Przejdź do głównej zawartości

Anatomia demokratycznych karnawałów

Kto by się spodziewał, że to już 40 rocznica tak zwanego „polskiego sierpnia” 1980 roku?

Tak się akurat składa, że nadeszła ona w momencie, gdy na Białorusi trwają protesty przeciwko prezydentowi Łukaszence. Państwowa Komisja Wyborcza stwierdziła, że wygrał on ostatnie wybory prezydenckie, a tamtejszy Sąd Najwyższy odrzucił skargę Swietłany Cichanouskiej, która twierdzi, a właściwie twierdziła, że to ona wygrała wybory, bo teraz już chyba tak nie twierdzi, tylko domaga się ich powtórzenia.

Unia Europejska, a w szczególności Wielce Czcigodna Anna Fotyga, wyborów prezydenckich na Białorusi nie uznała, toteż nie wiadomo, jak ta sytuacja ostatecznie się rozwinie.

W roku 1980 w Polsce też była skomplikowana, o czym świadczyła piosenka Andrzeja Rosiewicza, że „legitymację partyjną oddał Wincenty Kalemba, a tam zachodnim bankierom włosy stają dęba”. Chodziło o to, że zachodni bankierzy pożyczyli Edwardowi Gierkowi, to znaczy – oczywiście Polsce – około 20 miliardów dolarów i obawiali się, że zbuntowany przeciwko PZPR naród nie zechce tych długów spłacać, podobnie jak zrobił to Lenin w roku 1917 w przypadku długów „carskich”.

Toteż poparcie Zachodu dla strajków w Polsce wprawdzie oczywiście było, jakże by inaczej – ale jakieś takie powściągliwe, bo demokracja – demokracją, ale forsę oddać trzeba.

Na Białorusi może być inaczej, bo według tamtejszej KGB, w ciągu ostatnich 4 lat ktoś przekazał dla opozycji prawie 3 miliardy dolarów. Kto je dostał i gdzie schował – tego już KGB nie wyjaśnia – ale coś jest na rzeczy, skoro ogólnobiałoruski komitet strajkowy całkiem niedawno każdej fabryce, która przystąpi do strajku, oferował po 100 tysięcy dolarów.

Myślę, że pani Swietłana Cichanouska aż tyle sobie nie uzbierała, żeby szastać setkami tysięcy dolarów, więc pytanie, kto je dostał i gdzie schował, jest bardzo ciekawe, podobnie jak pytanie, kto te pieniądze w Białoruś zainwestował oraz jakich korzyści i kiedy się spodziewa.

Ja oczywiście wiem, że zadawanie takich pytań w momencie, gdy na Białorusi mamy wielki demokratyczny spontan i odlot, niczym w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy pana Owsiaka, jest nietaktowne, ale chyba lepiej postawić je teraz niż później, kiedy może okazać się, że już za późno.

Bo z tymi świętami demokracji bywa podobnie, jak z wyprawą grupy przyjaciół do knajpy. Jedzą, piją, lulki palą, wokół gwar i śmiech – aż tu koło godziny 11 zjawia się kelner z rachunkiem i wtedy gwar cichnie, perlisty śmiech zamiera, a uczestnicy biesiady z niepokojem spoglądają jeden na drugiego.

Bo w przypadku Polski, kelner z rachunkiem zjawił się dopiero po 10 latach od demokratycznego sierpnia – ale przecież się zjawił – a że Polska na przełomie roku 1989 -1990 groszem nie śmierdziała, toteż rachunek trzeba było zapłacić w formie tzw. „prywatyzacji”.

W tym celu, z przyzwoleniem „zachodnich bankierów”, generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny, podczas którego pierwotny spontan został uporządkowany w ten sposób, że będąca najtwardszym jądrem komuny bezpieka, dogadała się z „lewicą laicką”, czyli dawnymi stalinowcami, co to nawrócili się na demokrację, jakby tu podzielić się władzą nad narodem polskim, zgodnie z ustaleniami poczynionymi przez pana Daniela Frieda z Departamentu Stanu USA z Władimirem Kriuczkowem, ówczesnym szefem KGB.

Bo na tym właśnie polegała słynna „jesień ludów” w Europie Środkowej, kiedy to w ramach nowego porządku politycznego, ustalonego wspólnie z Ameryką, Związek Sowiecki ewakuował swoje imperium z tego zakątka kontynentu.

Zatem o ile ta sprawa jest mniej więcej wyjaśniona, o tyle zagadkowe pozostaje nadal pytanie, jak mogło dojść do masowych strajków w państwie totalitarnym, którego najtwardszym jądrem była bezpieka?

Pewne światło rzuca na tę sprawę okoliczność, że wszyscy przywódcy trzech centrów strajkowych: Gdańska, Szczecina i Jastrzębia Zdroju, byli tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, a może nawet i wywiadu wojskowego. Warto też zwrócić uwagę, że rozmowy „strony rządowej” ze „stroną społeczną” odbywały się właśnie w tych miejscach, a ustalenia tam poczynione stanowiły podstawę późniejszej sodomii władzy ze społeczeństwem.

No dobrze, ale dlaczego właściwie bezpieka dopuściła do takiego festiwalu wolności? Tu trzeba przypomnieć, że w realnym socjalizmie nie było normalnej procedury wymiany tak zwanych „ekip”, tylko dokonywała się ona zawsze w rezultacie jakiejś awantury. Tak było w roku 1956, kiedy to do władzy powrócił Gomułka, tak było w roku 1970, kiedy Gomułka został obalony, a władzę przejął Edward Gierek i tak wreszcie było w roku 1980, kiedy to soldateska postanowiła wysadzić w powietrze Edwarda Gierka, razem z całą partią.

Powodów do niezadowolenia nie brakuje nigdy, toteż wystarczy podpalić lont, żeby doszło do wybuchu. Sęk w tym, że niekiedy wybuch wymyka się spod kontroli i tak właśnie było w sierpniu 1980 roku. Żeby tę kontrolę odzyskać, trzeba było wprowadzić stan wojenny, pod osłoną którego wywiad wojskowy skompletował „stronę społeczną”, do której miał zaufanie i z którą mógł bezpiecznie urządzić telewizyjne widowisko dla gawiedzi pod nazwą „obrad okrągłego stołu”.

Taka, jak to mówią, „narracja”, to oczywiście nic przyjemnego, zwłaszcza dla takich jak ja, którzy w tym wszystkim brali udział. O ileż przyjemniej trzymać się wersji, że wszystko było spontaniczne, niż z goryczą nie pozbawioną wstydu „wspominać Październik, gdy nas skołował chytry stary piernik”? Na tej właśnie tęsknocie ufundowane są tak zwane „legendy”. A co to jest „legenda”? To jest elegancka nazwa zakłamanej wersji historii.

Ciekawe, jak to wygląda na Białorusi, gdzie sytuacja najwyraźniej dojrzała do wymiany „ekipy” drogą awantury. Jak „wygląda”, to każdy widzi, ale przecież nie chodzi o powierzchnię zjawiska, tylko o jego prawdziwą naturę. Kto wpadł na pomysł wykorzystania wyborów w charakterze pretekstu do wysadzenia Łukaszenki w powietrze, a przynajmniej – do takiego osłabienia go, by gwoli ratowania własnej skóry, z rezygnacją podpisał każdy cyrograf?

Z całym szacunkiem, ale ani pani Swietłana Cichanouska, ani żadna z jej przyjaciółek na takiego pomysłodawcę nie wygląda.

To w takim razie – kto? Myślę, że ten, kto dysponował i dysponuje na Białorusi rozbudowaną i znakomicie uplasowaną agenturą, będącą gwarantem, że sytuacja nie wymknie się spod kontroli – i jak na razie się nie wymyka. Jedynym takim pomysłodawcą mógł być zimny rosyjski czekista Putin.

Czy to zatem setki tysięcy moskiewskich dolarów są oferowane białoruskim fabrykom, byle tylko zastrajkowały, żeby wyglądało, że Łukaszenkę obala „cały naród”? To możliwe, bo w epoce totalnej inwigilacji, w jakiej żyjemy, na żaden spontan miejsca już nie ma, co nie znaczy, że wielu ludzi może myśleć, że to wszystko naprawdę.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Twój kot macha ogonem? Zobacz, co to oznacza.

  Merdanie ogonem u psa jest dla większości ludzi czytelne. Świadczy o ekscytacji i pozytywnym nastawieniu zwierzęcia. A jeśli kot macha ogonem, to jest zadowolony czy może wręcz przeciwnie? Czy koci ogon mówi to samo co psi? Istnieje sporo mitów wokół tego zjawiska, a ich konsekwencje bywają przykre. Poznaj tajniki mowy kociego ogona. Machanie ogonem przez kota może być jednym z sygnałów ostrzegawczych Różnice w psiej i kociej mowie ciała Traktowanie kota jak małego psa jest dużym błędem, szczególnie przy okazji interpretowania mowy ciała obu gatunków. Psi ogon merdając mówi coś zupełnie innego niż ogon koci. Pies manifestuje w ten sposób dobry nastrój i pozytywną ekscytację, kot – zdenerwowanie, złość i napięcie. A dlaczego w ogóle zwierzę macha ogonem? Ten rodzaj komunikowania sprawdza się na odległość, bez potrzeby zbliżania się osobników do siebie. Merdający czy machający ogon widać z daleka, co daje dużo czasu na podjęcie adekwatnego działania. Koty preferują ten rodzaj „zdystans

Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków?

  Polskie drewno opałowe ogrzeje Niemców. Co zostanie dla Polaków? Ilość drewna byłaby w Polsce wystarczająca, gdyby nie było ono sprzedawane za granicę. Tymczasem przedsiębiorcy z Niemiec wykupują polskie drewno opałowe. Co sądzą o tym przedstawiciele przemysłu drzewnego? Jak  wynika  z nieoficjalnych ustaleń „Super Expressu”, niemieccy przedsiębiorcy masowo wykupują polskie drewno opałowe, które sprzedają Lasy Państwowe. W efekcie rosną ceny drewna, brakuje opału dla Polaków, którzy, jak wcześniej  pisały  media, rzucili się do zbierania chrustu na opał w lesie. Ciekawe jest, że jak informował Murator, ceny drewna opałowego wzrosły o 100 proc. względem 2021 roku i za m3 drewna opałowego trzeba teraz zapłacić średnio 400-500 zł. Ceny w Lasach Państwowych są niższe i zależne od regionu. W rozmowie z TOK FM Rafał Zubkowicz z Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych zauważył, że średnia cena gałęziówki wynosi 30 zł, nie wliczając w to transportu, pocięcia, rozładunku itd. Z kolei podczas  r

Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy”

  Ukrainiec odpowie za handel ludźmi i organizowanie nielegalnych zbiórek pod marketami „na chore dzieci z Ukrainy” Ukraiński mężczyzna w wieku 38 lat został oskarżony o handel ludźmi. Jego przestępcze działania skupiały się również na rekrutowaniu osób do pracy, która miała polegać na zbieraniu datków do puszek, rzekomo przeznaczonych na pomoc dla chorych ukraińskich dzieci. Straż Graniczna poinformowała o sprawie w czwartkowym komunikacie. „Oskarżony obywatel Ukrainy werbował swoich rodaków do pracy, polegającej na zbieraniu do puszek datków przeznaczonych rzekomo na chore ukraińskie dzieci” – informuje SG. W toku dochodzenia ustalono, że w okresie od września 2020 roku do sierpnia 2022 roku, 38-letni Ukrainiec angażował ludzi do pracy, wprowadzając ich w błąd co do charakteru, warunków i legalności tej pracy. Dodatkowo, pomagał pokrzywdzonym uzyskać niezbędne dokumenty, takie jak zaświadczenia o pracy sezonowej przy zbiorach owoców w gospodarstwach lub firmach w okolicy Grójca. „Nas