zawada
„Mówiono i pisano, że zagraża nam bezpośrednie niebezpieczeństwo ataku militarnego ze strony Federacji Rosyjskiej. Podawano też casus belli – oto Putin, niczym nowy Stalin chce odbudować sowieckie imperium w swoich dawnych granicach, odzyskać utracone ziemie – Ukrainę, państwa bałtyckie i Polskę …”
Jak to „odzyskać”? Przecież PRL nie była republiką w granicach ZSRR. Najwidoczniej wujaszek Joe nie był tym zainteresowany, bo gdyby był, mógłby to sobie bez trudu w Jałcie załatwić. Wtedy przecież czuł się pewnie i miał w rękach atuty. Anglosasom byłoby zaś nawet wygodnie mieć swoich ludzi w granicach późniejszego Wroga. Tamci Polacy – równie wyrywni jak dzisiejsi hajdamacy – odznaczali się przy tym psią wiernością, posłuszeństwem i doświadczeniem w konspiracji. Rosja z kolei miała przykre doświadczenia z Polakami i chyba tylko jakiś Jelcyn w stanie ciężkiego upojenia mógłby się pokusić o podbój naszego Kraju. Putin wydaje się na to zbyt trzeźwy. No i jest jeszcze kasa, której wszystkim dzisiaj brakuje. Taki podbój zaś to jednak duży wydatek a tu korzyść wątpliwa. Przecież wszystko, co u nas miało jakąś wartość albo zniszczono, albo wywieziono. Na co więc mieliby się ci Ruscy połakomić – na „kamieni kupę” czy na „państwo z tektury” ? Narrację o rzekomym rosyjskim zagrożeniu zaserwowało Polakom to samo środowisko, które jeszcze niedawno tłumaczyło Im, że Polska to brzydka, biedna, stara panna, która musi się bardzo starać, żeby ją w ogóle ktoś zechciał. Teraz zaś nie tylko znalazł się nagle amator na leciwą i niebogatą brzydulę, ale jeszcze chciałby zniewolić. Nie tylko kamieni ale i śmiechu kupa …