poniedziałek, 28 grudnia 2020

Imperialne marzenia

Mało kto zdaje sobie sprawę, że I Rzeczpospolita miała swój kolonialny epizod, a na przeszkodzie w budowie imperium kolonialnego stanęli … Kozacy, Rosjanie i Szwedzi.

Po zawartym w roku 1634 pokoju polanowskim, w następstwie którego Rosja zmuszona była zrzec się pretensji do Ziemi Smoleńskiej, Czernichowskiej i Siewierskiej, zwycięskiej wojnie z Turcją (1633 – 1634), która to próbowała wykorzystać zaangażowanie Rzeczypospolitej na wschodzie, i rozejmie w Sztumskiej Wsi, kończącym konflikt ze Szwecją, nastał czas pokoju.

Złączona unią z Litwą Polska znalazła się u szczytu potęgi. Prawie milion kilometrów kwadratowych powierzchni oraz jedenaście milionów ludności czyniły Rzeczpospolitą pierwszą siłą w Europie.

W tym samym czasie Zachodnia Europa pogrążona była w niszczycielskiej wojnie trzydziestoletnie, która czyniła spustoszenia na skalę porównywalną z pierwszą wojną światową. Habsburgowie zmuszeni byli w roku 1645 oddać Władysławowi IV Wazie w zastaw księstwo opolsko – raciborskie, a dwa lata później obsadzone ono zostało wojskiem polskim.

Już zresztą wcześniej brat polskiego króla, Karol Ferdynand Waza, stanął na czele biskupstwa wrocławskiego oraz księstwa nyskiego, a księstwa piastowskie (legnickie, wołowskie i brzeskie), a także księstwo oleśnickie oraz miasto Wrocław znalazły się de facto pod polskim protektoratem.

Panująca dotąd na morzach i oceanach Hiszpania z wojny trzydziestoletniej, która dla niej nie skończyła się w roku 1648, wyszła mocno pogruchotana i nigdy nie miała już odzyskać znaczenia, jakie miała przed jej wybuchem. Z kolei wielkie dni Anglii i Francji dopiero miały nadejść. Na razie jednak niewiele wskazywało na to, że w przyszłości kraje te staną się kolonialnymi potęgami…

Imperialne marzenia

W tym czasie w Rzeczypospolitej z rosnącym zainteresowaniem zaczęto myśleć o zamorskich podbojach. Szczególną aktywność na tym polu przejawiał lennik Rzeczypospolitej, książę Kurlandii Jakub Kettler, który w 1642 roku od swojego krewnego, króla angielskiego Karola I, nabył prawa do wyspy Tobago, leżącej na północ od wybrzeży Ameryki Południowej. Jeszcze w tym samym roku przybyło tam 310 osadników.

Kettler postanowił pójść za ciosem. Zainicjował on rozbudowę floty wojennej i handlowej (w ciągu czterdziestu lat w stoczniach kurlandzkich zbudowano 44 okręty wojenne i 79 dalekomorskich statków handlowych).

W 1647 roku przedstawił on królowi Władysławowi IV swoje plany, które obejmowały powołanie do życia Kompani Handlowej, stworzonej na wzór Angielskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, a więc posiadającej własną armię i mającej szerokie uprawnienia polityczne i administracyjne, włącznie z prawem do zawierania układów i traktatów międzynarodowych. Jej zadaniem miała być kolonizacja terenów zamorskich.

Kettler próbował zainteresować króla tematem kolonizacji szlaku handlowego prowadzącego do Indii, ale Władysław IV Waza w tym okresie swój wzrok kierował ku wybrzeżom Morza Czarnego i całą swą uwagę koncentrował na planach wojny z Turcją.

Tymczasem źle się działo na Tobago, gdzie doszło do krwawych walk z przybyłymi z Trynidadu indianami. Większość osadników poniosła w nich śmierć. Przy życiu pozostało jedynie siedemdziesięciu z 310 osadników, wysłanych na Tobago przez Jakuba Kettlera. Zmuszeni oni zostali do opuszczenia wyspy. Cześć przeniosła się do pobliskiej Gujany, gdzie u ujścia rzeki Bowroma założono nową osadę, część na Tortugę.

Jakub Kettler nie zniechęcił się pod wpływem pierwszych niepowodzeń, zwłaszcza w kontekście tego, co działo się w kraju. Zwycięstwo wojsk polskich pod Beresteczkiem odbiło się szerokim echem w Europie i zdawało się, że nic nie jest już w stanie złamać potęgi Rzeczypospolitej. Pod Białą Cerkwią Chmielnicki padł do nóg hetmanowi Potockiemu, przyjmując warunki ugody i obiecując, że więcej przeciw Polsce się nie zwróci.

Kierunek Afryka

W tym samym mniej więcej czasie, gdy osadnicy kurlandzcy zmuszeni byli opuścić Tobago i przenieść się do Gujany i na Tortugę, Jakub Kettler począł wcielać w życie nowy plan. Latem 1650 r. zlecił on swemu agentowi w Amsterdamie, Henrykowi Momberowi, zorganizowanie „kompanii gwinejskiej” i wysłanie do Afryki dwóch statków w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na założenie faktorii. 3 września 1651 roku opuścił port w Windawie statek „Walfisch”, który 25 października osiągnął wybrzeże Gambii.

Od władcy plemienia Kombo zakupiono bezludną wyspę niedaleko ujścia rzeki Gambia, którą nazwano wyspą św. Andrzeja, a także wyspę Banjul, położoną przy południowym brzegu, w samym ujściu rzeki. Nabytki te uzupełniono o skrawek lądu w kraju Barra, naprzeciw Wyspy św. Andrzeja, gdzie jej mieszkańcy mogli zaopatrywać się w wodę. Ostatnim nabytkiem był pas lądu w rejonie Gassanu, położonego 60 mil w górę rzeki. Dariusz Kołodziejczyk na łamach magazynu „Mówią Wieki” pisał:

Budowę fortu na Wyspie św. Andrzeja powierzono majorowi Fockowi. Zbudowany z kamienia. 4-bastionowy fort w pełni kontrolował żeglugę na rzece. Mimo wielokrotnych bombardowań i późniejszych lat zaniedbania ruiny fortu zachowały się do dziś. Drugi, mniejszy fort zbudowano na wyspie Banjul.

Fort św. Andrzeja stanowił też centrum nowo powstałej kolonii, do której oprócz żołnierzy wysyłać miano także żonatych mężczyzn. Komendant fortu był jednocześnie gubernatorem. Poza fortem zbudowano baraki dla żołnierzy, magazyny i kościół luterański. Pierwszym pastorem został Gottschalk Ebeling, a po nim przybył do Gambii Joachim Dannenfeld. W instrukcji książęcej przeznaczonej dla tego ostatniego nakazano mu dbać nie tylko o dusze kolonistów, ale i o nawracanie pogan; w tym celu miał się nauczyć miejscowego języka.

Z portów bałtyckich do Gambii w ciągu kilku kolejnych lat popłynęło szacunkowo 18 – 21 ekspedycji, w skład których wchodziło łącznie ok. 28 – 31 statków. Kołodziejczyk zauważa, że niewolnicy nie byli jedynym bogactwem, którym Afryka Zachodnia kusiła wówczas Europejczyków. Wśród innych „artykułów” wymienić warto kość słoniową, złoto, wosk, indygo, kawę, heban i korzenie. W zamian Europejczycy oferowali żelazo, srebro i miedź w sztabach, szklane paciorki, korale, bursztyn, sól, brandy oraz broń – białą i palną. Sukno (w tym także śląskie i wielkopolskie) odgrywało w początkowym okresie mniejszą rolę.

Kierunek Ameryka

Ale najważniejszym kierunkiem ekspansji miało być wybrzeże amerykańskie. Po śmierci Władysława IV na tronie polskim zasiadł Jan Kazimierz. Kettler przedstawił mu swą propozycję zakrojonej na szeroką skalę ekspansji. Plan zakładał, że Rzeczpospolita otrzyma tereny bezpośrednio na północ od równika. Polska i Litwa miały otrzymać obszar dzisiejszej Gujany i północnej Brazylii, Kurlandii miały przypaść Wenezuela i północno-wschodnia Kolumbia. Kettler zainteresował swym pomysłem papieża Innocentego X, który miał udzielić mu swego błogosławieństwa i obiecać wesprzeć przedsięwzięcie finansowo.

20 maja 1654 roku z okrętu „Das Wappen der Herzogin von Kurland”, który zacumował przy nadbrzeżu Tobago, wysiadło kolejne 80 rodzin osadników, a wraz z nimi 25 oficerów i 124 szeregowych żołnierzy. Wkrótce powstały tam dwa forty, z których jeden otrzymał nazwę Fort Casimir na cześć króla Jana Kazimierza, drugi zaś – Fort Jakob (na cześć Jakuba Kettlera). Wyspa Tobago otrzymała wówczas nazwę Nowa Kurlandia. Liczba osadników wzrosła w roku 1657, kiedy to na Tobago osiedliło się kolejne 120 osób.

Na wyspie przede wszystkim uprawiano trzcinę cukrową i tytoń. W sumie powstało tam 120 plantacji, a także kilka cukrowni, dwie destylarnie rumu oraz fabryka indygo. Tamtejsza produkcja trafiała przede wszystkim do Polski, a ponadto do Szwecji i Rosji.

Na plantacjach pracowali w głównej mierze niewolnicy, których sprowadzano z Gambii. Czarnych niewolników dostarczali z głębi lądu wędrowni kupcy Diula, należący do grupy plemion Mandingo (z plemionami Barra i Kombo starano się utrzymywać poprawne stosunki).

Pierwsi czarni niewolnicy pojawili się na Tobago już w maju 1654 roku, kiedy to gubernator Willem Mollens przybył tam z pierwszą grupą osadników. W sumie do roku 1658 z Gambii do Tobago przetransportowano około 900 niewolników.

Koniec marzeń

Plany Kettlera wcielone zostały w życie połowicznie. Przede wszystkim nie udało się rozwinąć osadnictwa na wybrzeżu Ameryki Południowej. Na przeszkodzie stanęły wydarzenia w Rzeczpospolitej.

W następstwie powstania Chmielnickiego kraj pogrążył się w chaosie, zwłaszcza że problemy Rzeczypospolitej postanowiła wykorzystać najpierw Rosja, a następnie Szwecja. A wszystko zaczęło się od niewiele znaczącego, zdawałoby się, incydentu. Oto prywatny zatarg Bohdana Chmielnickiego z Danielem Czaplińskim przerodził się w krwawą jatkę. W ciągu kilku lat kraj stoczył się na skraj katastrofy. W obliczu szwedzkiego najazdu, który spadł na osłabioną wojnami kozackimi i rosyjską interwencją Rzeczpospolitą, Jan Kazimierz musiał przejściowo chronić się na Śląsku.

Zresztą już w roku 1652 doszło do pierwszego incydentu, który zwiastował, że nowy gracz na tym rynku nie jest mile widziany. Wtedy to jeden ze statków handlowych Kettlera został zawrócony u wybrzeży Afryki przez okręt holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, a protesty księcia, wnoszone za pośrednictwem polskiego rezydenta w Holandii, nie przyniosły skutku. We wrześniu 1654 roku na południu Tobago osiedliło się 50 Holendrów, którym przewodził Pieter Becquard. Na ten czas nie wydawało się być to groźne.

Sytuacja poczęła się zmieniać wraz z rozchodzeniem się wieści o szwedzkich sukcesach w Polsce. W 1658 roku do szwedzkiej niewoli dostał się Jakub Kettler, a niedługo potem Szwedzi zagarnęli sporą cześć floty kurlandzkiej. Więziony w Rydze, a następnie w odległym Ingermannlandzie (obecnie Iwangorod k/Narwy), Jakub miał wrócić do Kurlandii dopiero w czerwcu 1660 r., po podpisaniu pokoju w Oliwie.

W tej sytuacji Holendrzy z południowej części Tobago, wzmocnieni nowymi przybyszami, uderzyli na północną część wyspy. Gubernator Mollens schronił się na Jamajce, a jego zastępca skapitulował, nie próbując stawiać oporu.

Nieco dłużej ważyły się losy Gambii, gdzie od roku 1655 gubernatorem był kapitan Otto Stiel. I ona w roku 1659 stała się celem ekspansji Holendrów, ale w przeciwieństwie do Mollensa, kapitan Stiel postanowił stawić opór, oświadczywszy, iż oddanie fortu byłoby sprzeczne z przysięgą złożoną księciu Kurlandii.

Holendrzy zdołali jednak przekupić załogę, obiecując wypłatę zaległego żołdu. Zbuntowani żołnierze wydali fort i zakutego w kajdany komendanta. Na początku 1660 r. korsarz francuski pozostający na służbie szwedzkiej zdobył Fort św. Andrzeja, a następnie odsprzedał go … oddziałowi tej samej holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej, tyle że z Groningen, podczas gdy wcześniejsza ekspedycja reprezentowała burmistrza Amsterdamu i tamtejszy oddział Kompanii Zachodnioindyjskiej. Tymczasem kupcy z Groningen, nie wiedzieć czemu, w dalszym ciągu uznawali Gambię za posiadłość księcia Jakuba.

W kwietniu 1660 r. Stiel wyruszył z powrotem do Gambii. Ledwie przybył do Fortu św. Andrzeja, zjawiły się tam trzy okręty z Amsterdamu, domagając się oddania wyspy. Niewielki garnizon poddał się, a Stiel znów znalazł się w niewoli. Ale oto z odsieczą nadciągnął władca kraju Barra, a wkrótce do działań przeciwko Holendrom włączył się władca Kombo. Nie widząc szans na utrzymanie fortu, dowódca holenderski wypuścił Stiela.

Ale w roku 1661 Gambia stała się celem ekspedycji angielskiej, na której czele stanął major Robert Holmes. Dariusz Kołodziejczyk tak o tym pisał:

W marcu tego roku Anglicy wylądowali przy ujściu Gambii żądając od majora Stiela niezwłocznego przekazania fortu. Biała załoga wyposażonego w siedem dział Fortu św. Andrzeja liczyła wówczas siedem osób, w tym co najmniej dwie kobiety. O rzeczywistej obronie nie można było marzyć. Major Stiel nie stracił jednak ducha. 7 marca o zmierzchu z fortu oddano ostrzegawczy strzał do jednej z angielskich fregat, a wśród tubylców rozpowszechniono wieści, iż Anglicy chcą ich zamienić w niewolników. Akcja ta, jak również nagłe upały, o kilka dni odwlekły nieunikniony finał. Komendant fortu liczył jeszcze, iż Anglicy uszanują neutralność Kurlandii, lecz nie zdało się to na nic. Ostatecznie, 19 marca 1661 r. kurlandzka załoga przekazała fort Anglikom. Wyspę św. Andrzeja przemianowano wówczas na James Island.

Tak skończyły się marzenia o imperium kolonialnym…

https://www.magnapolonia.org/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zbrodnicze małżeństwo Graffów

W piśmie z 19 listopada 1953 roku prokurator Alicja Graff wymieniała zarzuty wobec płk. Wacława Kostka-Biernackiego:  „Od 1931 r. do 31 sier...