Polskie życie polityczne jest od 30-tu lat do bólu przewidywalne, tzn. jest zamknięte w kamiennym kręgu tych samych pojęć, fobii, absurdów i tej samej przerażającej zaściankowości. Nic już tu nie może zaskoczyć i zdziwić. A jednak za każdym razem wywołuje to zdumienie i niesmak.
„Gazeta Wyborcza” w tekście „Polskie łowy neonazisty z Rosji” (nr 275/2019 – 9251, 26.11.2019, s. 6) z entuzjazmem informuje, że ABW wpisała na listę osób niepożądanych Konstantina B. – neonazistę z Rosji, który miał szukać kontaktu ze skrajną prawicą we Wrocławiu.
Stało się to kilkanaście dni po tym jak cały establishment polityczno-medialny III RP, z „Gazetą Wyborczą” włącznie, stanął w obronie Ihora Mazura – wiceszefa UNA-UNSO, ściganego przez Interpol i Komitet Śledczy Rosji.
Czyli rosyjski neonazista jest zły, a ukraiński neonazista dobry. Zwalczamy tylko neonazistów z Rosji, ci z Ukrainy są OK – taka jest linia polityczna państwa polskiego.
O ile UNA-UNSO jest od dawna znaną autentyczną organizacją neonazistowską i to bardziej skrajną od pierwowzoru, jaki stanowi dla niej OUN-UPA, to Konstantin B. miał należeć – jak podała „Gazeta Wyborcza” – do organizacji neonazistowskiej o nazwie… Grupa Dziadka Mroza. Jak widać, neonazista neonaziście nierówny.
Do bólu przewidywalna jest też polska prawica. Przypomniała o tym wrzawa wokół wypowiedzi Włodzimierza Czarzastego w TVP, że Polskę wyzwoliły „dwie armie: jedna armia to była armia Wojska Polskiego, m.in. był w niej gen. Wojciech Jaruzelski, a druga armia to była armia, w której byli żołnierze rosyjscy bądź radzieccy, a byli i ukraińscy i różni. Nie mogli dać wolności ludzie, którzy tej wolności sami nie mieli, ale jeżeli ktokolwiek powie do mnie i obciąży żołnierzy radzieckich, którzy ginęli, to niech powie to matkom, które miały synów”.
Wypowiedź ta – przywołująca oczywiste fakty – wywołała niesamowitą histerię prawicowych „autorytetów moralnych” oraz prawicowych hejterów internetowych. Wyglądało to tak jak byśmy się cofnęli do lat 50-tych XX wieku, tylko w drugą stronę.
Znany poseł PiS natychmiast zawiadomił prokuraturę, że Włodzimierz Czarzasty popełnił przestępstwo „propagowania ustroju totalitarnego” mówiąc, że Polskę wyzwolili w 1944/1945 roku żołnierze radzieccy i polscy. Przy okazji napisał: „Takimi jak Czarzasty i ich sowiecką propagandą zajmował się po 1945 roku mój dziadek, Komendant w NSZ i tysiące Wyklętych. Dziękuj Bogu Czarzasty, że żyjemy w czasach pokoju… A ja, wnuk Wyklętego składam zawiadomienie do prokuratury w sprawie promowania ustroju totalitarnego”.
Słowa potępienia wobec przewodniczącego SLD padły ze strony PiS, Konfederacji, PSL, a nawet Wiosny. Dość kuriozalnym realizmem politycznym popisała się Konfederacja, której posłowie zapowiedzieli złożenie zawiadomienia do prokuratury na Włodzimierza Czarzastego i wniosku o odwołanie go z funkcji wicemarszałka Sejmu w związku z domniemanym propagowaniem przez niego „zbrodniczego ustroju komunistycznego”.
„Mamy do czynienia z sytuację niecodzienną. Otóż wysoki funkcją w Sejmie polityk nazywa wkroczenie do Polski wojsk wrogo nastawionych do naszej państwowości, do naszej polskiej tradycji, wyzwoleniem. Ten spór toczy się nie od dziś. Nikt nie zaprzecza, że wkroczenie do Polski wojsk sowieckich położyło kres okupacji niemieckiej. Natomiast w normalnym języku, nienacechowanym ideologią, taką sytuację (…) nazywamy zajęciem danego terytorium, a nie wyzwoleniem” – powiedział Krzysztof Bosak. Wsparli go Grzegorz Braun, Michał Urbaniak oraz Sławomir Mentzen, wiceprezes partii KORWiN.
Po raz kolejny okazało się, że to co w Polsce nazywa się prawicą jest wielką, wielką pustką polityczną, intelektualną i moralną, w której wszystko sprowadza się do jednego mianownika o nazwie antykomunizm i rusofobia. Poza tym nie ma już nic, żadnej myśli politycznej, żadnej idei. Dowodzi to tylko podległości owej prawicy celom politycznym hegemona zza Oceanu i niczego więcej.
W związku z rozpętaną przez prawicę staro-nową hucpą trzeba przypomnieć, że historia nigdy nie jest czarno-biała. Zwykle jest skomplikowana i to w stopniu przekraczającym wszelkie wyobrażenia osób wychowanych na „patriotycznych” czytankach. Żeby to jednak wiedzieć, trzeba się zetknąć ze źródłami historycznymi, a nie z propagandą.
Trzeba też przypomnieć, że ZSRR po drugiej wojnie światowej uzależnił politycznie Polskę i kilka innych państw Europy Środkowej. Ale równocześnie je wyzwolił spod okupacji niemieckiej. Jedno drugiego nie przekreśla i jedno drugiego nie unieważnia.
Należy też mieć świadomość, że ZSRR uzależnił Europę Środkową politycznie, natomiast okupacja niemiecka dla Polski nie była uzależnieniem politycznym, tylko całkowitą likwidacją państwa polskiego oraz kultury i historii narodu polskiego, przekształceniem etnicznych Polaków w podludzi, z perspektywą ich całkowitej zagłady, ewentualnie germanizacji niewielkiej części.
[ZSRR mniej uzależnił Polskę, niż mająca nazistowsko-talmudyczne korzenie Unia Europejska – admin]
Zagłada polskich i europejskich Żydów była wstępem do dalszej depopulacji ziem polskich i wschodnioeuropejskich, czyli zagłady ich ludności słowiańskiej. Mordowanie polskiej inteligencji, szczególnie na ziemiach wcielonych do Rzeszy, a także eksterminacyjne wysiedlenia Polaków z ziem wcielonych do Rzeszy (1939-1941) oraz Zamojszczyzny (1942) były zapowiedzią tego co czekało Polaków po zwycięstwie Niemiec hitlerowskich. Likwidacja okupacji niemieckiej to było dalsze być albo nie być narodu polskiego.
[O jakiej „zagładzie” Żydów mówimy? Po II wojnie zrobiło się ich jeszcze więcej, niż przed wojną. Cud? – admin]
Okupację niemiecką ziem polskich zlikwidowała Armia Czerwona wraz z utworzonym w ZSRR Wojskiem Polskim, co bardzo boli polską prawicę, ale faktu tego nic i nikt nie zmieni. Także prokuratura i sądy.
W uporczywym negowaniu oczywistych faktów historycznych oraz zupełnie fałszywym i absurdalnym w świetle tych faktów stawianiu na jednej płaszczyźnie okupacji niemieckiej i powojennej rzeczywistości widzę jeśli nie tendencje faszyzujące, to brak samodzielności politycznej tutejszej prawicy. To co robi jest powielaniem narracji niemieckiego Związku Wypędzonych z lat 60-tych i 70-tych XX wieku.
