piątek, 28 lutego 2025

Ze wsi zatęchłej



„Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna” – napisał Stanisław Wyspiański w „Weselu”, wkładając w dodatku tę deklarację programową w usta Dziennikarza.

Najwyraźniej proroctwa musiały go wspierać, bo – co prawda z ponad stuletnim opóźnieniem – ale właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w naszym nieszczęśliwym kraju teraz.

Oto kiedy Donald Trump rozpętał wojnę – na razie celną – z Kanadą, Meksykiem i Chinami, a do Panamy wysłał sekretarza stanu, żeby przekonał tamtejszego prezydenta, by nie wierzgał przeciwko ościeniowi, vaginet obywatela Tuska Donalda zaordynował naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu znieczulającą operę mydlaną ze znienawidzonym Zbigniewem Ziobrą w roli głównej.

Libretto jest następujące: Sejmowa komisja Wielce Czcigodnej Sroki Magdaleny, kosztująca polskiego podatnika 200 tysięcy złotych miesięcznie (nie licząc kosztów dodatkowych, spowodowanych nakazanymi przez nią operacjami) powołana pod pretekstem „wyjaśnienia” sprawy zakupu i wykorzystania izraelskiego „Pegasusa”, rozkazała policji doprowadzenie przed swoje oblicze znienawidzonego Zbigniewa Ziobry.

Policja szlajała się to tu, to tam, ale nikogo nie znalazła. Tymczasem okazało się, że znienawidzony Zbigniew Ziobro, jakby nigdy nic, udziela wywiadu telewizji „Republika”, mającej siedzibę w tzw. błękitnym wieżowcu, stojącym na miejscu dawnej synagogi, którą po stłumieniu powstania w getcie wysadził w powietrze Jurgen Stroop, a w którym obecnie ma siedzibę m.in. Gmina Żydowska w Warszawie.

Podaję te szczegóły, nie tylko dlatego, że przed rozpoczęciem budowy tego wieżowca, rabini musieli odczyniać jakieś uroki, ale i ze względu na to, że nie pozostają one bez wpływu na przebieg akcji opery.

Otóż gdy drogą operacyjną policja ustaliła, gdzie aktualnie jest znienawidzony Zbigniew Ziobro, natychmiast wysłała tam kompanię policjantów w radiowozach, żeby poszukiwanego osobnika pojmali i dostarczyli Wielce Czcigodnej Sroce Magdalenie na pożarcie. Atoli stróże prawa z tej gorliwości zapomnieli wziąć ze sobą nakazu przeszukania, co wykorzystał mężny pan red. Tomasz Sakiewicz, zatrzaskując stalową zaporę u wejścia do siedziby TV Republika.

Zdjęcie ma charakter ilustracyjno-poglądowy i nie ma nic wspólnego z niczym

Wprawdzie jeden strzał z policyjnego granatnika otworzyłby przejście, ale policjanci nie w ciemię bici: najwyraźniej skądś wiedzieli, że takich metod w tym świętym miejscu używać im nie wolno. Co innego wtargnąć do Pałacu Prezydenckiego, by pojmać tam panów Kamińskiego i Wąsika w momencie, gdy pan prezydent Duda zabawiał się w Belwederze z panią Swietłaną Cichanouską w mocarstwowość. To wolno, to się godzi – ale przecież nie tutaj!

Toteż policjanci pokornie czekali, aż Zbigniew Ziobro udzieli na pytania pana red. Rachonia odpowiedzi pełnych treści. Wreszcie on sam „oddał się” – jak powiadają – policjantom, a oni co koń wyskoczy pojechali z nim do Sejmu. Tam komisja „obradowała” – a w każdym razie takiego wyjaśnienia udzieliła znienawidzonemu Zbigniewowi Ziobrze Straż Marszałkowska, która pod tym pretekstem przetrzymała go jakiś czas przy wejściu – aż się okazało, że komisja „zakończyła obrady”.

Jak było naprawdę – wychlapał członek komisji, Wielce Czcigodny Wipler Przemysław. Powiedział on, że na wieść o przybyciu Zbigniewa Ziobry do Sejmu, członków komisji ogarnął nerwowy pośpiech, żeby natychmiast przegłosować wniosek o umieszczenie znienawidzonego Zbigniewa Ziobry na 30 dni w areszcie wydobywczym, nawiasem mówiąc – jego osobistym wynalazku.

Ponieważ niektórzy członkowie komisji nie od razu skapowali, o co chodzi, Wiece Czcigodna Joanna Kluzik-Rostkowska musiała ich tarmosić, żeby przywrócić im świadomość – i w ten sposób komisja swój wniosek przegłosowała – po czym pocwałowała na konferencję prasową, by pochwalić się, że „powaga państwa” została uratowana. Ale Zbigniew Ziobro też zwołał konferencję prasową i powiedział, że to on wygrał, bo jednak przesłuchanie się nie odbyło.

Teraz na scenę występują jurysprydensi, nie tylko najtęższe głowy, jak np. pan prof. Zoll, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, czy sędzia niezawisłego Sądu Najwyższego – i próbują tę sytuację jakoś zdefiniować w wyśpiewywanych ariach – a wtórują im w niezależnych mediach jurysprudensi drobniejszego płazu.

Problem jest następujący: oto Trybunał Konstytucyjny orzekł, że ta cała komisja jest nielegalna – i na takim nieubłaganym stanowisku stoi Zbigniew Ziobro. Ale z drugiej strony obywatel Tusk Donald, podobnie, jak jego vaginet, tego całego Trybunału Konstytucyjnego „nie uznaje” i nie publikuje jego orzeczeń.

W związku z tym niektórzy jurysprudensi uważają te orzeczenia za „nieważne” – ale inni – przeciwnie – że ważne. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak w kolejnych aktach opery wszyscy oni zaczną okładać się po głowach kodeksami, chłostać i podduszać łańcuchami – ale libretto jeszcze nie zostało napisane.

Jednak i bez tego napięcie rośnie, bo komisja Wielce Czcigodnej Sroki Magdaleny, rozzuchwalona mniemanym sukcesem, postanowiła wezwać przed swoje oblicze pana Bogdana Święczkowskiego, piastującego obecnie stanowisko prezesa wspomnianego Trybunału Konstytucyjnego. Pan prezes Święczkowski już teraz zapowiedział, że przed obliczem „nielegalnej” komisji stanąć nie zamierza, toteż nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania, lepiej…” – no mniejsza z tym), że trzeba go będzie sprowadzić tam ciupasem, przy pomocy policji.

Ale o ile znienawidzony Zbigniew Ziobro, zwłaszcza po chorobie, jest tylko cieniem siebie samego, o tyle pan prezes Święczkowski ma gabaryty tak potężne, ze kompania policji, nawet z granatnikami, chyba nie wystarczy i trzeba będzie skierować na niego cały batalion.

Wyobrażam sobie, jak ta wiadomość uraduje złodziei, czy nożowników, bo w warszawskim garnizonie brakuje prawie 2,5 tys. policjantów – więc do pilnowania interesu trzeba będzie zaangażować ORMO-wców, zwanych teraz „aktywistami”. Sęk jednak w tym, że prezydent Trump obciął finansowanie rozmaitym filutom z „organizacji pozarządowych”, więc również „aktywiści”, do spółki z męczennikami praworządności, całą swoją aktywność wyładowują w lamentach z powodu utraty amerykańskich alimentów i apelach o „wsparcie”.

Taka na przykład „Krytyka Polityczna” futrowana przez Sorosa, wspierała „Ostatnie pokolenie”, a dzisiaj apeluje do obywateli żeby ją samą „wspierali” Sic transit gloria…”

Podczas gdy na naszej „wsi” która ani „zaciszna”, ani „spokojna” przecież nie jest, zabawiamy się operami mydlanymi, a zadowolony ze swego rozumu Książę-Małżonek poucza Donalda Trumpa, jak powinno się robić interesy, przemija powoli dotychczasowa postać świata.

Warto przy tym przypomnieć, że zwłaszcza w Europie, po wysadzeniu w powietrze przez prezydenta Obamę „porządku lizbońskiego” ustanowionego na szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku, obecnie nie ma żadnego porządku politycznego.

Można się spodziewać, że kiedy już prezydent Trump i prezydent Putin dogadają się co do sposobu zakończenia wojny na Ukrainie, to dotychczasowe karty zostaną przetasowane i nastąpi nowe rozdanie. Co wtedy dostanie nasz nieszczęśliwy kraj?

[Nie będziemy chyba w wielkim błędzie, jeśli oświadczymy po namyśle, iż nasz kraj dostanie znów po dupie, albowiem ta część ciała jest najbardziej charakterystyczna dla naszego dzielnego Narodu. – admin]

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lekcja historii

Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord, znany jako Talleyrand – francuski mąż stanu, polityk i dyplomata, minister spraw zagranicznych Franc...