W mym przypadku w czerwcu 2018 r. sędzia, który miał ogłosić wyrok w rejonówce w ogóle nie przyszedł na jego ogłoszenie (i nie usprawiedliwił swojej nieobecności w sądzie do dnia dzisiejszego) a tydzień wcześniej na kończącej rozprawie, nagadał do mnie głupot, … – że powinnam wygrać sprawę, narobił slodkich oczu i myślał, że trafił na ciężką frajerkę, czyli szukał głupszego od siebie samego!
Myślał idiot, iż mnie nabierze na swoje kłamliwe gadki, zjadliwy uśmieszek niczym u żmii przebrzydłej a ja oczywiście pojawiłam się w wyznaczonym terminie w sądzie … i to 15 min przed wyznaczonym czasem.
Gdy zorientowałam się, że mnie chciał zrobić w bambuko, poszłam do BOI (biuro obsługi interesanta), gdzie usłyszałam, iż właśnie przed chwilą ogłoszono wyrok w mojej sprawie (niby że wszystkimi formułkami i wraz z uzasadnieniem w rekordowe 4 min.- musiało by to być prawdziwe mistrzostwo świata w judykaturze wszelakiej) i szybko napisałam wniosek aby mi udostępnili nagranie z monitoringu, na którym widać o której godzinie weszłam do gmachu sądu.
Oczywiście po 1,5 miesiąca okazało się, iż ów wniosek w tajemniczy sposób zaginął niczym nagrania mężczyzny, który miał spowodować (?) pod Oświęcimiem wypadek samochodowy z udziałem ówczesnej premier Beaty Sz.
I za co sumitowano się i mnie przepraszano.
Nie dałam za wygraną i po kolei się odwoływałam do różnych instancji, ponieważ posiadałam także inne „twarde” dowody i w ubiegłym roku prokuratura po namyśle m.in. stwierdziła: że „nie przyjście sędziego na ogłoszenie mojego wyroku ….. było moim …….. subiektywnym odczuciem” (!)
Tak une bezszczelne w uzasadnieniu napisały !!!
Tak, nie przesłyszeliście się Państwo – ” było …. moim subiektywnym odczuciem.”
Oczywiście prócz lektur i naoglądaniu się filmów o tematyce science-fiction nigdy nie czytałam i nie oglądałam tak piramidalnych idiotyzmów.
Oczywiście prokuratura i wydział karny (tam ostatecznie „poszła” ww. sprawa) sprawę umorzyły.
I już nie kcem ale muszę dla zasady – i mój pełnomocnik napisał pozew do samego Strasburga z uwagi na art 6. EKPCz, bowiem „każdy polski obywatel ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą przy rozstrzyganiu o jego prawach i obowiązkach o charakterze cywilnym albo o (…)”.
Nie wiemy czy Strasburg zajmie się niniejszą sprawą, ponieważ une są bardzo grymašne ale jeżeli wniosek przejdzie to będzie to pierwszy tego typu wniosek z Polski. Na chwilę obecną moja sprawa jest kazusem ale jeżeli trafi przed oblicze europejskiego sądu to będzie jeszcze większym.
Ja i pełnomocnik sprawdzaliśmy w kompendium wiedzy odnośnie składania tego typu pozwów i żadnemu krajowi z UE to się nie przytrafiło – niestety oczywiście mnie, jako Półce – TAK.
Prócz tego w związku z inną sprawą (przeciwko ZUS), trafiłam na podszywającego się lek. biegłego sądowego M. Gruszeckiego i w związku z tym powstał artykuł na łamach Gazeta Wyborcza.pl (nie lubię tego tytułu prasowego ale nie miałam innego wyjścia) i TUTAJ także z uprzejmości P. Gajowego zamieszczony.
Reasumując, moje nieszczęścia i liczne „przygody z naszym wymiarem (nie)sprawiedliwości” zaczęły się od 2018 r., czyli trwają już siódmy rok – biblijny siódmy i „chudy” rok i może nastaną dla mnie także „tłuste” lata.
I oby tak się stało, ponieważ ja jestem już prawdziwym kłębkiem nerwów – na domiar wszystkiego nie z własnej woli lecz szkoda pisać – jakiś niepojętych, niekorzystnych, wręcz nieprawdopodobnych i nieprzewidzianych dla mnie zbiegów okoliczności.
Także nie pociesza mnie fakt, iż niektóre osoby pokrzywdzone przez ZUS mają już „pozakładanych” po pięć spraw w polskich sądach.
I to jest dopiero prawdziwe KURIOZUM tego chorego sądowego (nie) polskiego systemu !!!!!
P.s. Na szczęście nie chcą mnie wysłać do psychuszki.
tekst: BezCenzora