Na całe środowisko warszawskich alfonsów i przedstawicielek najstarszego zawodu świata padł blady strach… Nie tylko zresztą warszawskich.
Okazuje się, że właśnie sutenerzy i dziwki mogą być tą „grupą zawodową”, która najbardziej straci na odsunięciu PIS od władzy. A wszystko przez to, że zapewne wkrótce wyrośnie im bardzo groźna konkurencja.
Była żona Mariusza A. Kamińskiego uchyliła niegdyś rąbka tajemnicy na temat niezwykłej rozwiązłości i słabości do płatnych uciech cielesnych polityków PIS. Powiedziała bodaj: „To się w głowie nie mieści, co się tam wyrabia”… Chodziło jej o rozpustę i zdrady małżeńskie tych samych PIS-dzielców (i PIS-dówek), którzy na co dzień manifestują swoją religijność i czystość, pozują często na świętszych od papieża i mają gęby pełne haseł o wartościach rodzinnych lub tradycyjnych.
Jeśli ktoś myśli, że b. senator PIS Bonkowski, b. prominentny polityk PIS Pięta lub b. poseł PIS Zbonikowski, którzy dobierali sobie kochanki spośród działaczek partyjnej młodzieżówki, byli jakimiś niechlubnymi wyjątkami, to się myśli. Zbyt wiele krąży plotek o korzystaniu z usług „panienek” i pozamałżeńskich związkach czołowych polityków PIS (m.in. Cepa, Sasina, „główki prącia Prezesa”, Brudzińskiego, Zielińskiego, Kuchcińskiego), by uznać je wszystkie za fejki.
W szeregach prawicy nie brakuje także kobiet-„cichodajek”. Chorosińska, Pawłowicz (dawno temu), Baluch albo Pawłowska (ta z Ordo Iuris, amatorka seksu na biurku) to też nie są żadne wyjątki. I właśnie o dwóch takich „damach prawicy” jest ten post. I o tym, jak bardzo, wskutek utraty władzy przez PIS, pogorszy się ich poziom życia.
Jako jedna z pierwszych „na ulicę” zapewne trafi (a może raczej na nią powróci) Katarzyna Gójska (niegdyś Gójska-Hejke), były „materac” PIS-owskiego szefa IPN Kurtyki, potem „agenta Tomka” i kilku innych jurnych prawicowych byczków, a obecnie żona Michała Rachonia.
Powód? Oczywiście względy finansowe. Gójska właśnie straciła fuchę w Polskim Radiu, z którym związana była od 2017 r. Wprawdzie nadal jest gwiazdą TV Republika, wiceszefową „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” i „szychą” w kilku prawicowych spółkach medialnych, ale one wszystkie mają jeden wspólny mianownik – są własnością Tomasza Sakiewicza.
A Sakiewicz zawsze, nawet w czasach, gdy do jego spółek i mediów płynęła rzeka pieniędzy z budżetu państwa, słynął z tego, że ma węża w kieszeni. I jeśli chodzi o finanse to nie rozpieszcza zbytnio swoich pracowników.
I teraz zapewne sytuacja jeszcze się pogorszy. Skończyły się milionowe rządowe dotacje, a to one (głównie w postaci wykupu reklam) stanowiły fundament dochodów „imperium medialnego” Sakiewicza.
Choć np. TV Republika notuje ostatnio rekordowe wzrosty oglądalności, to bardzo liczna widownia nie przekłada się wcale bezpośrednio na wzrost dochodów. Ona przekłada się tylko na napływ reklamodawców i to oni zasilają milionami budżety mediów.
Tyle że w przypadku sztandarowej TV Republika widzimy w ostatnich dniach proces zupełnie odwrotny. Widownia znacznie wzrosła, ale reklamodawcy uciekają gdzie pieprz rośnie. Wszystko dzięki skurw*synom i socjopatom w rodzaju Pietrzaka lub Króla. Efekt jest taki, że czołowe gwiazdy stacji co chwilę muszą powtarzać apele o dokonywanie „dobrowolnych wpłat” na konto Sakiewicza. A na dobrowolnych wpłatach stacja może jechać przez 2-3 miesiące, ale nie wieczność.
I właśnie te czołowe gwiazdy TV Republika są kolejnym źródłem zmartwień Sakiewicza. Niebywały wzrost oglądalności stacji to z pewnością zasługa zniknięcia konkurencyjnej „kurwizji” i „kurwizji Info” oraz przejęcia jej największych gwiazd: Holeckiej, Rachonia lub Adamczyka. Osierocona i nadal wierna widownia „kurwizji Info” podążyła za swoimi idolami…
Ale skoro na reklamodawcach nie zrobiło to wrażenia i uciekają nadal, to pieniędzy z Holeckiej i Rachonia nie ma żadnych. Są natomiast bardzo wyśrubowane żądania płacowe tych gwiazd. Rozpieszczani latami na Woronicza i przyzwyczajeni do niezwykle korzystnych kontraktów nie zadowolą się byle czym.
Nie chodzi tylko o forsę, ale także inne „luksusy”: korzystny czas pracy, osobne garderoby, indywidualne wizażystki, wyjazdy zagraniczne itd. Oni też przez 2-3 miesiące mogą udawać filantropów i pracować za jakieś ochłapy oraz dobre słowo. Ale ta cierpliwość i filantropia szybko się skończą. I wtedy, by zaspokoić ich żądania, trzeba będzie na czymś zacząć mocno oszczędzać. A Sakiewicz może oszczędzać tylko płacach innych pracowników.
Wracam do Gójskiej. Prawdziwym ciosem dla niej jest nie tyle to, że straciła fuchę w PR (ok. 80 tys. zł rocznie), ile to, że jednocześnie wszystkie fuchy w „kurwizji” i PR stracił jej mężulek Rachoń. A to już strata ok. 600-800 tys. zł rocznie! I zatrudnienie go teraz w TV Republika w żaden sposób tej gigantycznej dziury w ich budżecie domowym nie załata.
Sakiewicz płaci Rachoniowi i Gójskiej ze swoich pieniędzy, a szefowie „kurwizji” i PR płacili im z pieniędzy publicznych. W te zawsze wydaje się łatwiej i najhojniej.
Ten boom w oglądalności TV Republika nie będzie trwać wiecznie. Medioznawcy są zgodni, że to kwestia kilku miesięcy i ich widownia, tak jak teraz gwałtownie wzrosła, tak wprawdzie mniej gwałtownie, ale zacznie spadać.
Ktoś porównał poziom techniczny, merytoryczny i programowy TV Republika do poziomu zakładowego radiowęzła. I jest w tym sporo prawdy. Żadna stacja telewizyjna nie utrzyma się tylko dzięki nadawaniu programów informacyjnych i politycznych. A cała pozostała ich oferta programowa (m.in. publicystyka, seriale, rozrywka, teleturnieje) jest na poziomie dna. I Sakiewicz nie ma skąd wziąć pieniędzy oraz wykwalifikowanej kadry, by to zmienić.
Jak długo ci widzowie, którzy z „kurwizji Info” przerzucili się na TV Republika wytrzymają codzienne oglądanie mord wyłącznie Suskiego, Cepa, Kownackiego, Fogla-Mogla lub Błaszczaka? A przecież żaden szanujący się polityk do tej stacji nie pójdzie.
Zaczął się czarny okres dla wszystkich PIS-owskich „dziennikarzy”, nie tylko telewizyjnych. Czyszczenie PR z PIS-dzielców trwa od tygodnia, wkrótce przyjdzie pora na Polska Press. Setki prawicowych hien stracą pracę z dnia na dzień. I tych hien w żadnych innych mediach nikt nie będzie chciał zatrudnić. Będą więc rywalizować między sobą o te kilkanaście (kilkadziesiąt?) etatów u Sakiewicza i braci Karnowskich. A jak jest ostra rywalizacja, to cena usług spada na łeb, na szyję.
Dla PIS-dzielców, którzy nie mają zbyt wygórowanych oczekiwań płacowych, to może nie będzie szok. Ale dla przywykłych do luksusów kanalii takich, jak Gójska, Rachoń, Pereira lub Holecka, to będzie ciężki cios. A jeśli jeszcze zbliżające się wybory samorządowe zakończą się klęską PIS (a tak właśnie będzie), to ich sytuacja jeszcze się pogorszy. Z topniejącego grona reklamodawców odpadną dodatkowo spółki miejskie i komunalne.
Gdzie, jak nie na ulicy lub w burdelu może zatem Gójska szukać dodatkowych źródeł zarobku? Kurwienie się to jedyna rzecz, na której się jako tako zna, więc byłby to niejako naturalny wybór…
Ale choć jest w tej dziedzinie specjalistką, to i jej nie będzie łatwo na rynku płatnych usług seksualnych. Bo konkurencja ze strony innych prawicowych tych rzekomych „niepokalanych”, które, by mieć za co zaspokajać swoje wyśrubowane potrzeby egzystencjonalne, zdecydują się hmmm… nieco pokalać, będzie zapewne spora.
Kto wie, czy nie pójdzie tą drogą także Patrycja Kotecka, żona naszego kochanego Zbyszka Ziobry. Dla niej to też byłby raczej come back, a nie żaden debiut w tej profesji. Niegdyś połowę jej znajomych stanowili właśnie przedstawiciele warszawskiego półświatka, sutenerzy i ich klienci, a o jej intymnych relacjach z prawdziwymi gangsterami wiadomo całkiem sporo.
Jeszcze jako studentka dziennikarstwa była dziewczyną Sławomira J. (ps. „Bąbel”), trudniącego się porwaniami, okupami, prostytucją i narkotykami. To właśnie „Bąbel” (wespół z innym gangsterem „Brodą”) wykorzystywał urodę Koteckiej i „podsuwał” ją różnym wpływowym facetom ze świata polityki i biznesu, a nawet wyższym oficerom Policji… I nie trwało to miesiące, tylko lata, aż do 2006 r.!
Zapewne to właśnie „Bąbel” wprowadził Kotecką do łóżka Ziobry, by zapewnić sobie wpływy na samym szczycie naszego ówczesnego wymiaru sprawiedliwości. Tak więc powrót Koteckiej do prostytuowania się nie byłby wcale czymś zaskakującym…
Gdy bieda zapiszczy… Duet Kotecka-Ziobro miał do niedawna dochód w granicach 60-80 tys. zł miesięcznie i sporo przywilejów. A już niedługo będzie musiało im wystarczyć nędzne 12 tys. zł poselskiego uposażenia Ziobry. A pewnie wkrótce i tego zabraknie, bo w więzieniu byłym posłom nie płacą.
Sama Kotecka zaś lada chwila wyleci na zbity pysk z fotela dyrektora ds. marketingu w Link4. Bo Link4 należy do grupy PZU, a w PZU miotła kadrowa nowej władzy wymiecie wszystko aż do piwnic… A gdzie niby Kotecka miałaby szukać innej intratnej posady? Nowogrodzka nie będzie się oglądać na jej niedolę, bo Ziobro nie jest „swojakiem” i przyjacielem PIS-u. Partyjni podwładni Ziobry zaś – różne „kanthaki”, „ozdoby”, „wójciki” lub „kalety” – sami muszą zacząć zaciskać pasa.
Ktoś może skomentować, że takie prawicowe „primadonny”, jak Gójska i Kotecka, nie będą stanowić groźnej konkurencji dla młodych, atrakcyjnych dziwek. Obie do najmłodszych już nie należą, trudno je również nazwać jakoś szczególnie urodziwymi lub ponętnymi. Ale przecież to nie ich wiek i walory fizyczne będą im napędzać klientów! Tylko ich nazwiska i dotychczasowa pozycja!
Jak na razie wśród warszawskich (i nie tylko warszawskich) prostytutek próżno szukać żon prominentnych PIS-owskich polityków lub celebrytów. Który amator płatnych uciech seksualnych nie będzie chciał choć raz „zaliczyć” żony samego Zbigniewa Ziobry, do niedawna jednego z trzech najpotężniejszych osób w państwie?! Nawet za podwójną lub potrójną stawkę… Kolegom oko zbieleje, gdy się później tym pochwali. I też w te pędy wykręcą numer telefonu Kasi lub Patty.
Na podobnej zasadzie sam Ziobro, gdy już trafi za kraty, może się spodziewać wyjątkowo dużego „brania” wśród współwięźniów i długich kolejek pod swoją celą… Tak więc Gójska, Kotecka i inne prawicowe „divy” mogą wkrótce zdrowo namieszać na rynku prostytucji w Warszawie i okolicach…
Pytanie, czy spędzenie w łóżku kilku płatnych godzin z Gójską lub Kotecką upoważniać będzie do późniejszego chwalenia się, że się „przyprawiło rogi” Rachoniowi lub Ziobrze? To już sprawa dyskusyjna…
Ktoś może zadać pytanie: dlaczego niby żony lub kochanki prominentnych PIS-dzielców miałyby stać się prostytutkami, skoro ich mężowie lub „sponsorzy” przez 8 lat zarobili lub nakradli krocie i dorobili się pokaźnych majątków?
Taki jest tok myślenia ludzi normalnych, którzy nigdy nie byli krezusami i nie opływali w luksusy… Ale kanalie, które przez wiele lat miały cały świat u stóp i które mogły sobie pozwolić na każdą, nawet najbardziej kosztowną fanaberię, myślą zupełnie inaczej. Oni już przesiąkli bogactwem i nie potrafią bez niego żyć.
Przypomnę, że w latach wielkiego kryzysu w USA (1929-1933) nie było dnia, by z dachu jakiegoś drapacza chmur nie skoczył kolejny milioner, który właśnie przestał być milionerem. Czy myślicie, że ci samobójcy nie mieli za co żyć?! Jeśli tak myślicie, to jesteście w błędzie! Większość z nich miała nadal swoje limuzyny, luksusowe wille, meble, dzieła sztuki… Mieli wszystko, co normalnym ludziom wystarcza do w miarę dostatniego, spokojnego życia. Nie mieli „tylko” milionów, które nagle stracili. I to bez tych milionów nie potrafili żyć…
I podobnie jest z nowobogackimi PIS-dzielcami oraz ich rodzinami. Nikt z nich nie był przygotowany na utratę władzy. Ślepo wierzyli Prezesowi, że PIS będzie rządzić jeszcze następne 30 lat…
Gdy jakiś biznesmen założy małą firmę, potem ją znacznie rozbuduje, dorobi się sporego majątku, ale w końcu z jakichś powodów jego firma zbankrutuje, to ten biznesmen prawie na pewno założy następną firmę. Spróbuje jeszcze raz, a potem kolejny raz, już znacznie bogatszy w doświadczenie i wiedzę.
A co mają PIS-dzielcy właśnie odsuwani od koryta? W czym oni mają wiedzę i doświadczenie, poza oczywiście łamaniem prawa, pasożytowaniem na społeczeństwie i lizaniem dupy swoim partyjnym przełożonym? Oni nie doszli do swoich majątków dzięki własnej pomysłowości, talentom, pracowitości i wytrwałości. Tylko dzięki legitymacji partyjnej i układom w „centrali”. Oni nigdy w żadnej dziedzinie nie odniosą sukcesu. Zawsze byli tylko działaczami, radnymi, posłami, senatorami, ministrami…
Oni na niczym się nie znają poza złodziejstwem, wiernością partii, posłuszeństwem oraz agresywną polityką opartą na kłamstwach i oszustwach. A potrzeby materialne oni i ich bliscy mają olbrzymie. Ich dzieci studiują na zachodnich uczelniach, żony przywykły do służby i wczasów na Karaibach, a kochankom trzeba nadal opłacać mieszkanie, kupować samochody i drogie ciuchy.
Może trochę przesadziłem z tym przyszłym prostytuowaniem się Koteckiej i Gójskiej (lub Holeckiej, Ogórkowej, Kurskiej, Lichockiej, Kamińskiej itd.), ale tylko trochę… Mentalnie (i nie tylko mentalnie) ona są dziwkami od bardzo dawna.
https://www.facebook.com/profile.php?id=100090158624547
Dziękuję za uwagę.
I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da…
Jacek Nikodem/Awarski/Winiarski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz