czwartek, 27 sierpnia 2020

Homofobia? Piękna idea!

Stająca w awangardzie wszystkich komunistycznych rewolucji żydokomuna została zmuszona do posługiwania się proletariatem zastępczym w postaci rozmaitych zboczeńców i feministek.

Teraz na określenie zboczeńców seksualnych nawet ich przeciwnicy używają importowanego określenia „LGBT”, oznaczającego lesbijki, tak zwanych „gejów”, czyli sodomitów, rozpustników, gotowych spółkować z każdym, byle tylko był jeszcze ciepły i wreszcie wariatów – bo człowiek nie potrafiący określić swojej tożsamości płciowej jest bardzo podobny do człowieka nie potrafiącego określić swojej sytuacji życiowej i wydaje mu się, że jest Napoleonem, albo, że właśnie w tej chwili wynalazł elektryczność.

To, że nawet przeciwnicy panoszenia się zboczeńców, używają zasugerowanego przez żydokomunę importowanego określenia pokazuje, że bitwa o uzyskanie panowania nad językiem mówionym jest bliska wygrania, albo może nawet już wygrana.

Rzecz w tym, że kiedy żydokomuna pod koniec lat 60-tych porzuciła bolszewicką strategię rewolucyjną na rzecz strategii zaproponowanej przez Antoniego Gramsciego, która głównym polem batalii rewolucyjnej czyniła sferę ludzkiej świadomości, czyli kultury, to pierwsze uderzenie miało na celu uzyskanie panowania nad językiem mówionym. Realizowane jest to przy pomocy instytucji państwowych i międzynarodowych, które w ciągu 50 lat zostały przez żydokomunę opanowane, zgodnie z rzuconym wtedy hasłem „długiego marszu przez instytucje”.

To właśnie owe instytucje, realizując rewolucyjny projekt, próbują terroryzować normalnych ludzi rozmaitymi – jak to nazywał prof. Bogusław Wolniewicz – „słowobijami”, między innymi w rodzaju „homofobii”. Ta „homofobia” jest rodzajem myślozbrodni, podobnie jak „antysemityzm”, o którym ś.p. mecenas Ryszard Parulski mawiał, że to „piękna idea”.

Mecenas Parulski, wielokrotny mistrz olimpijski w szabli, florecie i szpadzie, miał poglądy narodowe i postępactwo często zarzucało mu antysemityzm. Mecenas Parulski nie protestował, tylko teatralnym gestem rozkładał ręce i mówił: „antysemityzm? Piękna idea!”

Tymczasem oskarżenia o „antysemityzm” mają na celu zastraszenie ludzi, by dla świętego spokoju, w żadnej sytuacji nie sprzeciwiali się Żydom, którym wtedy znacznie łatwiej jest przerabiać ich na tak zwany „nawóz historii”.

Oskarżenia o „homofobię” maja na celu taką samą tresurę, a pozorem moralnego uzasadnienia jest pragnienie zrównania w prawach. Ale zboczeńcy korzystają w Polsce ze zrównania w prawach już od roku 1932, kiedy to wszedł w życie kodeks karny, który nie przewidywał już kar za uprawianie homoseksualizmu między osobami dorosłymi metrykalnie. Znalazło to nawet wyraz w literaturze pod postacią fraszki autorstwa Juliana Tuwima: „Cieszył się podex, że nowy kodex”.

Zatem równość w prawach istnieje już od dawna, a w tej sytuacji oskarżenia o „homofobię” nie są elementem walki o równouprawnienie, tylko o wywalczenie dla zboczeńców przywilejów. Właściwie jednego – żeby nikt pod żadnym pozorem nie tylko nie ośmielił się ich krytykować, ale nawet żeby nie ośmielił się nie okazywać im swojej sympatii, a nawet podziwu. Temu właśnie celowi służą nachalne demonstracje wyuzdania, w obliczu których nie wolno okazywać dezaprobaty pod rygorem oskarżenia o „homofobię”.

W Polsce nie jest ona jeszcze penalizowana, chociaż coraz częściej pojawiają się takie żądania i obawiam się, że tylko patrzeć, jak Unia Europejska każe naszym suwerennym Umiłowanym Przywódcom takie przestępstwo wpisać do kodeksu. Z tego powodu szkoda mi, że nie żyje już mój faworyt, JE abp Józef Życiński, który razem z innymi łgarzami, w latach dobrego fartu zapewniał łatwowiernych ludzi, że w sprawach „ideologicznych” Unia Europejska będzie skrupulatnie przestrzegała suwerenności państw członkowskich. Ciekawe, jakie łgarstwo wykombinowałby teraz.

Chwyćmy jednak byka za rogi i spróbujmy posłużyć się charakterystyką „homofobii”, jaką posługują się zboczeńcy i ich promotorzy. Twierdzą oni, że jest to niechętny stosunek do zboczeńców. Ale to przecież nic złego; ja na przykład na samą myśl, że dwaj mężczyźni obciągają sobie „lody”, czy uprawiają stosunek analny, doznaję głębokiego obrzydzenia. Nie dlatego, że chcę i specjalnie takie uczucie w sobie wzniecam, tylko dlatego, że jest ono instynktowne. Myślę, że to jest dobry trop, by zdemaskować te wszystkie ideologiczne doktrynerstwa, przy pomocy których promotorzy komunistycznej rewolucji zamierzają doprowadzić normalnych ludzi do stanu bezbronności.

Instynkty pełnią bardzo ważną rolę nie tylko w naszym życiu indywidualnym – jak np. instynkt samozachowawczy, który powstrzymuje nas przez skakaniem z 10 piętra – ale i w życiu zbiorowym, społecznym. Na przykład, czy bez istnienia instynktu opiekuńczego możliwe byłoby przetrwanie gatunku – również gatunku ludzkiego?

Konrad Lorenz twierdzi, że na przykład proporcje ciała małego dziecka wywołują w dorosłych ludziach w najlepszym razie instynkt opiekuńczy, a w najgorszym – powstrzymują ich przez krzywdzeniem takich dzieci. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale właśnie dlatego bardzo krytycznie oceniamy ich postępowanie, a nawet mamy wątpliwości, czy są to ludzie normalni w sensie medycznym.

Nie tylko zresztą u ludzi. W jednej z książek Lorenza jest przejmujący opis starego wilka, który zaatakował młodego. Młody wilk przyjął postawę pokory, to znaczy – odwrócił w stronę paszczy starego wilka szyję tak, że tamten jednym kłapnięciem szczęk mógłby przeciąć mu tętnicę – a stary wilk na widok tej postawy w jednej chwili jakby się uspokoił i nie robił temu pokornemu nic złego. Ale kiedy tylko młody wilk zmieniał postawę, to stary natychmiast reagował agresją, na co tamten ponownie przyjmował postawę pokory. Trwało to dość długo, aż wreszcie staremu wilkowi się znudziło, albo uznał, że nauczka była wystarczająca, dość, że młody skorzystał z okazji, żeby się szybko oddalić.

Jeśli tedy na samą myśl o zboczeniach płciowych instynktownie reagujemy obrzydzeniem, to jest to reakcja zdrowa, a jej celem jest zagwarantowanie przetrwania gatunku ludzkiego. Nie ma zatem najmniejszego powodu, by wyrzekać się homofobii w imię doktrynerskich przesądów, przy pomocy których żydokomuna chce doprowadzić do destrukcji organicznych więzi społecznych.

Potępienie homofobii jest więc przejawem przemijającej, intelektualnej mody, podczas gdy instynkt przetrwania jest wieczny.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/

1 komentarz:

  1. „Wszystko to są rzeczy znane i skoro to przypominam, to dlatego, że właśnie dostałem decyzję prezesa Głównego Urzędu Ochrony Danych Osobowych, nakazującą mi usunięcie z publikacji na mojej stronie internetowej imienia i nazwiska Hermenegildy Kociubińskiej (imię i nazwisko oczywiście fałszywe, bo funkcjonariuszka publiczna z niezawisłego Sądu Okręgowego w znanym na całym świecie z niezawisłości sądowej Poznaniu, zabroniła mi wypowiadania tego zaklęcia, to znaczy – pardon – oczywiście tego imienia i nazwiska. W uzasadnieniu decyzji przytoczony został też pozór jej legalności w postaci uwagi, że nie wskazałem podstawy prawnej przetwarzania i upublicznienia danych osobowych Hermenegildy Kociubińskiej. Prezes powołuje się na jakieś rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady UE, które formułują w zakresie wypowiadania takich zaklęć bardzo surowe warunki, a ja żadnego z nich nie spełniłem. Okazuje się, że jeśli jeden człowiek chce coś powiedzieć innemu człowiekowi, to musi uzyskać na to zezwolenie trzeciego człowieka, to znaczy – jakiegoś gangu, czyli „podstawę prawną”. Jeśli to nie jest ilustracja totalitaryzmu, to ja jestem chińskim mandarynem. Na tym oczywiście się nie skończy, bo tylko patrzeć, jak w Eurokołchozie, którego instytucje opanowane są przez totalniaków, wpadną na pomysł obowiązku uzyskania podstawy prawnej w przypadku pragnienia zadośćuczynienia naturalnej potrzebie. Zostanie w tym celu utworzony specjalny Urząd z prezesem na czele i w ten sposób powstanie nowe żerowisko dla funkcjonariuszy publicznych, którzy swoje obowiązki będą skrupulatnie i z poświęceniem wykonywać – oczywiście nie za darmo, tylko za pieniądze. A jak pewnego dnia padnie rozkaz zredukowania populacji gwoli ulżenia umęczonej planecie, to jestem pewny, że nikomu nie zadrży ręka.

    Jak zostałem poinformowany, decyzja jest „ostateczna”, chociaż mogę wnieść skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie i z tego tytułu zapłacić 200 złotych. Jak się okazuje, „z wszystkiego można szmal wydostać” – ale odczuwam taki wstręt i odrazę na myśl o kontakcie z niezawisłymi sądami, w których przecież też się roi od funkcjonariuszy publicznych, że chyba tego głupstwa już nie zrobię. Tym bardziej, że czeka mnie następny etap w postaci rozprawy przed niezawisłym Sądem Okręgowym w znanym na całym świecie z niezawisłości sądowej Poznaniu, który już tam znajdzie kolejny pozór uzasadnienia by na żądanie Hermenegildy Kociubińskiej, reprezentowanej przez drogiego pana mecenasa Jarosława Głuchowskiego, po raz kolejny wyszlamować mnie z pieniędzy – tym razem pod pretekstem wypowiedzenia zaklęcia. Tak czy owak, przemysł molestowania musi przynosić dochody.”

    Stanisław Michalkiewicz

    OdpowiedzUsuń

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...