Jakie są źródła kryzysu współczesnego Kościoła? Prof. Łagowski stwierdził kiedyś, że PRL upadł dlatego, iż działacze PZPR przestali wierzyć w marksizm i zaczęli patrzeć na siebie oczami swoich przeciwników. Kiedy wiara w marksizm upadła, musieli sami siebie uznać za złych ludzi.
Z analogiczną sytuacją mamy do czynienia we współczesnym Kościele, a najbardziej reprezentatywnym przykładem tego zjawiska jest Kościół w Niemczech. Uformowany przez Rahnera i Kaspera Kościół, dawno już utracił wiarę.
Wraz z oderwaniem Chrystusa wiary od Jezusa historii, chrześcijaństwo stało się tylko mitem (rozumianym albo po bultmannowsku albo po jaspersowsku). Przestano wierzyć w zmartwychwstanie jako realny historyczny fakt, widząc w nim jedynie mityczną figurę.
Zapewne w ogromnym stopniu zaprzestano też wierzyć w możliwość życia wiecznego i zaczęto traktować wiarę jako formę terapii. Skoro zaś zredukowano Objawienie do mitu, a chrześcijaństwo to tylko terapia, więc pozostaje mu jedynie dołączenie do laickiego humanitaryzmu, aby w dobie liberalnej indywidualizacji i subiektywistycznego postmodernistycznego demontażu wartości, próbować tworzyć alternatywne dla religii społeczne spoiwo, realizując pragnienia Durkheima. Znakomitym tego wyrazem jest ostatnia encyklika „Fratelli Tutti”.
Problem w tym, że w laickim humanitaryzmie wyprodukowanym przez liberalny świat podrasowany postmarksistowskimi nurtami Nowej Lewicy, katolicka moralność oparta na prawie naturalnym kłóci się z russoistyczną koncepcją miłości, jako swobodnej ekspresji uczuć, natury jako swobodnej ekspresji odczuć, i w końcu skrajnie egotycznego podejścia do życia podpartego ideologią praw człowieka.
W świetle takiej perspektywy, katolicy sami zaczęli postrzegać siebie jako tych złych, zaczęli patrzeć na siebie oczami wrogów chrześcijaństwa. W imię tej perspektywy chce się zatem przyzwolić na komunię dla osób rozwiedzionych żyjących w niesakramentalnych związkach, docenić wartość związków homoseksualistów i lesbijek, uznawać to, by mężczyzna uważał się za kobietę, czy w końcu uznać, że w imię komfortu psychicznego rodziców, można człowieka w pierwszych fazach rozwoju, uznać za coś, co można zabić.
W Polsce zakonserwowane w okresie PRL-u katolickie imaginarium, podtrzymane autorytetem Jan Pawła II w okresie problemów transformacji, pod wpływem olbrzymiego naporu zachodniej antykultury i postmodernistycznej dekompozycji akcelerowanej przez sieci społecznościowe, przetrwało jeszcze utrwalone formami kulturowymi wśród osób starszych, ale zanikło zupełnie wśród młodzieży.
Prawicowe partie polityczne bardziej były zainteresowane eksploatacją kapitału kulturowego swojego elektoratu, niż budowaniem agendy cywilizacyjnej. Zaś Kościół zdawał się nie dostrzegać skali apostazji młodzieży. Wczoraj mogliśmy zobaczyć ją w pełnej krasie.
Tadeusz Matuszkiewicz
26.10.2020
http://mysl-polska.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz