Robactwo
Kolejny protest rolników w Warszawie po raz kolejny pokazał, że pretendująca do miana politycznej elity menażeria, uprawianie prawdziwej polityki ma surowo zakazane. Grupa rolników weszła do Sejmu, stawiając jedyny warunek opuszczenia gmachu, by spotkał się z nimi premier Donald Tusk.
Ale premier Donald Tusk, podobnie jak wystrugany przez niego na wiceministra rolnictwa pan Michał Kołodziejczak, schronił się za murami godności twierdząc, że odpowiednim miejscem jest Kancelaria Premiera. Ale to oczywiście pretekst, bo mocny w gębie cienki Bolek Donald Tusk, nie ma rolnikom nic do powiedzenia.
A dlaczego nie ma im nic do powiedzenia, podobnie jak nie miał im nic do powiedzenia Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, kiedy jeszcze zażywał dobrego fartu przed podmianką, przeprowadzoną w październiku ubiegłego roku na pozycji lidera tubylczej sceny politycznej w związku z udzielonym w marcu ubiegłego roku przez amerykańskiego prezydenta Józia Bidena niemieckiemu kanclerzowi Scholzowi pozwoleniem, by Niemcy urządzały Europę po swojemu?
A dlatego, że zarówno sprawa ukraińskiego eksportu rolnego na teren Unii Europejskiej, jak i sprawa Zielonego Ładu, którego skasowania domagają się rolnicy, pozostaje poza granicami możliwości tubylczych Zasrancen. Sprawa ukraińskiego eksportu została bowiem załatwiona przez tamtejszych oligarchów z brukselskimi biurokratami, prawdopodobnie nie za darmo, więc nic dziwnego, że z tubylczymi ministrami, czy nawet niemieckim owczarkiem, postawionym przez Reichsfuhrerin Urszulę von der Leyen na czele tubylczego rządu, ani jedni, ani drudzy nie chcą gadać – bo niby o czym, skoro łapówka została wypłacona i pewnie już wydana?
Podobnie w sprawie “Zielonego Ładu”, który jest kolejnym, po epidemii zbrodniczego koronawirusa, programem tresury miliardów ludzi, tym razem pod pretekstem “ratowania planety” przez zbrodniczym klimatem, co to się zmienia. Tresurę pod pretekstem epidemii trzeba było przerwać w momencie, gdy zimy ruski czekista Putin rozpoczął inwazję na Ukrainę, tym samym z dnia na dzień likwidując epidemię.
Od czegóż jednak zbrodniczy klimat? On naprawdę się zmienia, co prawda nie z przyczyn antropogenicznych – jak głoszą skorumpowani eksperci – tylko powodów natury kosmicznej, które były, są i będą po wiek wieków poza zasięgiem ludzkich możliwości. Tego jednak nie można głośno powiedzieć, bo wtedy nie można by ani tresować miliardów ludzi do pożądanych zachowań stadnych, ani też ograbiać ich w tak zwanym “majestacie prawa” – zgodnie z programem likwidacji własności ogłoszonym przez Klausa Schwaba.
Toteż z jednej strony Donald Tusk wykombinował sobie retoryczny wybieg, by uchylić się przed natarczywością ze strony rolników. Chodzi o wybory do Parlamentu Europejskiego. Rzeczywiście dzieli nas od nich już tylko miesiąc, więc to znakomita okazja, by powiedzieć, iż ten cały protest, to rodzaj politycznej manipulacji przedwyborczej, żeby od suwerenów wyłudzić dodatkowe głosy.
To oczywiście prawda – a najlepszym tego dowodem jest próba podczepienia się pod rolnicze protesty byłego Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiegio, jako “prostego obywatela” – chociaż to na nim osobiście, podobnie jak na Donaldzie Tusku, ciąży odpowiedzialność za wprowadzenie Polski w stan postępującego obezwładnienia. I jeden i drugi w 2003 roku stręczył Polakom Anschluss i jeden i drugi popierał w 2008 roku ratyfikację traktatu lizbońskiego, który Donald Tusk 13 grudnia 2007 roku podpisał w Lizbonie – jak sam przyznał – bez czytania – ani jeden, ani drugi nie pisnął nawet słowa protestu, kiedy prezydent Lech Kaczyński, lansowany dzisiaj na świątka, ten amputujący Polsce ogromny kawał suwerenności politycznej traktat w październiku 2009 roku ratyfikował i wreszcie – to Jarosław Kaczyński, bełkocący dzisiaj, że “jest za, a nawet przeciw” – w 2021 roku przy pomocy klubu parlamentarnego Lewicy – bo nawet część jego własnego klubu mu się zbuntowała – przeforsował w Sejmie ratyfikację ustawy o zasobach własnych UE, która dała Komisji Europejskiej dwa nowe uprawnienia: do zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii, to znaczy – w mieniu wszystkich państw członkowskich, które potem muszą spłacać przypadającą na nie część zaciągniętego długu – oraz do nakładania “unijnych” podatków – co stanowi jeden z filarów “Zielonego Ładu”.
