Dzisiaj premier polskiego rządu, Mateusz Morawiecki, ogłosił triumfalnie swój sukces na unijnym szczycie, na którym podzielono budżet wśród państw członkowskich.
Rządowe media nie ustają w zachwycie i przedstawiają ustalenia z Brukseli jako epokowe osiągniecie podczas gdy media sprzyjające opozycji obwieszczają klęskę wskazując na powiązanie mechanizmu wypłaty środków od bliżej niesprecyzowanej „praworządności”. Z kolei premier Morawiecki twierdzi, że takie ustalenia nie zapadły. Jaka jest więc prawda – czy to sukces czy klęska?
PiS zawsze był i jest partią wspierającą pogłębianie integracji w ramach Unii Europejskiej. W prorządowych szczekaczkach słyszymy wciąż o kwocie 160 mld euro, która została przeznaczona dla Polski. Szkopuł w tym, że 35 mld euro z tej kwoty to pożyczki na walkę z koronawirusem, które państwa członkowskie będą spłacać nawet do 2060 roku. Więc jeśli mowa o kwocie dotacji to bardziej zasadne jest stwierdzenie, że w ciągu 7 lat Polska otrzyma 125 mld euro.
Tylko aby je dostać trzeba najpierw wpłacić składkę do budżetu Unii. Wynosi ona od 4,5 – 6,18 mld Euro rocznie. A skoro mówimy o perspektywie siedmioletniej, to daje nam około 42 mld euro składki, którą sami zapłacimy. Oczywiście trzeba pamiętać, że te 42 mld euro, które przez te 7 lat wpłacimy wrócą, ale to Bruksela będzie decydowała na co, gdzie i kiedy. Tym samym ze 125 mld zostało jakieś 83 mld, czyli 11,8 mld euro rocznie. Jednak nawet te pieniądze i tak trafią głównie do zachodnich firm, często niemieckich.
Szacuje się, że z każdego 1 euro dotacji dla grupy wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry) do Niemiec wraca 1,25 euro! Można powiedzieć, że Niemcy płacą te pieniądze swoim firmom. My zyskujemy modernizację, a oni odzyskują to co nam „dali” z nawiązką.
Niemieckie firmy wygrały wiele przetargów na realizowanie projektów finansowanych ze środków polityki spójności w Polsce i dzisiaj sam Mateusz Morawiecki przyznał, że wykorzystano to jako środka nacisku na państwa starej Unii.
Okazuje się, że możemy jednak nie dostać tych 83 mld euro i nie odzyskać wpłaconych środków. Wszystko przez to, że te wypłaty mogą być w najbliższym czasie związane z tak zwaną „praworządnością”. Teraz jeszcze tak nie jest więc premier Morawiecki może twierdzić, że praworządność nie ma nic wspólnego z wypłatami, ale wyrażono zgodę na stworzenie zbędnego i szkodliwego mechanizmu oceny tzw. „praworządności”.
Czym ona właściwie jest? Trudno powiedzieć, ale wygląda na to, że tak jak w przypadku „mowy nienawiści” definiuje to lewica. Oznacza to, że w ciągu tych 7 lat powstanie mechanizm stwierdzania praworządności otwierający drogę do zablokowania dotacji krajom, których obywatele źle wybiorą w wyborach i nie poprą pupilów forsowanych przez Brukselę.
Są jeszcze inne dotkliwe sukcesy tych negocjacji. Na unijnym szczycie de facto zadecydowano o likwidacji polskiego górnictwa węgla kamiennego. To właśnie oznacza zgoda na realizację szalonego projektu Europejskiego Zielonego Ładu z celem w postaci osiągnięcia „neutralności klimatycznej” do 2050 roku. Konsekwencje tego mogą być takie, że zabraknie nam energii elektrycznej w kraju więc będziemy zmuszeni kupować ją za granicą. Przez sukces PiS czeka nas szokowy wzrost cen prądu, zwłaszcza dla osób, które nie mogą zainstalować własnej instalacji fotowoltaicznej.
Jednak najbardziej bolesny sukces naszego premiera to jego zgoda na przyznanie Brukseli nowych kompetencji budżetowych. Chodzi o tworzenia nowych podatków ogólnounijnych i możliwość zaciągania długu przez UE, a nie jak dotychczas, państwa narodowe. Za ogólnounijnymi podatkami perorował już niedawno sam Mateusz Morawiecki, także był on jednym z gorliwych wspierających te fiskalne zakusy Unii Europejskiej. Niewątpliwie przekazanie takich prerogatyw UE to znaczący krok w stronę budowy federalnego superpaństwa.
Oznacza to, że na tym szczycie zmniejszono suwerenność państw członkowskich oraz wzmocniono finansową integrację Unii. Z drugiej strony jaka to był suwerenność, skoro od lat funkcjonuje Traktat Lizboński, podpisany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ewolucja Unii Europejskiej w kierunku Stanów Zjednoczonych Europy z wszechwładnym rządem federalnym zwanym Komisją EUropejską, jest bezpośrednio związana z tym dokumentem, a to co obserwujemy teraz to rozpoczęcie ostatniej fazy transformacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz