sobota, 18 lipca 2020

Crossfit. Faza schyłkowa.

Większość nazywa rzecz „trening crossfit”, ale crossfit nie jest treningiem. Jak we wcześniejszej nocie wspomniałem – to strategia marketingowa. Cześć treningowa crossfitu jest wielce umowna i naciągana.

To znaczy, w crossfit pomieszane są ćwiczenia siłowe z ćwiczeniami gimnastycznymi, ale te zestawy ćwiczeń nie spełniają warunków definicji treningu sportowego, mimo, że rozgrywane są „Crossfit games” pod szyldem firmy Reebok.
Sam termin „crossfit” został wprowadzony ok. 20 lat temu przez amerykańskiego machera z żydowskimi korzeniami – Grega Glassmana. Greg wpadł na pomysł, że zrobi kombinacje treningu ciężarowego, treningu interwałowego o wysokiej intensywności, gimnastyki, trójboju siłowego, treningu strongmanow, itd. I nazwie to crossfitem.
Temat chwycił. W całych Stanach zaczęły powstawać kluby sfanatyzowanych fitnesowców, którzy nie mogli patrzeć na okładki przepalonych w solarium modeli z sześciopakiem na brzuchu. Crossfit oferował hardcorowy trening dla „prawdziwych mężczyzn i kobiet”.
Metodologii sportowej nie w tym żadnej. Reguły, które zdominowały crossfit nie mają nic wspólnego z zasadami treningu sportowego i generalnie mają za nic biomechanikę, teorię treningu sportowego, technikę wykonywania ćwiczeń, cele treningowe, periodyzacje treningu, zasady aplikowania obciążeń i masę innych rzeczy, które nawet dla przeciętnego człowieka, który o jakiś sport się otarł są oczywistością.
W miejsce zorganizowanego treningu codziennie zapodawany jest w internecie i na tablicach klubowych zestaw ćwiczeń, które nazywają się WOD (workout of the day) i są ustalane bez ładu i składu i jakiegoś większego niż tygodniowy planu. Ważne, żeby codziennie był jakiś inny trening, żeby nie było nudno, to nie wolno się powtarzać.
Pomijam już to, że metoda powtórzeniowa to jest podstawa jeśli chodzi o naukę sportowych umiejętności, że to jest również metoda treningu wytrzymałościowego i to, że 3-5 powtórzeń z obciążeniem to metoda charakterystyczna dla rozwoju siły maksymalnej, 8-12 powtórzeń z obciążeniem to klasyczna metoda (bodybuilding), a wszystko co powyżej 15 powtórzeń to już buduje wytrzymałość, a nie siłę. No i tak se ćwiczą crossfitowcy mając te informacje za zabobon, bo przecież da się inaczej.
Sporo ćwiczeń stosowanych w crossfit jest również niebezpiecznych dla zdrowia. Pisałem już o tym, że filozofia „zrób jedno powtórzenie więcej niż wczoraj” to jest debilizm i ryzyko ciężkich kontuzji. W crossfit to jest cel i jak ktoś tak zrobi to są pochwałki i powód do dumy, że się „osiąga cele”.
Jest na odwrót. Wykonany piętnasty przysiad z 50 kilogramowym obciążeniem, gdzie nogi się trzęsą, kolana się schodzą do środka, kręgosłup się gnie i wszystko wygląda jak masakra i jakby zaraz miało się rozpaść, to nie jest żaden trening sportowy, tylko trening masakry.
Każde ćwiczenie ma swoją formę, fazę początkową, przebieg i fazę końcową i jeśli ciało nie potrafi trzymać poprawnej formy, to jest to sygnał do zaprzestania aktywności. I trzeba zrobić przerwę.
„Przerwa wypoczynkowa” – jej długość, forma, czas trwania ma zasadniczy wpływ na efektywność treningu. Stymuluje rozwój zdolności motorycznych, ale też pomaga rozwinąć technikę. W crossfit „przerwa wypoczynkowa” jest dla mięczaków.
Biznes, który założył Greg Glassman opiera się na tym, że kluby, które są częścią społeczności CrossFit, firma Glassmana certyfikuje, pozwala im używać nazwy, zestawów treningowych i certyfikuje również instruktorów. Kurs zwykle są online i cała zabawa polega na tym, że trzeba zapłacić za licencję.
Amerykanie zaczęli tą społeczność budować spontanicznie, bo Greg zrobił kilka programów treningowych dla sił specjalnych USA, policji i straży pożarnej, co oczywiście ten hardkorowy element tylko podkreślało, bo każda łajza miała poczucie, że trenuje jak żołnierz korpusu marines.
Potencjał biznesowy i pole do marketingu swoich zabawek dostrzegła firma Reebok, która związała się z firma Grega i zaczęła robić sprzęt i wyposażenie dla klubów, jak również sygnowane marką Crossfit linie odzieży i obuwia Reeboka. Do tego jeszcze na różnych poziomach – lokalnych stanowych i ogólnokrajowych Reebok firmował „Crossfit Games”- igrzyska crossfit.
Od początku ta strategia ćwiczeń na pałę, bez przygotowania, przesadzonej intensywności i obciążeniach ponad siły budziła kontrowersje, no, ale nie u entuzjastów crossfitu. Oni to traktowali jak trening marines – słaby ginie i ma pecha. Trzeba być skorupiakiem, a nie mięczakiem. Przychodzisz do klubu, dajesz czadu i wychodzisz na czworakach. Jeśli wychodzisz na dwóch nogach, to znaczy, że trening był słaby.
Takie podejście do sprawy to był powód do dumy i nikt nie miał zamiaru z tego rezygnować lub słuchać jakiś innych wersji. Ciężkie kontuzje – upadki z ciężarem, złamania, kontuzje przeciążeniowe były tak przedstawiane, że to klient jest sobie sam winien, a nie „system treningowy”.
W Ameryce można sobie zamówić „badania naukowe”, no i Reebok takie badania finansował. Konkluzje tych badań były np. takie – „CrossFit is relatively safe even when performed with poor technique, but it is safer and more effective when performed with good technique” – „CrossFit jest względnie bezpieczny nawet przy słabej technice, ale jest bezpieczniejszy i bardziej skuteczny przy dobrej technice”. Piękne, co nie?
No, ale jest coś czego nawet w „japońskim treningu karate”, które metodycznie jest jeszcze bardziej porąbany niż crossfit, nigdy nie było i chyba nie będzie.
Trenując crossfit można się dorobić przypadłości, która nazywa się Rabdomioliza wysiłkowa (ER) – to nic innego jak rozpad mięśni po ekstremalnym wysiłku fizycznym. Ustalono, że ER przebiega w warunkach gdy intensywne ćwiczenia wykonywane są w wysokich temperaturach i wilgotności. Ma również korelację z niskim poziom nawodnienia organizmu przed, w trakcie i po wyczerpujących ćwiczeniach.
Czynniki ryzyka prowadzące do ER obejmują ćwiczenia w gorących i wilgotnych warunkach, niewłaściwe nawodnienie, nieodpowiednią regenerację między ćwiczeniami, intensywny trening fizyczny oraz nieodpowiedni poziom sprawności fizycznej do rozpoczęcia ćwiczeń o wysokiej intensywności. Odwodnienie jest jednym z największych czynników, które mogą dać niemal natychmiastowe sprzężenie zwrotne z organizmu poprzez wytwarzanie bardzo ciemnego koloru moczu.
Problem jest spory, ale jest też maskowany przez zamawiane badania naukowe, które „wydają się nie potwierdzać korelacji treningu Crossfit z ER”.
Na koniec świeża stosunkowo informacja, która stawia pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie zjawiska socjologicznego Crossfit. Oto Greg Glassman pozwolił sobie wrzucić w czerwcu komentarz tweeta Amerykańskiego Instytutu Zdrowia, który raportował o rasizmie w publicznej służbie zdrowia pisząc wprost, że „rasizm to sprawa/problem zdrowia publicznego”.
Greg to skomentował, że to jest „FLOYD-19” i cała sprawa na tyle zbulwersowała Amerykę, że ten komentarz to rasizm i ludzie zaczęli się z crossfitu wypisywać, rezygnować z programów licencyjnych firmy Grega, a Reebok zerwał z jego firmą współpracę. Greg w rezultacie podał się do dymisji, bo trzeba przecież ratować biznes natychmiast. Inaczej ludzie całkiem uciekną.
Mnie jednak ciągle zdumiewa, że wydawałoby się, że wśród doświadczonych i przeszkolonych ludzi crossfit jest również popularny. Wielu moich kolegów z karate – zawodników, a później trenerów – również poszło w crossfit i proponuje tą formę szajby jako działalność dodatkową, albo wspomagającą podstawową aktywność w klubach karate.
Ciężko mi z nimi dyskutować, gdyż karate mentalnie jest bardzo blisko „filozofii treningowej” crossfitu. Z gośćmi, którzy aplikują co trening „zrób jedną pompkę więcej to będziesz miał progres” nie da się po prostu dyskutować. To jest ostatecznie umysłowa przypadłość i w tej dziedzinie prof. Święcicki by miał kolejne, liczne grono pacjentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jest to moje zdanie – mogę się mylić. I tak nie pozostało nam nic innego, jak poczekać na to wydarzenie.

Praktyka światowego spisku W dniu zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta USA, w poniedziałek 20 stycznia, rozpoczyna się w Davos corocz...