Strajki, protesty, blokady, pandemia. To wszystko dzieje się na naszych ulicach i nabiera rozpędu. Sytuacja jest dynamiczna i nie trzeba jej specjalnie opisywać, gdyż wszyscy obserwujemy ją każdego dnia i o niej rozmawiamy.
Chcę do tej gorącej dyskusji dorzucić parę własnych przemyśleń, mając na uwadze, że pewnie narażę się różnym znajomym.
Po „orędziu” wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego w przestrzeni medialnej trwa dyskusja, a nawet spór o to czy jest geniuszem politycznym reżyserującym obecną sytuację i panującym nad jej przebiegiem czy też nie. Według wielu; końcowym efektem zamierzeń wicepremiera od bezpieczeństwa miałoby być brutalne starcie protestujących kobiet z tzw. obrońcami wiary i porządku. Kaczyński wówczas, przy akceptacji pozostałej części społeczeństwa, chcącej normalności wprowadziłby stan wyjątkowy biorąc wszystkich za przysłowiowy „pysk”.
Druga powszechna opinia jest taka, że ruchy Kaczyńskiego wynikają ze strachu, z nieprzewidzenia rozmiarów protestu, z wiedzy o bezradności struktur państwowych, zarówno w walce z pandemią [jaką znowu „pandemią”??? – admin] jak też z bezsilnością w postępowaniu z protestującymi. W sytuacji tej wicepremier Kaczyński mobilizując własną partię i jej wyborców, angażując po swojej stronie Konfederację wysyła do wspólnej walki z protestującymi lewaczkami, które chcą zapalić Polskę i zniszczyć tę władzę.
W tym przypadku ma szansę jeszcze przejąć inicjatywę, a nawet gdy przegra, to jako ten, który broni wiary i porządku w państwie.
Obie te opinie moim zdaniem są nieprawdziwe. Kaczyński nie jest geniuszem. Jest sprawnym, sprytnym politykiem wykorzystującym szanse i słabości politycznych rywali. Robi to cynicznie, bezwzględnie i w sposób wyrachowany. Liczy się dla niego uzyskanie zamierzonego celu końcowego, a nie sposób w jaki do tego dochodzi. Temat aborcji podniesionej przez TK to nie jakiś długofalowy plan Kaczyńskiego, a wewnętrzna gra o wpływy ze Zbigniewem Ziobrą w obozie Zjednoczonej Prawicy.
Pozycja Kaczyńskiego wewnątrz PiS i szerzej obozu ZP od dawna jest coraz słabsza. Nieprzeprowadzenie tzw. wyborów kopertowych, do których parł on całą mocą i do końca, stawianie się koalicjantów przy rekonstrukcji rządu itd. pokazują, że król jest coraz bardziej nagi.
Wejście Kaczyńskiego do rządu i podjęcie przez Trybunał Konstytucyjny tematu aborcji to próba odzyskania inicjatywy i kontroli nad rządem, partią i jej przystawkami. To też plan zabrania zabawek Ziobrze w wojnie wewnętrznej, jak też zepchnięcie Konfederacji do narożnika i przejecie jej prawicowych aktywów w walce o życie.
Na końcu tego planu były oczywiście protesty tzw. wściekłych feministek i różnych lewackich grup, przed którymi sprawnie broniłby PiS -owski rząd pod przywództwem wicepremiera od spraw bezpieczeństwa. Zamieszki uliczne były wpisane w ten plan, ale o ograniczonym zasięgu, takie jak mniej więcej do tej pory. Wprowadzone przez rząd obostrzenia i strach przed pandemią miały ograniczyć zakres potencjalnych protestów. Z tymi, którzy mieli wyjść na ulice resort siłowy radziłby sobie.
Skala, rozmiar i dynamika protestu zaskoczyła wszystkich, w tym i samego Kaczyńskiego. Jednak nie przeraziła na tyle by nie próbować odzyskać inicjatywy i nakreślić nowy plan.
W wymiarze wewnątrzpartyjnym Kaczyński może poszczycić się już sukcesem. Na dzisiaj odzyskał inicjatywę. To on wyznacza kierunki działania, nie patrząc na nikogo. Czy jednak na długo? Słabością obecnej taktyki prezesa PiS jest szybko zmieniająca się dynamika zdarzeń. Nie mam tutaj na myśli wyłącznie samego protestu kobiet. Wielu obserwatorów, szczególnie tych z prawej strony, czy nawet centrum razi ich wulgarny język, zachowanie, szczególnie w świątyniach itd. To nadzieja dla obozu władzy, że nikt ich nie poprze.
Patrząc jednak pod kątem skuteczności agitacji do protestu, szczególnie w kierunku młodego pokolenia jest to działanie skuteczne. Aby wyciągnąć młodych na ulicę muszą być silne emocje i wyrazisty wróg. W tym przypadku kościół – PiS. Byłoby to trudniejsze, a być może nawet niemożliwe gdyby nie wieloletnia symbioza najpierw pomiędzy poszczególnymi hierarchami i księżmi a tą partią, a teraz pomiędzy kościołem, a rządem.
Łatwo więc sformatować obraz i przekaz do protestujących, że to jedna przenikająca się struktura polityczna, z którą trzeba walczyć. Nic tu pozytywnego nie wniosą głosy i apele o obronę świątyń, a nawet sama ich obrona, która już dzisiaj przybiera formę ulicznych burd. Należy spodziewać się eskalacji takich sytuacji, choćby w wyniku emocji samych protestujących po tej i tamtej stronie.
Bitwa ta, obecnie jest z góry przegrana, bo kościoły stają się coraz bardziej puste, a rzesze młodych niestety są po drugiej stronie barykady. Te trendy będą się nasilać, a nie maleć. Prawdziwa walka idzie nie o mury świątyń, a serca, a tutaj Kościół od lat jest w zdecydowanej defensywie. Jest tego wiele przyczyn, także upolitycznienie a nawet ostatnio upartyjnienie kościoła i wiele innych rzeczy na oddzielną dyskusję. W wymiarze politycznym dzisiaj kościół, PiS. Konfederacja i inne środowiska stają we wspólnym politycznym obozie obrony status quo.
To nie wszystko, ten bunt młodych przeciwko władzy staje się katalizatorem wieloletnich zaniedbań odnośnie młodych ludzi nie tylko tego rządu. Wcześniejsze roczniki wyjeżdżały za chlebem poza granice kraju, tym samym spuszczając powietrze z pompowanego balonu. Bunt i sprzeciw związany z brakiem perspektyw narastał od lat. Ten rząd obiecywał w 2015, że wszystko naprawi po tamtych „złodziejach”. Obiecywał godne warunki do powrotów z zagranicy. Tymczasem… Iskra zapłonęła i nastąpił wybuch, dający upust nagromadzonym przez lata negatywnym emocjom.
Patrząc przez pryzmat polityczny polskie społeczeństwo, do tej pory, było podzielone na trzy grupy: pierwsza, tych za PiS, druga przeciwko PiS, no i trzecia obojętna, nie popierająca nikogo i niebiorąca udziału w życiu politycznym. W wyniku pandemii i braku radzenia sobie z nią nastąpiła zmiana tego podziału. Nowy, dzieli się na tych co uważają, że rząd jakoś daje jeszcze radę. Są to głównie zwolennicy PiS. Druga grupa, to ci, którzy są zupełnie innego zdania.
Na naszych oczach widzimy jak państwo kapituluje w tej walce, dodatkowo rząd przez lata skonfliktował się mniej czy bardziej z wieloma grupami społecznymi, a ostatnio także z rolnikami. Do tego dochodzi młode pokolenie, zarówno to, które w życiu obywatelskim już uczestniczyło, głosując w większości przeciwko PiS, jak i te roczniki, które wchodzą dopiero w dorosłe życie, poniżej 18 -go roku życia. Pokazuje to, że pomijając same protestujące kobiety, rządzący znaczną część społeczeństwa mają przeciwko sobie i liczba ta z dnia na dzień będzie wzrastać.
Przyjmując nawet wariant optymistyczny dla obozu władzy, że uda się nastawić protestujących przeciwko sobie i spacyfikować te protesty, co z dnia na dzień będzie coraz trudniejsze, to większość społeczeństwa i tak będzie przeciwko PiS. A wprowadzony ewentualny stan wyjątkowy, będzie kolejnym nieskutecznym rządowym kapiszonem. Patrząc na to co się dzieje dzisiaj trudno sobie wyobrazić skuteczność takiego ruchu ze strony Kaczyńskiego.
Dotychczasowa strategia walki z pandemią ogłoszona przez premiera Morawieckiego w wyniku sprowokowanych protestów legła w gruzach, pandemia jest w fazie gwałtownego wzrostu [!!! – admin], gospodarka mocno hamuje, coraz większe grupy społeczne niezadowolone, służba zdrowia na wyczerpaniu lub w ogóle nie działa, system oświaty w podobnej sytuacji. Do tego dochodzą mniej czy bardziej bzdurne obostrzenia, których dzisiaj ze względu na protesty nie stosują nawet ci, którzy do tej pory byli im przychylni. Dodać do tego należy powiększającą się grupę tych co w covid w ogóle nie wierzą.
Nie trzeba być jasnowidzem, by stwierdzić, że protestów będzie przybywać. Niekoniecznie muszą odbywać się one wspólnie. W jeden dzień będzie to strajk kobiet, w drugi dzień protest rolników, trzeci przedsiębiorców, potem nauczycieli, służby zdrowia itd. Nawet osobno będzie ich łączyć wspólny cel protest przeciwko PiS i temu rządowi. A brutalne hasło w…ć stanie się za chwilę do przyjęcia dla większości. Gdy do tego dodamy następujący rozkład struktur państwa w tym resortów siłowych, nikt tego rządu realnie nie będzie wstanie obronić.
Należy także wziąć pod uwagę, że w wyniku rozwoju sytuacji Jarosław Kaczyński straci kontrolę nad obozem Zjednoczonej Prawicy, a nawet nad samym PiSem. Realna utrata władzy może się okazać większym straszakiem dla poszczególnych działaczy niż sam Kaczyński. Tak czy inaczej PiS stoi przed największym zakrętem. To ich problem, natomiast zasadne jest pytanie jak przetrwa to Polska?
Janusz Dachnowicz
http://mysl-polska.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz