środa, 29 stycznia 2020

Moja historia z rowerem jest długa

No i już tu jestem po powyższej zapowiedzi.
Moja historia z rowerem jest długa i mam nadzieje ze może ona pomóc wielu. Jako uczeń podstawówki a następnie szkoły średniej dojeżdżałem do szkoły moje 5 km codziennie, w latach 70 tych cały rok a zimy to wtedy były po byku z mrozem i śniegiem. Już wtedy, na tych przecież krótkim dystansie dyszlem do formy i szczególnie siły w nogach przekraczającej moich kolegów „z miasta”.
Jazda na rowerze, o czym w artykule zapomniano, rozwija mięśnie o największej masie: uda.
Jest bardzo trudno rozwijać te mięśnie w innych typach wysiłku. Dzięki temu, po kilku latach prawdziwego pedałowanie, nie na jakimś tam rowerze górskim, serce zaczyna być wolniej. W Czasach studenckich mierzono mi rytm 45/min.
Po dojściu do takiego stanu możemy przestać jeździć i nawet powracając po kilku latach do roweru odzyskujemy szybko nasza formę. W moi przypadku w czasie moich studiów w Polsce, ciągle w latach 70-tych, miałem przerwę 3 letnią. Już tu na zachodzie, ciągle jako student powróciłem do roweru, jeżdżąc na uczelnie i robiąc rowerowe wyprawy po regionie : 20-100 km .Robiłem te trasy na składaku przywiezionym z Polski (bez żadnej tam przerzutki) Po 4 m-cy tych studiów kupiłem w Polsce nasza, polską „wyścigówkę”, prawdziwy rower ”gniotsja nie łamiotsja”, tym razem z przerzutka, ze stalową ramę. Ciężar – a kto tam wtedy ważył. Jeździłem coraz dalej i po górach, takich tam 500-600 m. W czasie wakacji wyjechałem w prawdziwe wysokie góry: najwyższa przełęcz to 2600 m. Ten mój rower zdał egzamin no i ja z nim. Przejechałem całą trasę, ok 1500 km, z namiotem i innym ekwipunkiem. Mój rekord dystansu na jeden dzień na tej trasie do 220 km, wliczając w to zakupy, przerwy na przygotowanie jedzeni, rozbijanie i składanie namiotu (kupionego tez w Polsce). Nigdy tego wszystkiego nie ważyłem. Żadnego tam licznika też nie miałem.
Po przejechaniu tej trasy poczułem, że świat może należeć do mnie że mogę pojechać wszędzie. Nawet po studiach, rok później, poważnie myślałem o okrążenie globu ale ani pieniądze ani paszport na to nie pozwoliły no może zdrowy rozsądek. Po przeprowadzce na tern plaski, deszczysty i wietrzny porzuciłem rower i zacząłem biegać – ok 10 km ze średnią ~15 km/h. po kilku latach gdy znalazłem się na powrót na studiach za wielką wodą kontynuując codzienne biegi, poszedłem parę razy na siłownię by spróbować czegoś nowego. Okazało się, ze po kilkuletniej przewie od roweru podnosiłem w przysiadzie ~115 kg bo to było w funtach, ważąc ok 60 kg. Big amerykany co to ważyły 2 razy tyle mogli sobie popatrzeć po polską silę.
Pracując przez długie lata nie jeździłem już na rowerze, ze względu na brak czasu. Wiedziałem z moich doświadczeń, że by utrzymać b. doba formę trzeba 1-2 godz. trasy.
No i tak upłynęło wiele ~30 lat. 5 lat temu powróciłem do roweru. Jeżdżę do pracy ~2 x15 km. Trasę pokonuje, po ok roku dochodzenia do formy, w 27-35 min (ok 20 czerwonych świateł i innych miejskich przeszkodach ja korki inne)
Zmieniłem tez dietę. Mój organizm odmłodniał. Mając już 60 parę lat , poza wysportowanymi „kolarzami’ terującymi na poważnie, nie spotykam konkurencji.
Rower, to styl, życia. On ci prawdę powie o twoim organizmie, o twojej psychice no i oczywiście o stanie fizycznym.
Potwierdzam w całości zalety rowery wymienione w artykule.
Co zaś do rowerów to wrócę tu jeszcze.
Pozdrawiam wszystkich forumowiczow i życzę dużo zdrowia szczególnie Gospodarzowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W Niemczech człowiek niesłusznie skazany po 13 latach w więzieniu dostał rachunek za spanie i obiady na 100 tysięcy euro!

Historia Manfreda Genditzkiego brzmi jak scenariusz rodem z koszmaru. Mężczyzna ten, w 2010 roku, został skazany na dożywocie za morderstwo,...