Jakby mało było zbrodniczego koronawirusa, z powodu którego cele rewolucji komunistycznej szalenie się przybliżyły i tylko patrzeć, jak znękana ludzkość zostanie trwale uzależniona ekonomicznie od swoich rządów, które będą obywatelom cykały zasiłki z podatków i zadłużania przyszłych pokoleń – to jeszcze reżym Jarosława Kaczyńskiego do swoich licznych nieprawości dodał jeszcze jedną.
Podniósł mianowicie świętokradczą rękę na samego pana mecenasa Romana Giertycha. Całą Polska jęknęła ze zgrozy, niemal jak na wieść o oblężeniu Częstochowy przez Szwedów podczas pamiętnego „potopu”. Ale incipiam.
Od 2017 roku CBA i prokuratura prowadziły śledztwo w sprawie wyprowadzenia 92 milionów złotych ze spółki „Polnord SA”. Doniesienie o przestępstwie złożyły władze spółki, która za około 70 mln złotych kupiła wierzytelności od spółki Prokom Investment” – podobno bezwartościowe.
Dlaczego „Polnord SA” kupiła te wierzytelności – nie wiadomo, chociaż pewne światło na tę sprawę rzuca osoba pana Ryszarda Krauzego, „byłego miliardera”, który w spółce Prokom Investment ma głos decydujący, Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że gdy od roku 2013 panu Krauzemu zaczęło w biznesie iść gorzej, niż przedtem, opróżnione przez niego stanowiska w wielu spółkach – między innymi w „Polnordzie SA” – zajął pan Marcin Dukaczewski, syn pana generała Marka Dukaczewskiego, ostatniego szefa Wojskowych Służb Informacyjnych.
Wprawdzie WSI zostały we wrześniu 2006 roku rozwiązane, ale ta oficjalna nieobecność jest tylko wyższą formą obecności, bo – po pierwsze – zwerbowana już w „wolnej Polsce” agentura została na swoich miejscach, a po drugie – istnieją wspomniane spółki, które kontrolują znaczną część rynku paramedykamentów, głównie w postaci pigułek z których każda „działa, jak natura chciała”. Są one nieustannie reklamowane zarówno w telewizji rządowej, jak i w telewizjach nierządnych, toteż pacjenci zarówno kibicujący obozowi zdrady i zaprzaństwa, jak i obozowi „dobrej zmiany” kupują te paramedykamenty na wyścigi, zapewniając Wojskowym Służbom Informacyjnym komfortowe życie po życiu.
Według prokuratury, w transakcji zakupu wspomnianych wierzytelności, maczał palce również pan mecenas Roman Giertych, którego w związku z tym pewnego ranka zatrzymało Centralne Biuro Antykorupcyjne, którego funkcjonariusze przeprowadzili w mieszkaniu pana mecenasa „przeszukanie” potocznie nazywane „rewizją”. Co tam znaleźli – nie wiadomo, bo podczas tej rewizji pan mecenas Giertych, który akurat poszedł do toalety, zemdlał i został odwieziony do szpitala. Tam prokuratorzy próbowali przedstawić mu zarzuty, ale nie wiadomo, czy to się udało, bo w tej sprawie krążą dwie sprzeczne wersje. Prokuratura twierdzi, że pan mecenas jedynie symulował utratę przytomności, podczas gdy koledzy-adwokaci twierdzą, że był naprawdę nieprzytomny, w związku z czym nie doszło do przedstawienia zarzutów, bo prokuratorzy mieli przemawiać do pleców pana mecenasa.
Ta sytuacja pokazuje, że nawet w stanie nieprzytomności pan mecenas Giertych zachował się taktownie, bo przecież mógł sprawić, by prokuratorzy swoje zarzuty przedstawili innej części jego ciała, na przykład tej, która leży poniżej pleców. Jak tam było, tak tam było – chociaż warto odnotować, że zastępczyni rzecznika praw obywatelskich, która niemal natychmiast zjawiła się przy łożu boleści, zauważyła, że kiedy ona przemawiała do pacjenta, ten nie tylko odzyskiwał świadomość, ale słyszał, a nawet rozumiał, co ona do niego mówi.
