-out głównego bohatera w homosia byłby wzorcem dla tysięcy niepewnych swojej męskości, metroseksualnych wymoczków. W końcu żeby bez obrzydzenia, albo szydery obejrzeć choć jeden odcinek „Ukrytej Prawdy” to trzeba mieć mózg wielkości ziarenka orzeszka laskowego. I to wewnętrznie wysuszonego.

Zdzisław Markowski
https://prawy.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...