Przejdź do głównej zawartości

No to ruszcie wreszcie na tę Moskwę

Tak jak przewidziałem – wystąpienie Putina najbardziej ucieszyło obóz polskiej rusofobii. To był dla niego prawdziwy prezent. Znowu mogą patriotycznie prężyć muskuły i pokazywać światu, że wschodnia potęga jest niczym przed ich potęgą.

„Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew dziwi się, że o jego wizycie w polskim MSZ opowiada nieobecny na spotkaniu wiceminister Marcin Przydacz. Słowa ministra nazywa bezpodstawnymi i obraźliwymi” (gazeta.pl).
„W trakcie rozmowy przekazano w imieniu polskich władz stanowczy sprzeciw wobec insynuacji historycznych, których dopuścili się kilkukrotnie w ciągu ostatnich dni przedstawiciele najwyższych władz Federacji Rosyjskiej. Do rosyjskiej wyobraźni historycznej świadomie i agresywnie próbuje wprowadzać się stalinowską narrację dziejową. Te bazujące na propagandzie totalitarnego państwa twierdzenia stoją w rażącej sprzeczności ze zobowiązaniami międzynarodowymi Federacji Rosyjskiej, a także są szyderstwem z milionów ofiar stalinowskiego totalitaryzmu, którego ofiarą był też naród rosyjski” – powiedział PAP wiceminister Marcin Przydacz (gazeta.pl).
„Rzeczywiście, byłem wczoraj po obiedzie zaproszony do polskiego MSZ, odbyłem spotkanie z szefem departamentu wschodniego Janem Hofmoklem. Rozmowa była trudna, ale poprawna. Na podstawie informacji opublikowanej przez PAP można by odnieść wrażenie, że wiceminister Przydacz złożył taki protest podczas mojej wizyty w polskim MSZ, a w rzeczywistości nie uczestniczył on w tym spotkaniu. Jeśli tego rodzaju oświadczenia składał, to odbyło się to poza ramami mojej wizyty w MSZ Polski. Jeśliby coś podobnego zabrzmiało podczas moich rozmów w MSZ, to wtedy, oczywiście, na te bezpodstawne i obraźliwie wobec mojego kraju i mojego prezydenta słowa byłaby udzielona stosowna odpowiedź” – powiedział agencji TASS ambasador Siergiej Andriejew.
„W odpowiedzi na komentarz ambasadora Andriejewa mam tylko jedną uwagę: gotowi jesteśmy tłumaczyć rosyjskim dyplomatom prawdę historyczną tak długo, jak będzie trzeba. Do czasu, kiedy pogodzą się z tym, że świat nie zapomni paktu Ribbentrop-Mołotow i parady sowiecko-hitlerowskiej w Brześciu” – napisał Przydacz w sobotę przed południem.
Marcin Przydacz był w latach 2010-2014 „analitykiem” Klubu Jagiellońskiego – prawicowego think tanku o profilu zbliżonym do amerykańskich neokonserwatystów (o powiązaniach nie wiem), promującego w Polsce politykę skrajnie proukraińską i antyrosyjską, nawiązującą wprost do dawnych koncepcji Międzymorza i prometeizmu. Działał też w Fundacji Republikańskiej – kolejnym think tanku tego samego typu.
„Byliśmy przygotowani na słowa prezydenta Putina. To działanie wynika z sytuacji międzynarodowej. Polska odnosi wielkie sukcesy na arenie międzynarodowej [sic!!! – admin]. Proszę chociażby zwrócić uwagę na kwestie związane z bezpieczeństwem Polski, szczególnie na te militarne, wynikające z naszego bliskiego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. Jeszcze tak niedawno wojsk amerykańskich nie było w Polsce. Teraz stacjonują w coraz większej ilości.
Sukcesem Polski zakończył się również bardzo ważny szczyt NATO w Londynie. To również obecność Polski w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Nasz kraj w dalszym ciągu będzie uczestniczył w różnego rodzaju międzynarodowych formatach. Uniezależniamy się od rosyjskich dostaw gazu dla Polski. Rozbudowujemy gazoport w Świnoujściu, budujemy Baltic Pipe. Rosja to obserwuje i podejmuje kroki, które mają w wewnętrznym przekazie tego państwa odwrócić uwagę od tych działań” – powiedział Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta RP (wpolityce.pl).
A więc silni, zwarci, gotowi.
„Oni uważają, że Polska odegrała dużą rolę w działaniach prezydenta Donalda Trumpa utrudniających im budowę Nord Stream 2. Wszelkie działania rosyjskie cechuje prymitywizm bezpośrednich szybkich reakcji. Ja nie rozumiem tych politologów, którzy uważają, że katastrofa smoleńska to była zwykła katastrofa lotnicza, że Rosja nie miałaby interesu, żeby zabijać polskiego prezydenta i innych polityków” – powiedział w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” przewodniczący Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej prof. Wojciech Polak.
Jego zdaniem, można przypuszczać, że to Rosjanie wysadzili samolot w zemście za działania prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji [sic!!! – admin]. Prof. Polak stwierdził też, że obecnie rozmowy Polski z Rosją nie mają sensu.
„Rosja może ustąpić tylko przed solidarną, stanowczą postawą wielu krajów, przed ludźmi zdecydowanymi. Polityków, którzy są miękcy, nie szanuje i nimi pogardza. W tej chwili nie ma z nimi o czym rozmawiać, a solidarności międzynarodowej brakuje” – powiedział. Jak dodał, Putina rozzuchwala polityka państw Europy Zachodniej, szczególnie Niemiec (wpolityce.pl).
Wojciech Polak to m.in. autor publikacji pt. „O Kreml i Smoleńszczyznę. Polityka Rzeczypospolitej wobec Moskwy w latach 1607-1612”.
No to ruszcie wreszcie na tę Moskwę, jak Żółkiewski. Tylko nie zapominajcie o tym jak to się wtedy skończyło dla polskiej załogi na Kremlu.
Bohdan Piętka
http://mysl-polska.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas