Niemcy od setek lat wywołują silne emocje wśród Polaków ze względu na zaszłości historyczne, politykę, siłę gospodarczą. W państwie niemieckim są pewne elementy, które bez wątpienia powinny być wzorem dla Polaków.
Nasz zachodni sąsiad ma dobrą ordynacje wyborczą i prawo wyborcze, które jest korzystne zarówno dla społeczeństwa niemieckiego, jak i partii wielowektorowych.
Szybkie rozliczenia
Co pięć lat w Polsce odbywają się wybory samorządowe. Wybieramy radnych gmin, radnych powiatowych, radnych sejmików wojewódzkich (w Warszawie dochodzą też wybory do rad dzielnic), a także przedstawicieli władzy wykonawczej w gminach (wójtowie, prezydenci, burmistrzowie).
O ile wybór prezydenta i radnych miast wzbudza zainteresowanie społeczne, to wybory do sejmików wojewódzkich nikogo nie obchodzą i osoby średnio wyrobione politycznie nie mają bladego pojęcia o co chodzi w tych wyborach.
Ja osobiście interesuję się ponadprzeciętnie polityką, a z osób, które zasiadają w sejmiku wojewódzkim kojarzę jedynie byłych prezydentów miast i byłych posłów.
W Niemczech wybory do Landtagów odbywają się niesynchroniczne (w landach wybory odbywają się w różnych terminach). Dzięki temu kampania wyborcza trwa cały czas i politycy, zarówno na szczeblu lokalnym, jak i centralnym, muszą się pilnować, bo kara za nierealizowanie obietnic wyborczych może ich dotknąć w każdej chwili (mimo różnic między landami, wybory w nich zawsze stanowią odwzorowanie nastrojów społecznych).
W Polsce nikt po kilku miesiącach nie pamięta o różnych aferach, a w Niemczech do rozliczeń poprzez kartkę wyborczą może dojść bardzo szybko.
W Polsce 460 posłów wybieranych jest w 41 okręgach wyborczych. W Niemczech występuje ordynacja mieszana. W proporcjonalnej części wyborów jest 16 okręgów wyborczych (każdy land tworzy okręg wyborczy). Duże okręgi wyborcze powodują, że większe szanse na mandaty mają ugrupowania wielowektorowe. W Polsce w małych okręgach wyborczych, jak np. okręg częstochowski, rzeczywisty próg wyborczy wynosi 16-19%.
Chorwacka niezależność
Chorwacja jest bardzo bliskim sojusznikiem Niemiec. Niemiecka polityka od wielu lat bardziej lub mniej podporządkowana jest polityce Anglosasów. Mimo wszystko, nawet w stosunkach wobec Federacji Rosyjskiej czy Chińskiej Republiki Ludowej politycy niemieccy potrafią prowadzić politykę uwzględniająca interesy Niemiec, a nie tylko Anglosasów.
Podobnie jest w Chorwacji, w której Anglosasi maja duże wpływy, jednak chorwacka scena polityczna zawsze była zorientowana na Niemcy.
Była prezydent Chorwacji Kolinda Grabar-Kitarović wywodząca się z centroprawicowej Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (w latach 1990., za czasów prezydenta Franjo Tuđmana można było uznać to ugrupowanie za postustaszowskie) potrafiła jeździć na szczyty Trójmorza, a zarazem robić interesy z Federacją Rosyjską, które były korzystne dla państwa chorwackiego.
W Chorwacji prezydentem jest Zoran Milanović z Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji. Milanović to prawdziwy oryginał polityczny, bowiem jest chyba jedynym w Europie socjalliberalnym wielowektorowcem. Milanović wypowiada słuszne słowa o niewolnikach Ameryki (w odniesieniu do europejskich polityków). Mówił również, że Kosowo to Serbia.
Rządzącej centroprawicy w Chorwacji mimo wszystko jest daleko do nadwiślańskich i nadbałtyckich podżegaczy wojennych w interesie Anglosasów.
Ordynacja różnorodności
Chorwacja ma całkiem niezłą ordynację wyborczą. Chorwacki parlament liczy 151 członków. 140 mandatów wybieranych jest w 10 okręgach wyborczych (próg wyborczy wynosi 5% w okręgu, nie w skali całego kraju – co daje szansę na mandaty dla mniejszych komitetów). 3 mandaty są przewidziane dla Chorwatów mieszkających za granicą (centroprawica bierze wszystko, w każdych wyborach zdobywając ponad 80% ich głosów; Chorwaci z Bośni i Hercegowiny popierają chadeków, a postustaszowska diaspora w Ameryce Południowej i w Ameryce Północnej także głosuje na nich).
3 mandaty są przewidziane dla mniejszości serbskiej. 1 mandat przewidziany jest dla mniejszości węgierskiej, 1 dla Czechów i Słowaków. Także 1 mandat zagwarantowany ma mniejszość włoska.
O ostatnie 2 mandaty toczy się zacięta walka, bowiem 1 mandat jest przewidziany dla mniejszości skupiających narody tworzące republiki tytularne w Jugosławii – Bośniacy, Czarnogórcy, Macedończycy, Słoweńcy (plus Albańczycy), o ostatni mandat walczą inne mniejszości zarejestrowane w Chorwacji (Polacy także mają prawo walki o ten mandat).
Nadwiślańscy politycy są w niekończącej się ekstazie wobec wspaniałych w ich mniemaniu stosunków litewsko-polskich. Jednak na Litwie Polacy nie mają zapewnionego żadnego mandatu, a Serbowie w Chorwacji maja zapewnione mandaty, mimo, że jest ich znacznie mniej niż Polaków na Litwie, a do tego przecież Chorwaci i Serbowie niecałe 30 lat temu toczyli ze sobą krwawą wojnę.
Jak widzimy, zarówno w Niemczech, jak i w Chorwacji (bliski sojusznik Niemiec), prawo wyborcze jest skonstruowane tak, że partie wielowektorowe mają znacznie większe szanse na zaistnienie. Dodatkowo wybory regionalne w Niemczech powodują, że politycy cały czas muszą się pilnować, bo wyborcy mogą ich bardzo szybko rozliczyć.
Kamil Waćkowski
https://myslpolska.info
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz