piątek, 3 stycznia 2020

Prawda o Zaolziu

  1. Prawda o Zaolziu
    (….)
    Aby jednak zrozumieć, co i dlaczego wydarzyło się w owym październiku 1938 roku należy jednak cofnąć się w czasie o dwadzieścia lat, do października roku 1918. Niewielu pamięta, że Cieszyn był pierwszym niepodległym miastem Polski. „W czynnym dążeniu do zrzucenia jarzma niewoli – pisze Władysław Pobóg – Malinowski wyprzedził wszystkie polskie ziemie Śląsk Cieszyński”. Tu w dniach 12-19 października ukonstytuowała się Rada Narodowa Śląska Cieszyńskiego z Janem Michejdą , Tadeuszem Regerem i ks. Józefem Londzinem na czele. Na wniosek czeski, już piątego listopada zawarta została w Ostrawie umowa z Czeskim Komitetem Narodowym dla Śląska o podziale spornych terenów. Przyjęto kryterium etniczne. Tam, gdzie przeważali Polacy, te powiaty przypadły Polsce, tam, gdzie Czesi – Czechosłowacji. Polska przejęła więc powiaty: bielski, cieszyński i większą część powiatu frysztackiego z Karwiną, a także węzeł kolejowy w Boguminie. Czechom przypadła większość powiatu frydeckiego i większość z 18 kopalń zagłębia węglowego.
    Sygnatariusze owego porozumienia nie wiedzieli, że już 28 września 1918 roku Benesz w imieniu działającej w Paryżu Czechosłowackiej Rady Narodowej podpisał (nigdy nie ogłoszony) układ z francuskim ministrem spraw zagranicznych Stephenem Pichonem „ O budowie niepodległego państwa czechosłowackiego w granicach jego byłych prowincji historycznych”. Co po latach przyznał Benesz, Pichon podpisywał zobowiązania Francji nie mając pojęcia, że dotyczą sporu granicznego między Czechami i Polakami, bo gdyby wiedział nigdy by nie podpisał.
    30 listopada 1918 roku czeski konsul wręczył Polskiej Komisji Likwidacyjnej w Krakowie notę rządu dra Karela Kramarza, w której Praga informowała, że nie uznaje umowy ostrawskiej z 5 listopada i żąda wycofania wojsk polskich za linię Wisły. Polskie starania o zażegnanie konfliktu nie dały żadnego rezultatu. Ani grudniowa misja Stanisława Gutowskiego i Damiana Wandycza do Pragi z propozycją powołania dwustronnej komisji polsko-czechosłowackiej, ani listy Piłsudskiego do prezydenta Masaryka, na które Naczelnik Państwa nie otrzymał najmniejszej odpowiedzi. Za to 7 stycznia 1919 roku premier Kramarz na pytania prasy odpowiedział, że „Czesi są zwycięzcami, bo są po stronie koalicji, zaś państwo polskie nie jest uznane przez koalicję. Punkty Wilsona są tylko teorią, a Polacy gotowi są narzucić Czechom bolszewizm”. Na wszelki wypadek dodawał: „mamy dość wojska i to dobrego. Nie jesteśmy pokonanymi, którym odbiera się ziemię, ale sprzymierzeńcami Ententy, a za naszą wierność i naszą służbę, źle by nam odpłacono, gdyby się nam miało zabrać ziemię, którą przez setki lat uprawialiśmy”.
    Wojna, o której zapomniano
    Wydarzenia, które niebawem miały nastąpić zapisują w polskiej historii scenariusz pasjonującego filmu wojennego. Oto 21 stycznia 1919 roku doręczono rządowi polskiemu memoriał na temat sytuacji na Śląsku cieszyńskim, w formie ultimatum. Wskazano w nim, że działalność polskiej Rady Narodowej w Cieszynie ma charakter okupacji części państwa czechosłowackiego. Wyliczano winy Polaków; bolszewizację Śląska, spadek produkcji węgla, chaos na poczcie, upadek przemysłu. Zapisano w nim; że w tej sytuacji „Rząd czechosłowacki postanowił wysłać do okupowanego przez Polaków obszaru Cieszyna wojska Ententy pod dowództwem oficerów Ententy”. I rzeczywiście, 23 stycznia 1919 roku o godzinie 11.20 do dowódcy garnizonu cieszyńskiego ppłka Franciszka Latinika przybyła grupa oficerów alianckich, występująca jako „Komisja Ententy”. Zażądali natychmiastowego wycofania wojsk polskich z terenu Śląska Cieszyńskiego w ciągu dwóch godzin. Historia dzisiaj zna ich nazwiska i zna wszystkie kulisy czeskiej mistyfikacji. Za cichą zgodą Francji, Czesi w mundurach koalicji, dowodzeni przez ppłka Snejdarka i oficerowie wojsk koalicyjnych, odkomenderowani do wojsk czechosłowackich, postanowili wygrać wojnę bez wojny. Jednak polskie dowództwo, z którym natychmiast porozumiał się ppłk Latinik zażądało przysłania całej tej „Komisji Ententy” do Warszawy, do Naczelnika Państwa. I tak owa niegodna mistyfikacja się zakończyła.
    Nie zakończyła się natomiast wojna. Czesi wprowadzili w nasze granice ponad 16 tysięcy żołnierzy. My mogliśmy im przeciwstawić ledwie tysiąc. Walczono pod Drogomyślem, stoczono dwudniową bitwę pod Skoczowem. Polskie straty wynosiły 150 zabitych i ponad tysiąc rannych żołnierzy.
    W nocy z 31 stycznia na 1 lutego podpisano rozejm, a 3 lutego 1919 roku odpowiednią umowę, której tekst przesłano do Paryża. Wojska miały pozostać na swych pozycjach. Polacy tym samym tracili okręg węglowy Karwina Ostrawa oraz kolej z Bogumina do Cieszyna i Jabłonkowa, które pozostały pod okupacją czeską. Wszystko to mieliśmy odzyskać niebawem w plebiscycie, który miano przeprowadzić na spornych terenach, ale jak wiadomo do żadnego plebiscytu nie doszło, a Rada Ambasadorów przyznała te ziemie w 1920 roku Czechosłowacji. Tuż po konferencji w Spa w lipcu 1920 roku, premier polskiego rządu Wincenty Witos napisał: „Mocarstwa zachodnie świadomie rzuciły kość niezgody między Polskę i Czechosłowację, gdzie odstąpiliśmy od idei plebiscytu w zamian za uzbrojenie i mediację z Rosją. Koalicja wykopała między Czechami i Polakami głęboki rów, którego nic już nie zasypie”. Ignacy Jan Paderewski w liście do ówczesnego prezydenta Francji Aleksandra Milleranda napisał: „ Z nieprzezwyciężonym bólem położę swój podpis pod dokumentem, który odbiera nam tak cenną i tak nam drogą część naszego narodu. Atoli zanim to uczynię, chcę Panu oświadczyć Panie Prezydencie, że jakkolwiek rząd polski szczerze pragnie wykonać całkowicie i lojalnie powzięte przez się zobowiązania, to nigdy mu się nie uda przekonać narodu polskiego, że sprawiedliwości stało się zadoś”.
    Czeska dywersja
    Lecz to co legło najgłębszym poczuciem polskiej krzywdy na stosunkach czesko-polskich dopiero miało nastąpić. Oto rząd czechosłowacki nie ratyfikował zawartej w kwietniu 1920 roku umowy kolejowej z Rzeczpospolitą, która gwarantowała obsługę transportów ze sprzętem wojskowym dla Polski. Tym samym, w dramatycznych, najtrudniejszych dla Polski chwilach wojny z bolszewikami, tolerował zatrzymywanie transportów przez czeskich kolejarzy i nie przepuszczanie ich do walczącej Polski. 9-go sierpnia Praga ogłosiła neutralność wobec wojny polsko-sowieckiej i jak pisze profesor Janusz Odziemkowski: prezydent Masaryk przekonywał w rozmowie lorda D’ Albernona , aby mocarstwa Ententy zrezygnowały z udzielania Polsce pomocy, bowiem jej położenie jest beznadziejne, a w ogóle dla Czechów lepszym sąsiadem niż niepodległa Polska, będzie potężna, nawet bolszewicka Rosja.
    Historia zupełnie już zapomniała, że w czasie, gdy Polska toczyła wielką Bitwę Warszawską – nie tylko o swoje życie, ale i całej cywilizowanej Europy – Czesi zdecydowali się nie przepuścić przez swoje terytorium kilku dywizji węgierskich, które ruszyły na pomoc Warszawie. Znając te fakty doprawdy trudno jest nawet dzisiaj nie rozumieć współczesnych Polaków i całkowicie odmawiać racji rozumowaniu Becka.
    W zapomnianą, pominiętą dzisiaj przez Polskę 80. rocznicę marszu na Zaolzie, warto być może przywołać pamięci jeszcze jeden fakt, o wydaje się kapitalnym znaczeniu. Oto w końcu września 1938 roku, świadoma swego tragicznego położenia i zbliżającego się nieuchronnie wkroczenia Niemców znaczna część czeskiej generalicji zwróciła się do swego premiera Edwarda Benesza z żądaniem zaproponowania Polsce federacji z Czechosłowacją. Gotowi byli zrezygnować w części z własnej suwerenności, by uratować państwo. Profesor Tadeusz Siergiejczyk obliczył, że w posagu do takiego związku obu państw 10-milionowa Czechosłowacja wnosiła 1600 nowoczesnych samolotów bojowych, 470 czołgów, 2700 dział i najnowocześniejsze w Europie zakłady zbrojeniowe. Tyle, że Benesz odmówił. Dzisiaj historia zastanawia się dlaczego odmówił, skoro podobny alians najpewniej zapobiegłby jakiejkolwiek wojnie? Odpowiedź znajduje w najtajniejszych dokumentach sowieckich ujawnionych niedawno przez Kriwickiego i Sudopłatowa, z których wynika, że Eduard Benesz był od 1938 roku tajnym agentem Moskwy. A Moskwa chciała wojny! Czy więc na pewno wszystko to było winą Józefa Becka, a marsz na Zaolzie haniebną współpracą polsko-niemiecką?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...