do
xrt
Ile masz dzieci?
Wiesz, że będą ci je przymusowo szczepić i genetycznie modyfikować, a potem urabiać w „szkole” tak, aby były niezdolne do buntu przeciwko złu i w ogóle, żeby ciebie nie słuchały. A potem jak dorosną to (o ile nie zginą na przyszłej wojnie) oddadzą cię do domu starców albo hospicjum.
Ja ci powiem kto ma dzisiaj dzieci. Z moich obserwacji.
1) Ludzie ustawieni np. rolnik, który ma gospodarstwo, stałe (do niedawna pewne) źródło utrzymania, dom po rodzicach, a reszta jego rodzeństwa poszła sobie w świat. Klasa średnia – żołnierz, co dostał wojskowy kredyt na chałupę czy mieszkanie (wiesz co to?). Prywaciarze, policjanci, tzw. „służba zdrowia”. itp. Ci co byli lata za granicą i nie przepierdzielili zarobionej kasy, a teraz wydali mądrze na swój kąt czy na własną działalność. (Ta grupa ma w Polsce jedno najczęściej dziecko. No po jakimś czasie może trafi się drugie, może… Grupa bardziej liczna w społeczeństwie z tych co posiadają potomstwo)
2) patologia, ludzie z wyrokami i tatuażami na mordzie i ich „ą”, „ę” karyny, żyją na kocią łapę, chleją, są pośmiewiskiem wiosek i kamienic w miastach, które zmieniają jak rękawiczki i to raczej nie z winy właściciela lokum – w tym przypadku. Jednocześnie pracują na czarno, kradną, ciągną kasę z socjalu ale i tak żyją po menelsku i wszystko im jedno czy im mops te dzieci odbierze przez sąd czy nie. (Ta grupa ma dwoje i więcej czasem dzieci, ale jest mniej liczna).
3) duchowni na lewo z gosposiami
A kto dzieci nie ma?
1) Najczęśniej młodzi proletariusze najemni. Chociaż nie tylko młodzi. Mieszkają z rodzicami albo gdzieś na wynajmowanych kawalerkach czy pokojach w miastach wędrując za robotą. Ich dochód jest żałosny. Nie są w ogóle w związkach,a jeśli są to liczą na lepszą przyszłość i na decyzję o dzieciach w przyszłości „jak się polepszy”.
2) Samotni mężczyźni z małych wioch. Niekoniecznie pijący ale też. Po prostu biedni. Tam kobiety wyemigrowały do miast i zostali sami.
3) olewacze, lekkoduchy, imprezowicze i Piotrusie Pany, feminazistki (niektóre) też.
4) Ludzie obawiający się przyszłości oraz ci, dla których rodzina nic nie znaczy (podobnie w pkt 3)
I jak to naprawisz?
Filipinka opowiadała mi, że w jej kraju ludzie ” ciągle robią dużo, dużo dzieci”.
Panuje tam zupełnie inne podejście do rodziny. Nawet jak stracisz rodziców to masz z marszu zagwarantowane, że przyjmą cię i całe twoje rodzeństwo ciocia, wujek, babcia, starsi kuzyni itp. Gdy orzenisz się z Filipinką to automatycznie stajesz się częścią jej klanu, musisz poznać i zaprzyjaźnić się z całą bliską i dalszą rodziną. Gdy młoda osoba odwiedza tam babcię, jej rodzeństwo, wujka, stryja itp. musi się grzecznie ukłonić, czasem dotykając ich ręką czoła jak poddani osmańskiego sułtana. Często ktoś zarabiający za granicą czy biały mąż Filipinki pomaga finansowo całej rodzinie. Żarty z osób starszych są tam niedozwolone. „Moherowe berety” czy „zabierz babci dowód” nie przejdzie (napewno nie na wsi). Dziecko tam to po prostu szczęście. Lubią je mieć, bawić się z nim itp. Nawet nie wiem czy się zabezpieczają, a lubią baraszkować, traktują to jak zaspokojenie innych potrzeb typu głód czy pragnienie. Nie rozumieją mieszkania samotnie i stylu życia na zachodzie. Do tego ciepły klimat.
Filipiny mają powierzchnię zbliżoną do Polski. Jest tam 100 milionów ludzi + wiele też osób mieszka za granicą.
I tak się rozmnaża cały tzw. „Trzeci Świat”. I wcale nie z powodu tego, że tam państwo nie pomaga i dzieci są inwestycją na starość.
W Polsce nie ma wartości rodzinnych. Często się słyszy, że są. Ja uważam, że już nie. Nawet ci „wielce wierzący” których znam nie szanują swoich rodziców, już starych schorowanych. I zapewne wiedzą , że ich potomstwo uczyni z nimi to samo. Inni widząc to pewnie nie decydują się na dzieci i tak im życie przeleci. Tutaj krewny krewnemu źle życzy i wcale się nie dziwię, gdy ktoś mówi, że „nie zna” tego czy tamtego z rodziny. Rozwodów jak grzybów po deszczu, a na parkingach przy drogach i w lasach leżą prezerwatywy.
Dlaczego w PRLu przyrost był dodatni? I to w jego drugiej fazie 70 – 89?
Harakiri