Wczoraj byłem w Warszawie. Przy okazji załatwiania różnych spraw, udało mi się zobaczyć w Muzeum Narodowym wystawę dzieł Józefa Chełmońskiego.
Byłem i do tej pory jestem zachwycony! Szanowni Czytelnicy wiedzcie, że zobaczenie dzieł Chełmońskiego na tej wystawie, to patriotyczny obowiązek.
Miałem też ciekawe zdarzenie. Wchodząc na wystawę nie zdjąłem kurtki. Młoda bileterka zwróciła mi uwagę, że szatnia jest obowiązkowa. Chciałem być złośliwie błyskotliwy i spytałem czy wuzetka też jest obowiązkowa i czy przypadkiem nie biją się o złotą patelnię.
Ku memu zdziwieniu dziewczyna kompletnie nie złapała o co mi chodzi. Wracając z szatni powiedziałem jej, żeby oglądnęła film pod tytułem „Miś”. Odpowiedziała, że nie ogląda polskich filmów. Jak to, pracuje pani w Muzeum Narodowym i nie ogląda polskich filmów? – rzekłem. A co to ma ze sobą wspólnego? – odrzekła.
Może i nie ma – pomyślałem i się trochę zasmuciłem. Mój smutek szybko ustąpił zachwytowi, gdy zobaczyłem obrazy Chełmońskiego. Jednak wrócił po wyjściu z muzeum. A już na pewien czas zawładnęła mną melancholia, kiedy brat cioteczny zaprowadził mnie do sklepu, w którym pierwszy raz w życiu zobaczyłem wódkę (japońska whisky), co za butelkę kosztowała ponad pół miliona złotych. I ponoć są Polacy, co to to kupują. Swoją drogą ciekawym jak to to się pije.
Moje zasmucenie ma związek z pojęciem kodu kulturowego. Termin to szeroki i jak wszystkie terminy w humanistyce trudno go precyzyjnie zdefiniować. W każdym razie i dzieła Chełmońskiego, i cytaty z „Misia”, to część polskiego kodu kulturowego. Rozumienie i akceptowanie tych zależności, to kwestia świadomego bycia Polakiem. Pojemność i bogactwo zawartości tego kodu, to z kolei obraz siły i atrakcyjności polskości.
Jednak kod kulturowy to nie wszechocean. To bardziej morze, a pewnie są przypadki, że to tylko jezioro, czyli kod kulturowy ma wyraźne granice, w których jest rozumiany, przekształcany i wzbogacany. Nie wiem jakie mogą być granice kodu kulturowego. Jednak na mój ogląd używanie tego pojęcia ma największy sens odnośnie narodów.
Czytałem onegdaj książkę „Japoński kod kulturowy”. Po pierwsze dla autora oczywistym było, że takie coś istnieje, a po drugie jego rozważania dotyczyły tego, jak rozumieć i używać kod kulturowy do robienia interesów z Japończykami. I po trzecie, Japończycy mają bardzo wyraźnie określony kod kulturowy, który jest murem, przez który nie łatwo się przebić.
Jak na tle japońskiego wypada polski kod kulturowy? Jestem pewien, że on istnieje. Jednak nie jestem już pewien jaką zawartość i siłę reprezentuje. Na przykład po oglądnięciu wystawy Chełmońskiego lepiej rozumiem, co ten malarz wniósł i wnosi do polskiego kodu kulturowego. Choćby „Bociany” i „Babie lato”, to obrazy cały czas obecne w polskim obiegu kulturowym. Są ilustracją, inspiracją i odniesieniem dla różnych działań w sferze kultury i nie tylko.
Nie spytałem bileterki w Muzeum Narodowym, czym są dla niej obrazy Chełmońskiego i czy w ogóle widziała wystawę. To, że nie wiedziała czym jest film „Miś” w moim odbiorze bardzo ją zubaża. To tak jakby wyciąć drzewo w lesie za jaki trzeba uważać polski kod kulturowy.
Porównanie polskiego kodu kulturowego do lasu -w odróżnieniu do japońskiego muru – wydaje mi się trafne. Las jest łatwo dostępny. Można do niego wejść i zarówno różne gatunki drzew sadzić i pielęgnować, jak i prowadzić dewastację przez bezrozumną wycinkę. Czyżby młoda bileterka była ofiarą takiej wycinki?
Patrząc wkoło na to, co dzieje się w polskim życiu publicznym – w różnych sferach – odnoszę wrażenie, że nasz kod kulturowy ubożeje. Więcej w nim wycinki niż wartościowych nasadzeń. Coraz więcej gatunków inwazyjnych, które niszczą te rodzime.
Kończę i wracam do katalogu wystawy Chełmońskiego za dwieście złotych z różnymi myślami o japońskiej whisky za ponad pół miliona. Oj, jebnę sobie koniaczka – francuskiego! I mówię to jak Zenon Dyrman; moja żona – Zofia! Niestety doli za choinki nie będzie. Czy ktoś jeszcze rozumie co koniaczek, co żona Zofia?
A Państwo dostrzegacie czym jest polski kod kulturowy?
Andrzej Szlęzak
za: FB
https://konserwatyzm.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz