czwartek, 21 listopada 2024

Przymilamy się



Zwycięstwo Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich spotkało się w Polsce z mieszanymi uczuciami. 

W środowiskach zbliżonych do PiS i Konfederacji wywołało nastrój radosnego oczekiwania, podczas gdy Judenrat „Gazety Wyborczej” pogrążył się w nieutulonym żalu, podobnie jak Volksdeutsche Partei oraz lewice obydwu obrządków.

Z tego schematu wyłamuje się tylko Polskie Stronnictwo Ludowe, oświadczając, chyba trochę na wyrost, jakoby miało znakomite stosunki z obydwoma stronnictwami amerykańskimi. To nie musi być prawda; raczej rodzaj oferty prezentującej sławną stuprocentową, a w patriotycznych porywach nawet jeszcze większą zdolność koalicyjną PSL.

Czy jednak Partia Republikańska zechce wejść w koalicję z PSL-em w sytuacji, gdy po wyborach prezydent-elekt Donald Trump przejmie państwo i bez tego całkowicie sterowne, jako że Republikanie kontrolują zarówno Senat, jak i Izbę Reprezentantów Kongresu?

Podobnie nastrój radosnego oczekiwania nie jest do końca uzasadniony. Zwycięstwo Donalda Trumpa wprawdzie stwarza nadzieję, że Stany Zjednoczone nie będą eksportowały do swoich wasali komunistycznej rewolucji – co w przypadku zwycięstwa Kamali Harris byłoby chyba nieuchronne – ale przecież nie będzie on prezydentem Polski i w swoim postępowaniu nie będzie kierował się polskim interesem państwowym, tylko amerykańskim.

Tymczasem Umiłowani Przywódcy, nawet ze środowisk uradowanych zwycięstwem Donalda Trumpa chyba nie potrafią skoordynować polskich interesów z amerykańskimi, więc zwycięstwo Donalda Trumpa może nie przynieść Polsce niczego specjalnego. Wprawdzie prezydent Duda zamierzał odwiedzić amerykańskiego prezydenta-elekta prawie natychmiast po wyborze, ale wyjazd póki co się odwleka, bo panowie ministrowie Mastalerek i Kolarski dopiero tę wizytę w Ameryce przygotowują.

Ciekawe, czy w następstwie tych przygotowań pan prezydent Duda odważy się z własnej inicjatywy wysondować amerykańskiego prezydenta-elekta, czy podtrzyma on pozwolenie udzielone w marcu ub. roku Niemcom na urządzanie Europy po swojemu, czy też – wzorem precedensu dokonanego przez Donalda Tuska ze swoją kontrasygnatą – je uchyli – no i czy, wykorzystując kontrolę Republikanów nad Senatem i Izbą Reprezentantów, doprowadzi do uchylenia ustawy nr 447?

Obydwie sprawy wydają się dla Polski bardzo ważne, bo od pierwszej zależy, czy będziemy musieli pogodzić się ze statusem Generalnej Guberni, a od drugiej – czy Generalna Gubernia znajdzie się pod żydowskim zarządem powierniczym.

Ale możliwe jest, że pan prezydent Duda będzie molestował Donalda Trumpa w sprawie Ukrainy – bo czasami można odnieść wrażenie, że czuje się bardziej odpowiedzialny za Ukrainę, niż za Polskę.

Znacznie gorzej pod tym względem wygląda sytuacja obywatela Tuska Donalda. Właśnie jakaś Schwein przypomniała, jak to obywatel Tusk Donald oskarżał Donalda Trumpa, jakoby był agentem Putina. Pojawiły się w związku z tym fałszywe pogłoski, że „zabieg medyczny”, jakiemu niedawno poddał się premier Tusk, polegał na wyparzeniu języka.

Toteż nie pojawił się on na obchodach Święta Niepodległości, bo po tym zabiegu musi dojść do siebie. Wprawdzie Książę-Małżonek na obchodach się pojawił, ale bez Małżonki, która przed wyborami rozdokazywała się do tego stopnia, że porównała Donalda Trumpa do Hitlera. W tej sytuacji chyba lepiej i dla niej i dla Księcia-Małżonka, by nasza Jabłoneczka na jakiś czas zniknęła z linii strzału, żeby nie komplikować mu sytuacji w związku z nadchodzącymi w Volksdeutsche Partei prawyborami kandydatów do prezydentury.

Walka ma się rozegrać między Księciem-Małżonkiem a prezydentem Warszawy Rafałem Trzaskowskim, którego z powodu predylekcji do sodomczyków złośliwcy nazywają „Rafalalą”. Z kolei obóz „dobrej zmiany” czeka na decyzję Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego – czy namaści on na kandydata pana profesora Przemysława Czarnka, czy jakiegoś wysokiego przystojniaka?

Pewne zamieszanie wprowadziło retoryczne pytanie pani Beaty Szydło, czy prezydentem Polski może być kobieta. Co prawda było to jeszcze przed ogłoszeniem wyniku wyborów w Ameryce., ale skoro tam kobiecie się nie udało, to jakże ma się jej udać w Polsce?

Inna sprawa, że jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści, a warto pamiętać, że pani Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy Departamencie Stanu USA, więc gdyby tak Departament się uparł, to kto wie? Wprawdzie powiadają, że pan Rafał Trzaskowski ma znakomite korzenie, a z kolei Książę-Małżonek jest małżonkiem Jabłoneczki, co to ostatnio się rozdokazywała – ale Departament może kierować się własnymi preferencjami, więc ostatnie słowo jeszcze nie padło.

Tymczasem 11 listopada rozpoczęły się obchody Święta Niepodległości, poprzedzone kolejną miesięcznicą smoleńską. Jak zwykle towarzyszyła jej kontrdemonstracja miłośników smoleńskiej prawdy, którzy tym razem nawet okleili stojący na Placu Piłsudskiego pomnik schodów do nieba kartkami z nadrukiem „Pomnik do rozbiórki”.

Podobno Komenda Garnizonu Warszawskiego, która opiekuje się całym placem oświadczyła, że „nie ma nic przeciwko temu”. Tak w każdym razie poinformował pracownika telewizji Republika policjant, który jednocześnie zarzucił mu, że zrywając wspomniane kartki, dopuścił się karygodnego wykroczenia w postaci zniszczenia cudzego mienia.

Jak widzimy, kiedy sytuacja tego wymaga, policja wykonując zadania stawiane przez „demokrację walczącą”, chroni własność prywatną aż do przesady. Nie dotyczy to oczywiście kierowców, którym policja konfiskuje samochody. Jużci, jeśli jednego z drugim kierowcę stać na samochód, to znaczy – że ma forsę – a skoro ma forsę, to co to komu szkodzi, jak mu się ją odbierze?

Akurat służba zdrowia pod rządami pani Izabeli Leszczyny właśnie doznaje zapaści, podobnie jak pozostałe dziedziny sektora publicznego, więc każdy grosz rządowi się przyda tym bardziej, że „demokraci walczący” nie wojują o demokrację za darmo.

Ale z okazji Święta Niepodległości musiał paść rozkaz, żebyśmy się wzajemnie miłowali, to znaczy – żebyśmy się łączyli, a nie dzielili. Przypomina to fragment „Dziadów”, a konkretnie – scenę balu u Senatora Nowosilcowa: „Patrz, dzisiaj on pazury schował i będzie się przymilał”.

Toteż nie tylko „demokraci walczący”, ale i pan prezydent Duda się przymilił stwierdzając w swym okolicznościowym przemówieniu, że pomysł, iż Europa sama się obroni, jest „mrzonką”. Miejmy nadzieję, że ktoś te słowa powtórzy amerykańskiemu prezydentowi-elektowi, dzięki czemu pan prezydent Duda uciuła sobie jeszcze jeden listek do wieńca sławy.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...