Ileż spraw można by wyjaśnić, gdyby funkcjonariusze rzecznika praw obywatelskich czuwali przy każdym łożu boleści i nie pozwalali nikomu zrobić krzywdy! To jednak jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe, więc rządzi tutaj zapewne mechanizm podobny do tego, który w krótkich słowach opisała starsza kobieta przyglądająca się urządzonemu z wielką pompą pogrzebowi Stefana Żeromskiego: „biednego by tak nie chowali” – powiedziała.
Rzuca to pewne światło na praktyczne funkcjonowanie zasady równości obywateli wobec prawa – co jeszcze w roku 1991 wyjaśniono mi w piśmie Trybunału Konstytucyjnego, kierowanego podówczas przez panią prof. Ewę Łętowską – że mianowicie „prawdziwa” równość wobec prawa jest wtedy, gdy prawo traktuje obywateli nierówno – więc wszystko jest w jak najlepszym porządku.
A nawet jeszcze lepszym – bo wraz z panem mecenasem Giertychem zatrzymane zostały jeszcze inne osoby, m.in. pan Ryszard Krauze. Prokuratura chciała osadzić ich w areszcie wydobywczym, ale niezawisła sędzia, pani Renata Żurowska z niezawisłego Sądu Rejonowego w Poznaniu, jednym spojrzeniem spenetrowała prawdę, że żadnego przestępstwa tu nie było i na żaden areszt wydobywczy się nie zgodziła. Pan Krauze wyjaśnił, że prokuratorom się pomyliło, a konkretnie pomyliły im się przychody z odchodami.
W rezultacie prokuratura, która badała sprawę co najmniej do trzech lat i podobno zgromadziła aż 100 tomów makulatury, nie kapnęła się, że chodzi o zwykłą pomyłkę, że pan Krauze w spółce „Polnord SA” nie spowodował żadnych odchodów, a przeciwnie – przychody. Najwyraźniej prokuratura wsadziła nos w nieswoje sprawy.
Na tym tle niezwykle jaśnieje spostrzegawczość pani sędzi Renaty Żurowskiej, która nawet bez przeglądania tej całej prokuratorskiej makulatury od razu wiedziała, że to jeden wielki Scheiss. Wszystko zatem, przynajmniej jak dotąd, zakończyło się wesołym oberkiem, bo kiedy niebezpieczeństwo minęło, to i pan mecenas Giertych wrócił ze szpitala do domu.
Nawet więcej, niż wesołym oberkiem. Oto pan mecenas Giertych, co najmniej od 2007 roku podejmował wysiłki by przejść na jasną stronę Mocy. Ale chociaż robił, co mógł, to Salon nie miał do niego zaufania i nie chciał dopuścić go do konfidencji. I dopiero kiedy zbrodniczy reżym Jarosława Kaczyńskiego podniósł na niego świętokradczą rękę, to ukazał się zbiorowy protest, podpisany przez grono męczenników PRL, m.in. przez Seweryna Blumsztajna, Teresę Bogucką, Aleksandra Glejchgewichta, Jana Kofmana, Jana Lityńskiego, Adama Michnika, Joannę Szczęsną, Barbarę Toruńczyk i Ludwikę Wujcową – nee Okrent. Jest tam też trochę gojów, ale to nieważne, bo widać, że Judenrat wreszcie uznał pana mecenasa Romana Giertycha za swego i puścił mu w niepamięć sprośne błędy młodości.
Taką to wirtuoz intrygi oddał przysługę panu mecenasowi, a wszystko to przewidział Konstanty Ildefons Gałczyński, pisząc: „choć złąś sprawę szatan poprze, wszystko się zakończy dobrze. Pijmy zdrowie szatana!” – a z kolei w poemacie „Tatuś” przypomniał, że „każdy kraj ma gestapo!”
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz