wtorek, 28 kwietnia 2020

Socjalizm wojenny

Doszukując się źródeł etatyzmu, gospodarki planowej, socjalizmu, etc., krytycy tych rozwiązań czytają książki Marksa, Engelsa, Lenina, a także socjaldemokratów, faszystów, etc. Co głupsi próbują nawet wzorce gospodarki radzieckiej znaleźć w Manifeście komunistycznym.

Słowem, panuje przekonanie, że źródłem socjalizmu są błędy intelektualne: a to niezrozumienie zasad ekonomii, a to oświeceniowa wiara w planowanie i inżynierię społeczną, a to zwykła nienawiść do zamożniejszych ubrana w ideologiczne i paranaukowe formuły.
Nie wiem dlaczego, ale w świadomości obrońców zasad wolnorynkowych (nie tylko polskich) zupełnie znikł problem tzw. socjalizmu wojennego (od niem. Kriegssozialismus), czyli etatyzmu stworzonego po części przez… liberałów.
Jeden z moich ulubionych historyków, ekonomistów i myślicieli politycznych w jednym, Jacques Bainville zwykł powtarzać, że w przededniu wybuchu I Wojny Światowej wszyscy europejscy ekonomiści byli zgodni, że państwa wojujące mają zasoby finansowe i gospodarcze na maksymalnie trzy miesiące prowadzenia wojny totalnej, czyli z mobilizacją milionów żołnierzy. Po trzech miesiącach miało wszystkim zabraknąć pieniędzy i zasobów produkcyjnych na jej dalsze prowadzenie.
Politycy i generałowie zdecydowali się na wojnę, ponieważ byli pewni, że wojna ta skończy się, tak jak to dawniej bywało, dwoma czy trzema wielkimi bitwami, w ciągu kilku tygodni. W jaki więc sposób państwa walczące dały radę ją prowadzić przez pełne cztery lata?
Aby zobrazować odpowiedź Bainville cytował fragment jednej z przedwojennych powieści Maurice’a Barrèsa, której główny bohater został przedstawiony jako szczęśliwy młodzieniec, który nie troszczy się o przyszłość, ponieważ ma co miesiąc kilkaset (dokładnej sumy już nie pamiętam) franków dożywotniej renty, czyli jest rentierem. Ostateczna konstatacja była taka, że tenże bohater w okresie powojennym (z naszej perspektywy: międzywojennym) jest biedakiem, ponieważ stać go na zrobienie co miesiąc jednych zakupów w piekarni.
Ostatecznie Bainville odpowiada, że państwa europejskie faktycznie nie miały rezerw na prowadzenie czteroletniej wojny, więc sfinansowały ją za pomocą inflacji, poprzez dodruk pieniądza. To bohater powieści Barrèsa sfinansował ten wysiłek wojenny, za pomocą tego, co czasami się dziś określa mianem „podatku inflacyjnego”.
Jacques Bainville w swoich cotygodniowych felietonach ekonomicznych zwracał uwagę także na jeszcze jedną cechę okresu powojennego, a mianowicie na skutki socjalizmu wojennego. Gdy do 1914 roku zwolennicy etatyzmu, interwencjonizmu i planowania gospodarczego skandowali swoje demagogiczne hasła na ulicach, to po 1918 roku te same hasła skandują – i realizują – ministrowe z partii liberalnych, mieszczańskich, konserwatywnych. Ci co zostali na ulicach, czyli socjaliści, jedynie dodają do haseł etatystycznych idee egalitarnego podziału dóbr, upaństwowienia czy zniesienia własności.
To, o czym mówi Bainville to właśnie tzw. socjalizm wojenny. Gdy po trzech miesiącach wojna światowa nie przynosiła rozstrzygnięcia, to rządom nie tylko zabrakło pieniędzy, co pokryły ich drukiem, ale także materiałów wojennych. Wtenczas, najpierw w Niemczech, a w ich ślad poszły inne kraje – państwo zaczęło koordynować produkcję tak, aby ograniczyć mechanizmy konkurencyjne.
Armia potrzebowała każdego człowieka, każdego karabinu, każdego naboju i nie można sobie było pozwolić, aby na wolnym rynku upadł jakiś strategiczny zakład, a pojęcie to stawało się coraz szersze. Gdy na początku obejmowało tylko te, które produkowały broń, to szybko okazało się, że armia potrzebuje mundurów, jedzenia, etc. Ostatecznie całość produkcji znalazła się w gestii państwa. I dzięki tej etatyzacji gospodarki państwa były zdolne do prowadzenia wojny nie przez trzy miesiące, lecz przez cztery lata.
Bez socjalizmu wojennego nie do pomyślenia byłyby leninowski komunizm, faszyzm i narodowy socjalizm. Dlaczego? Dlatego, że dwudziestowieczne systemy totalitarne powstały z nałożenia się na siebie socjalizmu wojennego i dotychczasowych ideologii, które z powodu tego połączenia radykalnie zmieniły treść.
Weźmy nacjonalizm: przez prawie cały XIX wiek miał on charakter liberalny, demokratyczny i wolnorynkowy. Głosił likwidację stanów społecznych i arystokracji jako instytucji nie do pogodzenia z liberalną zasadą równości wobec prawa. Ale po uzupełnieniu go przez socjalizm wojenny, nacjonalizm począł głosić wizję narodowej gospodarki, zarządzanej przez narodowe państwa. I częstokroć tym bardziej gospodarka była „narodowa”, im więcej było w niej narodowego państwa. A nacjonalizm + etatyzm = faszyzm. W przypadku niemieckim mamy inne równanie: rasizm + etatyzm = narodowy socjalizm.
Podobnie wyglądała sytuacja z marksizmem. Gdy czyta się pisma Marksa w kontekście tradycji lewicowego heglizmu, to widzimy Marksa-emancypatora społecznego, który chce wyzwolić człowieka od Boga i religii, państwa i własności. Wielokrotnie zwracano uwagę, że emancypacyjna utopia marksistowska właściwie bliska była anarchizmowi. I dlatego też anarchiści (np. Nikołaj Bakunin) współpracowali z Marksem i marksistami w Międzynarodówce komunistycznej.
Pomysł na Związek Radziecki Lenina polegał na połączeniu komunistycznej idei zniesienia własności z instytucją państwa prowadzącego gospodarkę wojenną. Dlatego znieść własność należy nie poprzez jej uspołecznienie, ale nacjonalizację. Komuniści, faszyści i naziści wynieśli też z okopów wojny światowej przekonanie, że o racji w polityce rozstrzyga siła.
Z I Wojny Światowej wyrasta przekonanie, że państwo powinno planować i regulować gospodarkę. I gdy systemy demokratyczne uznały, że rozmaite postaci planowania i newdealów powinna prowadzić elita polityczna wyłoniona w drodze powszechnego głosowania, to systemy totalitarne oparto na założeniu, że elita rewolucyjna zdobywa władzę siłą, niczym batalion piechoty szturmowej zdobywający okopy wroga. I tak narodziło się państwo wszędobylskie. Socjalizm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...