Sprawa sędziego Szmydta
Zwłaszcza poprzednie władze Polski lubiły eksponować przypadki uciekania do Polski z krajów zachodniej Europy, przede wszystkim rodziców zagrożonych nadmierną kontrolą ze strony administracji holenderskiej czy norweskiej.
Takie przypadki, odnotowane w 2020 i 2023 roku miały świadczyć na korzyść polskiej praworządności i podejścia do praw rodziny i jednostki. Oczywiście, znający realia polskiej polityki społecznej mogli mieć na ten temat inne zdanie, jednak efekt propagandowy był nie do pogardzenia.
Wszystko będzie prawdopodobne
Tymczasem jednak Warszawa nie wypracowała żadnych mechanizmów regulujących co robić w sytuacji odwrotnej, a mianowicie ucieczki obywatela polskiego dalej na Wschód. A przecież przeprowadzki Polaków na Białoruś wcale nie są tak rzadkie, choć oczywiście większość nie jest tak spektakularna, jak przypadek sędziego Tomasza Szmydta.
W ograniczonym branżowo wymiarze, niemniej jest on postacią publiczną, pełniącą dotąd funkcję zaufania publicznego, a w dodatku posiadającą dostęp do informacji niejawnych, potencjalnie istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Wszystko, co sędzia Szmydt teraz może upublicznić będzie wydawać się prawdopodobne i możliwe, a zatem procesy dezinformacyjne ulegną zapewne tylko wzmocnieniu.
Tym większa jest więc konsternacja i kompromitacja polskiej administracji, gdy kolejno MSZ, ministerstwo sprawiedliwości, ABW i głównonurtowe media zachowują się niczym kurczaki z poobcinanymi głowami, potęgując wrażenie chaosu i kompletnego braku profesjonalizmu.
Dziesięć lat uganiania się za wyimaginowaną rosyjską agenturą, co najmniej cztery lata intensywnej kampanii przeciw Białorusi, od dwóch lat ścisła cenzura i represje wobec wszystkich krytykujących jednostronne popieranie przez Polskę reżimu w Kijowie – i nikt z władz polskich nie wie jak zareagować na jednego sędziego, których wyjechał do Mińska i nazwał prowojenną politykę Warszawy po imieniu (niezależnie, rzecz jasna, od faktycznie kierujących nim motywów).
Konsekwencje
Pierwszy szok jednak w końcu minie i można zakładać, że władze zareagują tak, jak lubią najbardziej, tzn. ręcznie ingerując w wymiar sprawiedliwości w Polsce. Przypadek sędziego Szmydta, jego udział w partyjnych rozgrywkach wśród sędziów (zresztą najpierw po jednej stronie, a następnie równie gorliwie po przeciwnej) tylko potwierdza jak głęboki jest upadek sądów i prokuratur w III RP, jak bardzo wszystkie główne partie upodliły i ostatecznie zniszczyły same podstawy praworządności, gdzieś tam jeszcze może wykrywalne w skorumpowanym, upartyjnionym, sprostytuowanym sądownictwie i organach ścigania.
W Sejmie pojawiły się pomysły bezpośredniego nadzoru tajnych służb nad pracą sędziów, wizje ich weryfikacji przy aktywnym udziale ABW. Politycy obecnie rządzącej koalicji już kombinują jak sprawy Szmydta użyć dla przyspieszenia czystek w sądach. Oczywiście nie po to, by pozbyć się najbardziej skompromitowanych, tylko by szybciej awansować i ustawić swoich.
Oczywiście więc ucieczka sędziego nie będzie mieć żadnego wpływu ozdrowieńczego na zgniły aparat państwa polskiego. Jest ono całkowicie zepsute i robaczywe, nie mając żadnej zdolności oczyszczenia się od środka. Bez całkowitego usunięcia pasożytującej na Polsce klasy politycznej, w tym i sądowniczej, o żadnej naprawie nie może być mowy.
To nie jeden sędzia powinien wyjechać, pozbyć by się należało zdecydowanej większości jego byłych kolegów, a także prokuratorów, posłów, senatorów, ministrów, kadry wojska, policji i służb oraz biurokratycznej obsady administracji państwowej i spółek Skarbu Państwa. Wszyscy won!
I wtedy dopiero moglibyśmy zacząć od nowa.
Konrad Rękas
https://konserwatyzm.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz