wtorek, 16 lipca 2024

Skazani na odpowiedzialność



Aleksander Zinowiew sarkastycznie stwierdził, że w obecnym systemie inteligencja służy jedynie do umiejętnego zareklamowania się jako głupiec, bo tylko taki wizerunek w oczach wyborców pozwala osiągnąć sukces.

Dlatego inteligentni ludzie rozszyfrowując kolejnych kandydatów na posłów i urzędników stale stoją przed zagadką niczym jeden z bohaterów z dowcipu Mleczki marząc o tym: „żeby choć raz powiedzieli czy to na serio czy dla jaj”.

Demokratyczny polityk, ba, każdy polityk powinien też mieć w pamięci dialog z książki Chandlera w którym szofer chwali się Marlowowi, że „zawsze mówi to co myśli”, a ten odpowiada, że „dlatego jest tylko szoferem”.

Ostatnie wielkie sprawdziany jakie stanęły przed każdym, kto podejmował działalność publiczną to sanitaryzm i pseudo pandemia, wojna NATO z Rosją, rujnujący naszą egzystencję zabobon klimatyzmu i wreszcie imigracja jako forma społecznej inżynierii o nieodwracalnych skutkach niszczących nie tylko suwerenność, ale i tożsamość.

Dodatkowym wyznacznikiem postaw jest stosunek do samej UE zawierający się między strefą wolnego handlu i poruszania się z jednej strony, a kierowanym przez psychopatów i zbrodniarzy kafkowskim molochem dążącym do regulowania każdego elementu naszego życia z drugiej.

Wśród szeroko rozumianych eurosceptyków bardzo mało jest polityków, którzy wszystkie te próby przeszli zwycięsko. Ci są za Europę ojczyzn, ale wierzą w klimatyzm, ci są rusofobami, ale sprzeciwiają się dalszej centralizacji, ci są przeciw wojnie, ale byli covidowymi zamordystami i do dzisiaj nie przyznali się do błędu.

W Polsce dosyć dobrze oddają to wypowiedzi różnych kandydatów Konfederacji, ale także Polexitu czy Samorządowców, chyba najbardziej jednoznaczny i spójny w wymienionych kwestiach byłby komitet Głosu Silnej Polski, jednak zarejestrowany tylko w jednym okręgu.

Taka sytuacja sprawia, że krajobraz polityczny Europarlamentu po 9 czerwca będzie prawdopodobnie przez dłuższy czas kształtował się w drodze partyjnych negocjacji, miotany ambicjami liderów, intrygami, naciskami globalistów z USA, Chin, służb, finansjery i korporacyjnych lobbystów, których w Brukseli zarejestrowanych jest około 30 tysięcy czyli około 40 na jednego europosła. Gdy działałem publicznie w tym obszarze w latach przed akcesyjnych, było ich 15 tysięcy.

Wszystko to sprawia, że wbrew nadziejom szanse na powstanie jakiejś blokującej większości w Europarlamencie są znikome. Czy to oznacza, że powinniśmy wybory lekceważyć i ogłaszać światu własną do nich pogardę? Okazywanie bliźnim pogardy to jak pisał Witkacy jedna z najbardziej popularnych przywar Polaków.

Na pewno nie ma jednak powodów do jakiejś wyborczej gorączki. Historia, szulerzy w geopolitycznym kasynie dali nam do dyspozycji blotki i to co możemy, a nawet powinniśmy zrobić, to grać tym co mamy, choćby na czas. Istotne stanowiska w hierarchii władzy jak np. szefostwo BlackRocka czy banków należących do Rezerwy Federalnej nie są obsadzane w drodze wyborów.

W takiej sytuacji tym bardziej wskazana jest rozwaga, kalkulacja, a nawet polityczne cwaniactwo. Można uprawiać politykę gestu i wierzyć, że głos oddany na komitet, który nie ma szans na przekroczenie progu będzie demonstracją, pokaże coś światu, da nam poczucie własnej bezkompromisowości. To weberowska etyka przekonań na poziomie mikro. Etyka odpowiedzialności rozliczająca nie z postaw, ale z rezultatów to dbanie o realny rezultat. Nawiasem mówiąc nie wiem dlaczego często ogranicza się jej zalecanie jedynie do sfery polityki, tak jakby nie działała w naszych relacjach rodzinnych czy biznesowych.

Realny wpływ na politykę po tych wyborach może mieć tylko partia, która przekroczy próg 5%, a z ugrupowań sprzeciwu wobec pakietu globalistów (pandemie, wojny klimatyzm itp) szanse na to ma w Polsce jedynie Konfederacja. Na miejscach mających szansę zapewnić mandat jest wielu sensownych i sprawdzonych kandydatów.

Najbardziej cenny w Europarlamencie byłby duet Braun & Fritz. Obaj sprawdzeni, dobrze wykształceni poligloci, a przy tym razem to mieszanka odrobiny pozytywnego szaleństwa z rozwagą. Myślę, że stać ich w Brukseli nie tylko na zrobienie rabanu, ale i na pozytywne działanie na rzecz zjednoczenia obozu antyglobalistycznego wokół najważniejszych punktów.

Ale są i inni – myślę o Annie Bryłce, Krystianie Kamińskim, Rafale Forysiu, Karolinie Pikule, Jacku Wilku, czy wreszcie rywalizującym z covidową zamordystką doktorze Sowińskim z Zachodnio-Pomorskiego, który dla ratowania pacjentów i wierności powołaniu zaryzykował swoją karierę. Ich wszystkich na pewno warto poprzeć.

Są też na listach Konfederacji ludzie, skompromitowani sanitaryzmem czy zbytnim politycznym koniunkturalizmem. Jednak jeżeli ktoś myśli, że nie ma ich np. w Polexicie czy wśród Bezpartyjnych Samorządowców to przypomnę tylko, że Stanisław Żółtek jeszcze ostatniej jesieni walczył w prawyborach organizowanych przez S. Mentzena o jedynkę na listach Konfederacji, w której byli już Wipler i Sosnowska, a wiele lat temu współrządził Krakowem wspólnie z Prezydentem z Unii Wolności, który niszczył krakowski handel i gdzie się da lokował hipermarkety (jeden chciał umieścić nawet przy krakowskich Błoniach).

Nie piszę tego żeby jakoś go krytykować – przeciwnie, uważam, że w debatach potrafi znakomicie uchwycić sedno spraw, zrobił tanim kosztem świetny wyborczy klip i bardzo żałuję, że nie startuje z list Konfederacji, ale by zwrócić uwagę na to, że każdy kto dłużej funkcjonuje w Polityce ma epizody czy gesty, które można mu wypomnieć, bo w polityce jak stwierdził niedawno w świetnym przemówieniu Robert Fico nie ma aniołów.

Co więcej, nie ma ich także poza polityką ani wśród ogółu otaczających nas rodaków ani w tak zwanym antysystemie. Słabością antysystemu o którą rozbija się większość inicjatyw nie są żadni agenci czy głupi ludzie, którzy go nie słuchają. Podstawowym problemem jest tolerowanie w nim samym ludzi, którzy nie płacą długów, kradną i psują pomysły, a wezwanie do rozliczeń finansowych nazywają „robieniem gównoburzy”.

Znam niejeden taki przykład. Wiara w to, że pomiędzy polską klasą polityczną, a ogółem społeczeństwa istnieje jakaś zasadnicza różnica poziomów jest iluzją. Dobry wynik Konfederacji i wyłonienie z jej grona najlepszych kandydatów to szansa na to, że wśród pryncypialnych krytyków globalistycznego kierunku UE znajdzie się w końcu kilkoro Polaków nie przynoszącym wstydu naszej ojczyźnie, reszta to iluzje, a oddawanie sie im w imię etyki gestu i pogardy za którą kryją się często egoistyczne pretensje, w obecnej tragicznej sytuacji byłoby szczególnie nieodpowiedzialne.

Olaf Swolkień
https://myslpolska.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zdezerterowało już 20% ukraińskich żołnierzy

Jak ujawnił “The Economist”, problemy ukraińskiej armii to nie tylko incydentalne dezercje. W ostatnim czasie są one już prawdziwą plagą, kt...