Po wkroczeniu Niemców do Lwowa w 1941 roku grupa operacyjna hitlerowskiej Policji Bezpieczeństwa wymordowała kilkudziesięciu polskich profesorów – światowej sławy uczonych miejscowego uniwersytetu i politechniki. Po wkroczeniu (nie wyzwoleniu, tylko wkroczeniu – wedle nomenklatury IPN) Armii Czerwonej do Lublina w 1944 roku otwarto tam niemal natychmiast Katolicki Uniwersytet Lubelski i Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej. To były równoległe rzeczywistości?
Trzeba mieć bardzo dużo złej woli albo nie mieć elementarnej wiedzy historycznej, żeby uznać za prawdziwą KOR-owską tezę o równorzędności okupacji niemieckiej i „okupacji sowieckiej” (w odniesieniu do okresu po 1944 roku), powielaną obecnie przez ogromną większość rodzimej prawicy.
Na koniec wypada zacytować to, co powiedział Jan Paweł II przy pomniku Ofiar Faszyzmu na terenie byłego KL Auschwitz 7 czerwca 1979 roku: „Przychodzę więc i klękam na tej Golgocie naszych czasów, na tych mogiłach w ogromnej mierze bezimiennych, jak gigantyczny grób nieznanego żołnierza. Klękam przy wszystkich po kolei tablicach… I jeszcze jedna tablica – wybrana… Tablica z napisem w języku rosyjskim. Nie dodaję żadnego komentarza. Wiemy, o jakim narodzie mówi ta tablica. Wiemy, jaki był udział tego narodu w ostatniej straszliwej wojnie o wolność ludów. I wobec tej tablicy nie wolno nam przejść obojętnie”. Czy Jan Paweł II również propagował „zbrodniczy ustrój komunistyczny”?
Do bólu przewidywalna jest też polska „polityka wschodnia”, a właściwie jej brak. Przypomniał o tym 26 listopada w wypowiedzi dla Salonu Politycznego Trójki w Polskim Radiu Michał Kamiński, obecnie senator z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego: „Można cały czas mówić o Banderze i Wołyniu, tylko dzisiaj to ukraińscy żołnierze na wschodzie bronią Europy i Polski przed rosyjskim imperializmem. (…) Wczoraj mogłem o tym z dumą mówić, że jeżeli nawet polska scena polityczna bywa dzisiaj podzielona, a bywa, to w tej jednej sprawie – być może nie w jednej, ale jest tych spraw niewiele – rząd i opozycja mówią jednym głosem. To poparcie dla integralności terytorialnej Ukrainy, poparcie dla walki Ukraińców z rosyjskim imperializmem i poparcie dla ukraińskich aspiracji europejskich i atlantyckich”.
Który raz już słyszę to pustosłowie? Głowa od tego boli. Polscy mężowie stanu, którzy z takim heroizmem bronili wiceszefa UNA-UNSO przed listem gończym Interpolu i Komitetu Śledczego Rosji i tak heroicznie walczą o integralność terytorialną Ukrainy oraz jej aspiracje europejsko-atlantyckie, nie biorą w ogóle pod uwagę, że nie tylko prezydent Wołodymyr Zełenski i stojący za nim oligarcha Ihor Kołomojski mogą dogadać się z Rosją, ale mogą uczynić to także nacjonaliści ukraińscy. Rosja mogłaby wtedy udzielić wsparcia ich roszczeniom terytorialnym do tzw. Zakerzonia w zamian za ich rezygnację z roszczeń do Krymu i Donbasu. Tego w ogóle nie są w stanie sobie wyobrazić wyznawcy mgławicowej idei Międzymorza. A w polityce nie ma rzeczy niemożliwych.
Można by jeszcze dużo pisać o kamiennym kręgu polskiej miernoty politycznej, o „klasie politycznej” reprezentującej intelektualnie poziom przedszkola, ale po co. Nic to nie zmieni.
Autorowi nie wypada tego napisać w poważnym piśmie: polscy politycy to nie tylko miernota. To także (a może głównie) agenci obcych mocarstw, zdrajcy i sprzedawczyki.
Admin
Admin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz