Co po Łukaszence? Nie wiadomo, jak długo będzie rządził Aleksander Łukaszenko. Może tydzień – a może 10 lat jeszcze. I nie będę się skupiał na jego dotychczasowych rządach, które mają i przeciwników, i zwolenników.
Opowiem o przyszłości Białorusi, która w ciągu najbliższych 15-20 lat może stać się dobrze prosperującym krajem. I to mimo tego – a może właśnie dlatego, że nie będzie w Unii Europejskiej. Wiemy na pewno, że prezydent Łukaszenko nie jest wieczny. Obserwując stan niepokoju społecznego jestem pewien, że schedy po nim nie obejmie syn.
O Białorusi mam szczególne prawo się wypowiadać, gdyż tereny południowej Wileńszczyzny (Lida, Raduń), gdzie urodziła się moja Mama Leokadia Prokopowicz i skąd pochodzili Jej (a więc i moi) Przodkowie, leżą obecnie na terytorium Białorusi. Mam także kontakt z krewnymi, którzy tam na Kresach pozostali. Trwają w Polskości, którą pomagał i nadal pomaga tam utrzymywać Kościół. Polskie dzieci na Białorusi często nie znają polskiego języka – ale modlą się po polsku.
Czy Białoruś pójdzie drogą ukraińską? NIE. Choćby dlatego, że Białorusinom nie podoba się to, co dzieje się na Ukrainie. Dla nich to wręcz przestroga. Po drugie – Białorusini są zupełnie inni. Spolegliwi, spokojni, pozbawieni agresji i nienawiści. Podczas gdy dla Ukraińców Moskale i Lachy są największymi wrogami – to dla Białorusinów te dwa narody są im najbliższe, kulturowo i mentalnie.
Białoruś NIGDY nie była niepodległym państwem, ścierały się tam wpływy polskie z moskiewskimi, także kulturowe. Białorusini ich nie odrzucali, tylko przyjmowali i wchłaniali. Ukraińcy wspominają polską szlachtę i „polskich panów” jako wyzyskiwaczy i prześladowców. A Białorusini stawiają im pomniki i traktują również jako „swoich”. To, że szlachta była polska i katolicka – Białorusinom nigdy nie przeszkadzało i nie przeszkadza. Białorusini o nich mówią, że są to „nasi Polacy”, bo tam wspólnie mieszkali i dzielili wspólny los.
Na Białorusi nie było pogromów polskiej ludności – i nadal są powiaty, gdzie Polacy stanowią znaczną większość mieszkańców, w Woronowo ponad 80%. Polacy nie tylko nie niszczyli lokalnej kultury – ale ją współtworzyli, chronili, spisywali, pisali na jej temat, tworzyli literacki język białoruski.
Twórcami pierwszej białoruskiej opery byli dwaj Polacy: Stanisław Moniuszko i Wincenty Dunin-Marcinkiewicz. Przed gmachem Opery w Mińsku wystawiono im pomnik. Gramatykę literackiego języka białoruskiego stworzył Polak z Wileńszczyzny – Bronisław Taraszkiewicz. Pierwszy utwór literacki o Białorusi został napisany przez Jana Barszczewskiego. Była to powieść napisana po polsku, a wydana w Rosji, pt. „Szlachcic Zawalnia czyli Białoruś w fantastycznych opowiadaniach” (wyd. Kraj, Petersburg, 1844-1846).
Pierwszą w świecie książkę wydrukowaną po białorusku opublikowano w 1891 roku w Krakowie, była to „Dudka białoruska”, której autorem był… Polak, Franciszek Benedykt Bohuszewicz.
Miejscowi literaci tworząc po polsku – pisali pod swoimi polskimi nazwiskami. Pisząc po białorusku zaś – przyjmowali „białoruskie” pseudonimy. I tak – Bohuszewicz tworzył pod pseudonimem „Buraczok”, inny polski szlachcic Jan Łucewicz po białorusku pisał pod pseudonimem Janka Kupała i jest uważany bodajże za największego białoruskiego poetę. Jan Niesłuchowski s. Lucjana tworzył jako Janko Łuczyna itp. Mickiewicz, Kościuszko, Orzeszkowa, Konstanty Kalinowski czy nawet… Feliks Dzierżyński nie są dla Białorusinów obcy, lecz traktowani są jako „swoi, białoruscy Polacy”.
Poza tym półtora miliona mieszkańców Białorusi, czyli ok. 15% to katolicy. Praktycznie wszyscy oni mają polskie korzenie, prócz kilkunastu tysięcy Litwinów. Białorusini byli bowiem prawosławni, nie było w XIX wieku czegoś takiego jak „Białorusin katolik”.
Oficjalnie Polacy stanowią dziś 5% mieszkańców Białorusi, z różnych względów wielu się wynarodowiło, ale mają świadomość swoich polskich korzeni, chodzą na groby swoich przodków, gdzie napisy są tylko po polsku… Takim „białoruskim” Polakiem jest np. b. prezydent Ukrainy Wiktor Janukowicz. A „opozycyjna” biało-czerwono-biała flaga została zaprojektowana w 1917 roku przez polskiego szlachcica i katolika – Klaudiusza Duż-Duszewskiego, syna Stefana i Ewy (co prawda na starość ogłosił apostazję, a sam siebie nazwał Litwinem, jego grób bez krzyża z powykręcanym na litewską modłę nazwiskiem znajduje się w Kownie).
Białorusini nie odrzucili polskiej czy rosyjskiej kultury – lecz „wmontowali” w swoją. Współcześni Białorusini są pomiędzy Polską a Rosją, kulturowo (język) bliżsi Rosji, ale genetycznie (udowadniają to liczne badania naukowe) nie mają bliższego narodu, niż Polacy.
To wszystko pozwala im doskonale dogadywać się i porozumiewać zarówno z Polakami – jak i Rosjanami. Bardzo łączą także wspomnienia wojenne: Białorusini – podobnie jak Polacy i Rosjanie, ponieśli w czasie wojny ogromne straty, ludzkie i materialne. I w odróżnieniu od Ukraińców – nie gloryfikują esesmanów czy innych przestępców wojennych. Pamiętajmy też, że I Frontem Białoruskim (tym najważniejszym) aż do Warszawy dowodził Polak – Konstanty Rokossowski. To on jest autorem najważniejszych zwycięstw w bitwach II wojny światowej (Stalingrad, Moskwa, Kursk), a przecież jego matka pochodziła spod Pińska i pochowana jest w Cielechanach na Białorusi. Ojciec i siostra marszałka pochowani są na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, a stryjowie – na Powązkach.
Te dobre relacje Białorusinów z Polakami i Rosjanami są ogromnym potencjałem dla gospodarki tego kraju. Po erze Łukaszenki (niezależnie od tego, kiedy to nastąpi) Białoruś zbliży się do Europy, podpisze prędzej czy później pakt stowarzyszeniowy z UE. Ale do Unii nigdy nie wejdzie. Bo po co? Straciliby wówczas swoją uprzywilejowaną pozycję w relacjach z Rosją.
No właśnie. Rosja. Niektórzy z Państwa zastanawiają się, czy Rosja nie sprzeciwi się zbliżeniu Białorusi z UE? Mam w Rosji wielu znajomych: polityków, publicystów, przedsiębiorców. Wielu z nich uważa, że zbliżenie Białorusi z UE byłoby dla Rosji… wręcz korzystne! Byłoby to terytorium nadal powiązane stowarzyszeniowo z Rosją, ale nie byłoby objęte – tak jak i dzisiaj nie jest – większością zachodnich sankcji gospodarczych. Poprzez Białoruś mógłby odbywać się handel, tu bezpiecznie lokowaliby swoje inwestycje kapitały zachodnie i… rosyjskie. Białoruś spełniałaby nieco podobna rolę, jak Łódź w Królestwie Polskim w XIX wieku.
Dziś Białoruś nie jest bogatym państwem – ale posiada wiele wysokich technologii, w Mińsku działa specjalny ośrodek, tzw. Park Wysokich Technologii. Teraz brakuje potencjału zbytu, który zapewniłaby Rosja…
Powyższego potencjału wystarczyłoby już dla pięknego rozwoju Białorusi. A do białoruskiej gry na pewno wejdzie kolejny – prócz UE i Rosji – Wielki Gracz. Kto? Czy mam USA na myśli? Ostatnim zagranicznym miastem, jakie odwiedziłem przed „pandemią” była stolica Białorusi Mińsk. Przyleciałem stamtąd do Warszawy 15 marca br. , na kilka godzin przed zamknięciem polskiej granicy. Na lotnisku w Mińsku wszystkie napisy, także rozkłady lotów, opisy bramek itp. są dwujęzyczne. Jak myślicie – jakie to dwa języki? Białoruski i rosyjski? Białoruski i angielski??? Nie, proszę Państwa. Te dwa języki to… rosyjski i… chiński.
Białoruś będąc obecnie i w przeszłości izolowaną od Zachodu, a nie chcąc być „skazaną” tylko na Rosję – otworzyła się na Chiny. Chińczycy już teraz są bardzo aktywni na tym rynku – zarówno w handlu jak i inwestycyjnie. Gdy Białoruś wejdzie w orbitę UE pozostając jednocześnie w orbicie Rosji – stanie się dla Chińczyków jeszcze atrakcyjniejszym partnerem, trampoliną na wielkie rynki, szeroką bramą do UE i Rosji. Będzie to bardzo korzystne dla Białorusi, Rosji, UE – a w szczególności dla… Polski.
Dla nas będzie to brama do Rosji, polskie rolnictwo dusi się bez wielkiego eksportu, jaki w przeszłości miał miejsce na rynek rosyjski. Owoce, warzywa (świeże i mrożone), produkty mięsne i mleczarskie – te polskie produkty mają w Rosji świetną markę. Obecna rusofobiczna polityka władz polskich blokuje te możliwości eksportowe. Aktualne antyrosyjskie sankcje gospodarcze szkodzą znacznie bardziej Polsce (a w szczególności naszym rolnikom), niż Rosji.
Białoruś ma wielką szansę stać się w niedalekiej przyszłości tyglem gospodarczym dla Unii Europejskiej, Rosji i Chin – z wielką korzyścią dla tych stron, a przede wszystkim i samej Białorusi.
Czy jestem zatem optymistą w tym względzie? Tak. Ale bardzo ostrożnym. Bo powyższy scenariusz nie może się spodobać „policjantowi świata” i „eksporterowi demokracji” – Stanom Zjednoczonym. Bo dla nich w takim projekcie miejsca raczej nie ma, więc nie zarobią, poza tym nienawidzą zarówno Chin, jak i Rosji. I jestem pewien, że dodrukują i wyłożą kolejne 5 miliardów dolarów na kolejny Majdan – by Białoruś stała się drugą Ukrainą. Władze polskie będą prawdopodobnie poszczekiwać, jak im Amerykanie zagrają, a Niemcy i inne kraje UE wystraszą się amerykańskich sankcji.
No ale kto zabroni marzyć? Życzę Białorusi i jej obywatelom, czyli tamtejszym Białorusinom, Polakom i Rosjanom świetlanej przyszłości. Nie idźcie ukraińska drogą. Zapytajcie najpierw Ukraińców, czy są zadowoleni z tego, co się u nich stało i dzieje się nadal. Szukajmy wspólnych mianowników: tego co łączy, a nie dzieli. Łączy nas wspólna historia, słowiańskie pochodzenie, wspólne interesy. Polska może gospodarczo połączyć Białoruś z UE, a Białoruś może być dla Polski bramą do Rosji i całej kontynentalnej części Azji.
Zgoda buduje, niezgoda rujnuje.
Mariusz Świder
https://konserwatyzm.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz