wtorek, 1 października 2019

Kogo Michalkiewicz aż tak uwiera?


Ostatnich kilka, kilkanaście dni w gajówce – to niezwykły wysyp komentarzy atakujących red. Stanisława Michalkiewicza. Atakowany jest bądź wprost, bądź przy pomocy wplecionych w inny tekst cienkich aluzji czy insynuacji. Np. przez wymienienie jego nazwiska jednym ciągiem z innymi, skompromitowanymi osobami.
Pojawiło się na forum – jak na zawołanie – mnóstwo jakichś nowych ksywek, jakichś agresywnych komentatorów,  których nigdy przedtem nie widziałem.
Powracają wyświechtane i wielokrotnie wyśmiewane brednie o przynależności St. Michalkiewicza do masonerii, do klubu Windsor, do PRL-owskiej milicji, do „narodu wybranego” itp. itd.
Nie ustają plotki o rzekomych ogromnych dochodach z drukowania książek, pisania artykułów, nagrywania wideo na YouTube  i spotkaniach z czytelnikami. I w ogóle jak wielkie pieniądze trzeba mieć, żeby nieustannie jeździć a to do Australii, a to do USA, a to znów do Raciborza!
Ponadto różne zawistne bydlątka wściekają się, że St. Michalkiewicz otrzymał od swych przyjaciół i zwolenników tyle wsparcia, że był w stanie wykupić na własność lokal, w jakim mieszka. A przecież ich to nie kosztowało ani grosza i kosztować nie będzie. Kto im broni ogłosić taką samą zbiórkę dla siebie?
Do bardziej inteligentnych należą zarzuty, iż St. Michalkiewicz nie pisze na takie tematy, na jakie by sobie życzyła dana osoba, że coś pomija, że coś zostawia między wierszami. Bo oczywiście obowiązkiem Michalkiewicza jest uprzednie skonsultowanie się z użytkownikiem o ksywce „Srytpit” czy „Pikita” i ustalenie tematyki następnego artykułu…
Wszystko to wygląda na jakąś skoordynowaną akcję, choć oczywiście może być czystym przypadkiem.
Nikt, kto miał w jakiś sposób umotywowaną i nadającą się do dyskusji opinię o St. Michalkiewiczu i wyraził ją w sposób w miarę kulturalny, nie miał problemów z administratorem. Mógł co najwyżej spotkać się z ripostą.
Wolność słowa to jednak nie to samo, co wolność srania innym na głowę, ciskania obelg, oszczerstw i kłamstw. Dlatego bez wahania usuwam łajdackie komentarze, a ich autorów, jeśli są nachalni, banuję. Oszczercami bowiem pogardzam, jak mało kim.
I mam gdzieś, że robactwo się skarży na „komunistyczną cenzurę”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W Niemczech człowiek niesłusznie skazany po 13 latach w więzieniu dostał rachunek za spanie i obiady na 100 tysięcy euro!

Historia Manfreda Genditzkiego brzmi jak scenariusz rodem z koszmaru. Mężczyzna ten, w 2010 roku, został skazany na dożywocie za morderstwo,...