Prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, straszył przed 1 listopada wielką katastrofą, która miała nastąpić, gdyby Polacy nie powstrzymali się przed odwiedzeniem grobów swych bliskich na cmentarzach w Dniu Wszystkich Świętych.
To miał być prawdziwy Armagedon.
„Mówię to, żebyśmy na cmentarz nie trafili sami. I to znacznie wcześniej niż na Wszystkich Świętych za rok” – mówił prof. Simon.
Ale gdy po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji na ulice polskich miast wyszły wielotysięczne tłumy feministek i lewaków, nagle okazało się, że koronawirus nie jest aż taki groźny, by musieć powstrzymywać się przed udziałem w akcjach atakowania kościołów…
„Demonstracje w maskach i w odległości na powietrzu to nie jest jakieś wielkie zagrożenie koronawirusem” – stwierdził prof. Krzysztof Simon.
Ale jednak są takie zgromadzenia, na których można się zarazić i którego uczestników koronawirus atakuje w sposób bezwzględny, a którzy potem mogą zarazić innych… Otóż takim miejscem są kościoły, a osobami, które w sposób szczególny podatne są na zarażanie koronawirusem ale także zdolne ze zdwojoną siłą zarażać innych, są wierni biorący udział w nabożeństwach.
Dlatego zwraca on uwagę, że można pomodlić się w domu, przed telewizorem, albo przed kościołem. Uważa on, że w normalnym kraju (tzn. normalnym w jego ocenie normalności), kościoły zostałyby zamknięte…
[Podejrzewamy prof. Simona o posiadanie tzw. pierwszorzędnych korzeni – admin]
/twitter/
https://www.magnapolonia.org/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz