środa, 2 września 2020

I znów Westerplatte

Zdawać by się mogło, że po 81 latach, temat Westerplatte został dokładnie opisany w literaturze przedmiotu. I to na różne sposoby. Tym bardziej, że w 2014 roku ukazała się dwutomowa monografia tego miejsca, której autorem jest prof. Andrzej Drzycimski.

W chwili obecnej jest on niewątpliwie jednym z najlepszych znawców historii tego miejsca. I to nie tylko w odniesieniu do wydarzeń z września 1939 r. Przytoczone tutaj opracowanie, wraz z jego wcześniejszymi a także innych autorów, tworzy obszerną bibliotekę tego półwyspu położonego u wejścia do portu Gdańskiego.

A przecież, bez zbytniej przesady można stwierdzić, że w historii współczesnego świata miejsce to odegrało znaczącą rolę. To tu rozpoczęła się II wojna światowa.

Literatura opisująca tę historię obejmuje różne gatunki literackie. Znajdziemy wśród nich opracowania historyczne, literaturę wspomnieniową czy publikacje dokumentów. Mają one zróżnicowaną wartość merytoryczną. Mimo to ta biblioteka jest nadal systematycznie wzbogacana o nowe opracowania.

Ostatnio na półki księgarskie trafiło kolejne opracowanie poświęcone temu zagadnieniu a jego autorem jest prof. Andrzej Drzycimski. Tym razem opracowanie to nie dotyczy wprost zagadnień militarnych. W nowej książce autor skupił się na zagadnieniach wojny propagandowej.

Do wybuchu II wojny światowej walki na frontach były wyłącznie sprawą oddziałów wojskowych. Wszelkie informacje do opinii publicznej docierały za pośrednictwem prasy. Warunki techniczne powodowały, że informacje te ukazywały się z pewnym opóźnieniem. Ponadto przygotowywane były przez wyznaczonych do tego celu oficerów, choć nie byli to jeszcze współcześnie znani nam oficerowie prasowi.

Przygotowania do II wojny światowej prowadzone od początku istnienia III Rzeszy, czyli od roku 1933, obok działań o charakterze typowo militarnym – produkcji zbrojeniowej, formowaniu nowych jednostek wojskowych – wbrew postanowieniom Traktatu Wersalskiego, prowadzone były działania przygotowujące społeczeństwo do poniesienia wysiłku (czytaj wyrzeczeń) na rzecz celów nadrzędnych – w tym wypadku militarnych.

Dlatego ówczesne władze III Rzeszy wkładały tak znaczący wysiłek w doskonalenie wszelkich dostępnych form programowych. Obejmował on zatem wszystkie ówczesne zdobycze techniczne. Czołową rolę odgrywało oczywiście słowo drukowane czyli prasa i wydawnictwa książkowe i ulotne druki propagandowe. Odpowiedzialni za propagandę ludzie wprzęgli do swej działalności takie nowinki jak radio, które w latach 30. XX w. przebojem zdobywało słuchaczy.

Na usługach propagandy był również coraz doskonalszy technicznie i artystycznie film. Jego możliwości wykorzystywano w cyklicznej produkcji kronik filmowych i prezentacji ich szerokiej publiczności przed seansami filmowymi. Za ich pośrednictwem widzom były przekazywane odpowiednio przygotowane wiadomości.

Działania te miały również na celu przygotowanie odpowiednio sformułowanego serwisu prasowego dla dziennikarzy zagranicznych. Każdy obywatel III Rzeszy a także państw obcych musiał być za pośrednictwem tych środków przekazu przekonany o słuszności działań władz państwowych. I temu celowi miało być podporządkowane całe życie społeczeństwa. I takie informacje miały również przenikać poza granice Rzeszy, właśnie za pośrednictwem korespondentów zagranicznych.

Inny charakter ma propaganda czasu pokoju i informacja o potrzebie wyrzeczeń na rzecz przygotowań do wojny, a inny charakter musi mieć propaganda czasu wojny. Wiadomo, że wojna, nawet ta zwycięska, przynosi ofiary. W dniu 1 września 1939 przekaz informacyjny zmienił zasadniczo swój charakter. Od tej chwili główny wysiłek działań informacyjnych został skierowany na uzasadnienie prowadzonych działań bojowych i ukazanie ich jako jedno niekończące się pasmo sukcesów.

W działania te doskonale wpisywałoby się zdobycie Westerplatte. Tym bardziej, że równocześnie z rozpoczęciem działań wojennych, Führer proklamował – przy poparciu niemieckiej części mieszkańców Gdańska – przyłączenie miasta do Rzeszy, czyli w ich mniemaniu „powrót do macierzy” i likwidacji „wersalskiej niesprawiedliwości”.

Ale w tych działaniach propagandowych solą w oku była obrona tego skrawka ziemi. Pomimo zaangażowanych środków militarnych – pancernika, wojsk lądowych czy lotnictwa, opór trwał… 7 dni i przeszkadzał w fetowaniu zwycięstwa.

Walki o Westerplatte stały się doskonałym pretekstem dla autora do pokazania całej machiny propagandowej, jaka była zorganizowana w te działania. Jak w przysłowiowej soczewce, wszystkie działania propagandowe skupiły się na tym wydarzeniu – walkach o Westerplatte.

W swoim opracowaniu autor przeanalizował różne aspekty tego zagadnienia propagandy. Prasa i radio zostały w pełni wprzęgnięte w te działania. Była ona tym bardziej potrzebne,gdyż Niemcy prowadzili we wrześniu 1939 roku wojnę totalną, nie oszczędzając ludności cywilnej a nawet obiektów oznaczonych Czerwonym Krzyżem – czyli szpitali. Na barkach propagandy spoczywało uzasadnienie takich działań.

Niezwykle ważnym jest również zwrócenie uwagi, że w czasie pobytu Kanclerza III Rzeszy w Gdańsku jego wystąpienie było transmitowane nie tylko przez radio, ale również… telewizję, która wtedy na zasadzie eksperymentu działała w Gdańsku.

Bardzo ważnym działaniem propagandy niemieckiej było wykorzystanie korespondentów zagranicznych, również po rozpoczęciu działań wojennych. Niemcy zaprosili ich na teren działań wojennych w Polsce. Oczywiście byli to dziennikarze z państw będących w jakikolwiek sposób związane z III Rzeszą. Wśród nich znaleźli się również przedstawiciele prasy amerykańskiej, państwa, które jeszcze wówczas nie było stroną w II wojnie światowej.

Jak wykazał autor, niemiecki agresor starał się za wszelka cenę, za ich pośrednictwem uzasadnić swoje działania wojenne przeciwko Polsce. Wszelkie ich wysiłki zmierzały do jednego celu: udowodnienia że po stronie silniejszego – Niemców – leży racja uzasadniająca ich agresję.

Opracowanie, którego autorem jest prof. Andrzej Drzycimski stanowi nowe i odmienne spojrzenie na działania wojenne. Dotąd w opracowaniach poświęconych wojnom, wiodące były tematy militarne. Natomiast temat relacji z działań bojowych na froncie, o ile był poruszany stanowił margines badań historycznych. Prędzej pojawiał się w opracowaniach pamiętnikarskich samych byłych korespondentów.

W przypadku prezentowanej książki po raz pierwszy mamy do czynienia z faktem, że pisząc o wojnie, autor pisze o propagandzie, a nie o operacjach wojskowych. Ale też po raz pierwszy w historii wojen, jedna ze stron tak kompleksowo wykorzystywała machinę propagandową do uzasadnienia prowadzenia wojny.

Temu celowi został również podporządkowany materiał ilustracyjny. Na wielu zdjęciach nawet tych znanych z wcześniejszych publikacji, podkreślono a właściwie zakreślono osoby działające na rzecz propagandy – operatorów filmowych, fotoreporterów, osoby pracujące przy obsłudze transmisji wypowiedzi (operatorzy mikrofonów).

Patrząc wielokrotnie na te zdjęcia, nie zwracamy na nie uwagi. Tu jednak dla zilustrowania treści, zostali oni na zdjęciach specjalnie oznaczeni. Ten zabieg edytorski znakomicie uzupełnia – uwierzytelnia – treść książki. Ponadto jest to doskonała lekcja czytania zdjęć historycznych. Pokazuje, jak uważnie należy „czytać” – patrzeć na fotografie, jak wiele szczegółów często umyka. A z drugiej strony jak ważnym źródłem historycznym mogą być fotografie, jak wiele informacji mogą zawierać. Trzeba tylko uważnie je przeanalizować.

Warto w tym miejscu zadać sobie pytanie: ile jeszcze książek może powstać na temat tego fragmentu historii II wojny światowej? By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się do poprzedniej publikacji, dwutomowej monografii Westerplatte. Każdy czytelnik tej książki analizując bibliografię zgromadzoną na potrzebę przygotowania tamtej książki, może się przekonać o bogactwie wiedzy jaką udało się zgromadzić.

Jak można przypuszczać zgromadzony materiał archiwalny i dokumentacyjny nie został w pełni wykorzystany w publikacji, na potrzeby której został zgromadzony. Trudno by było pozostawić taki zasób wiedzy niewykorzystanym.

Mając na półce najnowszą książkę prof. Drzycimskiego należy przypuścić, że efektem owego bogactwa czy też nadmiaru – w dobrym tego słowa znaczeniu – zgromadzonego materiału jest właśnie ta książka. Oczywiście jest to niewątpliwie tylko jeden z wielu argumentów, który legł u podstaw tego opracowania. Nie bez znaczenia jest tu również twórcza inwencja historyka w stawianiu wyzwań badawczych. To zderzenie obu aspektów, daje tak znakomity rezultat jakim jest ta publikacja.

Mając na uwadze te aspekty można przypuszczać, że zainteresowani historią mogą spodziewać się kolejnych ważnych opracowań, które zostaną przygotowane przez profesora Andrzeja Drzycimskiego na temat Westerplatte i II wojny światowej, w oparciu o zgromadzony materiał. Dzięki temu zyskujemy szansę na zbliżenie się do pełni prawdy historycznej. A to daje możliwość, że my i kolejne pokolenia będą mogły poznawać pełnię naszej przeszłości.

Andrzej Kotecki
Andrzej Drzycimski, „Westerplatte. Kulisy niemieckiej wojny propagandowej”, Oficyna Gdańska – Wydawnictwo Muzeum Gdańska, Gdańsk 2019, s. 208
Myśl Polska, nr 35-36 (30.08-6.09.2020)
http://mysl-polska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Brytyjczycy, nic się nie stało!!!

  Brytyjczycy, nic się nie stało!!! A to gagatek ! Przecie kosher Izaak … https://geekweek.interia.pl/nauka/news-newton-jakiego-nie-znamy-zb...