czwartek, 19 września 2024

Niemal zapomniany święty Kazimierz: kontemplacja i czyn



Historia średniowiecznej Christianitas, aż do jej rozbicia przez tzw. reformację, obfituje w przykłady świętych, którzy obrazem swojego pobożnego życia do dziś stanowią niedościgniony wzór do naśladowania dla licznych rzesz wiernych chrześcijan.

Na ich tle szczególną rolę pełnią wyniesieni do chwały ołtarzy władcy i przedstawiciele rodów panujących. Święci królowie, tacy jak św. Ludwik IX lub św. Stefan I, łączą w sobie wzorzec chrześcijańskich mężów stanu z pokorą oraz głębokim życiem wewnętrznym i kontemplacyjnym.

W przypadku Polski do grona takich postaci bez wątpienia zalicza się – współcześnie nieco zapomniany – św. Kazimierz Jagiellończyk, określany w literaturze również jako „święty królewicz”. Mimo że na skutek przedwczesnej śmierci nie objął nigdy polskiego tronu, wyróżniał się wszystkimi cechami, jakie powinniśmy przypisywać świętemu władcy.

Z tego powodu Stolica Apostolska uczyniła go nie tylko patronem Polski i Litwy, ale także wszystkich tych, którzy chcą poświęcić swoje życie służbie publicznej.

Analizując zjawisko świętości, o. Réginald Garrigou-Lagrange OP pisał, że „świętość, poufne obcowanie z Bogiem, przybiera najróżnorodniejsze formy, które przyczyniają się do harmonii Mistycznego Ciała Chrystusowego, tworząc nieskończoną rozmaitość w zasadniczej jedności” [1]. Jako że ludzie posiadają przeróżne temperamenty i charaktery, świętość wzrasta w ich duszach i ujawnia się na zewnątrz w rozmaity sposób, podobnie jak odmienne są m.in. charyzmaty poszczególnych zgromadzeń zakonnych.

Ojciec Garrigou-Lagrange wyróżnia więc trzy zasadnicze formy świętości, odpowiadające trzem głównym obowiązkom każdego z nas względem Pana Boga – znać Go, miłować Go i służyć Mu. Odpowiednio więc mówimy o duszach, których głównym zadaniem jest miłować Stwórcę i wynagradzać w ten sposób wyrządzane Mu zniewagi; takich duszach, które przede wszystkim skupiają się na kontemplacji Pana Boga, wskazując innym drogę prowadzącą do Niego; oraz tych, których szczególna misja polega na służeniu Panu Bogu przez wierność codziennym obowiązkom stanu.

Wydawać by się mogło, że – podobnie jak w przypadku zdecydowanej większości osób świeckich – formą świętości przeznaczoną dla królewicza Kazimierza powinna być służba Panu Bogu poprzez wierność codziennym obowiązkom. W przypadku osoby, która jest przeznaczona do służby publicznej, jest to zasadniczo kształcenie w sobie tych wszystkich cech, które są niezbędne, by rządzić sprawiedliwie i zgodnie z wolą Bożą. I tak rzeczywiście było.

Niemniej, co niezwykłe w przypadku św. Kazimierza, studiując jego życiorys, można dojść do wniosku, że łączył on w sobie – przynajmniej do pewnego stopnia – wszystkie wyżej wymienione formy świętości.

Święty Kazimierz urodził się 3 października 1458 r. w Krakowie, jako trzecie dziecko, a zarazem drugi syn Kazimierza IV Jagiellończyka, króla Polski i wielkiego księcia Litwy, oraz Elżbiety Rakuszanki. Wskazuje się, że to właśnie matka królewicza, osoba niezwykle religijna i pobożna, miała ogromny wpływ na jego chrześcijańskie wychowanie. To w znacznej mierze wysiłki królowej Elżbiety zaowocowały tym, że mimo wzrastania między możnymi i bogatymi centrum dążeń życia księcia nie stanowiły dobra doczesne tego świata.

Wcale nie mniej od swojej żony o religijne wychowanie dzieci pary monarszej dbał sam król. Chciał zarazem, aby z wpajaniem potomstwu zasad wiary połączyć gruntowne wykształcenie. Stąd Kazimierz IV wybrał swoim dzieciom najlepszych dostępnych w ówczesnej Polsce wychowawców, wśród których główną rolę odgrywał słynny kronikarz naszej historii – ks. Jan Długosz. Jak napisał kilkaset lat później Pius XI:

(…) chrześcijańskie wychowanie obejmuje cały zakres ludzkiego życia fizycznego i duchowego, intelektualnego i moralnego, indywidualnego, rodzinnego i społecznego, nie żeby je w jakikolwiek sposób umniejszyć, ale żeby je podnieść, nim pokierować i udoskonalić, wedle przykładu i nauki Chrystusa [2].

Według tych uniwersalnych zasad, zgodnie z którymi duch chrześcijański powinien przenikać wszystkie dziedziny przekazywanej młodym ludziom wiedzy, kan. Jan Długosz formował umysł i duszę przyszłego świętego.

Od samego początku procesu swojego kształcenia królewicz Kazimierz zdradzał wybitne talenty. Źródła wskazują, że już w wieku sześciu lat uchodził za niezwykle bystrego, czyniąc postępy zarówno we wszelkiego rodzaju umiejętnościach praktycznych, jak i w wiedzy teoretycznej z przeróżnych dziedzin.

Od najmłodszych lat uchodził także za niezwykle pobożnego. Już jako młodzieniec skrycie nosił pod ubraniem włosiennicę. W przeciwieństwie do innych młodych z możnych rodów nie używał miękkiej pościeli, śpiąc na gołej posadzce w sypialni. Oprócz tego rozbudzał się w środku nocy celem rozważania bolesnej męki i śmierci Pana Jezusa. Posiadał także bardzo silne nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny, skutkiem czego napisał własny hymn ku czci Matki Bożej zaczynający się od słów Omni die dic Mariae.

Świadectwem powyższych cech królewicza mogą być słowa biskupa przemyskiego Jana z Targowiska, który – mimo że uchodził za politycznie dalekiego od ówczesnego dworu królewskiego – wydał o św. Kazimierzu w późniejszym czasie następujące świadectwo: „Książę zdumiewającej cnoty i mądrości, tudzież nauki nadzwyczajnej, i tymi przymiotami pociągnął ku sobie serca wielu narodów do miłości” [3].

Niezwykła pojętność intelektualna połączona z żarliwą pobożnością sprawiła, że już od młodych lat imię królewicza było szeroko znane nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Stąd zapewne – w związku z napiętą sytuacją wewnętrzną w swoim kraju – węgierskie rody możnowładzkie wyprawiły poselstwa na polski dwór, usilnie prosząc króla Kazimierza IV Jagiellończyka o przeznaczenie właśnie przyszłego świętego królewicza na tron węgierski. Tym bardziej że inny syn polskiego władcy, Władysław, objął przedtem tron czeski.

Powodem tego ruchu ze strony węgierskiej szlachty – wspieranej przez prymasa Węgier i trzech biskupów diecezjalnych [4] – były okrucieństwa, jakich względem poddanych miał dopuszczać się ich ówczesny król, Maciej Korwin. Udzielona przez polskiego władcę zgoda doprowadziła do wyprawy wojennej polsko-węgierskiego rycerstwa, którym dowodził zaufany dworzanin i urzędnik królewski Piotr Dunin.

Na skutek zbiegu różnych zdarzeń wyprawa ostatecznie skończyła się porażką. Niestety, niechętnie do niej nastawiona była opinia szlachecka w Polsce. Jak wspomniano wcześniej, przyszły święty uchodził już w tamtym czasie za wyjątkowo zdolnego. Koronni możnowładcy jednoznacznie sygnalizowali niechęć do „oddania” św. Kazimierza Węgrom [5]. Przełożyło się to na stosunkowo niewielki udział Polaków w całym przedsięwzięciu.

Jednocześnie Madziarzy, którzy obiecywali militarne wsparcie królewiczowi, wycofali się rzekomo ze strachu przed ciemiężcą, którego jarzmo przedtem tak chcieli zrzucić. Przełożyło się to na powrót Kazimierza do kraju bez sukcesu.

Innym aspektem sprawy pozostaje, że w konflikt między węgierską arystokracją a tamtejszym monarchą zaangażował się sam papież. Ówczesny wikariusz Chrystusa, Sykstus IV, dążył do zawarcia ugody między możnowładztwem a królem Maciejem Korwinem. Papież oznajmił swoje zamiary św. Kazimierzowi poprzez wysłannika. Królewicz nie tylko pokornie przyjął wolę papieża, ale i wyprawił do Węgrów własnego przedstawiciela – ks. Jana Wantropa – celem wsparcia delegata Rzymu w zarządzonych przez papieża mediacjach.

Takie postępowanie św. Kazimierza jest odbiciem motywacji, jakie kierowały nim, gdy podejmował wyprawę. Jej celem nie było bowiem zdobycie władzy na Węgrzech za wszelką cenę. W końcu królewicz był już następcą tronów swojego ojca w Polsce i na Litwie. Poza tym nie szukał próżnej chwały.

Jak wskazuje Feliks Koneczny, św. Kazimierz planował zorganizować wspólnymi siłami Polski, Litwy, Czech i Węgier wyprawę krzyżową przeciwko niewiernym. Walka o węgierską koronę miała być więc ledwie wstępem do przyszłego, wielkiego dzieła Bożego. Inspirację stanowił dla niego jego tragicznie zmarły stryj Władysław Warneńczyk, którego żywot na prośbę świętego spisał włoski uczony Filip Kallimach [6]. Działał on więc przede wszystkim z pobudek obrony wiary, przez co nie miał jakichkolwiek wahań, aby podporządkować się woli papieża.

Powróciwszy do kraju, nadal wzrastał w głębokiej pobożności. Jak wynika z podań, nabrał zwyczaju wstawania w środku nocy, aby udawać się tajemnie z królewskiego pałacu do kościoła na modlitwę. W sytuacji gdy świątynia była zamknięta, całował jej próg i kładł się krzyżem przed wejściem. Codziennie z samego rana słuchał więcej niż jednej Mszy Świętej. Słynął także z umartwień, jedząc bardzo niewiele i często poszcząc.

Pomny, że „z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” (por. Mt 12, 36), w prywatnych relacjach z innymi ludźmi słynął z małomówności. Zabierał głos tylko wtedy, gdy rzeczywiście było to niezbędne, w przeciwnym razie milczał albo mówił niemal wyłącznie o Panu Bogu i Jego przykazaniach. Z prawdziwą miłością bliźniego upominał grzeszników. Radował się każdym, kto przy pomocy łaski Bożej szczerze się poprawiał. Wyjątkowo silnie stronił od pochlebców, zdecydowanie wystrzegając się okazji do wszelkiej pychy.

Warto podkreślić, że mimo tak ogromnych aktów osobistej pobożności królewicz Kazimierz nigdy nie odczuwał powołania do stanu duchownego. Nie planował stać się mnichem, kapłanem ani biskupem. Z głębi serca natomiast pragnął zostać prawdziwym, rzeczywiście godnym tego miana katolickim monarchą. Chciał być posłusznym Chrystusowi i Jego Kościołowi władcą, który dokona w przyszłości wielkich czynów na chwałę Bożą [7]. Ogromną gorliwość w sprawach wiary wykazał, kiedy to usilnie nalegał, aby Kazimierz IV Jagiellończyk nie dopuszczał do budowania przez innowierców ich miejsc kultu na terenie Polski i Litwy.

Święty Kazimierz po powrocie z Węgier poświęcał się zatem przede wszystkim przygotowaniom do objęcia w przyszłości polskiej i litewskiej korony. Dlatego stale przebywał przy ojcu, pobierając odeń nauki, a zarazem odciążając go od niektórych obowiązków monarszych. Nie tylko przyjmował na audiencjach poselstwa z obcych dworów, ale i sam udawał się w podróże w sprawach państwowych. W 1476 r. wespół z królem uczestniczył w zjeździe z udziałem wielkiego mistrza krzyżackiego w Malborku, zaś w 1478 r. w obradach sejmu w Piotrkowie. Rok później przeniósł się wraz ojcem na Litwę, z której powrócił sam w 1481 r., zostając z ramienia króla jego namiestnikiem w Koronie [8].

Okres sprawowania samodzielnie bezpośrednich rządów przez królewicza Kazimierza w Polsce trwał zaledwie około dwóch lat. Mimo bardzo młodego wieku zyskał sobie w tym czasie opinię wzoru cnót monarszych. Był także prawdziwie kochany przez swoich poddanych. Cechował się ogromną sprawiedliwością, uchodząc za szczególnego opiekuna ubogich i niedołężnych. Gdy tylko miał taką możliwość, osobiście poświęcał się pomocy chorym i nędzarzom, usługując im. Przyjmował oraz pocieszał swoich poddanych, udzielając im rad, a nawet osobiście interweniując u swego ojca tam, gdzie jego własny autorytet nie sięgał.

W swojej polityce gorliwie dbał o moralność chrześcijańską. Wojewoda Mikołaj Bażeński, niejako podsumowując czas osobistych rządów świętego w Koronie, wypowiedział się w następujący sposób: „Ten królewicz Kazimierz, nasz przyszły pan i dziedzic, to szczególnie dla nas łaskawy i przychylny książę, w którym pokładamy nadzieję, że te ziemie znowu dojdą do swego dobrobytu” [9].

W 1483 r. św. Kazimierz powrócił do Wilna, gdzie wkrótce poważnie zachorował. Coraz bardziej osłabiony stopniowo musiał zaprzestać zaangażowania w sprawy publiczne. Czując zbliżający się kres życia, przewidział datę własnego zgonu, ostatnie miesiące poświęcając na przygotowanie się do śmierci. Cierpliwie znosił cierpienia związane z chorobą. Opatrzony sakramentami, stale się modląc ułożonym w młodości hymnem na cześć Matki Najświętszej, oddał duszę Panu Bogu na zamku w Grodnie, przed wschodem słońca w dniu 4 marca 1484 r. Zmarł w wieku zaledwie niecałych 26 lat.

Wkrótce po śmierci Kazimierza sam Pan Bóg licznymi cudami dał świadectwo jego świętości. Podania wskazują m.in. na liczne uzdrowienia za jego wstawiennictwem osób ślepych i chromych. Niemniej największy cud, jaki przypisuje się królewiczowi, to przywrócenie do życia zmarłej córki pewnych bogatych mieszkańców Wilna o imieniu Urszula.

Jednak bodaj najbardziej znane interwencje świętego, które prawdopodobnie bezpośrednio przyczyniły się do jego kanonizacji, to dwa wydarzenia z początku XVI w., kiedy to Litwę najechał książę ruski Jan Bazylewicz. Wówczas to na skutek wstawiennictwa świętego dwukrotnie (w 1518 i 1519 r.) niewielkiej grupie wojsk polsko-litewskich udało się odeprzeć znacznie liczniejszą armię najeźdźców.

W obu przypadkach polskiemu rycerstwu miał ukazać się na niebie święty królewicz ubrany w śnieżnobiałą szatę. Po tych wydarzeniach król Zygmunt I Stary rozpoczął starania o kanonizację swojego zmarłego brata. Na skutek zbadania sprawy przez papieskiego nuncjusza Zachariasza – w Stolicy Apostolskiej podjęto decyzję o wpisaniu Kazimierza w poczet świętych. Wpierw postanowił tak Leon X w 1520 r.10, a następnie w 1602 r. akt swojego poprzednika potwierdził Klemens VIII, wyznaczając 4 marca jako datę uroczystości na jego cześć.

Po 122 latach od śmierci Kazimierza biskup wileński Benedykt Wojna zarządził otwarcie grobu świętego. Spisane z tej okazji świadectwo mówi o odnalezieniu ciała, które miało wydzielać „najprzyjemniejszą woń”, będąc w stanie absolutnie nienaruszonym. Grobowiec pozostawiono otwartym przez trzy doby, tak aby miejscowa ludność mogła oddać świętemu hołd na modlitwie. Jednocześnie trzech świadków zeznało, że „o północy tego samego dnia, w którym otworzono grób św. Kazimierza, widzieli z wielkim podziwieniem wielką i niezwykłą jasność z grobu Kazimierza świętego wychodzącą”.

Święty Kazimierz jest zaiste niezwykłym, ale niestety stosunkowo rzadko wspominanym przez nas patronem.

Nie należy on do tych licznych świętych, którzy dopiero na pewnym etapie swojego życia przeżyli cudowne nawrócenie. Od wczesnego dzieciństwa wyróżniał się bowiem głęboką pobożnością, stale, bez przerw wzrastając w świętości. Wzorcowo potrafił łączyć vita activa z vita contemplativa, prowadząc jednocześnie bardzo aktywne życie świeckie oraz głębokie życie modlitewne i kontemplacyjne.

Nie dane mu było objąć należnego po ojcu tronu, uchodził jednak mimo to za uosobienie chrześcijańskiego władcy. W swoim krótkim życiu połączył los żołnierza i dowódcy, sprawiedliwego panującego, osoby niezwykle bogobojnej oraz u schyłku swoich dni cierpiącej w zjednoczeniu z Chrystusem. Był uwielbiany przez polskich i litewskich poddanych. Tam, gdzie tylko miał na to wpływ, w prowadzonej przez siebie polityce dbał o sprawy wiary.

Nigdy nie złożył przysięgi koronacyjnej, a jednak swoim życiem wzorcowo wypełnił jej treść. Święty Kazimierz jest jednym z niewielu przedstawicieli polskich rodów królewskich, którzy zostali wyniesieni przez Kościół do chwały ołtarzy.

Najważniejsze fakty z życia św. Kazimierza przytoczono za pracą pt. Żywoty Świętych Patronów Polskich autorstwa ks. Piotra Pękalskiego, Kraków 1862.

Przypisy

  1. R. Garrigou-Lagrange OP, O różnych formach świętości, w: „Szkoła Chrystusowa: czasopismo poświęcone zagadnieniom życia wewnętrznego”, R. 7 (1936), t. 13, s. 241 (16); tinyurl.com/oRG-L1 [dostęp: 23.05.2024].
  2. Pius XI, encykilka Divini illius Magistri, 1929; tinyurl.com/PXI-DIM [dostęp: 23.05.2024].
  3. F. Koneczny, Święci w dziejach narodu polskiego, Michalineum, Kraków 1988, s. 41.
  4. Tamże, s. 242.
  5. P. Jasienica, Polska Jagiellonów, PIW, Warszawa 1983, s. 213.
  6. F. Koneczny, Święci…, s. 243–244.
  7. Tamże, s. 241.
  8. Tamże, s. 249–250.
  9. Tamże, s. 250.
  10. Inne źródła podają, że akt papieża Leona X był beatyfikacją, zaś dopiero Klemensa VIII – kanonizacją.

Sergiusz Muszyński
https://piusx.org.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Krąży nieuchronne widmo. Ukryty cel związków partnerskich.

Ustanowienie związków partnerskich, mających wyrwać nasz kraj z wieków ciemnych i wprowadzić w erę postępactwa, wydaje się tak blisko jak je...