Wniosek Prokuratury Krajowej o zastosowanie aresztu wobec trzech kontrolerów lotu pracujących w 2010 roku na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj stanowi kolejny dowód na całkowite oderwanie od rzeczywistości rządu PiS.
W warunkach swobodnej debaty każde ugrupowanie ma gwarantowane prawo do formułowania tez nawet z gruntu fałszywych, głupich i żenujących. Gorzej, gdy tym samym zajmują się w imieniu państwa polskiego jego organy podległe partii rządzącej.
Od 2016 roku polska prokuratura została bezpośrednio podporządkowana partii rządzącej; zrezygnowano nawet z pozorów jej niezależności. Na jej czele stanął były szef ABW, później poseł PiS Bogdan Święczkowski.
Sprawą wznowionego śledztwa smoleńskiego zajął się Marek Pasionek, przed kilkoma laty dyskutujący o katastrofie smoleńskiej z funkcjonariuszami obcych służb specjalnych – FBI.
Instytucja prokuratury, zdominowana w czasach Zbigniewa Ziobro przez ludzi o najgorszych kwalifikacjach, często byłych szeregowych członków PZPR, dziś cudownie nawróconych na PiSowski „antykomunizm”, przez ostatnie lata zajmowała się zatem nie walką z realną przestępczością, lecz w pierwszym rzędzie kompromitującymi ją spektaklami medialnymi.
Ogłaszająca złożenie wniosku o areszt dla trzech obywateli Rosji rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik wywodząca się z Prokuratury Rejonowej w Ostrołęce, jest z kolei przykładem szeroko stosowanej metody delegacji prokuratorów najniższego szczebla od razu na szczebel najwyższy.
Prokuratura autorytarnej neosanacji to w sensie kadrowym trzy warstwy dominujące: 1) byli politycy partii rządzącej; 2) oportunistyczny aparat PZPR najniższego szczebla; 3) motywowany błyskawicznym awansem zasób niewielkich prokuratur rejonowych.
Instytucja ta realizuje zatem z zapałem dowolne, nawet najbardziej absurdalne i niezgodne z prawem inicjatywy partii rządzącej.
Prokuratorski wniosek, jak łatwo ustalić, nie ma nic wspólnego z realizmem prawnym. Jest zatem inicjatywą czysto polityczną. Odgrzewanie tragedii smoleńskiej ma natomiast w aktualnym kontekście trzy aspekty.
Pierwszy z nich to próba wpisania się władz polskich w kampanię informacyjną prowadzoną od kilku tygodni szczególnie intensywnie przeciwko Rosji. Kluczowymi jej elementami są, oczywiście, sprawa Białorusi oraz rzekome otrucie Aleksieja Nawalnego.
Władze polskie zdecydowały się jednak dorzucić do tego zestawu nieświeży kotlet własnej produkcji. Wystawia je to na śmieszność, bo teorii spiskowych budowanych wokół katastrofy z 2010 roku nawet najbardziej sceptyczne wobec Rosji środowiska na Zachodzie nie traktują po dziesięciu latach poważnie.
Element drugi to próba swoistego „uczczenia” rocznicy agresji radzieckiej z 17 września 1939, stanowiącej jedną z kluczowych dat w propagandzie historycznej formacji postsolidarnościowej. Nieprzypadkowo Bialik przekazała mediom informację o prokuratorskim wniosku właśnie w przeddzień tej rocznicy.
Element trzeci to próba mobilizacji sekty smoleńskiej, która po rezygnacji z osławionych miesięcznic pozostała z niezagospodarowanymi emocjami i resentymentami. Choć nie ma w najbliższym czasie żadnych wyborów, istotne jest podtrzymywanie mobilizacji zwolenników teorii spiskowych na ten temat.
Wniosek prokuratury będzie rozpatrywany przez mokotowski sąd rejonowy. Jego rozstrzygnięcie w tej sprawie będzie kolejnym probierzem aktualnej kondycji polskiego sądownictwa. We wniosku prokuratury mowa jest o tym, że trzej kontrolerzy lotów ze Smoleńska w sposób świadomy doprowadzili do katastrofy lotniczej.
Nie ma zatem już wersji, że wszystko, co się zdarzyło było skutkiem niedbałości i braku profesjonalizmu strony rosyjskiej. Polska prokuratura wydaje dokument stojący w jednym szeregu z fantazmatami Antoniego Macierewicza i spółki na temat zamachu. Kierując się tym tokiem myślenia, trudno założyć, że kontrolerzy wykazali się samodzielną inicjatywą unicestwiając Lecha Kaczyńskiego i 95 innych osób. Skoro zakłada się umyślność, to zapewne ktoś wydał dyspozycje. Kto? Na jakim szczeblu? Prokuratura tego nie precyzuje.
Czekamy zatem z niecierpliwością na jej kolejne rewelacje. I wiemy już na pewno: polską prokuraturą kierują ludzie gotowi na każdy idiotyzm, byle by tylko spełnić oczekiwania partii rządzącej. Ludzie nie tylko dyspozycyjni, ale jednocześnie niedokształceni, prymitywni i chorzy z nienawiści. Ludzie, którzy na pewnym etapie gotowi będą wystosować dowolny, najbardziej nawet absurdalny wniosek przypieczętowany powagą państwa polskiego.
Kto wie, może – w myśl zasady „po nitce do kłębka” – któregoś dnia zażądają aresztowania Władimira Putina? Może stwierdzą, że to on wydał polecenie kontrolerom?
Pozostaje mieć jedynie nadzieję na to, że polskiej prokuratury nikt na świecie nie będzie traktował poważnie. Niestety, wszystko to odbywa się kosztem państwowości polskiej, która nabiera wymiaru kabaretowego, a także tych uczciwych, profesjonalnych prokuratorów, którzy muszą patrzeć, jak instytucja, w której pracują, stacza się w odmęty absurdu.
Mateusz Piskorski
Myśl Polska, nr 39-40 (27.09-4.10.2020)
http://mysl-polska.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz