Co to jest cywilizacja? Feliks Koneczny określał ją jako „metodę ustroju życia zbiorowego”. Zbiorowości ludzkie, podobnie zresztą jak niektóre zwierzęce, muszą funkcjonować według jakiś reguł, właśnie po to, by utrzymały się, jako zbiorowości.
Wybitny przyrodnik austriacki Konrad Lorenz rozróżniał bowiem dwa typy stad: anonimowe i hierarchiczne. Stado zaś definiował jako rodzaj psychicznej więzi, która na przykład chmarze gawronów nakazuje lecieć w tym samym kierunku. Gdyby tej więzi nie było, nie byłoby też stada, a każdy gawron leciałby w swoją stronę.
Stado anonimowe charakteryzuje się tym, iż nie ma tam żadnej hierarchii między poszczególnymi osobnikami, a w związku z tym – również żadnej władzy. Stado hierarchiczne natomiast, jak sama nazwa wskazuje, charakteryzuje się występowaniem hierarchii, na szczycie której jest albo – jak u pawianów – samiec alfa, albo – jak u wilków – para, albo jak u hien – samica alfa.
Reguły życia zbiorowego istnieją zatem nawet w zwierzęcych stadach hierarchicznych, a cóż dopiero w ludzkich? Przy tym podobieństwie jest różnica – bo zbiorowisk ludzkich nie nazywamy stadami, tylko społecznościami, Ale niekiedy społeczności ludzkie przekształcają się w stada, niekiedy nawet w jednej chwili, gdy na przykład uczestnicy jakiejś konferencji wskutek pożaru ulegają panice, stając się stadem, w dodatku – anonimowym. Zatem tym, co pozwala gromadzie osobników funkcjonować jako społeczność, są właśnie owe reguły, tworzące „metodę ustroju życia zbiorowego”. Te formy bywają różnorakie, a jedną z nich jest właśnie cywilizacja.
Zaczynając od rodziny…
Przyjmuje się – i słusznie – że najmniejszą naturalną, a więc – powstałą spontanicznie, a nie wskutek czyjegoś rozkazu, jak np. kompania wojska – społecznością ludzką jest rodzina. W normalnych rodzinach występuje hierarchia; jest głowa rodziny, przy czym nie zawsze faktyczna hierarchia pokrywa się z oficjalną, jak np. u państwa Dulskich w powieści Gabrieli Zapolskiej. Jak pamiętamy, faktyczną głową rodziny była tam pani Dulska, podczas gdy jej mąż, Felicjan, stał chyba najniżej w rodzinnej hierarchii.
Normalnie też funkcjonuje ona według pewnych reguł, na przykład dzieci słuchają poleceń rodziców, którzy z kolei zapewniają im utrzymanie i bronią przed zagrożeniami. Jeśli te reguły zanikają, rodzina się rozpada, nawet gdy z innych przyczyn, na przykład – brak innego mieszkania – nadal przebywa razem.
Społecznością wyższego rzędu jest ród, czyli grupa rodzin wywodząca się od wspólnego przodka. Społeczność ta utrzymuje organiczną więź, obserwuje wspólne dla całego rodu reguły postępowania w stosunkach wzajemnych i stosunkach z innymi społecznościami, czy jednostkami nie należącymi do rodu – na przykład: prawo krwawej zemsty rodowej, polegające na tym, że obowiązek pomszczenia krzywdy jakiegoś członka rodu spoczywa na całej społeczności, kierowanej przez naczelnika. Nazywa się to ustrojem rodowym i do dzisiaj bardzo wiele społeczności nie wyszło poza ten etap rozwojowy.
Następną wyższą społecznością jest plemię, czyli grupa rodów, pielęgnująca tradycję wspólnego pochodzenia. W plemieniu reguły postępowania w stosunkach wzajemnych i zewnętrznych są już bardzo skomplikowane, wyrażając się na przykład we wspólnym dla wszystkich rodów języku, a nawet religii, odmiennej niż u innych plemion. Oczywiście tam też istnieje hierarchia, z wodzem na czele, który albo skupia w swoim ręku całą władzę, będąc zarazem wodzem i szamanem, czyli czarownikiem, albo tylko wojskową i sądowniczą, podczas gdy czarownik sprawuje władzę w zakresie religii.
Przykładem społeczności, w której zachowało się bardzo dużo elementów plemiennych, czyli trybalistycznych, są Żydzi. Obecnie mają wprawdzie państwo, w którym władza polityczna, to jest – wojskowa i sądownicza – jest oddzielona od władzy religijnej, którą sprawują czarow… – to znaczy pardon – oczywiście rabini, natomiast religia nadal nosi wiele cech trybalistycznych, wyrażających się na przykład w przekonaniu, że Stwórca Wszechświata szczególnie sobie w nich upodobał i wiąże z nimi nadzieje politycznego urządzenia całej ludzkości. Stąd też religia ta jest zbliżona, a w każdym razie wyrasta z idolatrii, to znaczy z przekonania, że plemię to ma swego Boga.
Kolejną społecznością jest narodowość, czyli konglomerat plemion, złączonych wspólnotą języka, historii, religii, praw i obyczajów – ale jeszcze nie zorganizowaną politycznie. Bo dopiero politycznie zorganizowana narodowość staje się narodem, a jeśli utraci zdolność do politycznego zorganizowania się, może znowu uwstecznić się do poziomu narodowości.
Bardzo dobrym tego przykładem są Czesi, którzy po bitwie pod Białą Górą w 1620 roku, kiedy to zwycięscy Habsburgowie dokonali eksterminacji czeskiej szlachty, czyli tamtejszej warstwy państwotwórczej, uwstecznili się do poziomu narodowości, której narzucona została szlachta niemieckojęzyczna. Tak było aż do XIX wieku, kiedy to w Czechach nastąpiło „odrodzenie narodowe”, to znaczy – naród czeski znowu zaczął wytwarzać własną szlachtę. Podobnym przykładem są, a właściwie – byli – Białorusini, którzy jeszcze do niedawna nie rozwinęli poczucia narodowego, określając się jako „tutejsi” – a szlachtę mieli albo spolszczoną, albo – zrusyfikowaną.
Zatem narodowość politycznie zorganizowana staje się narodem. Z reguły narody tworzą się w sposób organiczny, ale są też próby ich kreowania. Takim przykładem jest naród amerykański – ale trudno powiedzieć, czy naród amerykański rzeczywiście istnieje, czy też jest bytem raczej propagandowym, podobnie jak „naród sowiecki”. Wprawdzie obywatele USA w zasadzie posługują się identycznym językiem angielskim, to znaczy – posługiwali się nim jeszcze do niedawna, bo od niedawna drugim oficjalnym językiem staje się w USA język hiszpański.
Na przykład jeszcze w roku 2007, kiedy pierwszy raz przyleciałem do Chicago, na lotnisku O’Hare napisy były tylko angielskie, ale po kilku latach pojawiły się obok nich również hiszpańskie. Jednak charakterystyczne jest, że poszczególne narodowości tworzą swoje enklawy we wszystkich większych miastach, co świadczy o podtrzymywani partykularnych więzi narodowych.
Wreszcie Żydzi, chociaż tworzą w Stanach Zjednoczonych grupę nader wpływową, pielęgnują własną więź narodową, czego zewnętrznym wyrazem jest ich lojalność wobec Izraela. W tej sytuacji trudno mówić o narodzie amerykańskim, jako o bycie realnie istniejącym, podobnie jak nie istniał realnie „naród sowiecki”.
Ciekawe, jak to jest z amerykańskimi Murzynami; czy tworzą oni naród w nowoczesnym rozumieniu tego słowa, czy też zatrzymali się na etapie narodowości, albo i jeszcze niższym?
Czy jest jakaś społeczność ponad narodem? Wydaje się, że tak i że to jest właśnie cywilizacja, z którą różne narody się identyfikują.
Quincunx
Feliks Koneczny twierdził, że cywilizacje różnią się między sobą charakterystycznym dla każdej z nich sposobem rozumienia pięciu kategorii, które nazwał „quincunxem”, czyli pięciokrotnością. Są to: Dobro, Prawda, Piękno, Zdrowie i Dobrobyt.
W każdej z tych kategorii mieści się wiele składników i tak na przykład, chociaż wydawać by się mogło, że pojęcie „dobrobytu” dla każdego człowieka, nie mówiąc już o każdej cywilizacji, jest identycznie rozumiane, to jednak tak nie jest. W pojęciu „dobrobytu” mieszczą się bowiem nie tylko prawa małżeńskie, rodzinne i spadkowe, ale również – stosunki własnościowe.
Feliks Koneczny uważał, że każda cywilizacja rozumie te wartości w sposób dla siebie właściwy i najlepiej wyjaśnić to na przykładzie podejścia do stosunków własnościowych, charakterystycznych dla cywilizacji łacińskiej i cywilizacji żydowskiej. Pewne zasady, według których kształtują się stosunki własnościowe w cywilizacji łacińskiej, zostały sformułowane jeszcze w starożytnym Rzymie i na przykład z tamtych czasów wywodzi się zasada, że majątek, należący do zmarłego, który nie pozostawił po sobie ani sukcesorów ustawowych, ani testamentowych, dziedziczy państwo, którego zmarły był obywatelem. Ta zasada została przyjęta w większości państw cywilizowanych, a może nawet we wszystkich.
Ale jednocześnie żydowskie organizacje przemysłu holokaustu, od niedawna wspierane przez Izrael i Stany Zjednoczone, prezentują zupełnie odmienne podejście do tego aspektu stosunków własnościowych. Odmienność ta wyraża się w tym, że do majątku, który kiedyś należał do Żyda, co zmarł nie pozostawiwszy sukcesorów ustawowych, ani testamentowych, mają jakieś bliżej nieokreślone prawa wszyscy inni Żydzi. Wygląda to na trybalistyczne podejście do stosunków własnościowych, przezwyciężone w cywilizacji łacińskiej jeszcze w głębokiej starożytności.
Posiłkując się wspomnianym „quincunxem” Feliks Koneczny podzielił cywilizacje na sakralne, półsakralne i niesakralne, a wśród nich wyróżnił cywilizację arabską, bizantyńską, bramińską, chińską, łacińską, turańską i żydowską.
Przykładem cywilizacji sakralnej jest cywilizacja bramińska i żydowska, półsakralnej – arabska, podczas gdy chińska, turańska, czy łacińska są przykładem cywilizacji niesakralnych.
Nasz naród, podobnie jak wiele innych, historycznych narodów europejskich, pozostaje w kręgu cywilizacji łacińskiej. Dlatego nie bardzo można mówić o „cywilizacji zachodniej”, bo „Zachód” wcale nie jest cywilizacyjnie jednolity. Niektóre narody, jak np. naród niemiecki, narzucający zresztą swój sposób postrzegania świata obecnej Unii Europejskiej, funkcjonują według cywilizacji bizantyńskiej, charakteryzującej się dominacją biurokracji nad jednostką i społeczeństwem, oraz szalenie rozbudowanym prawem, regulującym wszystkie dziedziny życia. Prowadzi to do niedorozwoju, to znaczy – uwiądu społeczeństwa oraz upadku nauki, literatury i sztuki. Cywilizacja ta charakteryzuje się też dominacją państwa również nad życiem religijnym, czego zewnętrznym wyrazem stała się zasada: cuius regio, eius religio – co się wykłada, że czyja władza, tego religia.
Cywilizacja łacińska
Cywilizacja ta kształtowała się przez wieki, a ostateczną swoją formę uzyskała w Średniowieczu. Wspiera się ona na trzech filarach: greckim stosunku do prawdy i piękna (nauka, literatura i sztuka), zasadach rzymskiego prawa z zasadą „volenti non fit iniuria” (chcącemu nie dzieje się krzywda) na czele oraz etyce chrześcijańskiej, a ściśle – katolickiej, jako podstawie systemu prawnego.
Grecki stosunek do prawdy sprawił, że właśnie w tym kręgu cywilizacyjnym rozwinęła się nauka, rozumiana jako systematyczne badanie rzeczywistości, połączone z ustawicznym weryfikowaniem osiągniętych już rezultatów. Rozwinęła się też literatura i sztuka, zasadniczo nie krępowana ani ograniczeniami biurokratycznymi, ani religijnymi – jak np. w islamie, czy cywilizacji żydowskiej.
Rzymskie prawo stworzyło podstawy autonomii jednostki wobec państwa, definiując własność, jako „plena in re potestas”, to znaczy – pełne władztwo nad rzeczą, które przysługuje właścicielowi, z wyłączeniem wszystkich innych osób.
Wreszcie etyka chrześcijańska, a ściślej – katolicka, stworzyła stabilną podstawę dla systemów prawnych państw, jako że i ona sama ufundowana jest na Autorytecie ponadczasowym i absolutnym, dzięki czemu kryteria Dobra i Zła są cały czas te same i – w odróżnieniu np. od cywilizacji żydowskiej, która kieruje się jedną moralnością w stosunku do plemienia własnego i inną w stosunkach z obcoplemieńcami – powszechne, to znaczy – obowiązujące wobec wszystkich.
Zagrożenia
Obecnie każdy z tych filarów cywilizacji łacińskiej jest atakowany przez jej świadomych, a także nieświadomych przeciwników.
Grecki stosunek do prawdy, polegający na przekonaniu o obiektywnym jej istnieniu, jest obecnie coraz powszechniej negowany, przyjmując w przypadkach skrajnych postać twierdzenia, że prawda nie istnieje. Jest to oczywisty nonsens, bo przynajmniej to zdanie musiałoby być prawdziwe, a skoro tak, to znaczy – że prawda jednak istnieje – a zatem to zdanie prawdziwe być nie może.
Na skutek upowszechnienia edukacji, coraz bardziej zresztą powierzchownej i przesiąkniętej zakamuflowaną propagandą, albo i nawet jawnym duraczeniem, mamy do czynienia z postępującym upadkiem literatury i sztuki, zwłaszcza, że jednocześnie forsowane jest egalitarystyczne doktrynerstwo, wyrażające się w przekonaniu, że „wszyscy wygrali i każdemu należy się pierwsza nagroda”. Doszło do tego, że studenci uniwersytetu w Waszyngtonie wystąpili do władz uczelni, by studentów murzyńskich traktowały przy egzaminach łagodniej, bo nie mają oni czasu na naukę z powodu zaabsorbowania walką o swoje prawa. W takim razie może od razu dawać im dyplomy, na przykład lekarzy medycyny, czy inżynierów?
W ten oto sposób, odchodząc od greckiego stosunku do prawdy, „Zachód” niepostrzeżenie pogrąża się w barbarii i ciemnocie, tyle, że sprawiającej wrażenie oświeconej, bo jużci – dyplom może mieć każdy, zwłaszcza absolwent wyższej szkoły gotowania na gazie.
Odchodzenie od zasad prawa rzymskiego powoduje postępującą erozję autonomii jednostki wobec państwa, czyli struktur biurokratycznych i coraz większy rozziew między prawem stanowionym, a prawami naturalnymi, to znaczy – życiem, wolnością i własnością. Na przykład z jednej strony mamy do czynienia z niezwykle skomplikowanymi i bełkotliwymi zasadami ochrony danych osobowych, a jednocześnie z drugiej – totalną inwigilacją, w której państwa nie powiedziały przecież jeszcze ostatniego słowa.
Wreszcie odchodzenie od etyki katolickiej jako podstawy systemu prawnego sprawia, że coraz częściej dochodzi do głosu etyka sytuacyjna, charakteryzująca się tym, że o tym, co jest Dobrem, a co Złem, decyduje tzw. „mądrość etapu”, to znaczy – doraźna potrzeba władzy państwowej. W ten sposób dochodzi do całkowitej utraty pewności prawa, bo jednego dnia dobre może być noszenie Żydów na rękach, a już dnia następnego – zapędzanie ich do gazu.
Wrogowie
Cywilizacja łacińska ma dwóch wrogów; jednego odwiecznego, a drugiego nieco młodszego. Odwiecznym wrogiem cywilizacji łacińskiej są Żydzi, reprezentujący zupełnie inną cywilizację. Przede wszystkim dlatego, że powszechny charakter etyki katolickiej podważa, a w pewnym sensie nawet ośmiesza żydowskie uroszczenia do wyjątkowości we Wszechświecie.
Jak zauważył Feliks Koneczny, niemożliwa jest synteza między cywilizacjami, a każda taka próba kończy się albo zdominowaniem cywilizacji wyższej przez niższą, albo bastardyzacją obydwu uczestniczek tego eksperymentu. Dlatego też Żydzi, odkąd – po zburzeniu świątyni jerozolimskiej przez Tytusa, zlikwidowane zostało jedyne miejsce przeznaczone do odbywania procedur ofiarniczych – jak to zauważył Paul Johnson – nastawili się na produkowanie „intelektualistów”, których produktem w XIX wieku stał się socjalizm. Jest to ideologia skierowana na destrukcję organicznych więzi społecznych – co wyraża kultowa „Międzynarodówka”, głosząca, że „przeszłości ślad dłoń nasza zmiata”.
W rezultacie historyczne narody mają zostać przekształcone w „nawóz historii”, którym faworyci Stwórcy Wszechświata będą użyźniali swoje uprawy. Socjalizm jest metodą trwałego uchwycenia władzy mniejszości nad większością, bo likwidacja własności prywatnej, likwiduje zarazem autonomię jednostki wobec państwa, wprowadzając zamiast niej podporządkowanie podwójne w postaci obywatelskiego posłuszeństwa prawom – również tym sprzecznym z prawami naturalnymi – oraz podporządkowanie ekonomiczne, bo w socjalizmie jedynym dysponentem I dystrybutorem dóbr jest państwo.
W tej oto sposób pojawił się drugi wróg cywilizacji łacińskiej w postaci żydokomuny, która w 1968 roku rozpętała komunistyczną rewolucję, obliczoną na zniszczenie cywilizacji, która nas przez wieki wykołysała i ukształtowała. Kim będziemy, gdy pozwolimy na jej zniszczenie?
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz