W pewnej, malowniczej gminie Hohenfels, położonej nieopodal Jeziora Bodeńskiego w kraju związkowym Bawaria w Niemczech tamtejsi mieszkańcy zmagają się z nietypowym problemem. Takim, który bardziej kojarzy się bardziej z filmem „Ptaki” Alfreda Hitchcocka, niż współczesną rzeczywistością.
Cóż pisałem już na portalu, że współcześni Europejczycy mają problemy z przysłowiowej d…, które nigdy nie leżały obok prawdziwych problemów. A poszło konkretnie o… bociany.
Bocian jaki jest każdy widzi
Poczciwe boćki w naszym kraju cieszą się szczególną estymą i są prawie zawsze mile widziane, chociaż tak naprawdę to jest z nich kawał drani. I to raczej takich, co są, jak polski chłop z przysłów i przyśpiewek – co żywemu nie przepuści. Tymczasem my traktujemy je, jako nieodłączny element polskiego krajobrazu z równie nieodłącznymi gniazdami na dachach, a o wiele częściej na słupach elektrycznych.
Kiedy boćki odlatują do ciepłych krajów to wiadomo, że kończy się jesień, a kiedy przylatują to mamy już wiosnę pełną gębą. W swojej podróży do odległej Afryki mają po drodze wiele przeszkód i niebezpieczeństw – na przykład porąbanych Maltańczyków, którzy uwielbiają strzelać do wszystkiego, co przelatuje nad ich wyspami. Kiedyś to robili dla urozmaicenia diety, a dzisiaj robią to dla zwykłej zabawy w zabijanie.
Gang dzikiego bociana…
Otóż region zasiedliły setki bocianów, które robią syf, kiłę i oborę . Dlatego miejscowe Helmuty skarżą się na hałas i nieczystości. Oczywiście, że owe ptaki są bardzo żarłoczne, ponieważ taka jest bociania natura. I takie jest odwieczne prawo przyrody. Tak więc owe biało-czarne gadziny mają zjadać wszystko, co napotkają na swojej drodze.
Co więcej owe gadziny mają wykazywać się „zaskakującą zdolność porozumiewania się ze sobą”. Cóż po to bocian klekoce, żeby inny bocian, czy pani bocianowa mogła go zrozumieć. Przecież właśnie o to chodzi, jakby ktoś nie wiedział. A komunikacja dźwiękowa ma służyć… komunikacji.
Zresztą również rzekomo chodzi o to, że na 450 obywateli gminy przypada 100 bocianów! A więc całkiem sporo. Prawie (a w zasadzie ponad) jedna piąta bociana na każdego mieszkańca. I to jest właściwy stosunek przyrody do populacji ludzkiej.
Co do niemieckiej miejscowości to setki bocianów „terroryzują” mieszkańców. Zjadają wszystko, co napotkają na drodze. Co więcej komunikują się ze sobą i to wcale nie po niemiecku.
W efekcie miejscowym Helmutom towarzyszy ciągła irytacja związana z życiem obok ptaków pod ścisłą ochroną. Jak podały niemieckie media, a konkretnie dziennik „Süddeutsche Zeitung”: „mieszkańcy narzekają na odchody i hałas, a także na to, że ptaki te zjadają niemal wszystko, co napotkają na swojej drodze.
Burmistrz Hohenfels, Florian Zindeler, informuje, że na każdych 450 obywateli przypada około stu bocianów. Zjawisko to, zdaniem władz, będzie narastać, a ptaki wykazują zdumiewającą zdolność komunikowania się, zwłaszcza gdy w pobliżu pojawia się potencjalne źródło pożywienia”.
Jeden bocian na każdego mieszkańca…
Kiedyś była piosenka, w której refren głosił, że pewnym miasteczku jeden szeryf wypadał, ale jeden szeryf na każdego mieszkańca. A ja wcale bym się nie obraził, żeby tak jeden bocian wypadał na jednego Helmuta i jedna Helgę. To byłyby właściwe proporcje. Teraz media piszą już nawet nie o jednym bocianie na 4,5 mieszkańca, a nawet, że w regionie przypada jeden bocian na 3 mieszkańców. Co spowodowało, że „lokalne władze zmuszone są szukać rozwiązania nietypowego współżycia”.
Dlatego wspomniany już Florian Zindeler ogłosił w mediach, że „podjąłem kroki, by zwrócić uwagę na problem, wysyłając list otwarty do rządu regionalnego i Bundestagu”.
Oczywiście w owym liście pan burmistrz podkreślił „potrzebę opracowania nowych wytycznych dotyczących postępowania z gatunkami chronionymi w sytuacjach, które stają się uciążliwe dla ludności”.
Zdzisław Markowski
https://prawy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz