środa, 5 sierpnia 2020

Być wyjątkowym w Kościele.

Zmiana obyczaju katolickiego bazuje na argumentacji, że dojrzałość katolika dzisiejszych czasów jest tak duża, iż pozwala na pominięcie infantylnych form jakie stosowały przeszłe pokolenia. Nasi przodkowie byli czasem niepiśmienni, inaczej wychowani, ich stosunek do Boga był niedojrzały, dlatego wymagał innych form kultu.

Tłumaczy się nam, że my dzisiaj możemy poczuć się dojrzalsi od nich, i możemy według własnego stopnia religijnej świadomości i wiedzy podchodzić do sakramentów, do Boga, do Kościoła. Możemy dojrzale podchodzić do własnej roli w Kościele i godności wobec Boga, o której dzisiaj się uczy w Kościele, że jest wszystkim, niezależnie od tego, kim jestem i jak żyję.

Dzisiaj, nim skomentuje się zdawkowo najplugawsze grzechy popełniane publicznie, najpierw zapewnia się o bezwzględnym szacunku dla każdej osoby, nawet gorszyciela i deprawatora, nawet ostatniego łajdaka. Wtedy dopiero przepraszająco zasugeruje się, że dopuszcza się on bezprawia.

Tak oto personalizm zamienił wielu kapłanów, a przeważającą liczbę medialnych, w milczące psy. Nikt już nie musi niczym zasłużyć na szacunek, jest stosowany bezwzględnie, nawet wobec ludzi, którzy poza posiadaniem ludzkiego ciała w niczym innym ludzkiej istoty nie przypominają ani moralnie ani intelektualnie a swoje zbydlęcenie manifestują i narzucają wszystkim innym.

Ale wracając do dojrzałości religijnej katolika dzisiejszych czasów.

Komunię Świętą możemy brać na rękę, a nie przyjmować jak dzieci z ręki kapłana prosto do ust. Nasze pokolenie jest za poważne, żeby pozwalać sobie na tak infantylną pozę, bycia karmionym przez Kościół, przed Boga, jak bezbronne dziecko, albo pisklę w gnieździe.

Kobiety mogą zajmować się czynnościami, które w poprzednich pokoleniach od samego początku Kościoła zastrzeżone były tylko dla mężczyzn. Niepoświęceni mężczyźni mogą brać Pana Jezusa do rąk i rozdawać innym świeckim także do rąk, i dający i przyjmujący uważają się za grupę ludzi szczególnie wtajemniczonych, uprzywilejowanych.

Ci, których takie zwyczaje gorszą, są marginalizowani, jako nie rozumiejący godności ludzkiej, nowej dojrzałości religijnej. Patrzy się na takich z góry, okazuje lekceważenie. Widać to w całej Polsce, kiedy główną nawą wierni maszerują po Ciało Chrystusa na rękę. W bocznych nawach, jako wierni drugiej kategorii ustawiają się ci infantylni ludzie, którzy swoim zacofaniem paraliżują dynamizm akcji liturgicznej i przeszkadzają sprawnie, dojrzale przejść do ogólnej, nowoczesnej formy rozdawania Komunii, do nowej normalności w religii.

Kiedy wskazuje się nowe zwyczaje jako bezprawie, słychać krzyk, że jest pozwolenie Kościoła, a przede wszystkim jesteśmy dojrzali, godni nowych form, godni nowego aktywnego uczestnictwa. Są gorliwi obrońcy takiego stanu rzeczy. Są ludzie, którzy raz zakosztowawszy nowej formy, nie chcą wracać na kolana, nie chcą wracać do przyjmowania Pana Jezusa do ust. Upór niereformowalnych wsteczników i obskurantów drażni i razi ich nowoczesną, dojrzałą religijność.

Mechanizm ten jest doskonały. Ukazano zniszczenie formy liturgicznej podkreślającej sacrum Najświętszego Sakramentu, jako dojrzałość, jako nową formę dla bardziej oświeconych, dla bardziej spoufalonych z Bogiem.

Kiedy reformatorzy rytów i obyczajów z takim przekazem wstrzykują w ciało Kościoła truciznę form niszczących wiarę, znajdą zawsze jakieś nowoczesne i niedowartościowane kobietki szukające spełnienia w religii. Zawsze reformatorzy znajdą jakąś niespełnioną katechetkę, która ogień reformy poniesie na własnych barkach, żeby zostać zauważoną i docenioną, uznaną za godną takiego wtajemniczenia. Zawsze znajdą jakąś niedowartościowaną kobiecinę, która zamiast dbać o dom i dzieci, albo pomóc przy wnukach, zasiądzie w radzie parafialnej, załapie się na zakrystiankę, poleci pierwsza z wyciągniętą łapą na zachętę proboszcza po Komunię Świętą. Wszak każdy chce być wyjątkowy i mieć swoje pięć minut.

O mężczyznach nie wspominamy, gdyż im więcej „pobożnych” lektorek i ministrantek, tym mniej mężczyzn w kościele.

Już dawno z parafialnych kościołów znikły kazania mówiące jak żyć po bożemu. Już dawno matka nie usłyszała kazania, jak wypełniać obowiązki stanu i być dobrą matką i żoną, dobrą gospodynią. Już od dawna sumienia ojców przestały by poruszane kazaniami o tym, jak być pobożnym mężczyzną, mężem i ojcem, pracownikiem. Już dawno księża zaprzestali wyjaśniać dzieciom, jak ważne i święte jest wypełnianie obowiązków stanu. Już dziesiątki lat nie słyszeliśmy porządnego kazania o sposobie przeżywania starości, wdowieństwa, bycia babcią, dziadkiem. Jak na każdym miejscu wypełniać dobrze i po bożemu zadane na różnych etapach życia role.

Każdy chce być kimś wyjątkowym, także w Kościele. Już przestała smakować duchowość wypełniania tego, co do nas należy z racji stanu, z racji płci, z racji hierarchii i obowiązku. Wiele osób chce mieć własne pięć minut, być widocznymi i wyjątkowymi, błysnąć na ołtarzu, błysnąć na tle parafii, wyróżnić się pośród szarego, prozaicznego tłumu. Robiąc to, co do mnie należy, nie jestem widoczny. Nikt nie dziękuje pracownikowi za to, że zrobił to, co należy do jego obowiązków.

Jezus powiedział do swoich apostołów: Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.(Łk 17,7-10)

Nikt dzisiaj nie chce być sługą, o którym mówi Pan Jezus, każdy chce błyszczeć. Niemodnie przypominać, że Chrystus przyszedł służyć i my mamy służbą zasługiwać na Niebo. Jeśli ktoś mówi o służącym Jezusie, najczęściej ukazuje Go w kontekście tego, jak On człowieka kocha i ile dla człowieka zrobił. Wspomina się o służbie jak trzeba z ambony poprzeć proislamską propagandę. Ukazuje się postać Jezusa – sługi, jako obraz karmiący ludzką pychę, bo czymże jest człowiek, skoro sam Bóg przyszedł mu służyć?

Brak pogłębionej refleksji i porządnych nauk, kazań czerstwych i prawdziwych, dotykających życia i obowiązków, a jednocześnie spektakularna duchowość heretyckiego charyzmatyzmu którą promowało się w kościołach przez ostatnie dziesięciolecia, sprawiły, że każdy chce być kimś specjalnym i wyjątkowym w Kościele.

Nie szuka się tej wyjątkowości w wypełnianiu obowiązków, pracy dla rodziny i ojczyzny, modlitwie i pracy duchowej, bo tego nie widać. Duchowość człowieka wypełniającego co do niego należy, jest niewidoczna i ukryta. Jednak ten, kto za zachętą duchownych sięga po nie swoje obowiązki i nie swoje zadania, jest widoczny dla wielu, i to schlebia jego próżności, choćby w życiu był nikim.

Pycha człowieka, któremu się przypochlebiło, że jest wyjątkowy, lepszy od zacofanych obskurantów trzymających się starych obyczajów, powoduje, że jest doskonałym narzędziem zniszczenia. Gdy powie mu się, że może więcej i inaczej, z przyjemnością i bezrefleksyjnie pozwala przejmować z rąk duchownych zdrajców ogień rewolucji trawiącej kościelną dyscyplinę, obyczaje i wiarę. Wszystko pod pozorem większej dojrzałości, godności człowieka, z której dzisiejsze pokolenie zdaje sobie sprawę a o której przeszłe pokolenia nie miały pojęcia.

Ten mechanizm służy też do wykluczenia ludzi, którzy są przywiązani do form, liturgii, obyczajów i dyscypliny kościelnej. Człowiek, któremu się wmówiło, że jest lepszy, bardziej wtajemniczony, patrzy na swoich adwersarzy, przeciwników sporu jako na gorszych, pieniaczy, którzy nie chcąc się dostosować do zmian są pyszałkami, i sieją zamęt.

Nie było lepszego sposobu na wtrącenie Kościoła w wieczny zamęt i spór, nieporozumienia i scysje, bałagan i rozłam. W tak ważnych sprawach jak liturgia i stosunek do Najświętszego Sakramentu, nie mogło być mowy o pokoju, gdy już się cokolwiek zmieniło. Zmiana obyczaju z katolickiego, wypracowanego przez tysiąclecia, do którego Kościół dojrzewał i ustalił jako najgodniejszy, na obyczaje protestanckie, z uwagi na obecność Boga w Hostii Świętej i każdej partykule, jest nie do przyjęcia przez wiernych, wierzących w realną obecność Boga w Eucharystii.

Jeśli bowiem ktoś mówi, że wierzy, a chce Pana Jezusa brać do rąk, jego argumenty są wewnętrznie sprzeczne. Wewnętrznie sprzeczny jest szatan, ojciec kłamstwa. Nie można wierząc w Boga w Hostii Świętej ukrytego walczyć jednocześnie o upowszechnienie komunii na rękę. Spór w Kościele o formę komunikowania jest więc sporem pomiędzy wiarą i niewiarą w obecność realną Chrystusa w Eucharystii.

Ta rana Kościoła, podziałów i napięć pomiędzy wiarą a niewiarą się nie zagoi, nie ma możliwości się zagoić, dopóki Kościół nie powróci do tysiącletniego obyczaju komunikowania do ust. Wierzący nie mogą milczeć i pozwalać na poniżanie Najświętszego Sakramentu. Nikt wierzący nie będzie słuchał o dojrzałości i godności człowieka, kiedy ktoś kruszy Eucharystycznym Ciałem Bożym po kościelnych podłogach.

Jednak już powstało grono „wtajemniczonych” i „dojrzałych”, wychowanych na kazaniach o Chrystusie słudze i na personalizmie i godności człowieka, których zarażono pychą i mniemaniem o własnej wyjątkowości tak skutecznie, że oni już przed Bogiem nie uklękną. Tacy „dojrzali” za bożka mają własne spoufalenie z religią. Mają w nabożeństwie swoją rolę Prometeusza, zanoszącego światło obskurantom i religijnym prymitywom trzymającym się tradycji przeszłych pokoleń. Oni już nie zrezygnują z tej swojej „dojrzałości”. Zostali pouczeni , że to Bóg im usługuje a nie oni Bogu, więc zdobytej godności „tych lepszych” już nikt im z pazurów nie wyrwie.

Będą nieść światło rewolucji, zmiany obyczaju, zmiany wiary z przekonaniem o swojej dziejowej misji i godności pośród prymitywnego, ciemnego katolickiego ludku. Będą tak samo nieść światło zmian, i tak przy tym mówić o swojej godności ludzkiej, jak niegdyś pewien anioł o swojej anielskiej. On również był wtajemniczony wyjątkowo, i niósł światło, on również chciał przeprowadzić rewolucję w Niebie w imię swojego specjalnego w nim miejsca i specjalnej godności.

Oby się nawrócili i ich koniec nie był ten sam, co jego. Wtedy w Niebie znalazł się anielski sługa, który wyznał że nie ma większego, niż Bóg. I wygnał z Nieba rewolucjonistę, pyszałka i reformatora. A w Kościele, a na polskiej ziemi …

https://swietatradycja.wordpress.com/

17 komentarzy:

  1. „… oni już przed Bogiem nie uklękną …”

    Stąd się wzięło – „diabeł nie ma kolan”

    OdpowiedzUsuń
  2. W Kościele Katolickim dużo tajemnic. Jedna mi nie daje spokoju.
    Dlaczego Wszechmocny, Wszechmogący, Miłosierny Bóg dopuścił na swojego Jedynego Syna śmierć krzyżową ?.
    Czyż nie mógł wymyślić innego sposobu aby ludzki ród od diabła uchronić ?.
    Pan Jezus został zamordowany, ludzie jacy byli tacy są

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do idei ofiary, pewne rzeczy widocznie można zmyć tylko krwią. I to Boska łaska, że nie była to krew ludzka.

      Usuń
    2. Są jeszcze dzikie ludy co składają swoim „bogom” ofiary ze swoich dzieci.
      My mamy zło dobrem zwyciężać. Jak zwyciężył ks Popiełuszko ?.
      Było zło, przyszło następne.
      Litujemy się nad uchodźcami, dostają wikt i opierunek.
      W zamian palą nasze kościoły, gwałcą, niszczą, zabijają.
      Jak powiedział ks Kneblewski – Kościół ma być walczący, nie chlipiący.

      Usuń
    3. Bóg w Osobie Jezusa Chrystusa wszedł w ludzką rzeczywistość. I dotarł aż do krańca: do śmierci na krzyżu, wyjątkowo poniżającej, okrutnej i bolesnej. Doświadczył w pełni ludzkiego losu.
      Teraz nikt nie może powiedzieć Bogu: Tobie, Panie, to dobrze, Ty nie wiesz co to cierpienie, ból, niemoc ciała.
      Mógł nas zbawić jednym gestem, niewypowiedzianą Boską myślą. Wolał przemówić do nas ludzkim językiem, żeby być lepiej zrozumianym.

      Usuń
  3. Grzechem jest pouczać Pana Boga, lepiej zmilczeć czasami, niż zadawać gorszące pytania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chrystus dał na wszystko co potrzebne nam do zbawienia. Problem w tym, że ludzie nie chcą z tego korzystać. Nadmienię jeszcze , że środki są dostosowane to sił moralno -fizycznych każdej osoby.

    A że ludzie są pełni pychy i prędzej umrą, niż przyznają się do błędu ( grzechu etc.) , no to mamy to co mamy

    OdpowiedzUsuń
  5. „Dlaczego Wszechmocny, Wszechmogący, Miłosierny Bóg dopuścił na swojego Jedynego Syna śmierć krzyżową ?”.

    Ja się też nad tym zastanawiałam i doszłam do innych wniosków niż Pan Lewarek („Doświadczył w pełni ludzkiego losu. Teraz nikt nie może powiedzieć Bogu: Tobie, Panie, to dobrze, Ty nie wiesz co to cierpienie, ból, niemoc ciała”). Moim zdaniem , Pan Bóg nie musi się nikomu tłumaczyć ani odpowiadać na kłopotliwe pytania ( jak polityk na jakiejś konferencji prasowej). Dlaczego zatem Pan Jezus był zmuszony cierpieć ? Otóż dlatego, że został posłany do Żydów – aby Ich nawrócić – i w związku z tym musiał się dopasować do żydowskich wierzeń. W centrum tych wierzeń tkwiła zaś idea kozła ofiarnego – niewinnej istoty, na którą grzesznicy mogą zrzucić swoje przewinienia. Wypływało to z przekonania, że zapłatą za grzech jest śmierć. Ktoś musiał zginąć dla zgładzenia grzechów Ludu Wybranego, a że członkowie owego Ludu sami ginąć nie chcieli, potrzebny był zawsze jakiś zastępca. Mógł to być kozioł, a jeszcze lepiej Człowiek – pokorny Sługa Jahwe. No to przyszedł i zginął . Niestety, nawróciła się tylko garstka Żydów. Reszta wybrała Barabasza. Nieliczni nawróceni poszli do innych nacji, a te uwierzyły na ich słowa, bo zachwyciła je idea dobrego Boga, który z miłości do ludzi był gotów przyjść na Ziemię i dać się ukrzyżować.

    OdpowiedzUsuń
  6. Człowiek jest konkretną osobą przed Bogiem, do tego umiejscowioną w ciągu pokoleniowym z wszelkimi tego konsekwencjami.
    Bóg jest sprawiedliwy. Grzech jednej osoby powoduje szkody w życiu drugiej osoby, kontynuacja życia w grzesznej postaci tworzy ujemny bilans przed Bogiem. Dla wyrównania tego bilansu potrzebny jest sprawiedliwemu Bogu okup. To jedna sprawa.
    Grzechu człowieka nie może zgładzić inna ofiara niż ofiara człowieka. Po prostu oznacza to że człowiek mając złe życie w sobie musi otrzymać świadomość czystego życia i możliwość utożsamienia się z nim. To jest drugi aspekt ofiary Chrystusa.
    Życie za życie, krew za krew. Trzeba uwierzyć w Chrystusa że przyszedł od Boga, jest ofiarowany dla zgładzenia grzechów i pojednania z Bogiem, otworzyć się na życie które jest w Nim i przyjąć je.
    Bóg nie może zbawić jednym gestem bo to chodzi o to żeby osobę konkretną zbawić, wyprowadzić ze śmierci do życia.
    Nie zniszczyć i unicestwić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech Pani nie idzie tą drogą. Sprowadziła Pani misję zbawczą Chrystusa do relacji Boga z Żydami. To za mało – Chrystus przyszedł, żeby odkupić wszystkich ludzi, dziedziców grzechu pierworodnego. Zapowiedź odkupienia Bóg dał pierwszym ludziom już w raju, a Stary Testament pełen jest proroctw mesjańskich – przyjście i śmierć Mesjasza zostały tam przepowiedziane.
    Żydzi z czasów Chrystusa byli narzędziem, którym Bóg posłużył się do spełnienia swojej obietnicy, ale nie jej jedynym podmiotem.
    Chrystus rozesłał swoich apostołów, żeby roznieśli Dobrą Nowinę i chrzest na cały świat.
    A św. Paweł, apostoł narodów, napisze później: „Nie ma tu już Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich Chrystus”.

    „Bóg nie może zbawić jednym gestem”

    Może, do stu tysięcy fur beczek piwa Żateckiego, wszystko może! Bo jest Bogiem Wszechmogącym!

    Ale czy może stworzyć kamień, którego sam nie mógłby podnieść? Oto jest pytanie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pytanie „czy może stworzyć kamień, którego sam nie mógłby podnieść” odpowiadaliśmy w Gajówce wielokrotnie, nie tylko zresztą my i nie tylko w Gajówce. Jeśli, a bez wątpienia tak, Bóg jest Najwyższą Prawdą i Absolutną Sprawiedliwością, to naturalnym i boskim jest, że nie może poświadczyć nieprawdy czy uczynić niesprawiedliwości. Ale jest to jakby nieco inne „nie może” niż rozumiemy w codziennej praktyce.

    Takim kamieniem, którego Bóg stara się nie podnosić, są świadome decyzje człowieka wynikające z danej mu Wolnej Woli. Niewykluczone, że w tym zasadza się (również) „na wzór i podobieństwo”. Jeśli człowiek świadomie chce potępienia, dostanie je. Tak naprawdę, nie istnieje powód, dla którego Bóg miałby ingerować w takiej sprawie. Mógłby oczywiście, ale co dalej ? A przecież Bóg jest nie tylko szczery i sprawiedliwy, jest również z pewnością gospodarny. Jaki pożytek byłby w Niebie z duszy, która mając wszystko zdecydowała że będzie lewa. Chciała, to niech ma. I to jest sprawiedliwe, chcącemu nie dzieje się krzywda.

    OdpowiedzUsuń
  9. „Niech Pani nie idzie tą drogą. Sprowadziła Pani misję zbawczą Chrystusa do relacji Boga z Żydami… Zapowiedź odkupienia Bóg dał pierwszym ludziom już w raju, a Stary Testament pełen jest proroctw mesjańskich – przyjście i śmierć Mesjasza zostały tam przepowiedziane…Chrystus rozesłał swoich apostołów, żeby roznieśli Dobrą Nowinę i chrzest na cały świat.”

    Przecież On sam mówił, że przyszedł po to, by ocalić to, co zagięło z narodu żydowskiego. Polecam opis spotkania z kobietą kananejską (tą, która prosiła o ratunek dla opętanej córki i usłyszała, że nie godzi się odbierać chleba dzieciom, żeby dawać psom). Jeśli zaś chodzi o Stary Testament ( w tym księgę Genesis, opowiadającą o wydarzeniach w Raju) , to jest On tekstem zakorzenionym w żydowskiej tradycji i odzwierciedla żydowskie poglądy na Boga i świat. Oczywiście , można też tam znaleźć słowa uniwersalnej Prawdy , bo Pan Bóg posyłał wcześniej do Żydów ludzi przez siebie natchnionych. Uczeni w piśmie odczytali jednak te teksty inaczej niż my je odczytujemy i wyciągnęli z nich odmienne wnioski.

    Jezus przyszedł do Żydów, żeby Ich ocalić korygując Ich wierzenia , tłumacząc, że Bóg wcale nie jest taki, jak Oni myślą. Nie jest żądnym krwi, zazdrosnym i mściwym bóstwem plemiennym, które pomaga swoim przeciwko obcym. Jest dobry i miłosierny, kocha wszystkich ludzi , nie pragnie też ofiar ani nie popiera zbrodni. Z kolei wyczekiwany Mesjasz, to wcale nie wódz prowadzący na zwycięską wojnę.

    Była to trudna i niebezpieczna misja : wyjaśnić słuchaczom, uważającym się za nadludzi i przyszłych panów świata, że są tacy sami jak inni, a przykazania obowiązują Ich w stosunku do wszystkich i na równi z innymi. Trzeba było uświadamiać powoli, stopniowo – opierając się na pismach, którym ufali, dokonując cudów. Zwykły człowiek, nawet prorok, mógłby temu nie podołać . Warto tu przypomnieć przypowieść o właścicielu winnicy, który najpierw wysłał swojego przedstawiciela do dzierżawców, żeby odebrać należny czynsz, a gdy niegodziwi dzierżawcy zabili wysłannika, wydelegował własnego syna – w nadziei, że jego uszanują. Niestety, nie uszanowali. Syna też zabili.

    Jeśli chodzi o resztę ludzkości, także wymagającą nawrócenia, to nie trzeba już było fatygować Syna – można się było posłużyć Jego uczniami. Grecy, Rzymianie i przedstawiciele innych ludów (choć, niestety, nie wszyscy) radośnie przyjmowali od Apostołów Dobrą Nowinę o Bogu. Byli nawet gotowi oddać za Nią życie. O ile na terenie tzw. Ziemi Obiecanej boże ziarno padło na skałę, o tyle w Europie i w północnej Afryce znalazło skrawki urodzajnej ziemi i wydało obfity plon.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem dlaczego Pani tak wyróżnia Żydów. To oczywiste, że Jezus Chrystus Człowiek musiał przyjść na świat w konkretnym miejscu i w konkretnym narodzie, i tam pełnił swoją misję. Nie można było inaczej, nie było wtedy jeszcze youtuba. Ale nie miał dla tego narodu żadnych szczególnych względów, bo Jego misja była uniwersalna (co Pani przyznaje). Współcześni Mu Żydzi wcale nie uważali się za nadludzi i daleko im było do wyobrażania sobie, że będą panami świata.
    Nie należy za mocno wiązać ziemskiej misji Jezusa Chrystusa z Żydami. Najlepiej trzymać się nauczania Kościoła – że Chrystus przyszedł (w konkretnym miejscu i czasie), aby odkupić wszystkich ludzi, a Jego naród i otoczenie były tłem jego misji i działały według odwiecznego Bożego planu.
    Temat, w który się zagłębiamy, jest ciekawy, ale może nie dla wszystkich, zwłaszcza że zaczynamy wchodzić w szczegóły. Może więc pora zakończyć?

    OdpowiedzUsuń
  11. Zbawienie jednym gestem daje zupełnie inną osobę niszcząc ta pierwotną.
    To już dlatego nie byłoby zbawienie. A chodzi o to żeby pana, Lewarka zbawić. Boży plan z ofiarowaniem Chrystusa
    jest czymś wspaniałym. Dla jego realizacji trzeba tylko wiary człowieka.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pan Jezus przyszedł na świat w określonym narodzie bo tylko ten naród nadawał się idealnie do zrobienia tego co Zbawicielowi uczynił. I tak też miało/musiało się stać.

    A dziś cały zmasonizowany świat zżydział, a Polaki szczególnie. Ile im prawdy pokażesz i coś dobrego chcesz uczynić to wyskakują z ryjem i pięściami. Tak jak Pan Jezus był opluwany i atakowany za to, że mówił prawdę i uzdrawiał ludzi. A dodam, że 2000 lat temu nie było żadnej tv co by lud ogłupiała.

    OdpowiedzUsuń
  13. Teoretycznie, to X ma rację. Ale to przecież nie te „trochę” półprzewodników jest winne czy nawet fale radiowe niosące treści przez eter, tylko kto stoi/siedzi/mówi po drugiej stronie. I trudno zaprzeczyć, że nic się przez te dwa tysiące lat nie zmieniło.

    Dwa tysiące lat temu byłem jeszcze mały i się takimi rzeczami nie interesowałem, ale dzisiaj, patrzę na te zdegenerowane facjaty i widzę.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ważny dokument papieski a jakże nieznany, akurat o Żydach. Pasujący do dyskusji:
    „Im bardziej różne sekty nie szczędząc wysiłków, starały się usadowić w Królestwie Polskim, w celu szerzenia tam ziarna ich błędów, herezji i wykolejonych opinii, tym bardziej Polacy lojalne i stanowczo opierali się tym wysiłkom, dając coraz więcej dowodów swej wierności.

    Rozpatrzmy tu kilka przykładów tej wierności. Przede wszystkim musimy wspomnieć o tym, co powinno być uważane za szczególnie właściwe i dla naszych celów zdecydowanie najważniejsze. To jest parada nie tylko chwalebnej pamięci tych miłościwie uwielbionych w świętym kalendarzu Kościoła, męczenników, spowiedników, dziewic i ludzi odznaczających się się świątobliwością, którzy rodzili się, żyli i umierali w Królestwie Polskim, ale także wielu chwalebnie odbytych w tymże królestwie i owocnych w dobre wyniki soborów i synodów. Dzięki usilnym staraniom tych zebrań zostało odniesione wspaniałe i sławne zwycięstwo nad luteranami, którzy próbowali wszelkich sposobów i środków, by uzyskać prawo wstępu i zabezpieczyć swe pozycje w tym królestwie. Przykładem tego jest wielki Sobór w Piotrkowie, który odbył się za pontyfikatu Naszego światłego poprzednika i rodaka Grzegorza XIII pod przewodnictwem Lipomanus’a, biskupa Verony i Nuncjusza Apostolskiego.

    Na tym soborze, ku wielkiej Chwale Boskiej, zasada „wolności sumienia” została potępiona i stanowczo wykluczona z zasad regulujących publiczne życie w Królestwie.
    Poza tym jest pokaźna ilość konstytucji powziętych na synodach prowincji gnieźnieńskiej. W tych konstytucjach nakazano spisywać wszelkie mądre i pożyteczne decyzje i ostrzegawcze zarządzenia polskich biskupów, wydane w celu zachowania katolickiego życia ich ‚owieczek’, przed zatruciem żydowską perfidią.”

    Można pobrać w PDF całość, warto. https://swietatradycja.wordpress.com/dokumenty-wielkiej-polski/a-quo-primum-encyklika-papieza-benedykta-xiv/

    OdpowiedzUsuń

Jest to moje zdanie – mogę się mylić. I tak nie pozostało nam nic innego, jak poczekać na to wydarzenie.

Praktyka światowego spisku W dniu zaprzysiężenia Donalda Trumpa na prezydenta USA, w poniedziałek 20 stycznia, rozpoczyna się w Davos corocz...