Poprzednia część: >https://marucha.wordpress.com/2019/10/07/to-byla-amerykanska-rozglosnia-1/
„Nowak-Jeziorański miał spory zakres samodzielności zwłaszcza organizacyjnej i finansowej, co trzeba odróżnić od samodzielności programowej i politycznej.
Amerykanie nie byli świadomi jego prywatnych wojen i nie musiały im przeszkadzać tak długo jak rozgłośnia funkcjonowała należycie” – mówi Andrzej Świdlicki, autor książki „Pięknoduchy, radiowcy, szpiedzy: Radio Wolna Europa dla zaawansowanych”.
O Janie Nowaku-Jeziorańskim mówiło się w Polsce po 1989 r. tylko w superlatywach – kurier z Warszawy, twórca i legenda RWE. Tymczasem pan pisze: odwrócony kurier nie z Warszawy, lecz z Waszyngtonu, promotor Pax Americana i interesów lobby żydowskiego ze skłonnościami wodzowskimi. Skąd ta surowa ocena?
– Nowak ma luki w życiorysie warte uważniejszego przyjrzenia się. Co innego pisał w „Kurierze z Warszawy”, co innego w kwestionariuszu dla Studium Polski Podziemnej w Londynie. Nie przyznał, że ofertę zatrudnienia w Monachium zawdzięczał delegaturze WiN-u zagranicą w okresie szpiegowskiej afery Bergu, do której nigdy się nie ustosunkował.
Nie bez oporów przyznał, że w czasie okupacji administrował pożydowskimi kamienicami z ramienia tzw. Komisarycznego Zarządu Zabezpieczonych Nieruchomości, ale w czasie procesu z „Rheinischer Merkur” nie skorzystał z okazji, by zaprzeczyć, że był nadkomisarzem tego urzędu. Wiedział o tym, że Johann Kassner, który oskarżył go o pracę w tym urzędzie na stanowisku nadkomisarza, miał zasługi dla wywiadu AK, a mimo to go zdemonizował.
Główna trudność z oceną Nowaka polega na tym, że występował w roli rzecznika polskiej racji stanu, ale nie wiadomo z czyjego nadania: jakiejś instytucji amerykańskiej, żydowskiego lobby, swojej własnej? Jego ingerencja w polskie życie wewnętrzne szła tak daleko, że usiłował ustalać nie tylko skład rządu, ale nawet decydować, kogo premier Jan Olszewski powinien wziąć ze sobą do Waszyngtonu jako tłumacza.
Niewątpliwie stał na gruncie interesów amerykańskich, które mogą, choć nie muszą być zgodne z interesem polskim i im był lojalny przede wszystkim. Niepojęte jest dla mnie to, że nikt w Polsce po 1989 r. z wyjątkiem Jerzego Roberta Nowaka nie przyjrzał mu się krytycznie – co jest świadectwem niezdrowych stosunków w takich instytucjach jak Ossolineum, czy IPN. Żaden polski historyk nie pokusił się o zweryfikowanie tego, co o Nowaku napisali jego współpracownicy Kazimierz Zamorski czy Stefan Wysocki.
Zauważa Pan, że jedną z niepisanych reguł RP RWE za czasów Jana Nowaka-Jeziorańskiego był zapis na Józefa Mackiewicza. Z czego wynikał ten wrogi stosunek rozgłośni, której ważnym zadaniem była walka z cenzurą. Czy konflikt ten miał wpływ na jej funkcjonowanie?
– J. Mackiewicz uważał, że Armia Krajowa nie rozpoznała niebezpieczeństwa sowieckiego, były w niej komunistyczne wtyczki, nie przygotowała kraju na nową okupację. Wspieranie Stalina w wojnie z Niemcami uważał za błąd, bo był przekonany, że Niemcy wojnę przegrają, a w interesie Polski było jak największe osłabienie ZSSR. Kwestionował sens Powstania Warszawskiego.
Takie rozumowanie godziło w polityczne kalkulacje AK, a pośrednio także w osobistą legendę Nowaka-Jeziorańskiego – konspiracyjnego kuriera, powstańca.
Drugim powodem wrogości był zarzut pisarza, że rozgłośnia pod kierownictwem Nowaka propagowała komunizm z ludzką twarzą. Nieprzejednanie wrogi stosunek dyrektora RP RWE i jego współpracowników do pisarza nie miał wpływu na funkcjonowanie rozgłośni, ale był niewątpliwą stratą dla słuchaczy w Polsce i zaszkodził Nowakowi przez to, że Służba Bezpieczeństwa znalazła dostęp do obrońców dobrego imienia pisarza i wykorzystała ich do zaszkodzenia rozgłośni i jemu osobiście.
Twierdzę, że nie można zrozumieć czym była RP RWE bez Józefa Mackiewicza. Z pewnością bez Mackiewicza nie można zrozumieć kim był Nowak-Jeziorański. Szczegółowo opisuję jak systematycznie „legendarny kurier” zwalczał pisarza i jak się to na nim zemściło.
Trzeba zaznaczyć, że celem Nowaka i myślących tak jak on, nie było odcięcie J. Mackiewicza od anteny RWE, lecz coś o wiele gorszego – pozbawienie go możliwości zarabiania piórem w emigracyjnej prasie, a także na polskim, niemieckim i amerykańskim rynku wydawniczym. Niestety udało się to w sporym stopniu.
W tym miejscu warto wskazać na zasługi Jerzego Giedroycia i Juliusza Sakowskiego, którzy wyłamali się z forsowanego przez Nowaka bojkotu pisarza.
Zwalczanie J. Mackiewicza jako rzekomego niemieckiego kolaboranta było zakrojoną na szeroką skalę akcją osób związanych w przeszłości z Biurem Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK, którzy po wojnie działali w emigracyjnym ugrupowaniu NiD (Niepodległość i Demokracja) i zajęli kierownicze stanowiska w RP RWE i innych amerykańskich przybudówkach.
Można więc powiedzieć, że Józefa Mackiewicza, także jego brata Stanisława, zwalczała polityczno-zawodowo-kombatancko-towarzyska koteria na usługach Amerykanów.
Trzeba dodać, że nigdy z nim merytorycznie nie polemizowano, zwalczano go ad personam starając się go ubrać w strój zdrajcy, renegata i niemieckiego kolaboranta, którym nigdy nie był. Nowak, Żenczykowki-Zawadzki, Garliński, Korboński, abstrahując od ich zasług na innych polach, figurują na liście hańby polskiej literatury.
A co na to Amerykanie? Czy mściwy jak pan mówi stosunek dyrektora RP RWE do J. Mackiewicza im nie przeszkadzał?
– Nowak-Jeziorański miał spory zakres samodzielności zwłaszcza organizacyjnej i finansowej, co trzeba odróżnić od samodzielności programowej i politycznej. Amerykanie nie byli świadomi jego prywatnych wojen i nie musiały im przeszkadzać tak długo jak rozgłośnia funkcjonowała należycie.
Amerykańska praktyka korporacyjna toleruje praktykę zwaną bossizmem – szef ma rację nawet, gdy jej nie ma, chyba, że utraci zaufanie przełożonych, a Nowak miał poparcie CIA i był skuteczny. Poza tym Amerykanie trzymali się z dala od emigracyjnych sporów, tak samo jak stronili od awantur w zespole, o ile nie dezorganizowały pracy. Rozumieli, że wpływ pośredni jest skuteczniejszy od ręcznego sterowania.
Książka opisuje dyrektorowanie wszystkich pięciu dyrektorów RP RWE w Monachium. Oprócz Nowaka byli to Zygmunt Michałowski, Zdzisław Najder, Marek Łatyński i Piotr Mroczyk. Jakie mieli poglądy. Jak sobie wyobrażali Polskę bez komunistów?
– Dwóch pierwszych należało do ugrupowania NiD – pełna nazwa Polski Ruch Wolnościowy Niepodległość i Demokracja. Według Cata Mackiewicza było to ugrupowanie sanacyjnych młodoturków. Andrzej Pomian nazwał je piłsudczykowską sitwą. Była to grupa o sporym potencjale intelektualnym o orientacji jak mówiono po wojnie federalistycznej stawiająca sobie za cel utworzenie światowego rządu, co jest hasłem wolnomularskim.
NiD był bardzo wpływowy w RWE w Monachium i BBC w Londynie, gdzie długie lata szefem Polskiej Sekcji był Jan Krok-Paszkowski, a redaktorem Jan Radomyski. Nowak i Michałowski wystąpili z NiD-u w 1963 r., bo chcieli uchodzić za rzeczników polskiego interesu u boku Amerykanów, a nie działacze partii związani dyscypliną uwikłani w jakieś emigracyjne awantury. NiD jest jedną z trzech partii na emigracji zamieszanych w szpiegowską aferę Bergu.
Myślę, że po wystąpieniu z NiD-u Nowak przyjął poglądy Brzezińskiego tzn. wierzył w konwergencję marksizmu z liberalizmem, uważał że komunizm był reformowalny, a w imię wyższych narodowych racji tak, jak Adam Michnik uważał, że należało komunistów wesprzeć.
Zdzisław Najder był animatorem ugrupowania PPN – Polskiego Porozumienia Niepodległościowego, w którym także występują analogie z wolnomularstwem. Twierdzę, że ta społecznie niereprezentatywna grupa intelektualistów głosiła hasło niepodległości pod fałszywą flagą – w rzeczywistości program roztopienia Polski w europejskim kolektywie.
Ostatni z dyrektorów RP RWE Piotr Mroczyk sprawia wrażenie najbardziej kontrowersyjnego.
– Wiedząc, że dni radia były policzone Mroczyk rozglądał się za innym zajęciem, co kontrowersyjne nie było. Zastrzeżenia budzi to, że jako dyrektor RP RWE przymierzał się do przejęcia kombinatu budowlanego Centrum w Poznaniu nie mając doświadczenia w branży budowlanej, kapitału, stosując metody kojarzące się z prywatyzacją nomenklaturową i ustawiając się w konflikcie interesów.
Obracał się też w szemranym towarzystwie. Spośród wszystkich dyrektorów RP RWE był najprzystojniejszy, najlepiej z nich mówił po angielsku i rozumiał, że management to umiejętność delegowania obowiązków a nie centralizacja decyzji w imię kontroli. Jego wielką, nieodwzajemnioną miłością był biznes.
Czy Wolna Europa przegrała w starciu z komuną?
– Trzeba by ustalić, czy Wolna Europa walczyła z komuną jako ustrojem, czy też z jej nadużyciami jak np. cenzurą, bo np. do bojkotu wyborów do Sejmu nigdy nie nawoływała nawet w 1952 r. Komuna się przepoczwarzyła, w tym sensie, że komuniści stali się nową burżuazją, a „Solidarność” zapłaciła cenę w postaci odprzemysłowienia kraju, zaś rozgłośnia została zamknięta, bo przestała być Amerykanom potrzebna.
Pracownicy musieli zaczynać od nowa, a praca w Monachium niekoniecznie przygotowała ich do pracy na rynku mediów w Polsce. Było to radio wyjątkowe, ale także nieco staroświeckie. Jego legenda trąciła myszką mniej więcej od końca lat 80. Niewielu pracownikom RP RWE udało się kontynuować zawód w innych mediach. Jeden z moich kolegów zarabiał roznoszeniem gazet o świcie, inny się rozpił, komuś rozpadło się małżeństwo itd. Ale są tacy, którym poszczęściło się w biznesie lub w polityce, choć to także miało swoją cenę.
Czy Polska po 1989 r. doceniła pięknoduchów z RWE?
– Niektórych odznaczył prezydent Bronisław Komorowski, dwóch b. dyrektorów z racji znajomości języków i dzięki Janowi Nowakowi i osobistym przymiotom zostało ambasadorami RP, ale dla większości było za późno, by w nowej Polsce zaczynać od nowa.
Dla emigracyjnych poetów, aktorów, pisarzy RWE było namiastką normalnego kontaktu z publiką. Marian Hemar był wybitnym poetą, kabarecistą i tekściarzem, ale gdyby poszedł w ślady Tuwima i po wojnie wrócił do Polski, byłby o wiele bardziej znany niż był jako autor Kabaretu Hemara w RWE. Oczywiście dla lwowiaka, antykomunisty nie wchodziło to w grę.
Wacław Krajewski ze swoimi walorami głosowymi byłby w Polsce następcą Caruso, Wacław Radulski był wybitnym reżyserem radiowym i teatralnym, cenionym jeszcze przed wojną. W PRL miałby najlepszych aktorów i techników, w RWE nie mógł rozwinąć skrzydeł. To samo można powiedzieć o Wiktorze Budzyńskim wybitnym talencie konferansjerskim. Z ich punktu widzenia komunizm trwał za długo. Na emigracji w Londynie mieli Ognisko i okolicznościowe akademie, ale ograniczone możliwości kontaktu z szeroką i żywą widownią.
Obecność tych twórców na antenie RP RWE z pewnością była lepsza niż nic, mieli z czego żyć, ale ich twórczość nie zawsze przebijała się przez zagłuszanie; ich nieobecność w polskim życiu artystycznym i kulturalnym takim, jakim było w PRL, jest dla kultury polskiej stratą i obciąża narzucony Polsce system rządzenia.
Wyjątkami są Jacek Kaczmarski i Włodzimierz Odojewski, którzy po zakończeniu nadawania z Monachium nie wytracili sił twórczych i zostali w Polsce docenieni. Ogólnie można powiedzieć, że praca w Monachium nie była podyktowana rachubami na docenienie, czy nagrodę. To było doświadczenie wolnej Polski poza Polską, często gorzkie.
Wolna Europa obecnie z siedzibą w Pradze zapowiedziała wznowienie nadawania na Węgry, a przecież komuniści tam nie rządzą.
– Węgierski przykład ilustruje o co w tym wszystkim chodziło – nie o narodową suwerenność, Europę ojczyzn, czy jak to mówiono w latach 80 społeczną podmiotowość, ale o promocję globalnego neoliberalizmu i amerykańskiej hegemonii. W przypadku Węgier wznowienie nadawania przez Wolną Europę to wrogi akt wobec Orbana, który śmie twierdzić, że liberalizm się przeżył i że rozwiązań dla współczesnych patologii należy szukać na szczeblu narodowego państwa.
Rozgłośnia węgierska tak jak polska miała oswajać słuchaczy z nowym światowym porządkiem opartym na idei globalnej integracji, którego elementami są wolnorynkowy neoliberalizm i prymat światowego kapitału finansowego. Orban może znaleźć naśladowców, dlatego trzeba dać mu propagandowy odpór w imię wolności słowa oczywiście, bo jakżeby inaczej.
Wywiad specjalnie dla MP
Andrzej Świdlicki, długoletni pracownik Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, autor opublikowanej we wrocławskim wydawnictwie Lena książki „Pięknoduchy, radiowcy, szpiedzy: Radio Wolna Europa dla zaawansowanych” (t. 1-2)
Myśl Polska, nr 43-44 (20-27.10.2019)
http://mysl-polska.pl
http://mysl-polska.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz