„Fajny film wczoraj widziałem” … nie fajny, a piękny i wstrząsający, film MEMENTO dla tylekroć już ograbionego polskiego narodu.
Wiadomo, ze od dawna nie ma jednolitego narodu polskiego, bo od „desantu Stalina” w 1944, naród nasz musi dzielić to samo terytorium z polskojęzyczną grupą rozbójniczą (grupa ta jest polskojęzyczna szczególnie od czasu zarzucenia przez nich jidysz).
Wpis od początku mi się rozłazi, ale akurat słuchałem niedawno całkiem sporo rożnych audycji historycznych w telewizjach internetowych (nie dziwota, że szabesgoje uważają, iż należałoby zrobić w Polsce porządek z internetem, no nie może być bowiem tak, żeby bezkarnie można było głosić prawdy niekoszerne) i często powtarzanym motywem, wcześniej mi nieznanym, jest fakt następujący: we wszystkich partiach komunistycznych w Europie, ze szczególnym uwzględnieniem bolszewików w Rosji i desantu Stalina w Polsce, w każdej z nich powstaje żydowska partia wewnętrzna.
W Polsce po wojnie Bund startuje w wyborach parlamentarnych 1947 na wspólnych listach z PPS-em, w 1948 część bundowców wstępuje do PPR zaś w 1949 oficjalnie kończy działalność, składa samokrytykę i wzywa członków do wstępowania do PZPR (jak to tłumaczy Leszek Żebrowski: w 1949 Stalin nie potrzebował już niczyjego, nawet żydowskiego pośrednictwa do zarządzania zniewolonymi Polakami, stąd rozkaz rozwiązania Bundu i pokajania się.
Najbardziej znanym bundowcem po 1990 roku był zmarły w 2009 roku Marek Edelman, m.in. „członek opozycji antykomunistycznej”. Ciekawe, czy jego „antykomunizm” nie miał aby źródeł w decyzji Stalina z 1949 roku).
Różnie możemy liczyć początek utraty przez Polskę suwerenności, czy będzie to Sejm Niemy 1717 w Grodnie, czy ucieczka legalnie wybranego króla Stanisława I Leszczyńskiego przez Gdańsk do Francji w 1736 (ówczesne pułki rosyjskie Anny Romanowej były jak widać skuteczniejsze od zarządzonego przez Niemców ciamajdanu z grudnia 2016/stycznia 2017 w Warszawie).
Rozpoczyna się wówczas stały rabunek ziem Rzeczpospolitej, trwający z przerwa na IIRP aż do przejścia z rabunku na „współpracę” w ramach RWPG. A mimo wszystko po II wojnie udało się podźwignąć kraj z ruiny i odbudować demograficznie. I mimo całej mizerii PRL-u, nagle w 1989 roku na kraje zachodnie padł, uważam, blady strach, bo jeszcze wówczas, gdyby Polska poszła drogą racjonalizacji istniejącej gospodarki, z całym zapleczem szkól zawodowych, techników i inżynierskich, gdyby w Polskę zainwestował wytwórczy biznes z Japonii czy Hong Kongu, to dziś nasz kraj byłby gospodarczą protegą na poziomie Korei Południowej, tyle, że położonej w sercu Europy. A wówczas to w polskich restauracjach kelnerami byliby młodzi Hiszpanie, Włosi, Francuzi, a nie odwrotnie.
No i dlatego trzeba było wszystko zrujnować do gołej ziemi, wyprzedać za bezcen, z którego to zadania znakomicie wywiązał się postawiony na fasadzie słup czyli profesor Balcerowicz. Zostaliśmy tak wydymani, że mimo wyprzedaży klejnotów rodowych, dzisiejszy ZUS wciąż działa na zasadzie piramidy finansowej (dziwi mnie, jeśli kogokolwiek dziwią szczere słowa obecnej pani prezes ZUS, że czeka nas albo praca do śmierci albo głodowe emerytury).
Po zakładach przemysłowych i rolnych można jeszcze sprzedać ziemię, lasy, zamek królewski na Wawelu (to nie żart- a sprzedaż Polskich kolei Linowych w 2013 dla Mid Europa Partners, inwestora finansowego typu private equity z siedzibą w Londynie? – jak bowiem powiada Pismo Św. „Ty będziesz pożyczał wielu narodom, a sam u nikogo nie zaciągniesz pożyczki” – co sparafrazował swego czasu polityk Unii Wolności „po co Polakom własność, skoro mogą pracować jako robotnicy najemni”).
A co można „sprywatyzować” na koniec? W przyszłości być może powietrze, co pozwoliłoby łatwo eliminować osoby zbędne czy wykazujące postawy antysemickie (a wg raportu ADL, jest ich z Polakami na czele ponad miliard, patrz https://global100.adl.org/map ) – albowiem odcięcie komuś powietrza to sprawa poważniejsza nawet od zablokowania konta na YT czy pejsbuku).
Na dziś wszelako powietrze jest jeszcze za darmo (stąd u niektórych duże nosy), ale można sprywatyzować całą litosferę z wodą pitną włącznie.
Kilka dni temu amerykańscy kongresmeni napisali do premiera Morawieckiego list sugerujący znaczne obniżenie podatku miedziowego w Polsce – obecnie budowa nowej kopalni miedzi w Polsce zamortyzuje się po 30 latach, co daje praktycznie monopol KGHiM-owi, ale i zyski budżetowi polskiemu. A po co wyłączność na te zyski ma mieć budżet polski, jeśli mogłaby je przejąć firma „międzynarodowa”.
Być może za chwilę jakaś anonimowa osoba z departamentu stanu (u nas ostatni Anonim to był Gall przy Krzywoustym, ale w departamencie stanu to normalka) pokiwa palcem, że jeśli Polska nie zniesie podatku miedziowego, to narazi na szwank swoje strategiczne interesy w USA … i nastąpi reakcja jak przy noweli do ustawy o IPN.
[Tak właśnie będzie – admin]
Dlatego, jak przeczytałem o zgoła niewinnej wizycie z Izraela, to od razu zmarszczyła mi się skóra na rzyci:
>https://marucha.wordpress.com/2019/11/17/robocza-wizyta-towarzyszy-zydowskich-w-sprawie-wodociagow/
Przypomnijmy art.dr Jaśkowskiego z 2017 roku:
I tu dochodzimy w końcu do hiszpańskiego filmu „Nawet deszcz” (org. También la Lluvia) z 2010. Meksykański reżyser (Gael García Bernal) i hiszpański producent (Luis Tosar – łysy z krzaczastymi brwiami, mój ulubiony aktor hiszpański) przybywają z ekipą do najbiedniejszego kraju Ameryki Łacińskiej czyli do Boliwii, gdzie płacąc 2 dolary dziennie tamtejszym statystom zaoszczędzą kupę kasy podczas kręcenia ambitnego, ale cierpiącego na ograniczenia budżetowe filmu o Krzysztofie Kolumbie i rebelii Hatueya.
[Tak jak w Hamlecie mamy sztukę w sztuce, tak tu oglądamy film w filmie; gwoli ścisłości, w kręconym filmie podbojem Kuby i pacyfikacją rebelii Hatueya dowodzi sam Kolumb, podczas gdy w rzeczywistości był to hiszpański konkwistador i późniejszy gubernator Kuby, Diego Velázquez de Cuéllar, zaś sam Kolumb chyba nie miał z tym nic wspólnego, ale mogę się mylić. Według relacji pierwszego obrońcy Indian, Bartolomé de las Casas, kiedy skazanemu na stos Hatueyowi zaproponowano chrzest przed śmiercią, żeby trafił do nieba, ten odparł, że woli piekło, byle nie być tam razem z Hiszpanami – PS: Upraszałbym o powstrzymanie się od komentarzy o „nawracaniu na chrześcijaństwo mieczem” bo jest tyle innych okazji, a ten tekst jest na zupełnie inny temat].
Tymczasem realizacja filmu zbiega się z kryzysem wodnym w Cochabamba 2000 roku.
Otóż Bank Światowy i Bank Rozwoju nakazały rządowi Boliwii prywatyzację nawet nie wodociągów (bo tych na prowincji nie ma), ale wody, jako warunek dalszego kredytowania długu zagranicznego (mówimy Boliwia, a powinniśmy myśleć Polska).
W metropolii Cochabamba nowo utworzona firma Aguas del Tunari (z udziałem Bechtel, USA) uzyskała praktyczny monopol na wodę. Kilkukrotny wzrost cen wody doprowadził do rozruchów społecznych, stanu wyjątkowego i ostatecznie rozwiązania umowy z Aguas del Tunari „za porozumieniem stron” w 2009.
Konkluzja:
Nie wiem, czy kamrat Wojtek Olszański jest agentem ruskim, pruskim czy rakuskim, ale to akurat on od lat konsekwentnie woła o ustawę gwarantującą narodowi polskiemu wyłączną własność wszystkich zasobów polskiej litosfery, z wodą pitna w szczególności. No i to jest dopiero antysemityzm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz