niedziela, 30 sierpnia 2020

Prezydent Duda śladami Wespazjana

Czegóż się nie robi dla zdrowia? Dla zdrowia można zrobić wszystko: na przykład pozamykać ludzi w domach i kazać policjantom łapać i karać nieposłusznych.

Można nakazać ludziom noszenie kagańców, zwanych pieszczotliwie „maseczkami”, można zmusić ich do tego, żeby się zaszczepili, to znaczy – żeby pozwolili sobie wstrzyknąć rozpuszczony w destylowanej wodzie cukier-puder, który przedtem rząd będzie musiał kupić od handełesów, a dopiero potem sprzedawać obywatelom, następnie można zmusić ich, żeby wszczepili sobie czujnik umożliwiający nie tylko zlokalizowanie każdego obywatela, ale również – a może przede wszystkim – sprawdzenie, co aktualnie robi, czy na przykład nie spółkuje z zaczipowaną obywatelką i czy dostarcza jej przepisanych prawem przeżyć.

Wreszcie można patroszyć trupy jeszcze nie ostygłe, żeby wyjąć z nich narządy, które potem, oczywiście za opłatą, wszyje się trupom jeszcze żywym – i tak dalej.

Ale to jeszcze nic, bo dla zdrowia można zrujnować gospodarkę, miliony ludzi doprowadzić do nędzy, a nawet głodu – bo jużci – jeśli nawet umrą z głodu, to przecież nie z powodu jakiejś choroby, czyli umrą zdrowi, jak ryba.

Jak widzimy, możliwości są spore, ale przecież nie jest to ostatnie słowo, o czym przekonali nas właśnie nasi Umiłowani Przywódcy z panem prezydentem Dudą na czele. Pan prezydent Duda już w czasie kampanii wyborczej obiecywał, że będzie przychylał nam nieba na wszelkie możliwe sposoby, no i właśnie dla naszego dobra, to znaczy – dla naszego zdrowia podpisał ustawę o podatku cukrowym. Opodatkowane zostały napoje zawierające cukier i napoje alkoholowe, które wprawdzie cukru już nie zawierają, ale umieszczone zostały w buteleczkach do 300 ml, czyli w tak zwanych „małpkach”.

Dlaczego podatkiem cukrowym zostały objęte również „małpki”? To proste, jak budowa cepa. Przecież alkohol robi się z cukru, który podczas fermentacji rozkłada się na węgiel, wodór i grupę wodorotlenową. Fermentacja odbywa się dzięki drożdżom, które najpierw jedzą cukier, a potem srają wódeczką, więc związek przyczynowy jest widoczny, jak na dłoni.

Ale to tylko jeden ze zwiastunów postępującej troski naszych Umiłowanych Przywódców o nasze zdrowie. Wprawdzie „prawo Lityńskiego” głosi, żeby pewnych rzeczy głośno nie mówić, „bo jak oni usłyszą, to zaraz to zrobią”, ale amicus Plato, sed magis amica veritas, co się wykłada, że trzeba mówić prawdę.

Ponieważ dla zdrowia nie można zaniedbać niczego, to w czynie społecznym zgłaszam projekt racjonalizatorski, który nie tylko przysporzy fiskusowi dochodów, nie tylko przyczyni się do podniesienia zdrowotności, ale w dodatku może panu prezydentowi Dudzie przynieść nieśmiertelną sławę, podobnie jak cesarzowi Wespazjanowi.

Chodzi o obywateli cierpiących na cukrzycę. Jednym z objawów tej choroby jest wydalanie z organizmu cukru razem z moczem, który wskutek tego jest słodki, niczym rozmaite gazowane i słodzone napoje. Ci cukrzycy w ogromnej większości przypadków wcale nie wiedzą, że są cukrzykami i wskutek tego marnują nieprawdopodobne ilości cukru, który przecież można by przerobić na alkohol, porozlewać w „małpki” i opodatkować.

Otóż gdyby wprowadzić dla wszystkich obywateli obowiązek kwartalnego przeprowadzania analizy moczu – oczywiście za stosowną opłatą na rzecz NFZ – można by tego marnotrawstwa uniknąć. Jeśli bowiem analiza wykazałaby w moczu jakiegoś obywatela obecność cukru, to należałoby takiego obywatela opodatkować podatkiem progresywnym, uzależnionym od zawartości cukru. Im więcej cukru w moczu, tym wyższy podatek.

Jestem pewien, że skłoniłoby to obywateli nie tylko do leczenia wykrytej w ten sposób cukrzycy, ale również do działań profilaktycznych, a wiadomo, że dla zdrowia nic nie jest tak pomocne, jak profilaktyka.

Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...