sobota, 1 lutego 2020

„KORWiN” – Partia patrymonialna



Adam Wielomski: W Średniowieczu możemy wyróżnić dwa typy państwowości. Do XIII-XIV wieku mamy monarchię patrymonialną, czyli taką, w której władca jest właścicielem życia, wolności i mienia swoich poddanych. Terytorium i ludzie traktowani są jako prywatna własność, dlatego państwa można zapisywać w spadku, dzielić między synów, etc.
Cały porządek oparty jest na prawie prywatnym, czyli na umowach dwustronnych wasal-senior. Właściwie nie ma czegoś takiego jak ustawy obowiązujące powszechnie.
Od XIII-XIV wieku dopiero powstaje państwo w naszym rozumieniu tego słowa, oparte nie na prawie prywatnym (umowy dwustronne), lecz na prawie publicznym. Państwo określane jest mianem „korony”, która posiada swoje terytorium, podatki, porządek prawny. Władca jest tylko jej administratorem. Lojalność należy się najpierw państwu (instytucji), a dopiero potem osobie władcy. Jeśli ten ostatni nadużywa władzy, wydaje pieniądze publiczne na cele prywatne, nie przestrzega praw, to staje się tyranem, którego w skrajnych sytuacjach można obalić. Innymi słowy, następuje rozdział państwa od osoby nim rządzącej.
Piszę o tym dlatego, że po wyborach kandydata na Prezydenta RP przez Konfederację w partii KORWiN rozpoczęła się dyskusja kto kogo zdradził: Janusz Korwin-Mikke i Konrad Berkowicz Artura Dziambora, przerzucając głosy na Brauna, czy odwrotnie?
Janusz Korwin-Mikke to klasyczny prezes partii typu „patrymonialnego”, który uważa się za jej właściciela.
Dlatego coraz to porzuca stare partie, stare szyldy i starych działaczy, aby założyć nową strukturę, złożoną z oddanych mu fanatycznych zwolenników i członków własnej rodziny. Uważa, że wyrzucić z niej należy każdego, kto neguje jego patrymonialne przywództwo; nie pozwala jej rozrosnąć się, ponieważ boi się, że straci kontrolę nad zbyt liczną strukturą.
Słowem, gra zawsze i wyłącznie na siebie (na osobę), nie dbając o interes partii (instytucji). Po prawyborach w jednej z telewizji zapowiedział już „czystkę” w partii, czyli usunięcie z niej wszystkich, którzy dogadują się z narodowcami, a którzy poparli Dziambora.
Magdalena Ziętek-Wielomska: Janusz Korwin-Mikke to taki wolnościowiec na niby. Zakładane przez siebie partie traktuje jak prywatny folwark, na którym – i to za darmo – pracują jego zwolennicy. Analogicznie wyobraża sobie państwo, jako własność monarchy absolutnego. Podobnie ma wyglądać struktura gospodarcza: firmy mają należeć do „właścicieli absolutnych”. Tak samo oczywiście układać mają się relacje rodzinne: dzieci i żona to także własność mężczyzny.
Jednym słowem: całe społeczeństwo zbudowane jest tylko i wyłącznie w oparciu o jedną instytucję prawną: własności absolutnej. Struktura patrymonialna ściśle powiązana jest z wszechobecnym patriarchalizmem. Gdzie jest miejsce na wolność? Ano wolność ma sprowadzać się do tego, żeby silniejsi mogli rozpychać się łokciami, bo to rzekomo ma sprzyjać „postępowi”. Bo patriarchowie-właściciele rzekomo są racjonalni i będą tak używać swojej absolutnej władzy, by czerpać z tego jak największe korzyści.
Nie będą więc „głupio” łupić poddanych, wyzyskiwać pracowników czy maltretować dzieci. Logiczne? Logiczne!
Rzecz w tym, że teoria ta ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co marksistowska wizja nieuchronności rewolucji socjalistycznej. A jeśli teoria nie pasuje do rzeczywistości, to należy zmienić tę drugą…
Człowiek jest dużo mniej racjonalny, niż to opisują odseparowani od świata intelektualiści. To JKM traktuje życie jako partię szachów, w której wszyscy inni są tylko pionkami i figurami na szachownicy a on głównym rozgrywającym. Normalni ludzie patrzą na swoje życie zupełnie inaczej, czego JKM nie jest w stanie zrozumieć. Jego sposób patrzenia na świat został doskonale opisany w pracy Andrzeja M. Łobaczewskiego „Ponerologia polityczna: Nauka o naturze zła w adaptacji do celów politycznych”. Rzekomy arystokratyzm Korwina to tylko i wyłącznie patokracja, i to w czystej formie.
Myśl Polska, nr 5-6 (2-9.02.2020)
Tekst w cyklu: Rozmowy małżeńskie Wielomskich
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

W Niemczech człowiek niesłusznie skazany po 13 latach w więzieniu dostał rachunek za spanie i obiady na 100 tysięcy euro!

Historia Manfreda Genditzkiego brzmi jak scenariusz rodem z koszmaru. Mężczyzna ten, w 2010 roku, został skazany na dożywocie za morderstwo,...