sobota, 18 lipca 2020

„Kaźń Romanowów była morderstwem rytualnym”

„Kaźń Romanowów była morderstwem rytualnym”

“Około godziny 2 w nocy Jurowski obudził rodzinę carską i ich świtę (orszak) i pod jakimś pretekstem kazał im zejść do pomieszczenia na niższym piętrze, gdzie miało nastąpić morderstwo. Najprawdopodobniej ten pretekst nie był odejściem, ale pewnym niebezpieczeństwem, które trzeba było przeczekać. Niektórzy więźniowie mogli zabrać ze sobą poduszki. Około godziny 3 nad ranem Rodzina сarska i ich świta zeszli do wskazanego pomieszczenia. Weszła tam również grupa morderców na czele z nieznaną osobą. Jurowski pomagał tej grupie. Żadne nieuprawnione osoby, w tym P. Miedwiediew, nie przebywały w pomieszczeniu w momencie zabójstwa rodziny królewskiej. Po tym, jak zabójcy weszli do tego pokoju, carska rodzina i świta zostali zabici. Jak to się stało, pozostaje tajemnicą. Ale jednocześnie oczywiście morderstwo miało długi i bolesny charakter, któremu towarzyszyła duża utrata krwi ofiar. Głównym celem zabójców było nie tylko zniszczenie ofiar, ale także ich udręka. Zabitym zadano rany postrzałowe i, co najważniejsze, większość ran kłutych (podkreślenie dodane – red.). Podczas morderstwa odbył się pewien rytuał, który prowadził nieznany, prawdopodobnie duchowny, przybyły wraz z mordercami. Niewykluczone, że był to szef zespołu gości. Po zabójstwie, zgodnie z rytuałem, zwłoki zmarłych umieszczono w białych prześcieradłach i przewieziono do wcześniej wybranego miejsca w lesie Koptyakovsky, gdzie ponownie zgodnie z rytuałem zostali wyszydzeni i spaleni. Aby ukryć prawdziwe okoliczności zabójstwa, jego organizatorzy oddali wiele strzałów w południową część ściany sali, aby zainscenizować egzekucję rodziny carskiej.
Po zabójstwie P. Miedwiediew i Jakimow (może jeszcze ktoś z ochrony zewnętrznej) zostali zaproszeni przez Jurowskiego do pomocy w przewiezieniu zwłok do ciężarówki. Kiedy zeszli do pomieszczenia, w którym miało miejsce zabójstwo, ukazał im się straszny widok: cała podłoga i ściany były pokryte krwią, a na podłodze leżały rozszarpane zwłoki z wieloma ranami kłutymi i ciętymi. Kiedy zaczęto podnosić ciała i wyprowadzać na podwórko, okazało się, że niektórzy jeszcze żyją. Zaczęli odzyskiwać zmysły, słychać było jęki. Rannych natychmiast dobijano bagnetami lub długimi sztyletami (nie przypadkowo przenikliwa błogosławiona Pasza Sarowska w momencie ich zabójstwa biegła po dworze klasztoru Diwiejewskiego i krzyczała dzikim głosem: „przeklęci Żydzi!!! Carewen-bagnetami!!!”- red.).. Trwało to na dziedzińcu domu Ipatieva. Fakt, że ludzie nie umierali tak długo, tłumaczy się tym, że mordercy chcieli ich zabić długotrwałymi torturami.
To, co zobaczyli, miało taki wpływ na Miedwiediewa i Jakimowa, że byli w szoku. Ogarnął ich strach. Jurowski kazał milczeć o tym, co zobaczył. Najprawdopodobniej na miejscu mordercy zaczęli tworzyć fałszywy obraz morderstwa. Miedwiediew, Jakimow i inni mogli zostać indoktrynowani okolicznościami morderstwa, które były korzystne dla zabójców.”
http://monomah.org/archives/1542

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jest to moje zdanie – mogę się mylić. I tak nie pozostało nam nic innego, jak poczekać na to wydarzenie.

Praktyka światowego spisku W dniu zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta USA, w poniedziałek 20 stycznia, rozpoczyna się w Davos corocz...