poniedziałek, 2 września 2024

Hierarchowie w jednym szeregu z banderowcami



Za nieboszczki Polski Ludowej funkcjonowali tzw. księża patrioci. W III RP ich postawę oceniono jednoznacznie negatywnie. Często pada słowo – zdrada. Moim zdaniem taka ocena w wielu wypadkach, jest bardzo niesprawiedliwa i urąga zdrowemu rozsądkowi. 

Jeśli te kilka procent księży, którzy firmowali politykę władz Polski Ludowej nazywa się dzisiaj zdrajcami – to jak nazwać współczesny Episkopat Polski? Przecież przywódcy Kościoła katolickiego w Polsce żyrują wszystkie pomysły władz w Polsce, łącznie z tymi pchającymi nas w wojnę na terenie Ukrainy.

Haniebne i obrzydliwe jest milczenie władz Kościoła katolickiego w Polsce, w czasie gdy na Ukrainie prześladuje się chrześcijańskie wyznanie – Ukraińską Prawosławną Cerkwię.

Haniebne jest milczenie gdy na Ukrainie liczni prawosławni duchowni są przetrzymywani w aresztach, gdy burzy się świątynie, gdy wprowadza się w życie pomysł likwidacji tego kościoła.

Haniebne jest milczenie, gdy tworzy się jakąś erzacową sektę.

Kościół w Polsce lubi wspominać realne i urojone krzywdy jakich doznał w czasach Polski Ludowej. Zwłaszcza w czasach stalinowskich. Wspomina okres gdy niektórzy biskupi urzędowali na wygnaniu, księża siedzieli w celach, a prymas Stefan Wyszyński był internowany. Ale czym niby to się różni, od tego co wyprawia reżim na Ukrainie?

Na plus okresu bermanowskiego wypada, że żaden szaleniec nie wpadł na pomysł, by całkowicie zdelegalizować Kościół rzymskokatolicki z powodu np. powiązań z Watykanem.

Kościół rzymskokatolicki w Polsce milczy, media katolickie w Polsce powtarzają banały zrodzone w ukraińskich propagandówkach.

Na Ukrainie jest jeszcze gorzej. Wszechukraińskia Rada Kościołów i Organizacji Religijnych, gdzie zasiada przedstawiciel Kościoła rzymskokatolickiego Witalij Kriwicki oficjalnie poparła pomysł likwidacji Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi pod pretekstem „powiązań” z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym.

Żaden z licznych polskich księży na Ukrainie nie protestuje. Widocznie bliżej im do B’nai B’rith lub obrońcy banderyzmu arcybiskupa Ihora Woźniaka z Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

Kościół w Polsce jest w głębokim kryzysie od dziesięcioleci. Kolorowa rewolucja solidarności z Michnikiem, Kuroniem i Geremkiem na „mszach za ojczyznę” uruchomiła procesy, które zakończyły się oklaskiwaniem w świątyni przez Lecha Kaczyńskiego upokorzenia abp. Stanisława Wielgusa.

Hierarchowie w Polsce przez 30 lat byli tuczeni forsą i przywilejami przez rządzących jak świniaki na ubój. Odwdzięczali się za przywileje poparciem dla kolejnych ekip rządowych. W swojej bezmyślności poparli bezkrytycznie wejście Polski na upokarzających warunkach do Unii Europejskiej. Milczeli gdy polscy żołnierze w ramach NATO brali udział w amerykańskich wojnach napastniczych. Spore odsetki spłacili i ciągle spłacają, za te wszystkie ulgi, daniny, dotacje, pensje, odzyskiwane mienie, pochwały i medale. Ta forsa sporo ich kosztowała. Ale to tylko początek.

Kościoły pustoszeją, przechodząc dokładnie odwrotny proces – niż konta i portfele hierarchów w III RP. Dekatolizacja w Polsce dzisiaj postępuje znacznie szybciej i efektywniej, niż w epoce Bolesława Bieruta i Jakuba Bermana.

Hierarchowie jednak niczego się nie nauczyli przez te 30-lat. Dalej wyciągają łapki po kasę i łaszą się do rządzących. Dzisiaj doszli do ściany i stoją w jednym szeregu z spadkobiercami banderyzmu, stronnikami wojującego ateizmu i prorokami tęczowej rewolucji. Zapomnieli również o rzeszy księży katolickich wymordowanych na Wołyniu, którzy dzisiaj nie mają nawet swoich grobów.

Prześladowanie kościoła chrześcijańskiego u naszego wschodniego sąsiada, nie wzbudza sprzeciwu hierarchów w Polsce. Z czego to może wynikać? Moim zdaniem z nadmiaru forsy i braku czasu.

Hierarchowie biegający po studiach telewizyjnych i fundacyjnych bankietach, nie mają czasu na rozważania religijne i chłodną ocenę sytuacji. Muszą przypilnować wystroju pałaców, zatankować limuzyny, odwiedzić kilku biznesmenów, przygotować się na raut i zadbać o dobre posady dla krewnych i znajomych.

Prymas Stefan Wyszyński w rozmowie z posłem Januszem Zabłockim powiedział „Nie domagamy się zwrotu majątków kościelnych – ich strata stanowi dobrodziejstwo. Księża przestają być latyfundystami, są bliżej ludu”.

Majątki w przyszłości zapewne odbierać będą im ci, którzy je dawali w ostatnich dziesięcioleciach. Natomiast na dzisiaj to wierni powinni ułatwić hierarchom znalezienie czasu na modlitwę i rozważania teologiczne. Mogą to zrobić uszczuplając ich budżet.

Warto więc zrezygnować z wrzucenia banknotu na tacę, by uwolnić hierarchów od zamartwień związanych z pałacami, limuzynami i rautami. Przynajmniej na jakiś czas.

Łukasz Jastrzębski
https://myslpolska.info

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...