piątek, 3 stycznia 2020

Rachunek z Kremla


Konsekwentne i długotrwałe wysiłki rodzimej klasy politycznej na polu skrajnie antyrosyjskiej polityki historycznej przyniosły w końcu długo oczekiwany, acz niespodziewany w tym momencie skutek.
Rosja, głosem swoich najwyższych przedstawicieli, włączyła się do chóru państw podnoszących wobec Polski zarzut przyczynienia się do zagłady Żydów w czasie ostatniej wojny.
Zasiliła tym samym współczesną oś Waszyngton – Jerozolima – Berlin, zapoczątkowaną przed ponad półwieczem przez ówczesną RFN i Izrael. Rosja wystawiła tym samym Polsce rachunek za wieloletnie działania, mające na celu jej zdyskredytowanie. Za zrównanie ZSRR z III Rzeszą, za przedstawianie Związku Radzieckiego jako państwa współodpowiedzialnego, w stopniu równym z Niemcami, za wybuch II wojny światowej oraz ukazywanie Rosji jako odwiecznego agresora.
Polska płaci również za obłędny sojusz z postounowskimi i postupowskimi siłami politycznymi na Ukrainie. Za współpracę ze środowiskami nawiązującymi do najbardziej antypolskich, neobanderowskich tradycji, zadzierzgniętą rzecz jasna w imię wspólnej walki z Rosją. Dość wspomnieć, że podobnych sojuszników Polska poszukiwała także w państwach bałtyckich, licząc na odnowienie jagiellońskiego mirażu i nowego kordonu sanitarnego. Jednak to nie prometejskie mrzonki przepełniły szalę goryczy.
Polska polityka historyczna konsekwentnie podkopywała przede wszystkim fundament powojennej pozycji Rosji, odmawiając jej prawa do miana zwycięzcy II wojny światowej i wyzwoliciela Europy spod hitlerowskiego jarzma. Nie zwycięzca, a okupant i agresor, jak mantrę powtarzają niemal wszystkie rodzime ośrodki opiniotwórcze, począwszy od centralnych władz, po różne instytucje i agendy państwowe odpowiedzialne za kreowanie tzw. polityki historycznej.
Politykę, która, co trzeba podkreślić, w ogólnym zarysie po roku 1989 jest niemal niezmienna, różniąc się jedynie stopniem radykalizmu głoszonych w danym momencie tez i haseł. Wszystkiemu towarzyszy metodyczne niszczenie miejsc pamięci związanych z wysiłkiem zbrojnym armii radzieckiej na terenie Polski.
Truizmem w tym miejscu będzie stwierdzenie, mówiące o czysto propagandowym i politycznym wymiarze obecnego stanowiska władz Rosji, które nie odbiega niczym od rusofobicznej linii prezentowanej przez kolejne centroprawicowe i prawicowe rządy w Polsce. Linii wyraźnej do tego stopnia, że stała się ona w III RP dogmatem, elementem racji stanu, ukutym na wzór oficjalnej przyjaźni polsko-radzieckiej w dobie PRL, przedstawionej jedynie w formie à rebours.
Strona rosyjska niejednokrotnie w sposób dość czytelny starała się wykazać swoim partnerom w Polsce, że działają wbrew własnym najbardziej żywotnym interesom. Dyskredytując ład poczdamski, Polska podważa tym samym swoje obecne granice, stawiając się w pozycji przegranego, delegitymizuje swoje prawa do uzyskanych w wyniku wojny terytoriów. Wspierając zaś banderowską Ukrainę, brata się ze spadkobiercami swoich katów.
Na niewiele jednak zdały podobne ostrzeżenia, przyznać trzeba, że Polska wytrwale pracowała nad tym, aby pozbawić się ostatniego sojusznika w wielu żywotnych dla jej narodowego bytu kwestiach. Staje obecnie sama wobec niczym nieuzasadnionych roszczeń środowisk żydowskich, wobec czarnego obrazu kreowanego od wielu już dziesięcioleci na Zachodzie. Na kogo możemy zatem dziś liczyć? Na Stany Zjednoczone, Niemcy czy Izrael? Polskie elity po raz kolejny oblały egzamin odpowiedzialności za własne państwo i żywotny interes narodowy.
Maciej Motas
30.12.2019
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...