Więc rzeczywiście; były Naczelnik Państwa próbuje podłączyć się pod rolnicze protesty, żeby wyłudzić jeszcze trochę głosów dla drużyny swoich drapichrustów w wyborach do PE – ale to nie zmienia ani trochę faktu, że Donald Tusk i hałastra zwąca się “rządem”, też z tych wyborów korzysta, jako z pretekstu, by psim swędem wymigać się od odpowiedzialności.
W tej sytuacji trudno się dziwić, że i jedni i drudzy uczepili się tematu zastępczego w postaci ucieczki sędziego Tomasza Szmydta na Białoruś. Przerzucają go sobie niczym gorący kartofel, oskarżając się nawzajem o wysługiwanie się Putinowi.
Najzabawniejsze w tej sytuacji jest to, że i w jednym i w drugim przypadku te oskarżenia mogą być prawdziwe. Pamiętamy przecież, że gdy prezydent Obama 17 września 2009 roku dokonał słynnego “resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, to nikt nie protestował, gdy 17 sierpnia 2012 roku, na Zamku Królewskim w Warszawie partiarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl, wespół z ówczesnym przewodniczącym KEP, abp Józefem Michalikiem, podpisywał deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim. Nie tylko nikt nic nie pisnął, ale asystowała przy tym liczna reprerezentacja dygnitarzy obozu zdrady i zaprzaństwa oraz “parlamentarzystów”.
Pewnie większość z nich wolałaby dzisiaj o tym zapomnieć, bo dzisiaj, z łaski Naszego Najważniejszego Sojusznika, mamy inny etap, kiedy to obowiązują inne mądrości – ale my nie kierujemy się mądrościami etapu, tylko staramy się pokazywać prawdę.
Drugim akcentem komicznym całej sprawy jest to, że kiedy ABW zaczęła sprawę sędziego Szmydta “energicznie wyjaśniać”, to nie mogła wyjść poza ogólniki. Trzeba było tedy wołać pana generała Marka Dukaczewskiego, ostatniego szefa WSI, który jednym rzutem oka spenetrował prawdę: “powiedziałbym, że jest agentem”. Ten tryb przypuszczający to pewnie z ostrożności, by nie ujawnić tajemnicy państwowej – ale i tak możemy się domyślać, że pan generał wie więcej, niż mówi i kto wie – może nawet osobiście zwerbował pana sędziego Szmydta, który potem dostawał rozmaite zadania, aż wylądował na Białorusi.
Inna sprawa, że pan sędzia Szmydt nie należał do organizacji “Iustitia”, która powstała w 1990 roku, zaraz jak rozwiązała się PZPR, która – jak wiadomo – była pasem transmisyjnym bezpieki do sądownictwa – tylko drugiej organizacji “Themis” – o której po mieście krążą fałszywe pogłosi, jakoby skupiała niezawisłych sędziów, zwerbowanych przez ABW w ramach operacji “Temida” – jako że ABW też chciała mieć własny pas transmisyjny, a nie korzystać z pasa starych kiejkutów.
Powiadają, że wystarczy odwrócić kamień, by zobaczyć kłębiące się pod nim robactwo – i właśnie taki kamień został odwrócony, dzięki czemu możemy lepiej zrozumieć funkcjonowanie nie tylko naszej młodej demokracji, nie tylko naszego bantustanu, ale i zrozumieć przyczyny, dla których towarzystwo pretendujące do bycia elitą polityczną, żadną miarą nie może zasługiwać na szacunek, ani nawet na wyrozumiałość.
Stanisław Michalkiewicz
https://prawy.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz